W 250i V2 nowością jest przedwzmacniacz gramofonowy (którego nie miał poprzednik, model 250i). Dzisiaj to niemal obowiązkowy element wyposażenia, więc taka modyfikacja jest zrozumiała, ale podobno są też inne zmiany w obszarze już liniowego wzmocnienia, chociaż producent nie zdradza szczegółów.
Hasłem promującym nową wersję jest natomiast "Back to Basics", użyte wprawdzie w kontekście brzmienia, ale doskonale pasujące do jego konstrukcji i funkcjonalności.
Simaudio Moon 250i V2 - front
Wygląd Simaudio Moon 250i V2 jest charakterystyczny dla Moona - boczne segmenty frontu subtelnie zaokrąglono, mogą mieć kolor czarny lub srebrny (wraz z regulatorem głośności), centralna część jest zawsze czarna.
Selektor wejść ma formę sześciu niewielkich przycisków bezpośredniego dostępu. Obok wyjścia słuchawkowego (6,3 mm) jest wejście (3,5 mm) dla sprzętu przenośnego; 10 lat temu byłoby to przejawem nowoczesności, obecnie mobilne grajki "podłączamy" bez kabli, strumieniujemy, sterujemy… Ale jak się nie ma co się lubi...
Podłączenie wtyku słuchawkowego nie "odcina" (jak to bywa najczęściej) sygnału od wyjść głośnikowych; szczegóły tego rozwiązania przedstawiamy w ramce obok. Są cztery wejścia liniowe, wejście gramofonowe obsługuje wkładki typu MM.
Wejścia liniowe mają niższą niż zazwyczaj impedancję (11 kΩ), w przypadku współczesnych źródeł nie będzie to jednak miało większego znaczenia. Jest też wyjście na zewnętrzną końcówkę mocy – Moon ma pokaźną ofertę takich urządzeń. Kolumny głośnikowe podłączamy do jednego zestawu zacisków.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Analogowa skromność 250i V2 jest początkowo trochę zaskakująca, bo przecież Moon świetnie opanował technikę cyfrową; paletę wejść cyfrowych (a więc i DAC-a na pokładzie) ma tańszy od niego model 240i, ma je także droższy 340i… Ale znajdujący się między nimi Simaudio Moon 250i V2 wcale nie jest wyjątkiem w ofercie, bowiem w żadne cyfrowe dodatki nie wyposażono też dwóch najlepszych wzmacniaczy zintegrowanych – 600 i 700 V2.
Producent podchodzi więc do tego wątku bez ideologicznego (czy marketingowego) zacięcia, proponuje różną jakość i różne wyposażenie – dla klientów o różnych potrzebach i budżetach.
Simaudio Moon 250i V2 jest produkowany "na miejscu", w macierzystych zakładach firmy, czym producent oczywiście się chwali, umieszczając zarówno na urządzeniu, jak i na opakowaniu napis "Made in Canada".
Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?
Simaudio Moon 250i V2 - układ elektroniczny
Spora masa urządzenia a także liczne otwory wentylacyjne na górnej ściance sugerują, że to klasyczny wzmacniacz w klasie AB, z zasilaniem liniowym. Szczeliny na bocznych panelach są już jednak dekoracją, końcówki mocy znajdują się gdzie indziej.
Lewą część opanował zasilacz z dużym transformatorem toroidalnym, prawą przeznaczono dla układów audio, z których większość obsadzono na jednej płytce drukowanej, choć jest też drugi, znacznie mniejszy moduł, ograniczony w zasadzie do regulatora głośności (potencjometr Alps), połączonego z główną płytką wielożyłową taśmy. Wybór źródeł odbywa się w układach scalonych.
Konstrukcja końcówek mocy jest dość typowa (dwa tranzystory bipolarne na kanał), chociaż z trochę niekonwencjonalnym sposobem montażu i chłodzenia; tranzystory są przykręcone do wspornika w centralnej części chassis, a ten do dolnej płyty obudowy. Nie ma więc typowego radiatora, ale moc 250i V2 nie jest wysoka.
Czytaj również: Jakie są sposoby regulacji wzmocnienia (głośności), jakie są ich zalety i wady?
Z zasilaniem wiąże się też ciekawostka – nie ma niezależnego, mniejszego zasilacza dla trybu czuwania, który obsługuje jednostka główna; tryb czuwania ma więc niewiele wspólnego z oszczędzaniem energii, wzmacniacz pobiera w takim wariancie 14 W, a po włączeniu (bez żadnego sygnału)... 15 W.
Simaudio Moon 250i V2 - odsłuch
Simaudio Moon 250i V2 brzmieniowo zbliża się do idei "wzmacniającego drutu", czyli urządzenia zajmującego się wyłącznie wzmacnianiem, a nie korygowaniem sygnału.
Nie po raz pierwszy okazuje się, że nie trzeba wydawać kolosalnych pieniędzy, aby wejść na taki poziom neutralności, chociaż nie jest to też sytuacja zupełnie typowa.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Zresztą o ile duża część audiofilów uznaje neutralność za oczywistą zaletę, jest też spora grupa, która oczekuje od wzmacniacza czegoś innego, czegoś więcej… i czegoś mniej – mniejszej wierności, a większej muzykalności, czemu przecież mają głównie służyć wzmacniacze lampowe (w tym teście nieobecne), ale znajdą się i takie tranzystory, które lubią pograć "po swojemu" i też znajdują odbiorców. Dlatego wcale nie namawiam na poszukiwanie wzmacniaczy neutralnych jako jednoznacznie lepszych, lecz wypada je dostrzec, docenić i tak nazwać.
O ile jednak nie będziemy podchodzić do tego określenia literalnie, idealistycznie, teoretycznie, to możemy rozważać różne praktyczne warianty neutralności.
Simaudio Moon 250i V2 reprezentuje styl zrównoważony, uporządkowany i lekko zdystansowany. To dźwięk "normalny" i przewidywalne brzmienie płyt i muzyki, którą już wcześniej poznaliśmy.
Nie ma tutaj ani podgrzewania, ani wyostrzania, muzyka płynie oczywiście w swoim naturalnym tempie, jednak subiektywnie spokojnie i gładko. I już ktoś może pomyśleć, że brzmienie jest mdłe, nijakie, zamglone…Zgoda, nie jest wybuchowe i żywiołowe, ma jednak w tej grupie jeszcze jeden wyjątkowy atut – wyśmienitą mikrodynamikę.
Czytaj również: Co to są wzmacniacze hybrydowe?
Łagodnie, bez zawziętości, ale bardzo dokładnie, wnikliwie odczytuje wszystkie informacje, najdrobniejszych nie maskuje i nie podkreśla, lecz dzięki szlachetnej czystości, niemającej nic wspólnego z jaskrawością, wszystko słychać łatwo i bezpiecznie, we właściwej perspektywie.
Simaudio Moon 250i V2 jest w porównaniu z pozostałymi wzmacniaczami bardziej wstrzemięźliwy w przekazywaniu emocji i bardziej staranny w warstwie informacyjnej.
To jednak nie przerabia muzyki na "zbiór dźwięków"; Moon nie pozbawia nas niczego, co zostało nagrane, tylko niewiele do tego dodaje, pozostawiając tę nieuchronną rolę… kolumnom. A skoro o nich mowa, to Simaudio Moon 250i V2 radzi sobie z 4-omowymi bez żadnych problemów.
To brzmienie solidne, dojrzałe, zaawansowane i wyrafinowane. Może mało porywające w pierwszym wrażeniu, ale natychmiast łatwo przyswajalne i stale objawiające swoje zalety.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?
Dla doświadczonych audiofilów i nie tylko – niewymagające żadnej akomodacji słuchu, naginania wyobraźni, zabiegów systemowych, szukania specjalnych kolumn (a tym bardziej kabli), chociaż właśnie z nim eksperymenty na peryferiach mogą być (ewentualnie...) lepiej słyszalne niż ze wzmacniaczami bardziej napastliwymi.
Jego "monitorujący" charakter nie wiąże się z napastliwością i ostrością, lecz ze spokojem i czystością. Nie ma więc obaw, że słabymi nagraniami potnie nam uszy.
Jeżeli natomiast zatęsknimy za brzmieniem bardziej romantycznym i charyzmatycznym, możemy przesiąść się na wejście gramofonowe, co oczywiście będziemy zawdzięczać głównie charakterowi samego źródła; neutralność zasadniczej części wzmacniacza i dobra jakość sekcji phono pozwala pokazać specyfikę winylu, a więc i różnice między gramofonami, wkładkami itp.
Czytaj również: Na czym polega bi-amping i jakie są jego warianty?
Swoboda wyboru
Wyjście słuchawkowe to ważny element wyposażenia współczesnego wzmacniacza zintegrowanego (nawet jeżeli jest to ultranowoczesna konstrukcja z nadajnikiem Bluetooth).
Producenci stosują różne sposoby przygotowania i sterowania sygnałami dla słuchawek, co wiąże się z wygodą ich użytkowania, opartą najczęściej na prostej i skutecznej "automatyce".
System wykrywa "obecność" słuchawek (dokładniej – stycznik sygnalizuje obecność wtyku w gnieździe słuchawkowym) i odłącza wyjścia głośnikowe, co jest oparte na logicznym założeniu, że jeżeli ktoś wkłada wtyk, to chce korzystać ze słuchawek, a wtedy dźwięk z kolumn tylko by mu przeszkadzał.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Ale wcale tak nie musi być… Moon daje więc swobodę wyboru i pełną kontrolę użytkownika nad tym, co gra, a co nie gra. Samo podłączenie słuchawek wyjść głośnikowych nie odcina od sygnału, wymaga tego użycie przycisku Spk Off (umieszczonego na przedniej ściance wzmacniacza).
Obok niego znajduje się jeszcze funkcja Mute, która wycisza generalnie wszystkie wyjścia – głośnikowe, słuchawkowe, a także niskopoziomowe, do których ewentualnie możemy podłączyć zewnętrzne końcówki mocy.
Podobne układy były stosowane już w urządzeniach z lat 70. czy 80., potem producenci masowo przerzucili się na prosty i praktyczny wariant "automatyczny", jednak żadne rozwiązanie nie jest doskonałe i żadne nie jest szczególnie kłopotliwe.