Są setki, a nawet tysiące firm głośnikowych, jeśli zaczniemy liczyć również te mniejsze i znane tylko lokalnie. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę tylko te bardzo poważne… wciąż będzie ich bardzo dużo.
Niezależnie od pozycji rynkowej, zakresu cenowego, w którym operują, i kraju pochodzenia, rozróżniamy je po charakterystycznych układach głośnikowych, materiałach membran, kształtach obudów i wielu innych szczegółach znanych audiofilom.
Sama natura zespołów głośnikowych daje duże pole do popisu, swój sens ma wiele odmiennych rozwiązań, wymyślonych wcale nie na siłę, których indywidualizm widoczny jest na pierwszy rzut oka.
Z drugiej strony, żeby się wyróżnić, producenci czasami przedstawiają całkiem prozaiczne pomysły jako wielce oryginalne koncepcje i technologie, nadając im poważnie brzmiące nazwy i skróty, po zapoznaniu z którymi klient ma westchnąć: aaa…
Inaczej mógłby nie zauważyć, bo wiele ukrytych jest wewnątrz – tak jak specjalna (jakoby) topologia zwrotnicy albo specjalna (jakoby) konstrukcja obudowy… Tam mamy wielce oryginalny tweeter, chociaż wygląda na typową 25-mm kopułkę tekstylną, gdzie indziej opatentowany niskotonowy, bo ma odwrócone górne zawieszenie…
Pastwimy się nad tymi detalami również w naszych testach - takie życie. Jednak raz na jakiś czas przybywa do naszej redakcji obiekt z innej głośnikowej planety. W tej sytuacji producent nie musi ani nas, ani nikogo przekonywać, że przygotował coś zupełnie innego niż konkurencja.
Niedrogo, ale na poważnie
Odmienna zasada działania przetwornika elektrostatycznego wiąże się z jego szczególną konstrukcją, rozpoznawalną na pierwszy rzut oka.
Duży panel o szerokości i wysokości większej niż w przypadku typowych kolumn nie jest atutem w ocenie domowników mniej zainteresowanych sprawami audio, ale na pocieszenie nie kryje się za nim wielka skrzynia, a "prześwitująca" konstrukcja, która wygląda lekko i fascynująco.
Niestety, panele elektrostatyczne, mimo ich umiarkowanej głębokości, trzeba ustawiać daleko od tylnej ściany ze względu na sposób promieniowania (z podobnym natężeniem do przodu i do tyłu). Wszystko to idzie pod prąd tego, do czego się przyzwyczailiśmy, i nie rozwiązuje znanych problemów z ustawianiem kolumn.
Nie mniejszym ograniczeniem w popularyzacji tej techniki jest jej cena – nie ma szans na niskobudżetowy elektrostat, mimo że właśnie Martin Logan zrobił w tym kierunku całkiem sporo, sprowadzając ceny najtańszych modeli do relatywnie niskiego pułapu.
Najmniejszy model Source kosztuje 8000 zł za parę - to naprawdę niewiele jak na elektrostat - ale sam producent nie twierdzi, że jest to kolumna, która usatysfakcjonuje audiofila. Dedykuje ją słuchaczom zorientowanym na "styl i budżet".
Najtańszą propozycją, którą Martin Logan poleca traktować poważnie, jest właśnie Martin Logan Vista. Już pierwsze wrażenie po jej wypakowaniu w pełni potwierdziło takie oczekiwania, było nawet nadspodziewanie dobre.
Logan Mniejszy
Oto konstrukcja skomponowana na podobieństwo imponujących, wielkich Loganów z referencyjnej serii Reserve ESL, znacznie mniejsza, ale nie śmieszna, lecz przyjazna. Nie wystraszy gabarytami, niewielu zainteresowanych poważnymi kolumnami powie, że na coś takiego nie ma miejsca.
Jedną z prymarnych zalet elektrostatu jest jego jednodrożność - wyeliminowanie zwrotnicy sterującej układem wielu wyspecjalizowanych przetworników, jaki widzimy w typowych kolumnach. Jednak zachowanie tej zalety przy osiągnięciu szerokiego pasma, pokrywającego zakres niskich częstotliwości, wraz z dużą mocą i dynamiką, wymaga przygotowania bardzo dużego panelu.
Taką bezkompromisową konstrukcję w cenie bliskiej 100 000 zł Logan ma również w ofercie - flagowy model CLX. Wszystkie pozostałe konstrukcje są hybrydami, w których elektrostaty obsługujące zakres średnio-wysokotonowy są wspierane przez moduły niskotonowe bazujące na typowych przetwornikach dynamicznych.
Mamy więc układ dwudrożny, choć zupełnie inaczej skomponowany niż w układach dwudrożnych na bazie przetworników dynamicznych - z częstotliwością podziału na przełomie niskich i średnich, a nie średnich i wysokich częstotliwości.
W tej sytuacji mamy to, co ze względu na czułość naszego słuchu (najwyższą na przełomie średnich i wysokich częstotliwości) jest najważniejsze - spójność zakresu średnio-wysokotonowego.
Panele
Pożądana jest niska częstotliwość podziału między elektrostatem a głośnikiem dynamicznym, jednak i tę niełatwo osiągnąć przy panelu o umiarkowanej wielkości. Największa hybryda Logana, Summit X, ma podział przy 270 Hz, Martin Logan Vista znacznie wyżej - przy 400 Hz - co wynika właśnie z zastosowania relatywnie małego panelu elektrostatycznego.
Mamy jednak coś w zamian - mały panel - oby tylko nie za mały, bo podział przy 400 Hz wydaje się już najwyższym, z jakim możemy się zgodzić; nie tylko określa strawne wymiary całej konstrukcji, ale też demonstruje lepsze charakterystyki kierunkowe w zakresie wysokich częstotliwości.
Z tym panele mają zawsze kłopoty, bo gdy duża powierzchnia promieniuje wysokie częstotliwości, czyli krótkie fale, następują między nimi liczne interferencje, a poza osią główną przesunięcia fazowe są zbyt poważne i charakterystyka przetwarzania szybko traci właściwy kształt. Toteż im mniejszy panel, tym lepiej, a rozpraszanie w płaszczyźnie poziomej poprawiać ma też jego wygięcie, stosowane przez Logana od wielu lat.
Z drugiej strony, w stosunku do elektrostatu największej hybrydy - Summit X - panel kolumn Martin Logan Vista wcale nie jest bardzo mały (2400 cm2 vs 3200 cm2), więc nie jest to jakiś ogryzek czy namiastka "prawdziwego" Logana; taki sam panel producent stosuje w droższym Vantage, a tylko minimalnie większy (2600 cm2) w najnowszym modelu serii Reserve ESL - Ethos.
We wszystkich wymienionych modelach jest to panel typu XStat zawierający najlepsze firmowe rozwiązania, w tym bardzo gęstą perforację statorów, dającą prześwit na większą część powierzchni membrany znajdującej się między nimi.
Sekcja niskotonowa
Sekcja niskotonowa kolumn Martin Logan Vista nie jest tylko skromnym dodatkiem - pracuje w niej poważny głośnik o średnicy 20 cm, z odlewanym koszem i 12-cm układem magnetycznym z aluminiową membraną na resorze przygotowanym do dużych amplitud.
Komora bas-refleks ma otwór na tylnej ściance z wyprofilowanymi obydwoma końcami. Wielkością i kształtem sekcja niskotonowa Visty przypomina subwoofer, ale podobieństwo jest tylko powierzchowne - przede wszystkim jest znacznie wyższy podział niż w systemach z subwooferem, co tutaj jest dopuszczalne ze względu na fizyczną bliskość obydwu sekcji i ustalone relacje natężeniowo- azowe między nimi.
Przez moment mylące może też być gniazdo sieciowe na tylnej ściance, sugerujące "aktywność" konstrukcji, a zwłaszcza sekcji niskotonowej. Wygląda to jednak zupełnie inaczej - zasilanie potrzebne jest do polaryzacji prądem stałym membrany elektrostatu, natomiast sekcja niskotonowa jest pasywna, podłączona przez bierny filtr dolnoprzepustowy.
Nie spodziewałem się jednak aż tak rozbudowanej zwrotnicy, która zawiera też filtr górnoprzepustowy dla elektrostatu, a jakość jej elementów zawstydza wszystkie pozostałe konstrukcje tego testu.
Są i niespodzianki
Cewki, również ta największa - powietrzne, kondensatory polipropylenowe – to miła niespodzianka. Jak widać, wcale nie cały budżet poszedł na przetwornik elektrostatyczny, nie pożałowano na solidną część niskotonową, zwrotnicę i także specjalne zabiegi estetyczne.
Obudowa sekcji niskotonowej wykończona jest naturalnym fornirem, dostępnym w bardzo wielu wersjach, podczas gdy aluminiowa rama może być polakierowana w zasadzie na dowolny kolor; mowa jest też o chromowaniu, pokryciu skórą, ozdobieniu pokręteł…
Producent zachęca do zindywidualizowania kupowanej pary, co jest pewnie łatwiejsze w USA, za pośrednictwem tamtejszych dealerów, lecz i polski przedstawiciel nie odżegnywał się od takich możliwości. Do pewnego stopnia odbywa się to w ramach regularnej ceny, w rozszerzonym zakresie za dopłatą.
Możliwości takie są dostępne dla wszystkich modeli, począwszy od Martin Logan Vista w górę. Również sama sylwetka Visty, nawet w kolorze czarnym, w jakim została dostarczona, jest bardzo przyjemna – uchwycono dobre proporcje między panelem a sekcją niskotonową, która nie jest zwykłym prostopadłościanem.
Wykonanie jest bardzo staranne, elementy tylnej ścianki solidne, a wszystko to bez żadnych cyrków i niezrozumiałych dodatków. Elegancko i profesjonalnie. Oby tylko dolar nie szedł dalej w górę.
Odsłuch
Może byłoby najlepiej, aby opis Loganów kończył ten test, wieńcząc jednocześnie cały ich cykl jako specjalny, autonomiczny rozdział. Obowiązuje jednak kolejność alfabetyczna i nawet taki oryginał musi się jej podporządkować.
W czasie prób odsłuchowych sam nie musiałem stosować się do takiej kolejności i zostawiłem Visty na sam koniec, spodziewając się po nich czegoś specjalnego, co nie powinno przerywać spokoju systematycznego badania pozostałych, "konwencjonalnych" kolumn.
Oczywiście na finiszu osiągnięcia wszystkich uczestników testu podlegają porównaniu i ocenie, nie chodzi o żadne przywileje ani taryfę ulgową dla kogokolwiek.
Zawsze jednak patrząc na zebraną stawkę zastanawiam się nad najlepszą kolejnością, zwykle nad pierwszym modelem, który określi punkt wyjścia, a tym razem bardziej znamienny miał być ostatni punkt programu.
I faktycznie - odmienność brzmienia Loganów jest uderzająca, zdecydowanie wykracza poza różnice, też przecież niemałe, występujące pomiędzy pozostałymi kolumnami tego testu. Sama wyjątkowość Loganów nie jest może zaskakująca, ale co byłoby pewnie dla wielu odkryciem, przejawia się ona w sposób daleki od tego, co najczęściej można przeczytać o elektrostatach.
I niespodzianki tej nie można wyjaśnić tylko tym, że Logany nie są czystymi elektrostalami, lecz hybrydami (z dynamicznymi głośnikami niskotonowymi). Utarta opinia chwali w zasadzie wszelkie elektrostaty za szybkość, transparentność, wyrafinowanie, detaliczność splecioną z delikatnością i przestrzenność o wyjątkowej głębi…
Może ja jestem nieczuły na takie wdzięki, bo zwykle elektrostaty mnie nie uwodziły, za to Martin Logan Vista jest oszałamiająca! A wymienione zalety wcale nie są dla niej pierwszorzędne… W zasadzie w ogóle mógłbym je pominąć, opisując brzmienie tych głośników.
Swoją siłę czerpie ono bowiem głównie ze zupełnie innego zestawu cech, o które chyba byśmy żadnego elektrostatu nie podejrzewali. Potężne - w porównaniu z pozostałymi kolumnami tego testu - mocne i obszerne wybrzmienie średnicy przypomniało mi spotkanie z… Avantgarde Pico!
Wydaje się, że między elektrostatami a tubami jest przepaść… jednak właśnie to, co zafascynowało mnie niegdyś w brzmieniu Pico, pojawiło się w dużym stopniu - chociaż już bez towarzystwa tak wszechmocnego basu – w kolumnach Martin Logan Vista.
Po zastanowieniu można zresztą wskazać pewne techniczne powody dla takiego stanu rzeczy, ponieważ sposób promieniowania wielkiej tuby ma punkty styczne z promieniowaniem panelu elektrostatycznego, niezależnie od innych poważnych różnic.
Obydwa głośniki mają dużą powierzchnię, znacznie większą niż w przypadku typowego głośnika średniotonowego, co samo w sobie może być słyszalne, a wiąże się z tym też węższa charakterystyka kierunkowa, czyli promieniowanie większej części energii w kierunku słuchacza i mniejszy udział odbić (zwłaszcza od podłogi i sufitu).
Wąska charakterystyka ma dalsze poważne konsekwencje - brzmienie, jakie otrzymujemy z Visty na jej osi głównej, czyli w praktyce podczas siedzenia w typowym miejscu odsłuchowym, z głową na wysokości ok. 90 cm, w wierzchołku trójkąta utworzonego z kolumnami "wycelowanymi" na to miejsce, rozsypuje się zupełnie, gdy wstaniemy czy przesuniemy się w bok. Tak zwany "sweet spot" tych kolumn jest dramatycznie wyraźny.
Pewnie podobnie wygląda sytuacja w przypadku wielu innych elektrostatów, jednak nie pamiętam, abym kiedykolwiek doświadczył tak dużej zmiany, ponieważ tutaj spadamy z wyjątkowo wysokiego konia - siła artykulacji, temperatura i obecność pierwszego planu są w idealnym ustawieniu niesamowite.
Jeżeli lubimy taką prezentację (a ja lubię) - nadanie solistom dużego wolumenu i ustawienie ich na wyciągnięcie ręki - to absolutnie niczego podobnego na tym poziomie cenowym nie spotkamy.
Żeby korzystać z tej atrakcji, należy bezwzględnie zachować wspomnianą dyscyplinę - siedzieć w ustalonym miejscu, a nie stać w drzwiach pokoju - jak to często się zdarza na różnych audio-imprezach, kiedy tylko nieliczni mogą usiąść tam gdzie trzeba, a reszta stoi i potem się wymądrza, że wystarczyło wejść do pokoju i już wszystko było wiadomo…
W przypadku Visty nic o niej nie wiemy, dopóki nie usiądziemy na skrzyżowaniu osi jej najlepszego promieniowania - tam i tylko tam odbywa się spektakl niezwykły.
Na pewno jedną rzecz Martin Logan Vista robi zgodnie z wyobrażeniami o elektrostatach - gra spójnie, nie tylko bez śladów "zszywania" różnych przetworników typowego układu wielodrożnego (bo tego nie ma się co czepiać przy większości dobrze zintegrowanych konstrukcji), lecz ze specjalną, wewnętrzną homogenicznością, która współtworzy ów efekt kumulacji i naładowania tonów średnich.
Tony wysokie są nie tyle podporządkowane, co związane ze średnicą tak organicznie, że trudno doszukiwać się jakiegokolwiek podziału między tymi zakresami.
Martin Logan Vista, tak jak inne Logany, nie jest jednak czystym elektrostatem, więc przypisywanie jej zalet elektrostatycznej spójności jest chyba na wyrost… tym bardziej że - teoretycznie - łączenie z elektrostatycznym panelem średnio-wysoktonowym dynamicznego głośnika niskotonowego jest trudniejsze, niż łączenie samych głośników dynamicznych (co zresztą przyznawała sama firma i nad czym od dawna pracowała).
Czy jest już gotowe rozwiązanie systemowe, które daje podobny skutek w innych współczesnych konstrukcjach Logana, czy to tylko kolejny fenomen kolumn Martin Logan Vista?
Bas jest tak pięknie włączony w całość, że można by sądzić, iż działa tu tylko panel elektrostatyczny, przekraczający swoje naturalne ograniczenia w zakresie niskich częstotliwości, bo mają one też ładne rozciągnięcie i odpowiednią dynamikę - a dynamika odpowiednia dla tak mocnej średnicy, jaką emituje Martin Logan Vista, nie może być tylko przeciętna.
Owszem, średnica prowadzi to brzmienie, jednak cała kompozycja nie wywołuje głodu basu potężniejszego niż ten, który się pojawia; to sytuacja podobna do tej z drugiego końca pasma, gdzie wysokie tony też specjalnie nie błyszczą, lecz są harmonijne i naturalne, niczym nie drażnią ani nie zasmucają brakiem aktywności.
Po prostu nie ma żadnego problemu, a jest wielka frajda. Dość niespodziewana i zarezerwowana praktycznie dla jednego słuchacza, który zajmie najlepsze miejsce… Z tego punktu widzenia (i słyszenia) to ekstremalnie audiofilski głośnik, oferujący swoje nadzwyczajne zalety nie tylko temu, kto za niego zapłaci, ale i temu, kto znajdzie czas, aby spokojnie siedzieć i słuchać.
Lepiej późno niż wcześniej
Ponieważ w elektrostacie swobodnie promieniują obydwie strony membrany, a fale przez nie wytwarzane mają przeciwne fazy (kiedy membrana obserwowana od przodu porusza się do przodu, obserwowana od tyłu cofa się), powstaje charakterystyka dipolarna (nie bipolarna!), czyli ósemkowa.
Z boku ciśnienie jest najmniejsze (tam promieniowanie od przedniej i tylnej strony membrany najskuteczniej znosi się), a największe jest na osi głównej z przodu i z tyłu.
Dla porównania: typowy zespół głośnikowy na bazie głośników dynamicznych, w zakresie średnio-wysokotonowym promieniuje najskuteczniej do przodu i wraz ze zwiększaniem kąta względem osi głównej ciśnienie systematycznie spada, a do tyłu jest już minimalne (szczególnie w zakresie wysokich tonów - chyba że do tyłu promieniuje dodatkowe źródło wysokich częstotliwości).
Fale promieniowane przez elektrostat do tyłu będą powodowały liczne odbicia, z których część dobiegnie do miejsca odsłuchowego i wpłynie na perspektywę sceny dźwiękowej. W jaki sposób, zależy to właśnie od ustawienia - odległości od tylnej i od bocznych ścian oraz kąta skręcenia kolumny.
Im "późniejsze" odbicia, to znaczy im później dobiegną do słuchacza względem fali promieniowanej bezpośrednio, tym lepiej, bo pozwala to powiększyć przestrzeń, a nie rozmywa nadmiernie pozornych źródeł dźwięku, powodujących wczesne odbicia.
Te powstają zwykle od ścian bocznych pomieszczenia, zwłaszcza jeżeli kolumny są ustawione blisko niej, bo różnica dróg dla fali biegnącej bezpośrednio i odbitej jest niewielka.
Jednak w przypadku dipoli energia promieniowana w kierunku ścian bocznych jest mniejsza, dlatego mogą one stanąć bliżej, natomiast duża energia promieniowana do tyłu wymaga, aby nie stały one bezpośrednio przy tylnej ścianie; w praktyce - im dalej, tym lepiej. Coś za coś.
I nie ma to nic wspólnego ze spotykanymi niekiedy zaleceniami dotyczącymi odstawiania kolumn ze względu na zbyt mocne przetwarzanie basu. Niskie częstotliwości są promieniowane przez sekcję niskotonową Visty w taki sam sposób jak z klasycznych kolumn - niemal wszechkierunkowo, w tej samej fazie we wszystkich kierunkach.
Andrzej Kisiel