Firma Rega już w starożytności znana była z produkcji gramofonów. Jednak model Planet, który spadł z nieba ponad trzy lata temu jako debiutancki CD Regi, pokazał że analogowa tradycja nie stoi na przeszkodzie sukcesom w dziedzinie cyfrowej, lecz wręcz przeciwnie, doświadczenie procentuje.
Rega Planet 2000 ma za zadanie kontynuować doskonałą renomę poprzednika, jest do niego podobny w ogólnej koncepcji, ale wykonany już w nowej linii wzorniczej, i poddany modyfikacjom wewnątrz.
Tak jak wcześniej, najbardziej charakterystyczną cechą jest ładowanie płyty od góry, poprzez unoszoną klapkę. To rozwiązanie niezwykle efektowne (ale wymaga przestrzeni ponad odtwarzaczem), natomiast przedni panel poddany został zabiegowi oczyszczenia z nadmiaru przycisków.
Jest ich tylko kilka, dyskretnych, dla najważniejszych funkcji, ale w sukurs przychodzi dystrybutor z firmowym systemowym pilotem o wdzięcznej nazwie Solar, który gwarantuje pełną obsługę urządzenia (z bezpośrednim dostępem do ścieżek włącznie). Sygnał cyfrowy został wyprowadzony wyjściami koaksjalnym i światłowodowym.
Oprócz nowego projektu obudowy, otrzymujemy również przebudowaną elektronikę. Mikroprocesor IC40 został zaprojektowany i wyprodukowany przez szkocką firmę z Edynburga, Wallson Microelectronics, na specjalne zamówienie Regi. Wymieniony układ scalony jest dość niezwykły, ponieważ pozwala na dekodowanie C/A sygnału 24-bitowego w 64-poziomowym systemie delta-sigma.
Konstruktorzy twierdzą, że wymiana konwerterów z tradycyjnych układów Burr-Brown, stosowanych w oryginalnej Planecie, na przetwornik 24/96, jest najważniejszą różnicą pomiędzy dwoma wersjami odtwarzacza.
Zastosowany mikroprocesor dekodujący powinien dać wymierny efekt poprzez zwiększenie odstępu sygnału od szumu i zminimalizowanie zniekształceń jitter.
Napęd znajduje się pod podnoszoną ręcznie klapką, wymaga więc kilku dodatkowych centy− metrów miejsca...
Kolejnym nowym komponentem jest napęd pochodzący od Sony (testy marki), o wdzięcznej nazwie CDM145BL-5BD25. Niewielki toroidalny transformator stanowi główny element zasilacza.
Obudowa składa się z dwóch aluminiowych elementów głównych, z których dolny jest po prostu płytą, podczas gdy górny to rodzaj ramy w kształcie litery U - pozostałe elementy chassis wykonano z plastikowych paneli.
Jakkolwiek nowe wzornictwo Rega Planet 2000 jest bardziej atrakcyjne, to jednak obudowa poprzedniej Planety wydawała mi się bardziej solidna - tam mieliśmy do czynienia z dwoma aluminiowymi elementami, które pasowały do siebie jak połówki mydelniczki.
Mechanizm Rega Planet 2000 został zamocowany wprost do g
órnej części, bez pośrednictwa elementów tłumiących drgania. Dlatego, pomimo zastosowania nóżek o specjalnej konstrukcji, urządzenie jest wrażliwe na wstrząsy. Cała elektronika analogowa, cyfrowa oraz zasilacz znalazły się na płycie dolnej.
Nowy Planet wykorzystuje mikroprocesor Wallson Microelectronics w miejsce układów Burr− Brown z poprzedniej wersji.
Odsłuch
"So What" ze złotej wersji "Kind of Blue" zawsze zapiera dech. Zazwyczaj jednak nagranie to robi furorę narastającą energią - nabrzmiewa niepokojem i zaraża nim słuchaczy. Tym razem ważniejsze jest coś innego - niesłychana przestrzenność, oddech, niemalże magia - tchnienie Wielkiej Sztuki.
Nagrania z "Kind of Blue" jak wiadomo pochodzą sprzed ponad 40 lat... słuchając tak wiekowych rejestracji przy użyciu tak znakomitego narzędzia jak Rega Planet 2000 nabieram wręcz wiary w muzykę - każdą, nie tylko tę na specjalnych audiofilskich krążkach. Rega emanuje życiem, blaskiem, wewnętrzną energią. Ogarnia słuchacza, nie pozwalając mu wyjść z muzycznego świata.
Energia o której wspomniałem, wynika raczej z ogólnej witalności niż z tradycyjnych aspektów dynamicznych. Urządzenie preferuje łagodność i aksamitność brzmienia, w tej sytuacji niektóre dynamiczne spiętrzenia nie są przez Regę interpretowane w oczekiwany sposób.
Jeśli DeJohnette mocniej uderzy w perkusję - nie ma sprawy, równie doskonale oddawane są fragmenty niespodziewane, acz stonowane ("Night-time Daytime Requiem" z płyty "Litania" Tomasza Stańki).
Jeśli jednak Berne zawoła kolegów i postanowi, że słuchacz nie przyśnie ani na chwilę (choćby zwariowane wydawnictwo "Bloodcount Unwound" na Screwgun), to Rega Planet 2000 może sobie z tym zadaniem nie poradzić do końca.
Ciekawe jednak, że podczas słuchania klasycznych fragmentów problem dynamiki nie występuje - odtwarzacz radzi sobie znakomicie. Dowodem choćby Nigel Kennedy wspierany Londyńską Orkiestrą Symfoniczną, grający Kncert skrzypcowy Brahmsa (Op. 77).
Odpowiedź na tę zagadkę leży chyba w sposobie reprodukcji niskich tonów. Takiego basu, jak otrzymywany z Rega Planet 2000, dawno nie słyszałem - jest krótki, szybki i... miękki. Najlepiej demonstrują to elektroniczne dźwięki w "The Power of Good Bye" z "Ray of Light" Madonny, ale jest i wersja dla ortodoksyjnych audiofilów - "Live Is Blindness" z "New Moon Dauhter" Cassandry Wilson.
Owa miękkość łagodzi tempo (i obyczaje) najbardziej drapieżnych fragmentów jazzowych i rockowych, ale nie wpływa dostrzegalnie na skalę dźwięku w muzyce klasycznej. Do tego charakteru dostosowuje się też góra pasma - trochę wyciszona, mieszcząca się jednak wraz ze wszystkimi innymi cechami tonalnymi Regi w pojęciu "doskonale wyważone brzmienie".