W czasach, do których nawiązują testowane konstrukcje, kolumny głośnikowe służyły mniej więcej do tego samego, do czego są używane dzisiaj. Mówiąc uczenie - do przetwarzania sygnału elektrycznego na ciśnienie akustyczne, a potocznie - do słuchania muzyki... W domach, w studiach, na estradach - wszędzie był obecny JBL.
Profil marki JBL uległ w ciągu ostatnich lat radykalnej zmianie. Firma będąca jednym z największych producentów "poważnych" zespołów głośnikowych - estradowych, studyjnych i hi-fi - przeobraziła się w ikonę nowoczesnego, młodzieżowego audio, skupiając się na przenośnych głośnikach bezprzewodowych i słuchawkach. Ktoś, kto wpadł na ten pomysł, musiał być więcej niż odważny. Musiał być szalony. Ale najwyraźniej już nie do odważnych, ale do szaleńców świat należy.
Dzisiaj ta sytuacja jest już tak utrwalona, że może wielu młodszym klientom wydawać się zupełnie oczywista, jakby JBL "od zawsze" zajmował się właśnie takimi kategoriami produktów. W ofercie "konsumenckiej" pozostały tańsze modele klasycznych kolumn (obecnie serie Arena i Studio), ale co się stało z droższymi?
Wciąż są produkowane flagowe Everesty, nie mniej słynne K2 i wiele innych konstrukcji trzymających firmowy fason w najlepszym stylu, ale znajdziemy je pod szyldem "luksusowej" marki JBL Synthesis. Kiedyś była ona zarezerwowana dla wysokiej klasy instalacji kina domowego, a teraz obejmuje również wszystkie konstrukcje przeznaczone do systemów stereofonicznych (z wyjątkiem tych najtańszych, wymienionych wyżej).
Tak to wygląda przez pryzmat "katalogu" (czyli stron internetowych JBL/JBL Synthesis), natomiast na samych produktach niekoniecznie musi widnieć logo Synthesis, a jedynie podstawowy znaczek JBL, mający wciąż największą siłę przebicia, zarówno dla produktów popularnych, jak i hi-endowych.
Jednak JBL wycofał się z pewnego rodzaju konstrukcji; ten "pewien rodzaj" to właściwie najogólniejsza kategoria kolumn średniej i wyższej klasy, których wokół jest... urodzaj. Już do konstrukcji niskobudżetowych wprowadzono charakterystyczne firmowe akcenty techniczne (wysokotonowe z tubowymi wyprofilowaniami, niskotonowe z koncentrycznymi przetłoczeniami), ale chcąc kupić JBL-a z wyższej półki, dostajemy wybór konstrukcji bardzo egzotycznych. Większość z nich nawiązuje do modeli z odległej przeszłości, czerpiąc z bogatej i doskonale znanej tradycji.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Obudowa 4307 ma klasyczne proporcje i klasyczne wykończenie – ścięte krawędzie i zawsze elegancki orzechowy fornir.
Dzięki temu oferta JBL-a (Synthesis) jest unikalna i niepowtarzalna, a do tego trafia w czuły punkt wielu audiofilów - sentymentalizm... Wrócił "stary, dobry JBL", chociaż malkontenci zawsze będą niezadowoleni - nie są to dokładnie takie same konstrukcje, jak kilkadziesiąt lat temu, ale nawet w ten sposób JBL ucieka konkurencji - nie do przodu, nie do tyłu, lecz we własną stronę. Tam, gdzie na podobne propozycje czekają miłośnicy dawnych klimatów w ogólności i wyrazistych rysów JBL-a w szczególności.
Początkowo oferta stereofoniczna w ramach JBL Synthesis skupiała się na hi-endowych konstrukcjach wolnostojących; jedną z nowszych, model 4367, prezentowaliśmy w AUDIO 4/2018. Ostatnio wysiłki skupiły się na rozwoju konstrukcji podstawkowych, chociaż takie ich określenie jest całkowicie umowne i niezorientowanych może wprowadzić w błąd. Stosuje je sam producent ("bookshelf"), ale na jakiej półce postawić kolumny 4429 o wymiarach 63 cm x 40 cm x 30 cm, masie ponad 30 kg (trójdrożne, z 30-cm niskotonowym)?
To największy model w tej grupie, a pozostałe to też nie ułomki - wśród ośmiu modeli większość (pięć) ma w swoich trójdrożnych układach również 30-cm niskotonowe! Ich ogólne proporcje wywodzą się z dawnych czasów i zwyczajów, kiedy niemal w ogóle nie używano podstawek; mniejsze skrzynki ustawiano na półkach, regałach itp., a większe - wprost na podłodze.
Nie musiały być przy tym tak wysokie, jak to dzisiaj dyktuje wiedza, aby głośnik wysokotonowy znajdował się na wysokości uszu słuchacza. Obecnie JBL tylko kolumny spełniające ten warunek klasyfikuje do grupy podłogowych (floorstanding), natomiast nawet duże i ciężkie konstrukcje, ale o wysokości wyraźnie mniejszej niż jeden metr - do kategorii "półkowników".
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
W studiach nagraniowych, gdzie konstrukcje JBL-a, dawne i obecne, często znajdowały zastosowanie, sytuacja była jeszcze inna - monitory instalowano na różnych wysokościach, ale w taki sposób, aby promieniowały we właściwym kierunku.
Nasz test obejmuje trzy dość nowe modele. Największy, stąd najdroższy, i już dobrze znany, to L100 Classic - pokazany na CES 2018 (a więc w styczniu 2018), a w Polsce zademonstrowany szerokiej publiczności na listopadowym AVS 2018.
Do testowania tej bardzo obiecującej konstrukcji przymierzaliśmy się od samego początku jej dostępności, jednak inni sięgnęli po nią wcześniej, więc postanowiliśmy poczekać... na dostarczenie kolejnych nowości - mniejszych JBL 4306 i JBL 4307.
Wtedy zaplanowaliśmy zebranie wszystkich trzech modeli w jednym teście, i chociaż kolejne przeszkody trochę pomieszały nam szyki (4306 i 4307 przyjechały w innym czasie niż L100 Classic), to ostatecznie udało się przygotować cały materiał w taki sposób, aby porównanie wszystkich trzech modeli było dla wszystkich czytelne.
JBL 4307
W symbolu zmienia się tylko ostatnia cyfra, licznik przeskakuje z 6 na 7, ale konstrukcja jest wyraźnie większa i pod wieloma względami zupełnie inna. Z 4306 wciąż łączy ją kilka charakterystycznych, firmowych elementów, jednak wpisanie obydwu do jednej serii możliwe było tylko w ramach tych specyficznych założeń, jakie przyświecały tworzeniu całej rodziny "tradycyjnych" monitorów JBL-a.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
Celulozowa, powlekana membrana na tekstylnym zawieszeniu: średniotonowy wygląda bardzo klasycznie, to przedstawiciel dużej rodziny 12-cm "midrendżów" JBL-a.
Tym razem mamy już układ trójdrożny, bez żadnego przetwornika tubowego (kompresyjnego); to inny nurt konstrukcji JBL-a, w latach 70. łączący zastosowania studyjne i hi-fi. Ogólne proporcje, zarówno obudowy, jak i średnic przetworników, są typowe dla tamtej epoki, nie tylko dla kolumn JBL-a.
25-cm (10-calowy) niskotonowy ma membranę celulozową, niepowlekaną, z przetłoczeniami, natomiast membrana 12-cm średniotonowego, również celulozowa, jest pokryta warstwą polimerową (zwiększającą tłumienie rezonansów w wyższym podzakresie). Po co jednak przygotowywać głośnik niskotonowy do pracy w zakresie średnich częstotliwości, co sugerują przetłoczenia na jego membranie?
To zwyczaj wywodzący się z rozwiązań, w których nawet duże głośniki są stosowane, zwłaszcza w instalacjach nagłośnieniowych, w zakresie nisko-średniotonowym; JBL 4307 też jest do pewnego stopnia tego przykładem, bowiem częstotliwość podziału między tymi głośnikami (25 cm i 12 cm) wynosi aż 1,5 kHz - przetwarza nawet większą część zakresu średniotonowego więc ten pierwszy, tylko nominalnie niskotonowy, za to drugi, nominalnie średniotonowy, "wchodzi" w zakres wysokotonowy.
Pikanterii dodaje fakt, że wedle informacji producenta, zastosowano filtry 1. rzędu, co w połączeniu z wysokimi częstotliwościami podziału może nasilać problemy z charakterystykami kierunkowymi (w pionie). Głośnik wysokotonowy jest dość egzotyczny (ten typ spotkamy tylko w modelu 4307), jego membrana jest wykonana z laminatu i ma formę pierścieniową.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
W centrum pojawia się więc korektor fazy (nie jest to część membrany, lecz "zwornik", do którego przymocowana jest wewnętrzna krawędź membrany), a na zewnątrz dodano front z lekko tubowym wyprofilowaniem (zorientowanym poziomo, czego jednak nie wykorzystano w celu zbliżenia go do głośnika średniotonowego - krawędź zewnętrzna frontu wykonuje pełny okręg).
Z kolei w montażu głośnika średniotonowego zwraca uwagę brak podfrezowania we froncie, w którym "chowałby" się jego kosz, więc wystaje on dość wyraźnie, mimo że wykonano takie podfrezowania zarówno dla głośnika wysokotonowego (ze względów akustycznych tutaj jest ono najważniejsze), jak i dla niskotonowego (to już w celu estetycznym); być może zrezygnowano z tego zabiegu (przy średniotonowym) z powodu nieco bardziej kłopotliwego, nieokrągłego obrysu jego kosza, a być może pozostawiono taki akcent "na pamiątkę" dawnych konstrukcji, gdy o podobne detale w ogóle nie dbano.
Tunele bas-refleks wykonano jak najbardziej współcześnie, z wyprofilowaniami wylotów, a nawet ich gładkim przejściem we front obudowy, chociaż sama lokalizacja znowu jest raczej "historyczna" dla kolumn hi-fi (wciąż spotykana w konstrukcjach profesjonalnych) - ulokowano je symetrycznie, tuż ponad niskotonowym, przy bocznych krawędziach; po prostu tutaj znalazło się na nie miejsce, a nie starczyłoby go (przy takiej aranżacji przetworników) na jeden większy otwór. Nie należy więc sądzić, że zastosowaniu dwóch tuneli, zamiast jednego, przyświeca jakiś szczególny zamiar akustyczny.
Na tym przykładzie dobrze widać "utylitarną" koncepcję, jaka często była nadrzędna dla konstruktorów 40 lat temu: Front obudowy powinien być jak najmniejszy - wystarczy taki, jaki pozwoli zmieścić określony zestaw przetworników w założonym ustawieniu (zwykle pionowym, chociaż nie tylko - wiele JBL-i ma wysokotonowy obok średniotonowego, a nie powyżej). Nawet nie dla celów akustycznych, co funkcjonalnych, aby kolumny miały większą szansę zmieścić się w różnych miejscach, nie tylko na podłodze, ale np. nad stołem mikserskim.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Również 4307 to konstrukcja 8-omowa, przedstawiana przez JBL-a jako 6-omowa. Wraz z efektywnością 89 dB jest to obciążenie bardzo łatwe dla każdego wzmacniacza. Inna sprawa, że żaden wzmacniacz nie zmieni tego brzmienia...
A co z optymalną objętością? W takim schemacie jest łatwa do uzyskania dzięki dużej szerokości, dyktowanej przez dużą średnicę głośnika niskotonowego, a ustalana przez głębokość - w tym przypadku podobną do szerokości (a często nawet mniejszą).
Forma JBL 4307 jest reprezentatywna dla wielu konstrukcji z lat 70., gdy nie dzielono jeszcze zespołów głośnikowych na tak wyraźnie wyodrębnione kategorie jak dzisiaj - podstawkowe i wolnostojące. Każdy użytkownik ustawiał je tam, gdzie znalazło się dla nich miejsce.
Po jednej stronie ulokowano panel z dwoma regulatorami - teoretycznie poziomu częstotliwości średnich i wysokich. Teoretycznie, bowiem wpływają one bezpośrednio tylko na pracę podporządkowanych im głośników, a jak już wiemy, głośnik nominalnie średniotonowy pracuje dopiero od 1,5 kHz, a wysokotonowy - od 6,5 kHz... Ale też tylko "teoretycznie", bowiem filtrowanie, zwłaszcza 1. rzędu, pozwala im wpływać na charakterystykę również poza częstotliwościami podziału. Jak w praktyce wygląda działanie regulacji, pokazują nasze pomiary.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: JBL 4306
Odsłuch
Obydwa modele "niebieskich" monitorów (JBL 4306 i JBL 4307) miałem do dyspozycji w jednym miejscu i czasie, mogłem porównywać je swobodnie i rozwiewać wszelkie wątpliwości, wracając do dowolnego nagrania i dowolnego JBL-a w każdej chwili, w kilka sekund.
Czasami bardzo mi tego brakuje, gdy w jednym teście przedstawiam więcej kolumn, które jednak wcale nie spotkały się ze sobą w czasie rzeczywistym, a dopiero na łamach AUDIO; różnice można ustalać i opisywać "z pamięci", jednak nic nie zastąpi bezpośredniego porównania.
Byłem więc przekonany, że takie właśnie, metodologicznie bezkompromisowe spotkanie wszystkich uczestników testu, jest warunkiem przeprowadzenia prawidłowych obserwacji i dokonania ustaleń, zwłaszcza w przypadku kolumn jednej firmy, gdzie różnice mogą być dość subtelne.
I dlatego postawiłem warunek: jeżeli wraz z JBL 4306 i JBL 4307 mamy też pokazać L100, to wszystkie modele muszą zostać dostarczone razem, nie będziemy żadnego z nich "dotestowywać". Niestety, z L100 nie wyrobiono się w ustalonym terminie, stąd zostały zdyskwalifikowane, a wielka szkoda, bo wrażenia z "incydentalnych" z nimi spotkań, przede wszystkim na AVS, były bardzo obiecujące.
Czytaj również: Co to jest układ dwuipółdrożny?
Obudowa jest umiarkowanie wytłumiona, bas-refleks pracuje efektywnie, chociaż parametry głośnika niskotonowego nie zapewniają tak dobrej kontroli basu, jaką może pochwalić się L100 Classic.
Piszę to nie dlatego, aby tłumaczyć się z nieobecności L100, lecz podzielić się wrażeniem, że w tym przypadku bezpośrednie porównanie, przynajmniej między 4306 a 4307, na pewno nie było konieczne dla ustalenia różnic.
Co prawda można to zacząć podejrzewać już w oparciu o widoczne cechy konstrukcyjne, ale można też było zakładać, że mimo nich, producentowi udało się zbliżyć do siebie brzmienia w takim stopniu, że będziemy pochylać się nad nieco bardziej delikatnymi problemami, nad dwoma wariantami tej samej koncepcji...
Ostatecznie można uznać patronat jakiejś nadrzędnej idei, a nawet brzmieniowe pokrewieństwo - i to chyba właściwe słowo, bowiem pokrewieństwo to jedno, a podobieństwo to coś jednak innego.
JBL 4306 i JBL 4307 są jak krewni, może nawet rodzeństwo, o którym nigdy byśmy nie powiedzieli (traktując cechy brzmienia jak cechy charakteru), że mają ze sobą coś wspólnego... dopóki się tego nie dowiemy - wtedy możemy wyszukiwać jakiś zbieżności, ale to już dorabianie teorii do praktyki.
Czytaj również: Czy najlepsze są filtry 1. rzędu?
Zgodnie z informacjami producenta, zwrotnica jest bardzo prosta – dwie cewki i dwa kondensatory w układzie trójdrożnym oznaczają zestaw filtrów 1. rzędu.
Prawdopodobnie o sytuacji przesądzają różnice między zastosowanymi przetwornikami, których konstruktor nawet specjalnie nie starał się niwelować za pomocą filtrów w zwrotnicach - te są bardzo proste, a więc pozwalają pokazać przetwornikom najwięcej ich indywidualnych rysów (zarówno zalet, jak i wad).
Wybór takich filtrów ogranicza konstruktorowi pole działania, zwłaszcza w kierunku wyrównywania charakterystyki albo ogólniej - jej swobodnego kształtowania, stąd silniej przebija się "natura" samych przetworników, a te są zupełnie inne (chociaż wszystkie należą do JBL-wego dziedzictwa).
Po tym wstępie ktoś mógłby podejrzewać, że będę tłumaczył (i usprawiedliwiał) brzmienie 4306 zarówno ich niższą ceną, skromniejszym układem, a przede wszystkim zastosowaniem tubowego wysokotonowego. I że 4307 daleko im "odjadą", i to pod każdym względem. Nie spodziewałem się, że bardziej spodobają mi się 4306. Tak prosto z mostu, chociaż może zbyt prosto...
Kolejność słuchania nie miała wielkiego znaczenia, bo kilkakrotnie się przesiadałem z jednych na drugie. Przyznaję, najpierw posłuchałem 4306, co teoretycznie mogło w pewnym stopniu ustawić moją percepcję, ale oczekiwałem, że brzmienie 4307 będzie na tyle lepsze, że "inercja", zawsze dająca fory brzmieniu już poznanemu, szybko ustąpi wnioskowi, że 4307 mają więcej do zaoferowania. Jednak aż do samego końca porównań nie mogłem uczciwie dojść do takiej konkluzji.
4306 to głośnik o specyficznym, ale wciąż uniwersalnym brzmieniu, natomiast 4307 to hardcore’owy vintage.
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
Wszystkie głośniki mają odlewane kosze i przyzwoitej wielkości układy magnetyczne.
• 4307
Brzmienie JBL 4307 jest tak wyjątkowe, tak nasycone specjalnymi wątkami, że z jednej strony trudno byłoby je pomylić z jakimkolwiek innym, a z drugiej - trudno je nie tylko "objaśnić", ale nawet mówić o nich tym samym językiem...
W rozmowie z przedstawicielem dystrybutora podzieliliśmy się wrażeniami, zgodni co do jednego - że są to (4307) kolumny o brzmieniu wyjątkowym. Natomiast sformułowania objaśniające ten "fenomen" były już zgoła odmienne... chociaż z pewnością słyszeliśmy te same kolumny i nie sądzę też, że słyszeliśmy je zupełnie inaczej; po prostu inaczej nazywaliśmy pewne cechy i całe zjawisko.
Ja stwierdzam, że średnica 4307 jest dobitna i podbarwiona, a kto inny powie, że jest twarda i sucha.
I ostatecznie nie musi tutaj być sprzeczności, bo to wszystko metafory; dosłownie rzecz biorąc, dźwięk nie może być podbarwiony, twardy ani suchy, to cechy z innych wymiarów fizycznej rzeczywistości, a nie cechy fal akustycznych.
Tym bardziej nie zgodzę się, że to kolumny o kompetencjach studyjnych monitorów, przynajmniej wedle współczesnych kryteriów i wymagań; ich charakterystyka jest na tyle daleka od neutralności, że nawet właściwość "wyciągania" z nagrań dźwięków, które inne kolumny pozostawiają na drugim planie, nie zmienia kwalifikacji, a może nawet ją wzmacnia - to, co JBL 4307 robią z nagraniami, nie mieści się w ramach dokładności.
Czytaj również: Jaki jest związek między wielkością zespołów głośnikowych a wielkością odpowiedniego dla nich pomieszczenia?
Regulacje 4307 są podłączone do określonych głośników – średniotonowego i wysokotonowego; regulacja nominalnie średnich tonów w rzeczywistości działa w zakresie "górnego środka"; bowiem dolny podzakres jest przetwarzany przez głośnik niskotonowy, na pracę którego nie ma wpływu żadna regulacja.
Żadne elementy oczywiście nie pojawiają się "znikąd", wszystkie pochodzą z nagrania, ale JBL 4307 pokazuje je w krzywym zwierciadle, niektóre podkreślając znacznie mocniej niż pozostałe.
Nawet jeżeli nic nam nie umknie, to proporcje są nienaturalne, 4307 mogą ewentualnie służyć w studiach za "narzędzie podsłuchujące", co w trawie (nagrania) piszczy, ale nie jako monitor pokazujący całościowy obraz proporcjonalnie.
Mogą też służyć audiofilom - jako "wehikuł przeszłości", chociaż nie odtwarzają precyzyjnie żadnego dawnego brzmienia, to pokazują "z całą mocą", jak ciekawe, niezwykłe, ale też dalekie od współczesnych wzorców bywały brzmienia przed kilkudziesięciu lat.
Rozpiętość wrażeń i ocen może sięgać od zachwytów do potępienia, od radości do rozpaczy. Stany pośrednie - niemal dowolne, z wyjątkiem obojętności.
To jazda po bandzie. Jedni taką uwielbiają, innym robi się niedobrze... W dodatku dokładną trasę tej jazdy trudno jednoznacznie określić, bowiem regulatory tonów średnich i wysokich pozwalają zmieniać charakterystykę w bardzo dużym stopniu - nie są jednak sposobem na to, aby uzyskać charakterystykę bliską liniowej, neutralną, a co najwyżej - ogólnie "zbilansowaną".
W sprawie optymalnego ustawienia regulatorów mieliśmy z dystrybutorem wspólne zdanie (co wskazuje, że słyszymy podobnie i mamy podobny gust, tylko inaczej pewne wrażenia nazywamy) i wcale nie pokrywało się ono z ustawieniem regulatorów w pozycjach "zerowych", natomiast zbliżało się do względnego zrównoważenia charakterystyki, ustalonego w pomiarach.
W tym celu potencjometr średnich tonów trzeba było ustawić w pozycji pionowej (a więc znacznie "poniżej" pozycji zerowej), a wysokich - na maksa (co i tak nie oznacza bezwzględnego wyeksponowania wysokich tonów, ani "zdeprymowania" średnicy).
Dziwię się więc, że konstruktor w taki sposób skalibrował regulację, o czym piszę też w laboratorium, a tutaj potwierdzam, że próby odsłuchowe są skorelowane z wynikami pomiarów i potwierdzają, że brzmieniu lepiej zrównoważonemu służy doprowadzenie charakterystyki możliwie najbliżej liniowości.
Czytaj również: Jakie jest optymalne wytłumienie pomieszczenia odsłuchowego?
Dlaczego w zerowych pozycjach regulatorów średnie tony mają tak wyraźną przewagę nad wysokimi? Może chodziło o to, aby właśnie takie egzotyczne brzmienie przedstawić jako niepowtarzalną właściwość i siłę modelu 4307.
Z takiego punktu widzenia ustalanie regulatorów na dźwięk "normalniejszy" nie będzie skutecznym sposobem przekonywania klienta, bowiem brzmienie i tak nie osiągnie takiego poziomu neutralności, jaki jest dostępny z innych kolumn, a straci na wyrazistości i "odrębności".
W firmowym (zerowym) ustawieniu regulatorów brzmienie jest agresywne, atakuje górnym środkiem, eksponuje trąbki. Nawet przy wycofanej górze pasma, wcale nie staje się ciepłe, bo erupcja następuje w podzakresie "górnego środka", gdzie słuch ma największą czułość, a w związku z tym charakterystyki większości kolumn mają obniżenie, a nie podbicie.
Nawet liniowe przejście przez ten obszar może wywoływać wrażenie natarczywości, a co dopiero podbicie, przy jednoczesnym stłumieniu skraju pasma.
Nie ma się co dłużej nad tym pastwić, słuchałem takiego ustawienia nie dłużej, niż zajęło mi napisanie kilku powyższych zdań na jego temat. Szukanie nagrań, na którym mogłoby się ono "sprawdzić", wydawało się bezcelowe, chociaż mogę sobie wyobrazić, że komuś spodoba się zjawiskowa ekspozycja trąbki Milesa Davisa.
Po ustawieniu regulatorów w opisanych już wyżej, optymalnych pozycjach, zrobiło się lżej, chociaż specyficzne podbarwienia, zarówno średnich, jak i wysokich tonów, wciąż były wyraźne. Średnica przesunięta ku górze, bez wypełnienia w dolnych rejestrach, trochę się "szamotała", ale już poskromiona nie mogła wykrzyczeć wszystkich swoich "racji".
Wysokie tony mają naleciałość plastikowo-metaliczną, nie są wielką ozdobą, nie pokazują detalu gładko i czysto, ani też nie wprowadzają "powietrza". W takiej konfiguracji są jednak przynajmniej dostatecznie aktywne, aby nie pozwolić dominować średnicy; cały obraz jest bardziej zabałaganiony i mniej przejrzysty niż z 4306, chociaż ostatecznie można uznać, że "dzieje się więcej".
Najlepiej prezentuje się bas - też nie jest idealnie kontrolowany ani bardzo niski, jednak trzyma się "normy", jest porządny, niedudniący, rytmiczny, nie trzeba na niego długo czekać.
***
Tak się ta relacja ułożyła, że najpierw opisałem model 4307, który pierwotnie zamierzałem dopiero odnieść do opisu modelu 4306. Tenże, mniejszy i tańszy, dostarczył mi o wiele więcej przyjemności, więc może i dobrze, że pochwały na jego temat "odwróciły kartę".
Ale nie chcę stawiać sprawy w relacjach czarno-białych, nie tylko z powodów polityczno-kurtuazyjnych. Mam pewność, co usłyszałem, mam pewność, który głośnik bardziej mi się podobał, jednak nie mam pewności, że odkryłem i pojąłem wszystkie pozytywne cechy JBL 4307. Muszą to już jednak zrobić inni, a ja postaram się z nimi nie spierać.
Doceniam pracę konstruktorów i pomysł decydentów firmy, którzy z całą pewnością mają świadomość tego, co uczynili, oferując tak ekstrawaganckie produkty, i być może śmieją się z niektórych relacji, przypisujących tym kolumnom jakieś zdolności nieprzystające do faktów. A są to kolumny godne uwagi, ale niekonwencjonalne pod względem brzmieniowym, niewpisujące się we współczesne kryteria i wzory, nawet traktowanych bardzo szeroko.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Obudowy 4306 i 4307 są wykonane nieco inaczej - tylna ścianka 4307 (z lewej) jest "wpuszczona", a w 4306 wykonana "na gładko". Również maskownice są różne - w 4306 (na wierzchu) tkanina jest rozpięta na plastikowym "grilu"), a w 4307 – na ramce z MDF-u.
Ciekaw jestem, w jakim stopniu JBL 4307 nawiązują do swoich protoplastów sprzed 40 lat, a w jakim pozwalają sobie na jeszcze swobodniejsze traktowanie zasady "wiernego przetwarzania".
Zasadnicza różnica polega na tym, że wówczas konstruktorzy, dysponując słabszą techniką pomiarową i projektową, starali się jak mogli, aby kolumny owe warunki spełniały w jak największym stopniu, a twórcy współczesnych JBL 4307 postawili na swoisty eksperyment i przygodę, z premedytacją szykując brzmienia, które w luźny sposób nawiązuje do dawnych niedoskonałości.
Za to 4306 to mniejszy kawałek, ale bardzo solidnej roboty, wciąż bogaty w firmowe wątki brzmieniowe, ale przede wszystkim spełniający ogólne warunki głośników uniwersalnych i "odpowiedzialnych". Oryginalne, inspirujące, a przy tym komfortowe - angażują i nie męczą swoim specjalnym brzmieniem. Chętnie zatrzymałbym je na dłużej, aby przesłuchać znacznie więcej "własnej" muzyki, i taka myśl zawsze wystawia najlepsze świadectwo.
W kręgach bieli
Białe membrany, charakterystyczne dla wielu dawnych (a więc i "odświeżonych") konstrukcji, (głośników niskotonowych, ew. nisko-średniotonowych) wyglądają specyficznie, ale nie są efektem jakichś szczególnych zabiegów "koloryzujących".
Producent deklaruje, że to "czysta pulpa" (celulozowa), i faktycznie jej naturalny kolor jest szarożółty, a najczęściej widywane - "zwyczajowe" szaroniebieskie - zabarwienie membran celulozowych jest dodawane po to, aby nadać im wygląd bardziej... estetyczny.
Drugą znamienną cechą głośników JBL-a są koncentryczne przetłoczenia. Spotykamy je od czasu do czasu (chociaż coraz rzadziej u innych producentów), ale chyba dawno nie wyjaśnialiśmy, czemu one służą, a tym razem okazja jest wyjątkowa - wspomniana cecha dotyczy przecież wszystkich trzech testowanych konstrukcji.
Membrany zachowują sztywność (a więc zachowują się w sposób pożądany) tylko w pewnym zakresie częstotliwości, określonym relacją między długością odpowiadającej jej fali (ale w samej membranie, zależną od prędkości dźwięku w jej materiale) a średnicą membrany.
Powyżej powstają niekorzystne zjawiska, zwane "dzieleniem się" membrany - traci ona sztywność, różne jej części promieniują w przesuniętych fazach, m.in. na skutek tego na charakterystyce przetwarzania powstają nierównomierności.
Membrany z materiałów relatywnie miękkich (np. z polipropylenu, z celulozy) zaczynają dzielić się wcześniej (przy niższych częstotliwościach), zjawisko to zostaje rozciągnięte w szerszym spektrum częstotliwości i nie przejawia się w postaci bardzo ostrych rezonansów; membrany sztywne utrzymują idealny ruch sztywnego tłoka do wyższych częstotliwości, ale gdy już "nie wytrzymują", odzywają się wysokimi rezonansami.
Koncentryczne przetłoczenia nie zwiększają sztywności, lecz "kontrolują" zjawisko tzw. łamania się membrany - "złamania" koncentrują się na fałdach, co pomaga ustalić, przy jakich częstotliwościach będzie to następowało; to z kolei pozwala na takie ich "rozpisanie", aby uzyskać optymalną, jak najlepiej wyrównaną charakterystykę przetwarzania, co oczywiście wymaga przeprowadzenia wielu eksperymentów z różnymi wariantami, biorąc pod uwagę zarówno układ przetłoczeń, jak też inne cechy membran.
Tak się ta relacja ułożyła, że najpierw opisałem model 4307, który pierwotnie zamierzałem dopiero odnieść do opisu modelu 4306. Tenże, mniejszy i tańszy, dostarczył mi o wiele więcej przyjemności, więc może i dobrze, że pochwały na jego temat "odwróciły kartę".
Ale nie chcę stawiać sprawy w relacjach czarno-białych, nie tylko z powodów polityczno-kurtuazyjnych. Mam pewność, co usłyszałem, mam pewność, który głośnik bardziej mi się podobał, jednak nie mam pewności, że odkryłem i pojąłem wszystkie pozytywne cechy 4307. Muszą to już jednak zrobić inni, a ja postaram się z nimi nie spierać.
Doceniam pracę konstruktorów i pomysł decydentów firmy, którzy z całą pewnością mają świadomość tego, co uczynili, oferując tak ekstrawaganckie produkty, i być może śmieją się z niektórych relacji, przypisujących tym kolumnom jakieś zdolności nieprzystające do faktów. A są to kolumny godne uwagi, ale niekonwencjonalne pod względem brzmieniowym, niewpisujące się we współczesne kryteria i wzory, nawet traktowanych bardzo szeroko.
Ciekaw jestem, w jakim stopniu 4307 nawiązują do swoich protoplastów sprzed 40 lat, a w jakim pozwalają sobie na jeszcze swobodniejsze traktowanie zasady "wiernego przetwarzania". Zasadnicza różnica polega na tym, że wówczas konstruktorzy, dysponując słabszą techniką pomiarową i projektową, starali się jak mogli, aby kolumny owe warunki spełniały w jak największym stopniu, a twórcy współczesnych 4307 postawili na swoisty eksperyment i przygodę, z premedytacją szykując brzmienia, które w luźny sposób nawiązuje do dawnych niedoskonałości.
Za to 4306 to mniejszy kawałek, ale bardzo solidnej roboty, wciąż bogaty w firmowe wątki brzmieniowe, ale przede wszystkim spełniający ogólne warunki głośników uniwersalnych i "odpowiedzialnych". Oryginalne, inspirujące, a przy tym komfortowe - angażują i nie męczą swoim specjalnym brzmieniem. Chętnie zatrzymałbym je na dłużej, aby przesłuchać znacznie więcej "własnej" muzyki, i taka myśl zawsze wystawia najlepsze świadectwo.
CZY TO WSTYD TROCHĘ POKRĘCIĆ?
Wszystkie testowane modele JBL-a są wyposażone w regulatory – podobnie jak zdecydowana większość dawnych konstrukcji, do których nawiązują również innymi cechami. JBL, będąc autorytetem dla profesjonalistów, nie ma skrupułów, aby nawet w swoich najlepszych konstrukcjach instalować takie "gadżety" – od dawna nielubiane przez audiofilów i rzadko stosowane przez innych producentów.
W produktach vintage można to usprawiedliwić wiernością względem oryginału, pełnieniem roli "dekoracji", ale czy rozwiązanie takie ma głębszy sens, czy daje użytkownikowi możliwości, które warto wykorzystać?
Nie bójmy się trochę pokręcić, skoro regulatory są już na miejscu. Jeden z argumentów przeciwko nim to wydłużenie ścieżki sygnału o dodatkowe elementy, styki i punkty lutownicze, ale skoro i tak sygnał musi płynąć tą drogą, to ustawienie regulatora w pozycji neutralnej, zwykle niczego pod tym względem już nie zmienia (nie skraca drogi sygnału).
Swoją drogą, ten argument jest bardzo wysublimowany, bierne układy regulacyjne nie wprowadzają praktycznie żadnych szumów, a dodatkowe rezystancje połączeń w obwodach średniotonowego i wysokotonowego nie mają wartości znaczących (znacznie większe są celowo wtrącane dla uzyskania założonego tłumienia). To trochę dzielenie włosa na czworo, w czym audiofile się lubują, pod warunkiem wszakże, że nie zmusza się ich do weryfikacji swoich spostrzeżeń w ślepym teście o "ogromnych różnicach".
Z kolei idealistyczne założenie, że w pozycji neutralnej mamy zagwarantowaną charakterystykę liniową, jest dość naiwne. Nierównomierności dodaje zarówno pomieszczenie (odbicia), jak też wnosi je "w posagu" sam zespół głośnikowy, nawet najlepszy.
Liniowość charakterystyki przenoszenia (w pełnym pasmie akustycznym, z niezauważalnymi przez słuch odchyłkami) może być zapewniona przez urządzenia elektroniczne, ale nie przez przetworniki elektroakustyczne (zespoły głośnikowe, słuchawki, mikrofony), które zawsze wprowadzają słyszalne "modyfikacje" tonalne. Konstruktor zespołu głośnikowego nigdy nie osiąga ideału, a pod koniec prac, dokonując ostatecznych wyborów dotyczących np. poziomu wysokich tonów, często długo waha się, czy dać ich trochę więcej, czy trochę mniej...
Ostateczna decyzja jest zwykle w jego przekonaniu jakimś subiektywnym kompromisem, a nie strzałem w obiektywną dziesiątkę – tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę zróżnicowane gusty klientów, nie mówiąc nawet o wpływie akustyki pomieszczenia. Jeżeli więc dostajemy do dyspozycji regulatory, które pozwalają choć trochę zmienić i dopasować brzmienie do naszego indywidualnego gustu i warunków, to co w tym złego?
Trochę niebezpieczne jest to, że takie kręcenie regulatorami... wkręca samego użytkownika, który często nie może zaznać spokoju, wciąż szukając lepszego i "ostatecznego" ustawienia. Zwłaszcza gdy dotrze do niego informacja, że ustawienie neutralne wcale nie gwarantuje neutralnego brzmienia...
Idealistyczne założenie, że w pozycji neutralnej mamy zagwarantowaną charakterystykę liniową, jest dość naiwne. Sposób działania regulatorów w niektórych konstrukcjach JBL-a jest przy tym specyficzny.
Po pierwsze, zakres regulacji (w osi zmian poziomu) jest w kierunku przyciszenia poszczególnych zakresów bardzo duży (aż do całkowitego wyłączenia głośników wysokotonowych w 4306 i 4307!).
Taka swoboda zmian charakterystyki nie będzie nam w praktyce potrzebna i trochę stawia pod znakiem zapytania "powagę" tego rozwiązania, przynajmniej z audiofilskiego punktu widzenia. W przypadku 4307 nawet maksymalne "odkręcenie" wysokich tonów nie prowadzi do choćby względnego wyrównania charakterystyki, na której zakres najwyższych częstotliwości jest wyraźnie obniżony.
Z kolei charakterystyka L100 Classic jest ogólnie dobrze zrównoważona właśnie w pozycjach neutralnych obydwu regulatorów, ale lekkie manipulowanie nimi (powiedzmy, że między pozycją pionową regulatorów, która jest już na "minusie" a maksymalnym odkręceniem) na pewno nie będzie niczym niestosownym (zakres zmian – ok. +/-2 dB).