Łączenie brzmień symfonicznych z wysublimowanymi formami rocka staje się coraz bardziej modne. Po przebojowych projektach Stinga "Symphonicity", Gabriela "Scratch My Back", a całkiem niedawno Tori Amos "Night of Hunters", Gabriel wychodzi ponownie z prezentacją własnych utworów w całkowicie nowym entourage`u, pozbawionym nieodłącznych atrybutów rocka, czyli bez gitar i perkusji, bez wyraźnego akcentowania rytmu.
Repertuar "New Blood" można było niedawno obejrzeć w niektórych kinach w formacie 3D jako dokument z marcowego koncertu Gabriela z wielką orkiestrą, który odbył się w Londynie; pojawiło się też DVD z tego wydarzenia. Omawiany tytuł w formacie audio wydano jako pojedynczy lub podwójny kompakt; w drugim przypadku dodany krążek zawiera warianty instrumentalne tych samych utworów oraz interpretację wokalną utworu "Blood of Eden".
Peter Gabriel był zawsze twórcą niezwykle ambitnym, o zapędach perfekcjonisty i maksymalisty, podejmującym ryzykowne wyzwania. Wprowadził do występów progresywnej grupy Genesis elementy teatralne, odszedł od zespołu, gdy ten zapragnął wkroczyć w większym stopniu na pole muzyki popularnej. Jako jeden z pierwszych zaczął nagrywać i propagować nieznane talenty z krajów trzeciego świata. Tworzenie dopracowanych w detalach albumów autorskich nie zawsze przynosiło sukces finansowy. Również niniejszy projekt wydaje się być bardziej zaspokojeniem własnych ambicji niż liczeniem na komercyjne profity.
Podobnie jak w "Scratch My Back", Peter Gabriel zaangażował olbrzymią, ponadsiedemdziesięcioosobową orkiestrę symfoniczną oraz Melanie Gabriel, Ane Brun i Toma Cawleya jako wokalistów towarzyszących. Zorkiestrowania czternastu popularnych piosenek na taki skład podjął się - jak poprzednio - John Metcalfe, a pomagał mu w tym sam autor. Instrumentalnego wykonawstwa materiału przebogatego w subtelności i odcienie dramaturgii dopilnował Ben Foster, który brawurowo poprowadził dużą orkiestrę.
Płyty, jak "New Blood", dostarczają mocnego argumentu, że technika mp3 ucina wszelkie smaczki ukryte w bogatych materiałach muzycznych, a oddać je może jedynie aparatura hi-fi. Na odpowiednim sprzęcie można docenić wspaniałą dykcję i ekspresję głosu Gabriela, wczuć się głębiej w wymowę jego dających do myślenia tekstów. Chyba nigdy jego wyrazisty głos nie brzmiał tak plastycznie i nie był tak wspaniale nagrany. Kolejnym walorem płyty jest wytworzenie i utrzymanie unikalnej atmosfery. Wyeksponowane linie smyczków wydają się być pozornie gładkie, lecz niepostrzeżenie potrafią przejść w ton dramatyczny, gdy w tle ciągle czai się charakterystyczna szczypta niepokoju.
W trakcie odsłuchu kompaktu mamy pełne przekonanie, że swe piosenki wykonuje człowiek dojrzały z głęboko przemyślanym planem muzycznym. Pewne wątpliwości może budzić dobór głosów żeńskich. Ich rola staje się jednak oczywista podczas prezentacji na żywo; wtedy egzaltacja wokalna Brun w "Don’t Give Up"wydaje się absolutnie trafna.
Przy końcu "New Blood" pojawiają się niespodzianki. Romantyczny motyw z "The Nest that Sailed the Sky"wykorzystano tylko instrumentalnie, a można odbierać go jako tęsknotę za lepszym światem. Ten świat, jak przynosi kolejny fragment, bardziej szumi niż pozwala cieszyć się odgłosami żywej przyrody, jak to beztrosko przedstawił nam Pink Floyd w "Grantchester Meadows"w czasach hippisów.
Porównując najnowszy album Gabriela ze "Scratch My Back", może się wydawać, że wcześniejszy tytuł wnosił większą dozę tajemniczości, bo pomysł przedstawienia zaskakujących form piosenek innych wykonawców (znanych nieraz z banalnych wykonań) był pionierski. Własnym repertuarem trudniej Gabrielowi zaskoczyć, co nie oznacza, że wartość artystyczna niniejszego projektu jest w jakimkolwiek stopniu mniejsza. Zagorzali fani odkryją tu pełne bogactwo rozwiązań aranżacyjnych. To nie są znane przeboje nagrane na koncercie, a kompletnie nowe wersje uznanych majstersztyków jednego z najwybitniejszych twórców wywodzących się ze świata rocka.
Cezary Gumiński
REAL WORLD / EMI