Jeden z najwybitniejszych współczesnych pianistów przyznał się na łamach "The New York Times", że nie będzie mógł już zagrać żadnego koncertu z powodu udarów, jakich doznał w lutym i w maju 2018 r. Ostatni solowy występ Keitha Jarretta odbył się 15 lutego 2017 r. w Carnegie Hall, gdzie miał wrócić rok później, ale koncert został odwołany. Wówczas nie podano powodu.
Koncert tria Jarrett/ Peacock/DeJohnette w New Jersey Performing Arts Center 30 listopada 2014 r. był ostatnim tego znakomitego zespołu, a po śmierci Gary’ego Peacocka 4 września 2020 r. wiadomo, że legendarne trio przestało istnieć. Wiadomość o stanie zdrowia pianisty oznacza, że pozostały nam już tylko nagrania.
Jego "Köln Concert" z 1975 r. stał się jazzowym bestsellerem, jak i najlepiej sprzedającym się albumem nagranym na fortepianie. Cztery lata wcześniej nagrał solo nowatorską płytę "Facing You", będącą drogowskazem dla jego dalszej kariery.
Szkoda, że Keith Jarrett nigdy nie zagrał solo w Polsce, choć starania czyniło kilka festiwali. Natomiast mieliśmy szczęście dwukrotnie oklaskiwać jego trio w Sali Kongresowej.
W latach 2014-2016 r. Jarrett zagrał 25 improwizowanych koncertów solo. Rok temu ukazał się podwójny album "Munich 2016", na którym uwieczniono ostatni występ pianisty w Europie. Teraz ukazał się podwójny album "Budapest Concert", nagrany w sali koncertowej im. B. Bartóka 3 lipca 2016 r.
Z okazji 75. urodzin Keitha Jarretta wytwórnia ECM Records opublikowała w maju utwór "Answer Me", zapowiadający jesienną premierę koncertu, który sam Jarrett uznał za szczególny.
Słuchacze byli bardzo skupieni na muzyce, a ich reakcja po części XI - frenetyczna. Pianista podzielił improwizacje na dwanaście części. Ostatnia dała początek serii trzech utworów na bis, które trwały kwadrans.
Koncert w Budapeszcie potraktował jak swego rodzaju powrót do rodzinnych korzeni. Jego matka była w połowie Węgierką, sam szczególną atencją darzy muzykę Beli Bartóka, co przełożyło się na improwizacje.
Podczas słynnego koncertu w Kolonii (1975) słuchacze uczestniczyli w poszukiwaniach artysty, a teraz mamy pewność, że Keith Jarrett znalazł w muzyce to, czego szukał: głęboką myśl skłaniającą do refleksji, życiową energię, idealną harmonię i rytm muzyki, który jest pulsem jego serca.
Przed węgierską publicznością stworzył spektakl o niezwykłej sile rażenia. Nie sposób się od tej muzyki oderwać, będziemy jej słuchać przez lata. Dobrze, że na bis zagrał najpierw bluesa, a następnie nastrojowe standardy: "It’s A Lonesome Old Town" i rapsodyczny "Answer Me", czym rozładował napięcie. Klasyk do kolekcji.
Marek Dusza
ECM/UNIVERSA