Producenci oferują oczywiście kompletne rozwiązania, jednak to ich autorskie propozycje, złożone z elementów różnych firm. Nie są "święte" ani jedynie słuszne i równie często jest tak, że to dopiero dystrybutor albo dealer uzbraja podstawę w ramię, a potem dobiera do ramienia wkładkę.
Taki właśnie system "by RCM" otrzymałem do testu. Do znanego mi, choć nigdy wcześniej nie testowanego gramofonu (podstawy) Firebird, najdroższego modelu niemieckiej firmy Dr. Feickert Analogue, dopasowano 12-calowe, również topowe, ramię duńskiego Moercha, a do niego zamontowano japońską wkładkę Miyajima Laboratory - najnowszy, ale i... najtańszy model tej firmy.
To trochę przypadek, ale pokazujący rolę konkretnego człowieka w tworzeniu takich cacek - w nazwach wszystkich tych firm znajdziemy nazwiska ich twórców.
Dr. Feickert Analogue Firebird - podstawa
Za przygotowanie podstawy, czyli "kręcącego się stolika" (z ang. "turntable") jest odpowiedzialny Christian Feickert, doktor nauk technicznych. W ofercie ma zaledwie trzy modele, z których Firebird jest najdroższy.
To konstrukcje nieodsprzęgane, masowe, z tzw. plintą złożoną z kilku warstw różnych materiałów. Różni je wielkość, liczba silników, jakość łożyska głównego oraz konstrukcja talerza.
Firebird ma wymiary 560 x 460 x 160 mm i waży 29 kg, jego talerz jest napędzany przez trzy zsynchronizowane silniki. Umieszczono je w wierzchołkach trójkąta równobocznego i osadzono bardzo blisko talerza.
Silniki synchronizowane są w układzie sterowanym mikroprocesorem, dzięki niemu mamy również elektroniczną zmianę prędkości obrotowej (33 1/3, 45, 78 rpm) oraz możliwość jej płynnej regulacji. Działa to znakomicie.
Czytaj również: Napęd gramofonu. Dlaczego jest ważny i jak działa
Napięcie doprowadzane jest z zewnętrznego zasilacza napięcia stałego, przypominającego zasilacze do laptopów. Podstawę wykonano z sandwicza, z dwoma warstwami aluminium na zewnątrz i grubym elementem z MDF-u, którego boki są oklejone fornirem (dużo wariantów do wyboru), element ten może być też polakierowany. Aluminium może być anodowane na czarno lub może pozostać naturalne.
Dr. Feickert Analogue Firebird - talerz
Gruby, 50-mm talerz wykonano z materiału, z którego dr Feickert korzysta od lat, a widzieliśmy go też w gramofonach Transrotora - to POM, czyli polioksymetylen (rodzaj polimeru), charakteryzujący się wysoką wytrzymałością mechaniczną i łatwością obróbki.
Żeby zwiększyć moment zamachowy, blisko jego obrysu wyfrezowano duże otwory, w które wciśnięto mosiężne, widoczne od góry walce. Podobną technikę, tyle że z walcami "podwieszonymi" pod talerzem, przed wielu laty do audio wprowadziła firma Michell Engineering. Od góry na talerz jest nakręcany krążek dociskowy z aluminium. Jego spód pokryto lakierem firmy M3, poprawiającym kontakt z płytą.
Oprócz trzech silników, Dr. Feickert Analogue Firebird ma jeszcze jedną przewagę nad większością gramofonów. W jego podstawie nacięto duże sloty, pozwalające na zamontowanie dwóch ramion: głównego o długości zawierającej się między 9 a 14 cali (podparcie-oś) i drugiego, dla ramion od 9 do 12 cali.
Sloty mają naniesioną na brzegach precyzyjną podziałkę, więc montaż lub wymiana ramienia jest łatwa i może być bardzo precyzyjna. Gramofon stoi na trzech aluminiowych nóżkach z elementami z miękkiej gumy, którymi regulujemy poziom.
Czytaj również: Co to jest moment obrotowy gramofonu?
Dr. Feickert Analogue Firebird - ramię DP-8
Christian Feickert zaprezentował na wystawie High End 2013 w Monachium ramię własnego pomysłu. Wciąż nie jest ono jednak dostępne, a poza tym nie ze wszystkimi wkładkami się sprawdzi. Do tej pory gramofony tego producenta najczęściej były uzbrajane w ramiona słoweńskiej Kuzmy. Testowany system zawiera jednak bardzo ciekawe ramię duńskiej firmy Moerch.
Ramię DP-8 ma taki sam układ łożyskowania, jaki zastosowano w tańszym ramieniu DP-6. Ruch w poziomie zapewnia wysokiej jakości łożysko kulkowe; kolejne dwa łożyska wykonane z szafiru odpowiadają za ruch ramienia w pionie, w konfiguracji "dual pivot" (z dwoma punktami zawieszenia przesuniętymi względem siebie; w zawieszeniu kardanowym znajdują się w jednej osi).
Uwagę zwracają widoczne po bokach, duże przeciwwagi. W konstrukcjach z jednym punktem podparcia stosuje się je czasami po to, aby ustabilizować ruch w płaszczyźnie poziomej i ustalić horyzont. Tutaj służą czemuś innemu.
Henrik Mørch, właściciel firmy (dla ułatwienia jego nazwisko zapisuje się "Moerch"), ma ciekawy pogląd dotyczący budowy ramion gramofonowych. Według jego koncepcji, dzielonej z inżynierami Dynavectora, należy ograniczyć możliwość ruchu w poziomie, aby zmniejszyć zniekształcenia związane z bardzo niskimi częstotliwościami.
Czytaj również: Jakie wyróżniamy kształty ramion gramofonowych?
Zupełnie inaczej jest z ruchem w pionie - ten powinien być jak najłatwiejszy. To rozwiązanie, w którym występuje znacząca dysproporcja między bezwładnością systemu w pionie i poziomie, nazywa się "anisotropic", co zaznaczono w nazwie ramienia.
Częstym problemem ramion gramofonowych jest niekorzystny rozkład rezonansów, utrudniający dopasowanie do nich wkładek. Dlatego Moerch przygotował specjalny program dopasowania masy efektywnej rurki do stosowanej wkładki - rurka w jego ramionach jest wymienna. Wszystkie mają bardzo małą średnicę i na samym końcu są wygięte. Wersja DP-8 zamontowana w testowanym gramofonie ma długość 12 cali.
Kolumnę wykonano w niej z chromowanego mosiądzu i akrylowej przekładki. Przeciwwagi, zarówno stabilizujące ramię, jak i ustalające siłę nacisku, są podwójne i umożliwiają bardzo dokładne wyważenie ramienia.
Antyskating wykonano za pomocą żyłki i sprężyny - bardzo eleganckie rozwiązanie. Duża śruba widoczna obok głównego trzpienia pozwala na zmianę VTA w "locie". Możliwa jest też korekta azymutu. Możemy zamówić wersję ze złoconymi metalowymi elementami.
Dr. Feickert Analogue Firebird - wkładka Takumi
Noriyuki Miyajima, założyciel Miyajima Laboratory, działa w branży od niemal trzech dziesięcioleci, jednak poza Japonią znany jest dopiero od niedawna. Jak większość producentów z tego kraju, był nastawiony na rynek wewnętrzny, wykonując kilka wkładek miesięcznie.
Najwyraźniej wystarczało mu to do dobrego życia - jemu i pani, która nawija cewki. Namówiony przez przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych zdecydował się podwoić produkcję. To wciąż maleńka firma, ale teraz można dostać jej produkty nie tylko w Japonii.
Ich konstrukcja jest unikatowa i zrodziła się w głowie pana Noriyuki. Jak większość konstrukcji starej daty (czytaj: Ortofon SPU), wkładki Miyajima są ciężkie i mają małą podatność. Nadają się więc do ciężkich ramion.
Czytaj również: Jaka jest żywotność wkładek gramofonowych?
Jeszcze ważniejsza jest budowa generatora. Nowatorstwo w tym przypadku polega na zupełnie innej, niż zwykle, aranżacji cewek. Zazwyczaj wspornik, na którym z jednej strony jest umieszczona igła, a z drugiej cewka, mocuje się do wkładki za pomocą cienkiego drucika, który naciąga go i dociska do magnesu umieszczonego za cewką.
Pomiędzy cewką a magnesem znajduje się resor wykonany z elastycznego materiału (guma, silikon). Nie jest to najlepsze rozwiązanie, bowiem oś podparcia i wychyłu układu drgającego nie jest umieszczona w centrum cewki, tylko z tyłu.
Podczas pracy układ drgający musi pokonać opór stawiany przez ten drut, co zmniejsza czułość i zwiększa bezwładność zawieszenia. Co więcej, w trakcie pracy cewka nawinięta na żelaznym rdzeniu musi pokonać dodatkowe przyciąganie generowane przez taki rdzeń, umieszczony w silnym strumieniu magnetycznym.
W rozwiązaniu zastosowanym przez Miyajimę wspornik jest podparty na trzpieniu wystającym z tylnego magnesu i dociskany jest do przedniego jarzma. Resor umieszczono pomiędzy cewką a przednim jarzmem. Tutaj punkt podparcia znajduje się dokładnie w osi cewki, co zapewnia najbardziej efektywne przetwarzanie drgań na napięcie elektryczne.
Rdzeń cewki jest wykonany z żywicy, która nie zakłóca przepływu strumienia magnetycznego i nie wprowadza dodatkowych zniekształceń. Najnowszy model w ofercie Takumi ma obudowę wykonaną z drzewa różanego i eliptyczną igłę. Wkładka jest dość ciężka - 9 g. Nacisk powinien wynosić od 2 do 2,5 g (rekomendowane 2,25 g). Napięcie wyjściowe to 2,3 mV.
Odsłuch
Słuchanie winyli to zarazem słuchanie muzyki, jak i uczestnictwo w pewnym kulturowym fenomenie. O tym, ile w tym jednego, a ile drugiego, decyduje nastawienie słuchającego i urządzenie, za pośrednictwem którego słucha.
Moim zdaniem jest tak, że im więcej problemów sprawia dany gramofon, tym mocniej szala przechyla się na aspekt kulturowy; z kolei im bardziej jest bezproblemowy, tym mocniej jest zaznaczony aspekt związany z zawartością muzyczną czarnych krążków. Czas spędzony na kalibracji to czas wykradziony muzyce.
Lepiej go jednak wykraść, niż gramofonu odpowiednio nie przygotować. Wielu ludzi zdaje sobie sprawę z konieczności wyregulowania "tego i owego", zakładając jednocześnie, że "jakoś to będzie". Nie, nie będzie. Jak każdy format, tak i LP ma swój własny zestaw problemów.
W odróżnieniu od płyty CD, która zawsze zagra jako tako, dźwięk, jaki uzyskamy z gramofonu, może być tragiczny, fenomenalny, albo znajdować się pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Istotne jest to, że przypadki graniczne są w nim rozłożone bardzo szeroko. Przy cyfrze są węższe, przez co ten sposób reprodukcji dźwięku jest mniej problematyczny.
Testowany system pod względem powtarzalności, stabilności w czasie, możliwości precyzyjnej kalibracji, jest jednym z lepszych, jakie w tej chwili można dostać. Są oczywiście jeszcze lepsze, jak SME 30/12, TechDAS Air Force One, Continuum Audio Labs, Transrotor Argos i parę innych, nieporównywalnie droższych.
Czytaj również: Jaki jest optymalny nacisk igły na płytę?
Firebird jest podobny - to bardzo zwarty, "bezpieczny" gramofon. To ten rodzaj produktu, który wybierają ludzie ze studia nagraniowego, jako narzędzie pracy. Jego brzmienie jest jednak wyraźne nacechowane. Oparte na głębokim rysowaniu brył, ponadprzeciętnym różnicowaniu planów i niezwykle ostrożnie, ładnie, gładko prowadzonej górze pasma.
Niezależnie od odtwarzanej płyty, wysokie tony były gęste, mało w nich było "cyknięć", nie spodziewajmy się feerii planktonu czy bardzo obszernej sceny dźwiękowej.Z drugiej strony, dostajemy dźwięk, w którym szum przesuwu i trzaski w ogóle nie przeszkadzają.
Odsłuch rozpocząłem późnym wieczorem, ze słuchawkami na uszach, płyty "Roots" grupy Osjan. Medytacyjna, cicha muzyka, polskie nagranie i tłoczenie (lata 80.!) - w przypadku winyli to chyba najgorszy scenariusz. Nie ma co udawać, że trzasków nie było, że muzykę było słychać pod tym względem jak z CD. Były jednak "obok" tego, co na pierwszym planie.
Przy głośniejszym materiale, szczególnie wytłoczonym na 180-g czystym winylu, oddalenie sygnału od zniekształceń przynależnych temu formatowi było na tyle duże, że najczęściej zapominałem o tym, że słucham gramofonu i jedynie doskonale pokazana dramaturgia, wybitny wgląd w głębię sceny dźwiękowej i inne elementy przypominały, że to... nie CD. Przekaz nie był tak "akuratny", a mimo to bardziej wiarygodny.
Feickert i jego kompani traktują faktury jako coś wtórnego, skupiając się na ukazywaniu planów i brył instrumentów. Muzyka dzięki temu żyje, ma "odejście", głębię. Nie jest jednak tak rozdzielcza, jak z innymi systemami. Na basie podkreślono zakres 100-200 Hz, co daje dużo energii. Nie przeciąża jednak muzyki ani nie zagęszcza nadmiernie samej średnicy.
Ciekawie taki zestaw cech prezentuje się ze współczesnymi nagraniami, mocno skompresowanymi. 12-calowy singiel "Chase The Tear" grupy Portishead zabrzmiał o wiele lepiej niż jego cyfrowy odpowiednik.
To był prawdziwy spektakl - z planami, ładną definicją i głębią. Cyfra gra przy nim płasko i jest wyraźnie wewnętrznie przetłumiona. Tak manifestuje się kompresja, na winylu w jakiś sposób mniej dokuczliwa. Ale i "Should Be Higher", singiel Depeche Mode, z głębokimi zejściami elektroniki, zabrzmiał podobnie.
Elegancką górę docenimy szczególnie z nagraniami cyfrowymi, także starszymi, jak "Zoolook" Jarre`a oraz starszymi tłoczeniami i nagraniami. "Lady Day" Billie Holiday, płyta z pierwszymi samodzielnymi sesjami tej artystki z lat 1936-1937, zabrzmiała spektakularnie czysto.
Minimalny szum przesuwu i znikome trzaski; a przecież w tego rodzaju nagraniach najmniejszy nawet problem z torem odczytującym jest wyraźnie eksponowany. Feickert dokładnie je wszystkie ukrył.
Zanim ruszymy do banku z zapytaniem o kredyt, warto jednak wziąć pod uwagę parę rzeczy, które w tym systemie są słabsze. Nie dostaniemy nasyconego, ciepłego środka. A wiem, że wielu spoglądających na gramofon, szuka przede wszystkim tego.
Scena dźwiękowa jest niebywała, lecz zamknięta w ramach wyznaczanych przez kolumny. Niski bas nie jest bardzo mocny, najwyższe tony również nie ekscytują.
Imponuje i wciąga spójność oraz kultura, wyczyszczenie z problemów, które jednak obciążają wiele gramofonów, również bardzo drogich.
Wojciech Pacuła