Odsłuch
Patrząc na całą grupę, trochę zaskoczył mnie fakt (niekoniecznie zmartwił), że w żadnym przypadku wysokie tony nie zostały ani trochę wyeksponowane. Potwierdzają to wyniki pomiarów, co stoi w pewnej kolizji z przekonaniem, iż kolumny niskobudżetowe grają szczególnie "komercyjnie" (może właściwe byłoby określenie "niskokomercyjnie"), wychodzą naprzeciw mniej wyrafinowanym gustom i zaspokajają je przede wszystkim basem i górą.
Tymczasem góry nigdzie nie było za dużo, chociaż bas był tak mocny, jak na to pozwalały warunki techniczne; nawet patyczakowate Speaker Boxy 10 próbowały nas czarować przynajmniej ciepłym, gęstym brzmieniem, substytutem "prawdziwego" basu.
W przypadku Raptorów 5 mamy już dobre rozciągnięcie, a poziom i charakter basu został dobrany bardzo zręcznie. Jest go sporo, więcej niż z Melodiki, ale nie chodzi tylko o bas, lecz bardziej o cały profil i kompozycję.
Wilsony grają niżej; o ile BL30 lekko rozjaśniały, to kolumny Wilson Raptor 5 "dociążają", w ich wykonaniu wokale są mniej błyszczące, nawet nie zbliżając się do natarczywości, za to nabierają "ciała". Są przy tym świetnie wyodrębnione, ukształtowane, nie zostają zamulone i wtopione w wybrzmienie niskich rejestrów, przejście basu do średnicy jest czyste i niepodbarwione.
Tonalnie kolumny Wilson Raptor 5 są więc ciemniejsze od BL30, ale wcale nie mniej dynamiczne mają nawet mocniejsze uderzenie, nie wchodzą w ocieplenie i zmiękczenie. Wysokie tony, chociaż wyrównane, są wyraźne, przejrzyste, wręcz wyrafinowane w oddawaniu drobiazgu i najdelikatniejszych wybrzmień. Porównywanie z BL30 jest o tyle "na miejscu", że to konstrukcje o podobnej wielkości, proporcjach i potencjale głośnikowym (chociaż o zupełnie innej estetyce).
Ich brzmienia rozchodzą się w różnych kierunkach, BL30 są "pozytywnie" rozjaśnione i swobodniejsze w budowaniu sceny, Raptory 5 pozostają bliżej neutralności, spójności, dynamiki i dokładności, wchodząc też na wysoki poziom kultury.
Spodziewałem się więcej wybryków, a może nawet skrajnej "komercjalizacji", bowiem dochodziły do mnie głosy o "basowym priorytecie", jaki został ustalony w ich projekcie, co jednak zostało zrealizowane z umiarem, a doskonałym "skutkiem ubocznym" jest mocna, plastyczna średnica.
Być może zamiary konstruktora zostały powściągnięte przez ograniczone możliwości "rozbujania" basu przez dwie 15-ki. Jeżeli tak, to wilk syty i owca cała, bo pewnie więcej basu mają Raptory 7, które znajdą swojego klienta, a trochę delikatniejsze Raptory 5 - swojego. I o tym wyborze nie będzie decydować tylko cena. Raptory 5 mają groźną nazwę, ale brzmienie niebezpieczne tylko dla konkurencji.
Również tutaj front głośnika wysokotonowego tworzy krótką tubkę; poprawienie efektywności głośnika wysokotonowego jest celowe nawet wtedy, gdy nie jest ona w pełni wykorzystywana, i głośnik jest tłumiony (w celu dopasowania do efektywności całego zespołu). Im więcej energii elektrycznej głośnik zamienia na ciśnienie akustyczne, tym mniej zamienia na ciepło, które zwiększa zniekształcenia i wreszcie zagraża uszkodzeniem.
Dobrze i tanio
Wilson pojawił się w "objęciach" jednego z największych polskich dystrybutorów. Tym razem firma wcale nie została "wzięta" ani "przejęta", lecz stworzona od podstaw. Nie jest to pierwszy taki przypadek, idący zresztą tropem podobnych inicjatyw, podejmowanych już od dawna i na szeroką skalę przez rzutkich handlowców z Zachodu, którzy wprowadzili na rynek wiele nowych marek, bazując na podobnym schemacie – projekt lub co najmniej jego ogólne założenia jest szykowany w Polsce, a następnie opracowywany w szczegółach już w miejscu produkcji, ewentualnie zlecany jeszcze komuś innemu, kto zna się zarówno na kwestiach akustycznych, jak też technologiczno-logistycznych. Potem jest konsultowany, modyfikowany, wreszcie akceptowany i wdrażany do produkcji.
Oczywiście produkcja nie jest ulokowana w okolicach placu Wilsona, nawet rozumianych bardzo szeroko. Jeżeli to jeszcze kogokolwiek dziwi, a tym bardziej oburza, to niech albo szykuje na kolumny kilka razy większą kwotę, albo ogranicza sobie wybór do kilku polskich manufaktur, albo niech bawi się w DIY.
Ja już wiem, że takim tekstem można sobie w audio wszystkich poobrażać, bo wszyscy są bardzo serio względem swoich poglądów, potrzeb, zamiłowań i interesów, tylko odrobinę brakuje powagi lub odwagi, gdy przychodzi trzeźwo ocenić sytuację, obwieścić lub pojąć, jak się sprawy mają. A wcale nie mają się źle! Prawie wszyscy "tam" produkują, marki bardzo renomowane i mało znane, zostawiając w Europie tylko część produkcji, głównie najdroższych modeli.
Najważniejsza dla realizacji naszych potrzeb brzmieniowych, a nie snobistycznych, jest sama jakość, która może osiągać wysoki poziom w dowolnym miejscu na globie i zależy bardziej od wielu innych czynników, niż od szerokości i długości geograficznej. Stwierdziliśmy to już wiele lat temu, a wciąż trzeba powtarzać albo ukrywać... Dlaczego jednak nazwano markę tak pretensjonalnie i nazbyt sugestywnie - Wilson?
To wcale nie jest świeży pomysł i wcale nie powstał na użytek marki głośnikowej - już kilkanaście lat temu Horn wprowadził odtwarzacz DVD, kosztujący grosze, sygnowany właśnie marką Wilson. Po co Hornowi taki wysiłek, tyle zachodu, uruchamianie własnej produkcji, co jest działaniem bardziej skomplikowanym niż sama dystrybucja? To zależy...
Temat ten poruszyliśmy już przy okazji Melodiki. Między innymi dlatego, że wiele znanych firm wyprowadziło produkcję z macierzystych, europejskich fabryk do Chin, co mocniejsi dystrybutorzy sami postanowili spróbować swych sił. Niektóre firmy zmieniają albo nawet eliminują dystrybutorów, aby docierać bezpośrednio do sklepów (albo nawet do końcowych klientów), a niektórzy dystrybutorzy eliminują firmy, stając się producentami.
Granice między tymi rolami zaczynają się zacierać, od kiedy chińskie fabryki przyjmują zlecenie od każdego i zrobią niemal wszystko. Byle dużo. I tutaj wszystko dobrze się składa, bo chodzi głównie o produkty niskobudżetowe, czyli masowe.
Nie mają ich w ofercie renomowane firmy, których oczywiście nikt nie wyeliminuje, ale coraz częściej firmy, które wcześniej je dostarczały (np. Wharfedale), podnoszą ceny i w ten sposób zwalniają miejsce dla... Wilsona, który może być tak tani, jak jest, tylko w schemacie dystrybutor/producent - dalekowschodnia fabryka, a tak dobry, jak jest, tylko wtedy, gdy bierze w tym udział dobry projektant. Nic za darmo, więc brakuje tylko jednego, przynajmniej na razie - renomy marki. Ale na tę trzeba dłużej popracować.
Andrzej Kisiel