Dlatego zanim przejdziemy do zasadniczego obiektu naszego badania, przedstawmy genezę i profil firmy. Już wiemy, że została założona niedawno, a Mads Buchardt wygląda (na zdjęciach) na człowieka młodego (coraz więcej osób tak mi wygląda...). Jednocześnie korzenie całego przedsięwzięcia są głębokie i sięgają do renomowanych marek i zasłużonych postaci.
Buchardt Audio to kolejny duński producent z koneksjami, korzystający z reorganizacji i zmian personalnych w innych duńskich firmach. Wśród projektantów jest Kasper Raun, były konstruktor Dynaudio, a przygotowaniem przetworników zajmuje się inżynier SB Acoustics, wcześniej związany ze Scan-Speakiem.
Duńczycy mają już długą i bogatą tradycję takich roszad i nowych inicjatyw, które rozkręcają byli pracownicy znanych firm, dostatecznie kompetentni i przedsiębiorczy. Firma nie ukrywa, że produkcja odbywa się w Chinach, w Nanjing, w fabryce znanego potentata Hansong, będąc jednak pod kontrolą Duńczyków, którzy są współwłaścicielami.
Buchardt przekonuje, że Hansong w Nanjing to ekstraklasa i najwyższa kultura techniczna, z certyfikatem ISO 9001, czego może pozazdrościć wiele europejskich manufaktur. Mniej lub bardziej otwarcie współpracuje z nią wiele światowych znakomitości, obawiając się raczej reakcji klientów niż problemów z samą jakością.
Ulokowanie produkcji w Chinach jest oczywiście podyktowane niższymi kosztami pracy, zwłaszcza przy produkcji wielkoseryjnej, chociaż przy takiej jakości produkcji Chińczycy nie tyrają za przysłowiową miskę ryżu - zarabiają "na rękę" podobnie jak... pracownicy w Danii, tylko ich praca jest znacznie niżej obciążona różnymi podatkami. Tam ok. 5%, w Danii około 50%. Tam socjalizm, tutaj kapitalizm, albo odwrotnie.
Przed wysyłką do klientów, wszystkie produkty przechodzą przez ostatnią kontrolę jakości i magazyn w Danii. Na stronie buchardtaudio.com nie ma jasnego stwierdzenia o sprzedaży bezpośredniej, ale wiele poszlak prowadzi do takiego wniosku (w zakładce "kontakt" nie ma żadnej listy dystrybutorów, tylko formularz, przedstawione są zasady zwrotów, a nawet oferta lekko przecenionych, bo zwróconych egzemplarzy).
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Na stronie buchardtaudio. pl, a więc w języku polskim, wyraźnie napisano o sprzedaży bezpośredniej; dowiadujemy się, że pozwala ona obniżyć końcową cenę o 60-70%, jednak aby tak się stało, trzeba ściąć marże zarówno dystrybutora, jak i dilerów.
Jednocześnie dystrybutor zapewnia dostępność wybranych modeli w swojej siedzibie i nie tylko - widziałem je, zupełnie przypadkiem, w jednym z warszawskich sklepów, u niezależnego dilera, który przecież musi "swoje" zarobić. W cenie takiej samej, jaka obowiązuje w sprzedaży bezpośredniej...
Coś tu się nie zgadza. Podejrzewam, że system sprzedaży ewoluuje i "dociera się" w warunkach konkretnego kraju. Dzieje się tak obecnie w wielu firmach próbujących rozwiązań innych niż klasyczna dystrybucja.
Prawdopodobnie wycena od początku zakładała na tyle wysoką marżę, że gdy trzeba, to jest się czym dzielić, a gdy producentowi uda się sprzedać bezpośrednio, to dzielić się nie musi - nie dzieli się też z klientem sprzedając mu towar za regularną cenę, co zresztą wcale nie martwi tak bardzo dystrybutorów i dilerów, gdyż chociaż nie zawsze zarobią, to mają szansę może następnym razem, bo rynek nie jest "popsuty" znacznie niższymi cenami u samego producenta.
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Podejrzewam, że to model sprzedaży nie bezpośredniej a "hybrydowej", w którym cena dla klienta jest tylko pozornie niższa, niż byłaby przy regularnej sprzedaży. Korzyści są wielorakie. Klienci wierzą, że kupują towar za atrakcyjną cenę.
Producent przynajmniej od czasu do czasu sprzedaje bezpośrednio, realizując wtedy wysoką, skumulowaną marżę producenta, dystrybutora i dilera. Dystrybutor i dilerzy kuszą klienta perspektywą, że sprzedają po cenie "bezpośredniej", a więc okazyjnej... Jeżeli moje podejrzenia są niesłuszne, to proszę o inne wyjaśnienie trzymające się ekonomicznych podstaw.
Nie uwierzę, że ktoś robi tu coś dla samej idei albo nawet dokłada do interesu. Coraz więcej producentów na całym świecie wchodzi w temat aktywnych i bezprzewodowych konstrukcji głośnikowych, jednak Duńczycy znowu są w awangardzie.
Działania w tym kierunku podjęli również tacy potentaci, jak Dali i Dynaudio, i tak niewielcy, jak System Audio. Tymczasem AUDIO wciąż koncentruje się na testowaniu konstrukcji pasywnych... bo wciąż stanowią one większość na rynku, chociaż zdajemy sobie sprawę i jesteśmy na to przygotowani, że radykalna zmiana może nastąpić niebawem i gwałtownie, tak jak w przypadku słuchawek - już w większości bezprzewodowych.
Buchardt Audio - oferta
Oferta Buchardt Audio nie jest bardzo obszerna, ale już perspektywiczna - składa się z dwóch konstrukcji pasywnych i dwóch aktywnych. Pasywne to podstawkowe Buchardt Audio S300 mkII i Buchardt Audio S400 (występujące też w luksusowej i znacznie droższej wersji Signature), aktywne to jeszcze większe, ale wciąż podstawkowe A500 i wolnostojące, rozbudowane aż do układu 3,5- drożnego A700.
Trzeba przyznać, że konstrukcje aktywne są bardziej ambitne i zaawansowane nie tylko przez fakt integracji ze wzmacniaczami i towarzyszącą elektroniką, ale też bardziej rozwiniętymi układami głośnikowymi, które łatwiej zestroić w celu uzyskania zamierzonych charakterystyk (również kierunkowych, o których dalej) za pomocą filtrów aktywnych.
Aby oferta była kompletna, jest w niej też zdalnie sterowany "hub" (opcjonalny, ale bardzo potrzebny kolumnom aktywnym), podstawki do monitorów - bardzo oryginalne, nawiązujące stylem do skandynawskiego designu z lat 70., a nawet wzmacniacz stereofoniczny - też nie byle jaki, na modułach Hypex Ncore, "w sam raz" dla modeli pasywnych. Buchardt Audio S300 mkII to najtańszy model w ofercie, wywodzący się z S300, wprowadzony już kilka lat temu.
Na stronie producenta występuje już symbol S300 mkII SE, ale nie ustaliliśmy, czym wersja SE miałaby się różnić od S300 mkII. Z kolei według producenta w mkII w stosunku do pierwszej wersji S300 zmieniono zwrotnicę tak poważnie, że mimo identycznego wyglądu zewnętrznego, to już "zupełnie inna konstrukcja". Takie kategoryczne sformułowanie jest trochę ryzykowne, sugerując, że pierwsza wersja była nieudana.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Buchardt Audio S300 mkII - wzornictwo
Buchardt Audio S300 mkII prezentują się solidnie, masywnie, raczej klasycznie, tylko z delikatnymi akcentami wyróżniającymi. Same głośniki nie przyciągają specjalnie uwagi, do nich jeszcze wrócimy, ale trochę nietypowe jest ich rozmieszczenie, dzięki czemu pozostaje dość duża wolna powierzchnia frontu nad wysokotonowym (a mniejsza pod nisko-średniotonowym).
Zamiast typowej maskownicy obejmującej obydwa przetworniki są dwie niezależne, okrągłe; jak wynika z pomiarów, maskownica wysokotonowego wprowadza lekkie, "zwyczajowe" zaburzenia charakterystyki. Mamy do wyboru dwie wersje kolorystyczne - białą i czarną (lakierowanie satynowe) - w obydwu maskownica jest czarna.
Firmowy opis konstrukcji jest dość nietypowy. Zawiera kilka ogólnikowych sformułowań, porcję konkretnych, standardowych informacji, ale też zestaw bardzo rzadko obecnie prezentowanych przez innych producentów pomiarów, dokumentujących zarówno poważne, techniczne podejście producenta do tematu, jak też szczególne starania w zakresie uznanym przez producenta za szczególnie ważny - przygotowania dobrych charakterystyk kierunkowych.
Buchardt Audio S300 mkII - układ głośnikowy
Przetworniki wyglądają z zewnątrz zwyczajnie. Nisko- -średniotonowy ma polipropylenową membranę z niewielką nakładką przeciwpyłową i typowym, wypukłym gumowym zawieszeniem. Kiedyś membrany polipropylenowe były przejawem nowoczesności, zdobyły ilościową i "psychologiczną" przewagę nad wcześniej dominującymi celulozowymi, a inne typy - metalowe, plecione, sandwiczowe - dopiero się rozwijały.
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
Z czasem układ sił znowu się zmienił, do łask wróciła celuloza, ale polipropylen wciąż ma swoją rolę do odegrania, zwłaszcza wtedy, gdy konstruktorowi zależy na charakterystyce wolnej od ostrych rezonansów w zakresie średnich tonów i stosowaniu łagodnego filtrowania.
Służy temu wysoka stratność wewnętrzna polipropylenu kosztem sztywności, która z kolei procentuje lepszym basem. Jednak nie tylko od materiału membrany zależy jego "kontrola", tutaj najważniejszy jest układ magnetyczny, a ten w zastosowanym przetworniku jest całkiem spory (średnica 100 mm), co wraz z odlewanym koszem uspokaja, że to przetwornik co najmniej przyzwoity, a prawidłowemu działaniu układu rezonansowego bas-refleks pomaga też odpowiednia (dostatecznie duża) objętość obudowy - ok. 15 litrów.
Wysokotonowy to 25-mm kopułka tekstylna z klasycznym, tylko lekko wyprofilowanym frontem. Obydwa przetworniki wyprodukowała firma SB Acoustics i nie są to typy bardzo drogie. Nie przynoszą wstydu monitorom w tym zakresie ceny, dostępnym w regularnej sprzedaży, ale nie jest to sensacja, jaką zapowiada producent.
Wracając do początkowych rozważań związanych z polityką firmy, technika i jakość wykonania zastosowane w S300 mkII nie przekonują, że ich cena została skalkulowana pod kątem sprzedaży bezpośredniej, lecz raczej poprzez dystrybutorów i sklepy. Buchardt Audio S300 mkII to porządna konstrukcja i porządne brzmienie za rozsądną cenę.
Buchardt Audio - zwrotnice
Wątek charakterystyk kierunkowych Buchardt Audio rozwija szczegółowo, objaśniając, dlaczego równomierne rozpraszanie jest nie mniej ważne niż liniowa charakterystyka na osi głównej, chociaż pozostaje lekceważone przez wielu producentów. Szerzej opiszemy ten temat za miesiąc (w zasadzie jest już opisany, ale pozostawiamy go jako podsumowanie po drugiej części testu).
Przedstawiane pomiary skupiają się na tej właściwości, jednak są to charakterystyki na tyle "wyspecjalizowane", że nie będziemy ich tutaj komentować, nie ma też odpowiedniego materiału porównawczego, więc trudno je zarówno zweryfikować, jak i oceniać.
Duży nacisk położono też na wykonanie zwrotnicy, którą można zobaczyć nawet nie zaglądając do środka – producent jest z niej dumny, więc opublikował jej zdjęcie. Już na pierwszy rzut oka widać zupełnie inną koncepcję niż w przypadku Bowersów.
Może dlatego, że Buchardt jest tak zaangażowany w układy aktywne, które pozwalają swobodnie kształtować charakterystyki, szuka też podobnych rezultatów za pomocą filtrów biernych, co wymaga ich dużego skomplikowania.
Jeszcze przed pojawieniem się układów aktywnych wielu konstruktorów cyzelowało w ten sposób charakterystyki i robi to do dzisiaj, co z drugiej strony jest krytykowane przez "minimalistów".
Czytaj również: Co to jest głośnik koncentryczny?
Jednak Buchardt przedstawiając zalety swoich zwrotnic nie odnosi się do ich złożoności, lecz do wysokiej jakości zastosowanych komponentów, co wraz z tak dużą ich liczbą rzeczywiście nie jest na porządku dziennym w konstrukcjach tej klasy cenowej.
Wszystkie cewki są powietrzne, a jest ich aż siedem! Jednak tylko jedna, największa, najprawdopodobniej filtra dolnoprzepustowego (przetwornika nisko-średniotonowego), jest nawinięta grubym drutem, co ma tutaj znaczenie przy uzyskaniu niskiej rezystancji i wynikających stąd innych parametrów; pozostałe są już znacznie mniejsze i nawinięte cieńszym drutem (w obwodach równoległych i korekcyjnych).
Wszystkie pięć kondensatorów są foliowe (marki Bennic), ale nie ma wśród nich bardzo dużych pojemności, więc obciążenie budżetu w sumie nie było mordercze... Powiedziałbym, że to zwrotnica wykonana "bardzo porządnie".
Nie jestem pewien, że inni producenci, którzy nie zawsze stosują nawet średniej klasy elementy, decydują się na takie oszczędności tylko dlatego, że "większość klientów tego nigdy nie zobaczy" – jak twierdzi Buchardt.
W każdym razie takie stwierdzenie sugeruje, że większość audiofilów kupuje oczami, a nie uszami, albo że większość producentów nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo stosowanie słabszych elementów pogarsza jakość, którą można usłyszeć, i że takie oszczędności są nieopłacalne wobec takiej straty.
Trudno w to uwierzyć... Buchardt pisze: "Całkiem szczerze, nie rozumiemy, dlaczego tak wielu producentów poświęca tak dużo czasu na projektowanie dobrych konstrukcji, a potem oszczędza na najbardziej krytycznych elementach w całym produkcie – w zwrotnicy!".
Ośmielę się podsunąć odpowiedź – otóż działania i doświadczenie wielu konstruktorów i stojących za nimi renomowanych firm, których sukces jest jednak uzależniony nie tylko od tego, co widać, ale i od tego, co słychać, prowadzą do wniosku, że do osiągnięcia tego sukcesu nie jest konieczne stosowanie bardzo kosztownych elementów w zwrotnicy.
Jest takich producentów zbyt wielu, aby uznać wszystkich za głuchych lub głupich. Oczywiście, tańsze elementy oznaczają oszczędności, ale te pieniądze nie zostają w kieszeni, lecz prowadzą do innej kalkulacji i ceny detalicznej – tak jak oszczędności w jakości przetworników i obudowy.
Widać to w samej ofercie Buchardt Audio, gdzie podstawowa wersja S400 kosztuje 1800 euro, a wersja S400 Signature – 3150 euro za parę, chwaląc się... jeszcze lepszymi komponentami w zwrotnicy, srebrnym okablowaniem, ekskluzywnymi terminalami, naturalną okleiną, wreszcie montażem w samej Danii i dożywotnią gwarancją...
Może i warto, ale na szczęście wersje podstawowe, również S300 mkII, wcale nie są "przeinwestowane" i obciążone tak wysokimi kosztami elementów.
Czytaj również: Po co w zespołach głośnikowych jest zwrotnica?
Wróćmy do układu zwrotnicy. Nie znając jej schematu, ale kojarząc pewne widoczne na zdjęciu fragmenty, można przypuszczać, że w obwodzie wysokotonowego, poza obowiązkowym filtrem górnoprzepustowym, założono też filtr all-pass przesuwający fazę – rzadko spotykany, a dawniej stosowany przez Dynaudio (tropy prowadzą do tej firmy również przez osobę Kaspera Rauna) – wraz z filtrami pierwszego rzędu.
I chociaż wydaje się to sprzeczne z widocznym skomplikowaniem, to wciąż jest możliwe, że i tutaj zastosowano takie filtry i porcję obwodów korekcyjnych, na co wskazują też pewne cechy zmierzonych charakterystyk.
Ze zwrotnicą wiąże się też stwierdzenie producenta o znaczeniu zestrojenia fazowego obydwu przetworników. To raczej oczywiste dla większości konstruktorów, o ile nie chodzi o liniową fazę w całym pasmie, lecz o zgranie w zakresie częstotliwości podziału.
Buchardt Audio S300 MKII SE - odsłuch
Brzmienie jest tak samo poważne, jak nazwa firmy. To całkowita zmiana priorytetów w stosunku do Bowers & Wilkins 706 S2. Tak się złożyło - przypadkiem, ale wedle przyjętej kolejności alfabetycznej - że na początku testu wystąpiły dwa monitory reprezentujące skrajnie różne "filozofie".
Idealne wyrównanie charakterystyki zespołu głośnikowego nie jest możliwe (niezależnie od tego, że według niektórych konstruktorów nawet nie jest celowe), jednak na tle głośników tak odważnie porzucających "stereotyp" wiernego, ale beznamiętnego monitorowania, jak 706 S2, działanie Buchardt Audio S300 mkII jawi się jako wzór neutralności, oaza spokoju, a zarazem źródło dobrej dynamiki i poważnego basu.
Nie chcę się dalej rozpędzać w obietnicach pięknego wyrównania charakterystyki, bo jeszcze nie widziałem wyników pomiarów. Mogę jeszcze zaryzykować podejrzenie, że wyeksponowano niskie częstotliwości - ale nie lokalnym podbiciem, lecz szerokim, nisko sięgającym wzgórzem; w tym teście monitory były odsunięte od ściany (za nimi) na ok. 1 m, i w takich warunkach Buchardt Audio S300 mkII generowały dźwięk dość ciężki (jak na monitory), gęsty, nasycony, z płynnym przejściem między basem a średnicą - a więc bez problemu odchudzenia "dolnego środka".
Nie określiłbym tego mianem "dopalenia". To brzmienie jednak bliższe profesjonalnej, beznamiętnej dokładności niż budowaniu klimatu, manipulowaniu i czarowaniu. Dociążenie niskich rejestrów raczej zbliża do naturalnych proporcji niż czyni ten dźwięk niezwykłym, bowiem mimo takiej korekty, a może właśnie dzięki niej, w brzmieniu kolumn Buchardt Audio S300 mkII nie ma wielkiej magii.
Nie jest ono nawet szczególnie bliskie, wszystko zostało uporządkowane i uspokojone - nie poprzez ograniczenie dynamiki, ale poskromienie wyskoków tonalnych, podbarwień, rezonansów. Dokładność ma tutaj inne znaczenie niż w Bowersach.
Tam jest większą selektywnością, kontrastowością, wyrazistością aż do ostrości, podkreślaniem detali, bez wielkiej dbałości o naturalną barwę i porządek na scenie, zgodny z zamiarami realizatora.
Tutaj są przede wszystkim rzetelność, równowaga, proporcjonalność, właściwe miejsce i właściwy czas dla każdego dźwięku. Dla dużego, grubego, niskiego, jak i szczupłego, delikatnego, wysokiego. Ale drobnica pozostaje drobnicą, nie zostaje wyciągnięta i pokazana "po lupą", często schodzi na drugi plan, ustępując miejsca dźwiękom masywniejszym, niesionym przez bas.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Wysokie tony są więc tylko i aż dopełniające, a nie rozjaśniające; ustawione na granicy zaciemnienia, którego bym jednak nie stwierdzał, chociaż taka właśnie liniowość i dyscyplina może pozostawiać pewien niedosyt na tle wielu charakterystyk, które pozwalają wysokim tonom bardziej błysnąć.
Kiedy jednak przesiądziemy się z Buchardt Audio S300 mkII na tego typu głośniki, przynajmniej na początku wcale nie musi być przyjemnie. To już zależy od upodobań, nie każdy musi lubić poważny profil z utemperowaną górą, chociaż zbliża on nas lepiej do "prawdy" o nagraniach niż wiele brzmień "podkręconych" - te z kolei potrafią nieraz przekazać więcej emocji przez siebie dodanych, ale w sumie... co kto lubi.
Dźwięk jest bezwzględnie spójny, skupiony, jednak nie prowadzi to do uprzywilejowania średnicy. Tutaj również nie doczekamy się specjalnych atrakcji, egzaltacji i rozkoszy. Wokale są prawidłowe, dość plastyczne, ani bardzo bliskie, ani "zagubione" - nie są na specjalnych prawach.
Barwa jest stonowana, przejrzystość dobra, ale nie fascynująca. W tym brzmieniu nie jest najważniejsze, aby przekazać jak największą dawkę informacji, ale aby nie "dezinformować" - nie fałszować.
Buchardt Audio S300 mkII mają duży zakres dynamiki, którym nie popisują się bez powodu; grając cicho - grają spokojnie, Można też nimi pograć głośniej, a wraz ze swoim mocnym i niskim basem nadają się do pracy również w większych pomieszczeniach... Do małych bym ich nie pakował.