Pomiędzy dużymi pokrętłami - wzmocnienia oraz selekcji źródeł - umieszczono wyświetlacz z dodatkowymi kontrolkami oraz duży segment imitujący trochę klapkę; zainstalowano na nim pięć przycisków zmieniających tryby wielokanałowe i odpowiedzialnych za pracę ze sprzętem Apple.
Za pomocą niemal niewidocznych czarnych przycisków zrealizujemy przede wszystkim opcje obsługi tunera analogowego - mimo rozbudowanych opcji sieciowych, jest on wciąż czymś obowiązkowym. Z przodu jest jeszcze port USB (nośniki pamięci, sprzęt Apple) oraz podręczne wejście HDMI.
Na tylnej ściance wprowadzono wyraźne zmiany - Dolby Atmos wymusił zmianę opisów wyjść głośnikowych, które mają teraz oznaczenia 5.2.2, chociaż kłopotliwie miesza się to z umieszczonymi po przeciwnej stronie 5.2, 7.2. Pioneer VSX-930 ma siedem końcówek mocy i dziewięć wyjść głośnikowych.
Tak jak w wielu amplitunerach, możemy je konfigurować na wiele sposobów, określonych trybami surround, ale też planami względem systemów strefowych. Możemy zatem np. uruchomić klasyczne 7.1 lub "wejść" w Dolby Atmos, zawężając podstawowy układ kolumn do 5.1 (lub 5.2 - są dwa wyjścia subwooferowe), ale dodając efektowe kanały sufitowe, osiągając wtedy tryb 5.2.2.
Pozostając przy 5.1 (5.2), niewykorzystaną parę końcówek możemy skierować do uruchomienia zdalnej strefy lub zdublować sygnał dla kolumn lewej i prawej, aby odpalić bi-amping.
Tylne ścianki amplitunerów nie straszą już gąszczem gniazd – duża w tym zasługa uniwersalnego HDMI. Terminali głośnikowych jest aż dziewięć, dekoder Dolby Atmos pozwala na konfigurację 5.2.2
Wejść analogowych jest mniej, ale wciąż mamy bezpieczne minimum - trzy stereofoniczne parki RCA, a dla obrazu kompozyt (x2) i komponent (x1). Nie wliczając przedniego, mamy sześć wejść i dwa wyjścia HDMI, jedno podstawowe (ze sterowaniem ARC), drugie bez dodatków.
VSX-930 zapewnia obsługę protokołu HDCP 2.2, ma także skaler 4K i konwerter sygnałów wizyjnych. Nie ma analogowych wyjść wielokanałowych (poza dwoma subwooferowymi), a więc i możliwości podłączenia zewnętrznej końcówki, aby rozwijać warianty Dolby Atmos lub układy strefowe.
Załatwiono natomiast wszelkie potrzeby w zakresie komunikacji sieciowej, ze złączem LAN oraz Wi-Fi (anteny wyprowadzono na zewnątrz), do których dołożono także Bluetooth. Jest wsparcie dla Apple (USB z odpowiednim trybem oraz sieciowe Airplay), uniwersalne DLNA, a także mobilne protokoły MHL i HTC Connect.
Są funkcje radia internetowego oraz obsługa serwisu Spotify (przez Spotify Connect). Pioneer VSX-930 ma wbudowany wszechstronny moduł odtwarzacza plików, możemy podać materiał Flac o rozdzielczości 24/192 kHz, a także DSD w wersjach DSD64 i DSD128.
Końcówki mocy to układy analogowe (para tranzystorów na kanał). W sekcji cyfrowej zainstalowano przetwornik DAC ESS z rodziny Sabre - to układ ośmiokanałowy, co tłumaczy brak wyjść z przedwzmacniacza, które wymagałyby uruchomienia kolejnych kanałów w dekoderze.
Odsłuch
Pioneer nie po raz pierwszy stawia na przekaz żywy i bezpośredni. Ten amplituner robi bardzo dobre pierwsze wrażenie, ale i w dłuższym odsłuchu też nie wyłapuje się jego słabości - jeżeli ktoś polubi ten styl na początku, raczej nie znajdzie powodów, aby zmienić zdanie. Pioneer gra w otwarte karty - energetycznie, swobodnie, jasno i detalicznie.
Do tego Pioneer VSX-930 może zagrać głośno i bez kompresji; ma więc sporą moc, chociaż nie kumuluje jej w zakresie niskich tonów, nie jest to potęga posadowiona na ciężkim basie. Nie lubuje się też w "klimatach", muzyki nie ociepla, nie jest też wzorcem spokoju i wyrównania. Jego brzmienie częściej iskrzy, niż głaszcze i przytula. Jednak jest w tym graniu więcej radości niż złości, średnica jest otwarta, ale nie krzykliwa.
Poskromiony bas mógłby rodzić niedosyt, gdybyśmy używali amplitunera w kinie domowym bez wsparcia subwoofera aktywnego, ale wraz z nim wszystko będzie możliwe... A kiedy będzie wyłączony, Pioneer VSX-930 zaproponuje brzmienie szybkie i nieobciążone zarówno obowiązkami, jak i problemami rozbudowanego "dołu".
- Końcówki mocy: 9
- Dekodery: Dolby Atmos, DD-TrueHD, DTS HD MA, DD, DD Plus, DD EX, DTS, DPL IIz, DTS ES, DTS Neo:6
- Konwerter wideo: tak
- Skaler obrazu: 4K
- Wejścia wideo: 8 x HDMI, 3 x kompozyt, 5 x komponent
- Wyjścia wideo: 3 x HDMI, 2 x kompozyt, 1 x komponent
- Wej./wyj. analogowe audio: 7 x RCA /-
- Wej. podręczne: USB, HDMI, RCA, kompozyt
- USB: 1 x przód
- Wej. gramofonowe: tak (MM)
- Wyj. na subwoofer: 2 x
- Wej. na zewnętrzny dekoder: 7.1
- Wyj. na zewnętrzne końcówki mocy: 13.2
- Wej. cyfrowe: 2 x coax, 2 x opt
- Wyj. cyfrowe: nie
- Wyj. słuchawkowe: tak
- Zaciski głośnikowe zakręcane
- Pilot uniwersalny: tak
- iPOD/iPhone/iPad: USB, AirPlay
- Funkcje strumieniowe: DLNA, tuner, Spotify - Flac: 24/192
- DSD: tak
- Obsługa II: strefy wyj. głośnikowe, RCA, HDMI
- Komunikacja LAN, Wi-Fi, Bluetooth
Atmos przeceniony
Po długim okresie zastoju w rozwoju systemów wielokanałowych, rok temu producenci zaczęli znowu rysować świetlaną przyszłość, ogłaszając Atmosa rewolucją na miarę przejścia z analogowego Dolby ProLogic na cyfrowy Dolby Digital.
Nie licząc pośrednich inkarnacji wielokanałowych (de)koderów, ostatnią dużą zmianą w tym zakresie był właściwy dla płyt Blu-ray zapis Dolby TrueHD i DTS HD. Wraz z Dolby Atmos mieliśmy być otoczeni dźwiękiem jeszcze skuteczniej.
Wprowadzenie nowego systemu kodowania początkowo do urządzeń flagowych było zrozumiałym posunięciem, chociaż spodziewaliśmy się stopniowego "uwalniania" Dolby Atmos dla coraz tańszych modeli, a przede wszystkim oczekiwaliśmy pojawienia się materiałów zarejestrowanych w nowym formacie.
Tymczasem w nowym sezonie mamy niemal kompletną ciszę w tym drugim obszarze, a jednocześnie "dewaluację" Atmosa w sprzęcie – ma go już amplituner niskobudżetowy.
Obawiam się (chociaż prawdę mówiąc, jest mi to obojętne...), że to "wyprzedaż" systemu, który szybko stracił na atrakcyjności, zarówno ze względu na brak "kontentu", jak i marginalną gotowość klientów do tworzenia rozbudowanych systemów. Ostatecznie, lepszy jednak amplituner z Atmosem, niż bez niego...