Odtwarzacz Teac PD-301
Ze względu na mało miejsca, zarówno na froncie, jak i wewnątrz, zamiast klasycznej szuflady, zastosowano napęd szczelinowy. Dzięki temu było go już wystarczająco na wyświetlacz i szereg przycisków, służących do obsługi typowych funkcji odtwarzania oraz przełączania "źródeł". Teac PD-301 nie ogranicza się bowiem do płyt CD.
Urządzenie ma port USB z obsługą np. nośników pendrive, dekoduje pliki WAV, AAC, MP3, WMA (choć te pierwsze ograniczone do częstotliwości 44,1 kHz/16 bit). Na płytach CD(R/-RW) można nagrać pliki MP3 oraz WMA. Możliwości Teaca PD-301 sięgają nawet radia FM i DAB.
Większość przestrzeni zajmuje mechanizm odczytu płyt - w solidnej, metalowej obudowie. Całą sekcję audio umieszczono za mechanizmem. Kompletny tuner (FM / DAB) zajmuje niewielką, metalową puszeczkę.
Z tyłu, oprócz wyjścia analogowego (para RCA), są dwa wyjścia cyfrowe (współosiowe i optyczne), gniazdko anteny (pasmo FM), a zamiast typowego gniazda sieciowego, tylko małe gniazdko dla zasilacza, przeniesionego do zewnętrznej obudowy.
Wyjścia cyfrowe przesyłają na zewnątrz dane 16/44,1, a ciekawostką jest to, że dostępne są tam także sygnały z analogowego tunera FM (urządzenie ma więc przetwornik A/C). Dzięki wyprowadzeniu zasilacza, w niewielkiej obudowie udało się już bez problemu ulokować wszystkie układy.
Do dyspozycji są wyjścia analogowe i cyfrowe; sam producent poleca te ostatnie, pod warunkiem, że sygnał trafi do fi rmowego wzmacniacza. Wśród gniazd na tylnej ściance nie ma typowego złącza sieciowego - zasilacz przeniesiono na zewnątrz.
Producent chwali się, że pozyskał dedykowany napęd CD, cichy i szybki. Konwerter cyfrowo-analogowy to Burr Brown PCM5142 o rozdzielczości aż 32 bit/384 kHz, ale ograniczenia samych wejść nie pozwolą dostarczyć do PD-301 takich sygnałów; ponadto sam producent rekomenduje połączenie cyfrowe między odtwarzaczem a wzmacniaczem zestawu, bo chociaż DAC integry też nie obsługuje takich sygnałów, to jest teoretycznie układem wyższej klasy (o wyższej dynamice). Przygotowany "pilocik" do odtwarzacza jest niewielki, ale ambitny - ma nawet klawiaturę numeryczną.
Wzmacniacz AI-301DA
Wzmacniacz Teac AI-301DA wyposażono w to, co potrzebne i praktyczne. Pokrętło głośności ma przyjemną, chropowatą fakturę, sekwencyjny przełącznik wejść oparto na pojedynczym klawiszu; o tym, które wybraliśmy, poinformują diody. Słuchawki podłączymy do gniazda 6,3 mm.
Teac ma aż sześć wejść, choć nie wszystkim odpowiadają fizyczne gniazda. Wejścia analogowe tworzą dwie pary złoconych RCA; bardziej obszerna jest sekcja cyfrowa, jest więc wejście współosiowe, optyczne, a nawet USB typ-B (dla komputera). Drugie USB (typ-A) służy sprawom serwisowym. Jest też monofoniczne wyjście sygnału (oczywiście analogowego) do subwoofera.
Wzmacniacz zawiera wiele modułów, nie uniknięto połączeń kablowych pomiędzy sekcjami. Dla wejść cyfrowych (między innymi USB) przygotowano niezależny moduł - dodatkową płytkę drukowaną. Płytka z końcówkami mocy to nowoczesny moduł ICE Power (marki B&O).
Do wejścia optycznego można doprowadzić sygnały PCM o rozdzielczości 24 bit/96 kHz, a do wejścia współosiowego 192 kHz. Prawdziwą gratką jest port USB, który akceptuje dane PCM 32/192 oraz DSD (5,6 MHz) i działa w trybie asynchronicznym. Ostatnie z "wejść" jest ukryte pod srebrną kostką, tuż przy gnieździe subwooferowym - to moduł bezprzewodowy Bluetooth wspomagany kodekiem aptX.
Zasilacz w odtwarzaczu jest zewnętrzny, ale wzmacniacz Teac AI-301DA ma go w środku. Końcówki mocy pracują w klasie D, więc ich sprawność jest wysoka, a przy tym zajmują niewiele miejsca, co w "realiach" kompaktowej obudowy jest szczególnie korzystne. Dlatego nie widać radiatorów, a otwory wentylacyjne mają postać wąskich szczelin w górnej ściance.
Do dyspozycji są wyjścia analogowe i cyfrowe; sam producent poleca te ostatnie, pod warunkiem, że sygnał trafi do fi rmowego wzmacniacza. Wśród gniazd na tylnej ściance nie ma typowego złącza sieciowego - zasilacz przeniesiono na zewnątrz.
Producenci Hi-Fi rzadko projektują własne układy końcówek klasy D, częściej sięgają po komponenty znanych specjalistów w tej dziedzinie. Teac wybrał ICEpower (Bang & Olufsen); model z rodziny ASX jest dość nową (dostępną od ok. 2 lat) pozycją. Wydzielono jednak wyjście słuchawkowe, które ma niezależny, dedykowany wzmacniacz.
Jednym z najjaśniejszych punktów konstrukcji wzmacniacza jest przetwornik C/A Texas Instruments PCM1795. Obsługuje wprawdzie "tylko" sygnały PCM 32 bit/192 kHz (oraz DSD128), ale ceniony jest przede wszystkim za wysoką dynamikę (123 dB) i ogólnie jakość dźwięku.
Odsłuch
Możliwości przyjmowania sygnałów cyfrowych są w Teacu bardzo rozległe, podczas gdy źródła z sygnałem analogowym, jakie podłączymy do tego systemu, będą stanowić już mniejszą grupę. Teac - trochę przewrotnie - nie oddaje się brzmieniu, które schematycznie i pejoratywnie można by kojarzyć z cyfrowością; stara się pokazać oblicze przyjazne, pełne ogłady, analogowego klimatu i swoistego sznytu. Z drugiej strony, nie może w nim zabraknąć podstawowych kompetencji w zakresie dynamiki, precyzji, różnicowania.
Nie znajdujemy się w zakresie cenowym, który stawiałby poprzeczkę wysoko, ale Teac wcale nie potrzebuje taryfy ulgowej, nie poświęca dokładności i neutralności dla kreowania brzmienia specyficznego i przymilnego - tylko zręcznie unika pułapek nadmiernej "mechaniczności" i sterylności.
Wysokie tony są trochę wygładzone i dosłodzone, nie atakują ostrymi cięciami ani szpilkami, nie tworzą też takiej aury, jaką zdarza się spotkać gdzie indziej, lecz wszystko jest ułożone prawidłowo i czytelnie, detale są na swoim miejscu, doświetlenie całego przekazu jest odpowiednie.
Sybilanty w wokalach nie szorują i nie syczą, co przydaje się szczególnie w przypadku źródeł Bluetooth, a przecież jest tutaj właśnie odbiornik BT. Teac dobrze sobie radzi i w takiej roli, skutecznie zapobiega nerwowości; nie trzeba bić się o najlepsze rejestracje, system ma tendencję do uśredniania nagrań, analityczność nie jest jego priorytetem.
Coś za coś - wyżyn precyzji tutaj nie osiągamy, ale mamy gwarantowany spokój i bezpieczeństwo, a nudno wcale nie będzie. Scena jest dobrze zorganizowana, gęsta, płynna wyraźnym kształtowaniem; nie sprowadza się do rozciągania w poziomie i wskazywania pozycji, każdy instrument ma swoją naturalną wagę, kiedy tylko jest ku temu okazja (dobre nagranie), pojawiają się plany.
Wśród wielu nowoczesnych wejść i układów cyfrowych wciąż najwygodniejszym sposobem regulacji wzmocnienia, pozostaje klasyczne pokrętło.
O ile wysokie tony są w pozycji lekko defensywnej, o tyle bas ma specjalne możliwości. Być może jest trochę eksponowany poprzez proporcje całej charakterystyki, lecz niezależnie od tego, sam pokazuje cechy dość wyjątkowe w tej klasie i to z kolei może być sposobem na uniknięcie ogólnego zamulenia i ociężałości.
Mimo niepozornych gabarytów, Teac potrafi uderzyć, pokazać muskuły, a przy tym działać bardzo sprawnie i dokładnie; schodzi bardzo nisko i nawet tam się nie rozlewa, rysunek i kontrola są wyśmienite. Nie jest to dokładnie to samo, co uzyskujemy z potężnych końcówek mocy, przede wszystkim nie sięgniemy bardzo wysokich poziomów głośności, ale czeka nas niezła namiastka takiego stylu. Momentami bas jest twardy i suchy, co przy jego znaczeniu i ogólnej plastyczności okazuje się bardzo przekonujące i naturalistyczne.
Sprzęt i oprogramowanie
Trend wyposażania wzmacniaczy w przetworniki C/A i wejścia cyfrowe jest coraz wyraźniejszy. Wiele z nich ma już gniazda współosiowe i optyczne, ale użytkownicy najbardziej liczą na USB. Połączenie USB wdarło się na salony audio, wniosło nowe możliwości, ale i wiele problemów. Czy są to połączenia analogowe, czy klasyczne cyfrowe (optyczne, współosiowe, AES/EBU) - wymagają przecież tylko odpowiedniego kabla i zatwierdzenia wyboru (stosownego wejścia) jednym przyciskiem.
W przypadku USB do gry wkracza komputer z całym swoim inwentarzem zawiłości konfi guracyjnych, sterowników, oprogramowania. Można, tak jak to robi np. Musical Fidelity, zawęzić wejścia do 24/96 i pozbyć się tym samym większości kłopotów, ale takie parametry nie są w dzisiejszych czasach imponujące.
Teac zapewnia znacznie szerszą kompatybilność (włączając DSD), ale i stara się ułatwić życie, oferując własne, autorskie oprogramowanie, przeznaczone dla komputera. Jest nim odtwarzacz o nazwie Teac HR Audio Player, który został wstępnie skonfigurowany i zoptymalizowany pod kątem współpracy z własnym sprzętem audio, eliminując większość problemów w ustawieniach i wyborze parametrów.
Grafika jest minimalistyczna, ale to tylko warstwa wizualna, oprogramowanie działa bardzo sprawnie - jak się okazuje - nie tylko ze sprzętem Teaca.