Primare R32 - obudowa i obsługa
W takiej obudowie - szerokiej i głębokiej - mógł się już zmieścić zasilacz. Front wykonano z aluminium i oddzielono wizualnie od głównej bryły w stylu znanym od lat z produktów Primare. Pozostałą część obudowy wykonano z bardzo grubych blach stalowych.
Front Primare R32 zdobi frezowane logo firmy i dioda LED, pokazująca zasilanie. Wszystkie manipulatory znalazły się z tyłu. Zamiast wszechobecnych przełączników typu DIP mamy wygodne gałki, osobne dla każdego z kanałów. Możemy zmienić nimi impedancję obciążenia (7 kroków: 10, 20, 50, 100, 200, 500 omów i 47 kiloomów).
Niestety, nie ma możliwości zmiany wzmocnienia (czułości) układu - ustalono go na stałe na poziomie 41,5 dB dla wkładek MM i 62 dB dla MC. Pomiędzy tymi dwoma typami wybieramy małym przełącznikiem hebelkowym.
Ten przełącznik stanowi swego rodzaju granicę dzielącą obszary związane z każdym z kanałów. Wejścia i wyjścia każdego kanału znajdują się razem - to wysokiej klasy gniazda RCA amerykańskiej firmy CMC.
Zacisk uziemienia znalazł się tuż obok gniazda zasilającego IEC (obok jest mechaniczny wyłącznik sieciowy), a to znaczy, że daleko od gniazd wejściowych. Może to być problem, jeśli kabelek masowy jest na stałe związany z interkonektem lub są dwa krótkie kabelki, jak w kablach Van den Hul, dołączanych do ramion SME.
Primare R32 - układ elektroniczny
Duże wnętrze wykorzystano do fizycznego odseparowania układów. Transformator został odsunięty od układu wzmacniającego, niezależnie od tego zabiegu mamy do czynienia z typem trafa o bardzo małym polu rozproszonym - typu R-core. Wychodzą z niego dwa uzwojenia wtórne - dla każdego kanału osobno.Układ wzmacniający złożono z niskoszumnych tranzystorów bipolarnych.
Widać też bardzo ładne elementy bierne. Wyjście kluczowane jest przekaźnikami. Osobny przekaźnik przełącza między wzmocnieniem dla MM i MC (w tym drugim przypadku aktywowany jest dodatkowy stopień wzmacniający). Gniazda wyjściowe wlutowano do płytki pomocniczej, wpiętej pionowo do głównej. Piękna robota!
Odsłuch
Przedwzmacniacz Primare R32, pomimo ascetycznego wyglądu, trochę zimnego - skandynawskiego - gra w niezwykle przyjazny, ujmujący sposób.
Jego brzmienie nie jest wprost ocieplone, chodzi o swego rodzaju bezkonfliktowe współdziałanie tego urządzenia z niemal dowolną wkładką i gramofonem. Do tego "niemal" - powrócę na końcu.
Primare R32 to przedwzmacniacz z klasą. Pokazuje naturalne zalety winylu, niczego specjalnie nie "podciąga" i nie tłumi. Na początku nic nie przykuwa uwagi, jest jednak wyraźnie rozróżnienie między muzyką i elementami związanymi z samą techniką odczytu płyty winylowej - szumem przesuwu i trzaskami.
Tych ostatnich jest naprawdę niewiele, jakby R32 w jakiś intelignenty sposób to wyłapywał i maskował. Kiedy jednak słuchamy muzyki, w której blachy grają ważną rolę, np. "Electric Cafe" Kraftwerka czy "Careless Love" Madeleine Peyroux, to okazuje się, że wszystko jest na swoim miejscu, i to w pełnej krasie.
Podobnie w zakresie basowym - niby nie ma go dużo, ale kiedy schodzi naprawdę nisko, reaguje z entuzjazmem. Wspomniałem o pewnym "niemal". Chodzi o to, że wzmocnienie przedwzmacniacza nie jest wyjątkowo duże i z wkładkami o bardzo małym napięciu wyjściowym, powiedzmy poniżej 0,25 mV, wyraźniej słychać szumy własne urządzenia.
Poza tym jest to urządzenie bardzo przyjemne w obsłudze. Warte każdej złotówki.
Wojciech Pacuła