OREGON

Lantern

Lantern

Wykonanie

Nagranie

O amerykańskim kwartecie Oregon można śmiało powiedzieć - legendarny. I to nie tylko ze względu na liczbę trzydziestu znakomitych albumów, jakie wydali, ale i na oryginalny styl, jaki stworzyli.

To połączenie klasycznej estetyki z awangardową harmonią, jazzowym frazowaniem, folkową melodyką z subtelnie wplecionymi motywami muzyki świata nie znalazło naśladowców, a jeśli nawet ktoś próbował, to nikt, żaden inny zespół nie stworzył muzyki o tak wyrafinowanym akustycznym brzmieniu i tak ambitnej.

Szczęśliwie Oregon regularnie występuje w Polsce. Ostatnio, 15 lipca, na festiwalu Jazz na Starówce w Warszawie. Niestety, Rynek Starego Miasta nie jest odpowiednim miejscem dla takiej muzyki i cały czar ich muzyki prysnął już w pierwszym utworze, choć kwartet z nowym kontrabasistą robił, co mógł, żeby wypaść jak najlepiej. A ponieważ muzycy przywieźli swój świeżutki, najnowszy album "Lantern" postanowiłem go kupić i posłuchać w domowym zaciszu, nie czekając na finał koncertu. Pierwsze wrażenie było oczywiste, z włoskim kontrabasistą Paolino Dalla Porta, który zastąpił współzałożyciela grupy Glena Moore’a - to jest już inny Oregon.

Warto prześledzić 47-letnią historię grupy. Gitarzysta Ralph Towner i kontrabasista Glen Moore poznali się na Uniwersytecie Oregon w 1960 r. Występowali razem w różnych formacjach, aż w 1969 r. trafili do eksperymentalnego zespołu Paul Winter`s Consort, gdzie nawiązali nowe kontakty, w tym z saksofonistą, oboistą Paulem McCandlessem. Wcześniej Towner występował w duecie z grającym na sitarze Collinem Walcottem.

Towner i Moore pomyśleli, żeby założyć własny zespół właśnie w tym składzie. Ich pierwsze nagranie dla wytwórni Increase Records nie ukazało się, bo firma zamknęła działalność. Dopiero 10 lat później zostało wydane jako "Our First Records". Tak więc za debiut uznaje się płytę "Thyme - Music of Another Present Era". Thyme to nie była dobra nazwa dla zespołu, więc McCandless zaproponował nową - Oregon - bo trzej muzycy pochodzili z tego właśnie stanu.

Każdy kolejny album wzbudzał zainteresowanie słuchaczy poszukujących nowych brzmień z pogranicza różnych stylów. Oregon zawsze gwarantował ciekawą muzykę. Ich płyty i koncerty były misterium tworzenia nowych dźwięków z wykorzystaniem akustycznych instrumentów. Dopiero pod koniec lat 70. zaczęli wykorzystywać elektroniczne instrumenty klawiszowe.

Do dziś jednym z moich ulubionych albumów jest "Out of the Woods", a koncertowy "In Performance" pokazywał, jak pasjonująca jest ich muzyka wykonywana na żywo. Ważne stały się koncerty i nagrania z zaproszonymi gośćmi: "Together" (1976) z legendarnym perkusistą kwartetu Johna Coltrane`a Elvinem Jonesem i "Violin" (1978) ze skrzypkiem Zbigniewem Seifertem, który właśnie wtedy podbijał Amerykę - Jeden z naszych najoryginalniejszych albumów "Violin" nagraliśmy ze Zbigniewem Seifertem - powiedział mi przed laty Ralph Towner. - Idealnie dopełnił nasze brzmienie, stał się od razu piątym członkiem zespołu. Mimo że pochodził z komunistycznego kraju, doskonale znał historię jazzu, świadomie czerpał z niej inspiracje.

W 1984 r. w wypadku samochodowym koło Magdeburga zginęli: Walcott i manager zespołu. Towner i McCandless odnieśli rany. Moore był wtedy w Ameryce. Po rocznej przerwie zespół wyruszył na trasę honorującą pamięć tragicznie zmarłego przyjaciela i muzyka. Później na kilka lat do tria dołączył hinduski perkusista Trilok Gurtu. Dopiero w 1996 r. przyłączył się do nich młody perkusista Mark Walker, który pozostał do dziś. Trzy lata później Oregon pojechał na serię koncertów do Moskwy, gdzie występował z orkiestrą symfoniczną Radia Moskwa. Efektem był podwójny album "Oregon In Moscow", który otrzymał cztery nominacje do nagrody Grammy.

W 2015 r. Glen Moore postanowił opuścić zespół. Przypuszczam, że męczyły go podróże z Portland, gdzie mieszka, do Europy, gdzie Oregon zwykle koncertuje. Zastąpił go Paolino Dalla Porta, który mieszka w Rzymie, tak jak Towner. Tym samym z oryginalnego składu pozostali tylko dwaj muzycy.

Oregon słynie z tego, że każdy album różni się od poprzedniego. Ale "Lantern" różni się mocno, wychodzi naprzeciw spadającemu zainteresowaniu jazzem, utwory są bardziej dynamiczne, zagrane żywiołowo, a kompozycje są bardziej melodyjne niż zespół nas do tego przyzwyczaił. Paul McCandless gra więcej na saksofonie sopranowym, Ralph Towner częściej siada do fortepianu.

Pozostała wyrafinowana harmonia akustycznych instrumentów. I choć tęsknię za głębokim tonem kontrabasu Moore`a, Dalla Porta doskonale pełni swoją rolę. Krystalicznie czyste akordy gitary Townera są dla mnie wisienką na torcie, a Mark Walker może wreszcie zagrać z dynamiką rockowego pałkera. Nowym albumem Oregon może zyskać nowych fanów. Oby zdrowie dopisywało muzykom-założycielom i jak najdłużej cieszyli nasze uszy oryginalną muzyką.

Marek Dusza
CAM JAZZ

GATUNKI MUZYKI
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio kwiecień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu