Wymagania wobec nowoczesnego wzmacniacza rozkładają się na kilka obszarów i wszystkie w Evo opanowano. Atrakcyjna obudowa, nowoczesne sterowanie, sprawne poruszanie się po najważniejszych źródłach strumieniowych i standardach cyfrowych. Jedne wzmacniacze potrafią wciąż więcej, inne mniej, a Evo potrafi wszystko… lub prawie wszystko.
Cambridge Audio EVO 75 - budowa i wzornictwo
Cambridge Audio EVO 75 wygląda stylowo i jednocześnie dość poważnie. W tej cenie nie może imponować high-endowym luksusem, ale po prostu przyjemnie jest na Evo patrzeć. Obudowa jest wyraźnie węższa od standardowej (32 cm), ma jednak typowe proporcje. Ciekawiej prezentują się panele boczne imitujące drewno (można je wymieniać), gdzie widać także delikatne, dekoracyjne radiatory – wzmacniacz nagrzewa się umiarkowanie.
Na froncie dominuje jasny wyświetlacz, chociaż nie jest "podszyty" płytą z sensorami dotykowymi – do obsługi służą klasyczne przyciski, umieszczone blisko prawej krawędzi matrycy, i wielofunkcyjne pokrętło (z pierwszorzędną mechaniką przypominającą rozwiązania stosowane przez Cambridge w serii Edge).
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Przygotowano też zdalne sterowanie, zarówno w formie klasycznego pilota, jak i estetycznej i nowoczesnej aplikacji mobilnej. Na wyświetlaczu pojawiają się wszystkie informacje: o połączeniach, źródłach, oczywiście o poziomie głośności, parametrach sygnału, a w tzw. domyślnym widoku – grafiki z okładek płyt (i podstawowe dane o odtwarzanym materiale).
W wirtualnym świecie to substytut przyglądania się fizycznemu nośnikowi. Płyty winylowe dały nam piękną formę, którą później "skompaktowano", a teraz możemy sobie co najwyżej poklikać i poszczypać ekran. Z przodu znajduje się także wyjście słuchawkowe – 3,5-mm gniazdko (choć to niejedyny sposób na obsługę słuchawek, do czego jeszcze wrócimy).
Cambridge Audio EVO 75 - złącza
Tylna ścianka wzmacniacza prezentuje się skromnie: jest jedno wejście analogowe (liniowe, nie ma więc gramofonowego, które wyróżnia Evo 150), jedno cyfrowe optyczne i jedno elektryczne. Mamy też HDMI z ARC do bezproblemowej komunikacji z telewizorem.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Ciekawostką jest wejście mini-jack oznaczone jako CD, które okazuje się gniazdem przyszłościowym – będzie można podłączyć tutaj odtwarzacz płyt CD z serii EVO, który niebawem wejdzie do oferty. Standard tego połączenia nie jest znany i biorąc pod uwagę filozofię całej serii, można podejrzewać, że chodzi o sygnały cyfrowe.
Jest wyjście subwooferowe (monofoniczne) oraz wyjście z przedwzmacniacza (stereo). Połączenia sieciowe zorganizujemy doprowadzając kabel LAN albo poprzez Wi-Fi. Obok złącza LAN widać USB dla "lokalnych" nośników pamięci, np. dysku twardego. Wyjścia głośnikowe są pojedyncze i dość wygodne.
Cambridge Audio EVO 75 - platforma StreamMagic
Cambridge Audio przez wiele lat udoskonalało własną platformę StreamMagic, która obejmuje rozwiązania sieciowe, a także dba o komunikację ze sprzętem mobilnym (pod taką nazwą wyszukamy firmową aplikację mobilną do obsługi wzmacniacza). Na dobry początek Cambridge Audio EVO 75 odtworzy muzykę ze źródeł lokalnych (np. serwerów NAS).
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy wzmacniaczy cyfrowych?
Producent nie chwali się wprawdzie szczegółami, ale udało się ustalić, że odtworzymy pliki FLAC 32 bit/384 kHz oraz DSD256 – i jest to wybitny wynik, tym bardziej że nie chodzi tutaj o tryb USB-DAC, ale faktyczne dekodowanie "surowych" plików.
Platforma StreamMagic poradzi sobie z wieloma serwisami sieciowymi, ale najważniejsze z nich – Spotify oraz Tidal – są dostępne w odmianach "Connect". To najbardziej bezpośrednie z możliwych wariantów, w których sygnał płynie (z serwerów) wprost do wzmacniacza, a smartfon jest tylko sterownikiem.
Cambridge Audio Evo 75 potrafi również dekodować materiały MQA, które ściśle wiążą się z usługą Tidal (tam znajdziemy ich najwięcej, choć oczywiście same pliki MQA można podać do wzmacniacza na inne sposoby). Cambridge Audio proponuje też systemy Apple AirPlay 2 oraz Google Chromecast. Dodajmy jeszcze kompatybilność z usługą Roon.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Cambridge Audio Evo 75 nie da się zagiąć. Nikt mu w plikowo-strumieniowej rywalizacji nie podskoczy. Nie dość, że rozkoduje strumień aptX HD, to jeszcze go zakoduje, bo Bluetooth działa tutaj dwukierunkowo. Evo 75 nie tylko odbiera sygnał ze źródła, ale i wysyła go dalej, np. do słuchawek.
Pod takie nowoczesne dyktando jest tutaj zaprojektowane dosłownie wszystko, co rodzi pewne, nieraz zaskakujące konsekwencje. Nie masz działającej sieci i smartfona...? To obejrzysz (na wyświetlaczu Evo 75) co najwyżej powitalny komunikat, by otworzyć aplikację mobilną, a ewentualnej pomocy możesz poszukać na stronie producenta.
Cambridge Audio Evo 75 - pierwsze chwile po stracie
Uruchamiając po raz pierwszy Cambridge Audio Evo 75, zostaniemy niemal na pewno wpuszczeni w maliny – na usłanej grafikami kartce A4, którą wyjmujemy z pudełka, obiecuje się nam, że tylko podłączamy kolumny głośnikowe, instalujemy aplikację i za moment gramy. Bez plątaniny kabli i kolejnych urządzeń.
Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?
Tymczasem konieczne jest nie tylko pobranie aplikacji, skomunikowanie Cambridge Audio Evo 75 z domową siecią, ale też obowiązkowa – tak było w moim przypadku – aktualizacja oprogramowania. W jej trakcie migają napisy o pobieraniu, weryfikowaniu, instalowaniu niezrozumiałych paczek, serwisów, obrazów...
Może się czepiam, ale ta procedura trwa dobrych kilka minut, w tym czasie zdążyłbym podłączyć odtwarzacz CD, gramofon, DAC, tuner... Gdy przez to wszystko przejdziemy, Cambridge Audio Evo 75 będzie pracował szybko i stabilnie.
Cambridge Audio EVO 75 - układ elektroniczny
Konstrukcja waży zaledwie 5 kg, obudowa jest niewielka, a wszystkie zaawansowane układy zręcznie upakowano dzięki staranności i precyzji, a przede wszystkim ich nowoczesności.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
W przygotowaniu końcówek mocy pomogła, czy wręcz zastąpiła Cambridge Audio, holenderska firma Hypex, od której kupiono "gotowca", który pochodzi z najlepszej serii NCore. I chociaż to skromny model NC122MP (jeden moduł, w którym końcówki mocy zintegrowano z zasilaczami), to zapewnia wyśmienite rezultaty.
Za funkcje sieciowe i strumieniowe odpowiada spora płytka z "pokrywą" StreamMagic. Głównym dekoderem DAC jest nie najświeższy już układ ESS Technology ES9016K2M (symbol oznacza odmianę mobilną, przeznaczoną do sprzętu przenośnego, między innymi smartfonów).
Aranżacja poszczególnych modułów jest podobna jak w modelu Evo 150, z taką samą dolną płytką, na której widać nieobsadzone miejsca np. na wejście gramofonowe (które jest w 150-tce).
Czytaj również: Czy do wzmacniaczy cyfrowych można podłączyć gramofon analogowy?
Cambridge Audio Evo 75 - odsłuch
Praca końcówek w klasie D nie przesądza o końcowych efektach brzmieniowych, na które wpływa więcej zmiennych, zwłaszcza w tak złożonym urządzeniu, jak wzmacniacz sieciowy, jednak trzy "impulsowe" integry testu, mając indywidualne cechy, strony słabsze i mocniejsze, łączy też ze sobą wiele wspólnego.
Moc Cambridge Audio Evo 75 nie jest imponująca, zwłaszcza jak na wzmacniacz impulsowy, ale w średniej wielkości pomieszczeniach i przy podłączeniu kolumn o przyzwoitej efektywności okaże się wystarczająca na praktycznie każdą okazję.
Cambridge Audio Evo 75 gra dynamicznie, swobodnie, a przy tym dokładnie. W zakresie niskotonowym – z charakterem znanym z najlepszych wzmacniaczy o znacznie wyższej mocy, większych i cięższych.
Czytaj również: Jak dzielimy wzmacniacze ze względu na technikę wzmacniania sygnałów?
Byłaby to sensacja, gdyby nie fakt, że technika impulsowa już dawała nam takie przykłady, ale to wciąż doskonała wiadomość dla tych, którzy cenią sobie bas wszechstronny, rozciągnięty, nasycony i wyrazisty. Sięga tam, gdzie inne wzmacniacze tracą już grunt, chwieją się i rozmywają, a Evo 75 porusza się pewnie i zręcznie, wywija i uderza.
Łączy potęgę z lekkością, nie faluje na ciężkich pomrukach, świetnie trzyma rytm. Zarówno A300 jak i C700 też fachowo grają basowe frazy, mają dużo siły i rozmachu, jednak do 75-tki należy tutaj ostatnie słowo.
Średnie tony skłaniają się trochę w stronę łagodności, utrzymując dobrą rozdzielczość, kompletność i wiarygodność, nie napadając wyostrzoną artykulacją ani podbarwieniami. Nie jest to dźwięk ani bezwzględny, ani klimatyczny, lecz rzetelny i kulturalny, harmonijny i elegancki.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?
W zakresie wysokich tonów odnajdziemy wszystko oprócz ostrości i metaliczności – plastyczność i miękkość została połączona z selektywnością i przejrzystością. To wyrafinowany i przyjemny wariant szczegółowości, daleki od napastliwości i rozjaśnienia. Najdrobniejsze dźwięki są doskonale czytelne, nie muszą wychodzić przed szereg, mocniejsze mają blask i więcej miejsca.
Pierwszy plan jest stabilny, bez "wypychania", wokale naturalne i uprzejme, przestrzeń łatwo rozwija się w głąb, co zależy przede wszystkim od nagrania i kolumn.
Ostatecznie to dźwięk łatwy, bezpieczny i uniwersalny, niejadący z niczym po bandzie dla mocnego pierwszego wrażenia, chociaż jego basowe kompetencje są zdecydowanie ponadprzeciętne.
Czytaj również: Czym się różni wzmacniacz zintegrowany od wzmacniacza dzielonego?
Tidal w pięciu smakach
W wygodnym strumieniowaniu muzyki ze źródeł sieciowych z "w miarę" dobrą jakością dźwięku prym wiodły (i wciąż wiodą) dwa serwisy – Spotify oraz Tidal, coraz mocniej podgryzane przez Apple Music.
Spotify od miesięcy zapowiada wprowadzenie usługi potocznie nazywanej Hi-Fi, Apple uporał się z tym jakiś czas temu, ale uznania wśród audiofilów raczej nie zdobędzie, bo nie spieszy się (jak to Apple) z udostępnianiem swoich rozwiązań firmom trzecim. Tymczasem Spotify (za sprawą Spotify Connect) zadomowił się w wielu amplitunerach, głośnikach bezprzewodowych, soundbarach...
Ale pod względem jakości najlepszy jest Tidal, do którego dostęp będzie teraz jeszcze wygodniejszy. Wreszcie pojawił się długo wyczekiwany Tidal Connect (na wzór Spotify Connect). Na razie mają go nieliczni (co będzie się pewnie zmieniać), a w Evo 75 możemy mieć Tidala na cztery, a nawet pięć sposobów.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
W systemie Tidal Connect wzmacniacz pobiera muzykę wprost ze źródła (serwera Tidala), bez pośrednictwa telefonu (czy tabletu), który pełni wyłącznie rolę sterownika.
Sygnał muzyczny nie jest w żaden sposób modyfikowany (czego nie można powiedzieć o innych sposobach transmisji), możemy liczyć na poprawną obsługę wszystkich formatów, w tym także MQA.
Drugi sposób to transmisja Apple Air- Play. Strumieniowanie przebiega zgodnie ze standardem PCM 16 bit/44,1 (lub 48) kHz. Smartfon pełni aktywną rolę w dystrybucji sygnałów audio.
Czytaj również: Czy lepiej podłączyć monobloki (wzmacniacze mocy) krótkim kablem głośnikowym i długim interkonektem, czy na odwrót?
Firmowa aplikacja StreamMagic ma odpowiednie opcje integrujące serwis Tidal ze wzmacniaczem, przygotowane jeszcze w czasach, gdy nie był dostępny system Tidal Connect.
StreamMagic jest przeznaczony nie tylko dla urządzeń serii Evo, ale także starszego sprzętu. Kolejna metoda wykorzystuje system Google Chromecast, uniwersalny i lubiany, a jego maksymalne parametry osiągają 24 bit/96 kHz.
Całkiem nieźle, jednak nie w każdym wariancie jest to bezpośrednia i nienaruszona transmisja audio z serwera do wzmacniacza. Wreszcie sposób piąty, najpopularniejszy, ale o najniższej jakości - Bluetooth.
Czytaj również: Czy lepiej podłączyć monobloki (wzmacniacze mocy) krótkim kablem głośnikowym i długim interkonektem, czy na odwrót?