Odsłuch
W ciągu blisko ćwierć wieku (jubileusz za pół roku) przygotowałem dla AUDIO grubo ponad tysiąc testów kolumn. Ale co z tego wynika? Bardzo dużo, chociaż nie wszystko, co by się chciało...
Czytelnicy często pytają, czy poleciłbym im jakieś kolumny, które testowałem kilka lat temu. Niezależnie od zasady, że nie udzielamy takich porad (wszystko, co mamy do przekazania na temat brzmienia, zawiera się w opisie, potem nic dodać, nic ująć), choćbym nawet chciał ją ominąć (w końcu to tylko nasza praktyka, a nie żadne statutowe zobowiązanie), to zwykle nie pamiętam już dobrze szczegółów, co najwyżej ogólne wrażenie, wspomnienia przykryły kolejne testy, i każdy zrobi lepiej - ja również bym tak zrobił, będąc zainteresowany kolumnami, które testowałem - gdy sięgnie to tekstu napisanego wtedy, na gorąco.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
I na takim ogólnym tle, w tej długiej i bogatej historii są takie rodzynki, które będę pamiętał już zawsze. Kolumny, które nie tylko mi zaimponowały, nie tylko mi się spodobały, nie tylko sądziłem, że mogą spodobać się innym, ale takie, które "pożądałem". Które chciałem posiadać, a niektóre nawet kupiłem... To pojedyncze przypadki. Nie rozpędzam się do wniosku, że były to najlepsze kolumny w skali bezwzględnej.
Byłem raczej "uwrażliwiony" na odkrycie bardzo dobrej relacji jakości do ceny, zwłaszcza w takim zakresie, w jakim cena była dla mnie osobiście realistyczna, chociaż nie da się ukryć, że chodziło już o wyższą półkę, mówiąc wprost - o hi-end, ale nie "kosmiczny". Zachęta do posłuchania czegoś przede wszystkim dlatego, że kosztuje sto albo dwieście tysięcy, w ogóle na mnie nie działa.
Przyznaję, że już łatwiej było mnie zainspirować, gdy kolumna nie tylko pięknie grała, ale i pięknie wyglądała. I jedną z takich "wiekopomnych" konstrukcji były dla nie Dynaudio C2. Testowane ponad 15 lat temu, dotąd nie zostały i już nie zostaną zapomniane, co uświadomiłem sobie, słuchając Dynaudio Confidence 60.
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Teraz czytając poprzednie zdanie widzę, że wyrwane z kontekstu, bez dalszego ciągu, byłoby ono "pocałunkiem śmierci" dla tych drugich. Można by się domyślać, że mimo iż nowsze, droższe, większe i teoretycznie w każdym elemencie lepsze, to nie zrobiły takiego wrażenia, i przypomniała się "stara miłość". Otóż jest inaczej. Wdzięcznej pamięci o C2 się nie wyrzekam, ale wreszcie muszą one ustąpić miejsca na podium Dynaudio Confidence 60. No i nic dziwnego?
W takim razie jeszcze dziwniejsze było, że wcześniej nie ustąpiły go nie tylko nieco większym C4, ale nawet... Evidence. Cóż to za herezje? Proszę czytać ze zrozumieniem. Cena wcale mnie nie nakręca, ale podnosi poprzeczkę oczekiwań. Wiem, że jakość nie wzrasta wprost proporcjonalnie do ceny. Ale zwykle wzrasta, przynajmniej w ofercie wybranej firmy, i Evidence były lepsze od C2. Tyle że mając do wydania aż tyle... kupiłbym Dynaudio Confidence 60, a resztę zaoszczędził.
Jeszcze jeden warunek - pomieszczenie musiałoby być duże (minimum 30 m2), umożliwiające ustawienie kolumn daleko od ściany. Chociaż jest to rekomendacja stosowana rutynowo w przypadku kolumn dużych, drogich i wysokiej klasy, to wcale nie powtarzam jej automatycznie, dla formalności, bez ustalenia w konkretnym przypadku, że tak na pewno być musi.
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Strach przed wielkim basem z dużych kolumn jest powszechny, ale nie zawsze uzasadniony, jednak pod tym względem Dynaudio Confidence 60 wpisują się w stereotyp - to kolumny przygotowane (i to bardzo dobrze) do dużych salonów.
Faktem jest, że od czasu testu C2 gust mi się trochę zmienił, polubiłem brzmienia mocniejsze, bardziej dynamiczne, wyraziste, czego apogeum było moje kilkuletnie obcowanie z Avantgarde Picco (też wcale nie najdroższymi w katalogu).
Teraz Dynaudio Confidence 60 z jednej strony wychodzą naprzeciw moim dzisiejszym, jeszcze innym wymaganiom - proporcjonalnego połączenia wielu zalet, z drugiej strony - oczekiwaniom realistycznym, od dawna nie spodziewam się objawień (nawet po kolumnach za setki tysięcy) tego, że muzycy staną przede mną dosłownie "jak żywi".
Czytaj również: Jakie jest optymalne wytłumienie pomieszczenia odsłuchowego?
Ale Dynaudio to wciąż Dynaudio, a nie Avantgarde, Bowers czy Blumenhofer, więc jeżeli Confidence 60 tak mi się spodobały, to dlatego, że będąc lepsze od wcześniejszych konstrukcji Dynaudio, udało im się "z powrotem" wciągnąć mnie w firmowy klimat.
Można uznać, że brzmienie tych kolumn to jakaś ewolucja wcześniejszego profilu, dodanie nowych możliwości do znanych już zalet, albo że to absolutnie konsekwentne drążenie tego samego tematu, doskonalenie ściśle określonego profilu i wreszcie... osiągnięcie celu?
Brzmienie Dynaudio Confidence 60 jest tak "spełnione", spójne i kompletne, że nie wyobrażam sobie, co można by jeszcze w nim poprawić. A słuchając Evidence... wiedziałem, czego mi w nich jeszcze chociaż troszeczkę brakuje.
Względnie niewielkie (w tym kontekście) C2 miały oczywiste ograniczenia w wymiarze dynamiki, artykulacji basu, może i detaliczności, a mimo to usłyszałem z nich "to coś" - idealną koherencję, plastyczność, intymność, przy co najmniej dobrym poziomie wszystkich "parametrów". Ale to już wspomnienia. Ożywione przez Dynaudio Confidence 60, ale te żyją własnym życiem i walczą ze zupełnie innymi konkurentami.
Tyle razy już chwaliliśmy Dynaudio (przecież nie tylko C2) za spójność i plastyczność, że pojęcia te mocno się zdewaluowały i trudno tylko z ich pomocą przedstawić to nadzwyczajne zjawisko, jakim jest Dynaudio Confidence 60. Jest wiele innych słów, których można użyć do opisu tych kolumn, ale przy każdym należałoby postawić wykrzyknik. Są jednak i takie cechy, wartościowe i oczekiwane, przy których wykrzyknika bym nie stawiał, ewentualnie znak zapytania.
Nie od pierwszych nagrań, ale już od pierwszych dźwięków, Confidence 60 oczarowały mnie, przekonały, pokonały, i tak już zostało do samego końca. To, czego nie robią idealnie czy lepiej od wszystkich innych kolumn, z upływem czasu staje się nie tyle ewidentne, co nieistotne dla bezproblemowego odbioru całości, dla chłonięcia każdego dźwięku, jaki się z nich wydobywa. Wszystko jest tutaj piękne, razem i oddzielnie, harmonijne, dojrzałe, poukładane.
Grają jednocześnie poważnie i radośnie. W umiejętności przekazania równocześnie esencji muzyki i każdego detalu są tak sprawne, że może się wydawać, iż nie jest to już tylko kwestia techniki, nawet najwyższych lotów, ale jakiejś inteligencji, mądrości, czułości...
Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest tego wpływ na charakter brzmienia?
Dynaudio Confidence 60 najbardziej zbliżają się do zrobienia wrażenia "żywej istoty", dźwięk jest bliski, naturalny, organiczny, wolny od artefaktów, które zdradzałyby jego "elektromechaniczne" pochodzenie.
A przecież kolumny, nawet takie, które dodają najniższe zniekształcenia (chociaż zwykle to kolumny dodają najwyższe), nawet załóżmy w ramach eksperymentu myślowego, że w ogóle ich nie dodają, przetwarzają sygnał elektryczny, który zniekształcał wzmacniacz, odtwarzacz, w którym muszą już być zapisane poważne niedoskonałości nagrania.
Nawet najlepsze kolumny nie łączą się bezpośrednio z artystą, nie potrafią tego również wzmacniacze, które w dodatku muszą jeszcze sygnał przekazać kolumnom... więc pisanie, że dźwięk jest wspaniały i bez skazy, aby podkreślić najwyższą jakość jakiegokolwiek urządzenia systemu (odtwarzającego), podważa wiarygodność relacji. Ale tyle razy już się przesadzało, robili to też inni, że jak tutaj żałować komplementów Dynaudio Confidence 60, gdy te naprawdę robią to, czego inne kolumny nie potrafią!
Będzie jeszcze bardziej patetycznie: dla nagrań są sprawiedliwe i pełne miłosierdzia. Różnicują wspaniale i ta wspaniałość ma podwójne znaczenie - słychać wszystkie różnice, lecz żadne nie są dyskwalifikujące, nie są nawet przeszkadzające.
Wszystkie brudy, niedociągnięcia (nagrania), chociaż pokazane bez "owijania w bawełnę", znacznie mniej ważą na ogólnym wrażeniu niż fascynujące zalety tego brzmienia; wektory jego przyciągania mają znacznie większą wartość niż wektory odpychania.
Chciało się słuchać wszystkiego i dłużej. Fascynująca, ożywcza gęstość i czystość, symbioza gładkości i precyzji. W każdym nagraniu okazują się być pokłady naturalności, którą trzeba "tylko" wykorzystać; wtedy nawet najdalej posunięta analityczność nie obróci się przeciwko muzyce.
Dynaudio Confidence 60 swoją klasą i możliwościami poruszają ogólniejszy problem. Słuchając ich, można dojść do wniosku przeciwnego niż "ludowa mądrość", ostrzegająca przed głośnikami nazbyt precyzyjnymi, które mogą popsuć przyjemność słuchania słabszych nagrań.
Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?
Czyli - głośniki mogą "za dobre"? Dynaudio Confidence 60 przenoszą w świat rządzony inną, w gruncie rzeczy prostszą regułą - gorzej znaczy gorzej, lepiej znaczy lepiej. Poważnie podchodząc do tematu i znaczenia pojęć, nie można twierdzić, że jakieś głośniki grają zbyt dokładnie, w jakimkolwiek systemie, z jakimkolwiek materiałem.
Gdy brzmienie razi nas ostrością, przyczyną nie jest czystość i precyzja, lecz zniekształcenia. Zgoda, że pewna kompozycja zniekształceń, być może nawet o wyższej "zagregowanej" wartości, może być dla słuchu bardziej strawna niż inna, pewne manipulacje charakterystyki mogą maskować inne problemy, metaliczność wysokich tonów można poskromić ich przytłumieniem itp.
Kiedy jednak wchodzimy na taki poziom, na jaki zapraszają nas Dynaudio Confidence 60, to okazuje się, że stąd wszystko słychać lepiej - więcej i przyjemniej. Ale żeby to osiągnąć, trzeba właśnie wejść na sam szczyt - wyeliminować zniekształcenia, a nie komponować je gwoli osiągnięcia subiektywnej muzykalności.
To brzmienie ma niesamowitą płynność, gładkość, a nawet odrobinę miękkości, skojarzoną z perfekcyjną transparentnością. Razem tworzy to dźwięk absolutnie kompletny i wiarygodny, a przede wszystkim przyjemny i łatwy dla słuchacza.
Nie ma w nim niczego wymagającego względem muzyki, nagrania, jak i odbiorcy. Do tego brzmienia nie trzeba się ani chwili przyzwyczajać, nie trzeba być doświadczonym audiofilem. Tak mi się przynajmniej wydaje, że wystarczy zdrowy słuch i podstawowa wrażliwość.
Dźwięk jest aż efektowny w swojej uprzejmości i komunikatywności, a to może ostrzegać, że coś w nim "upiększono", a więc... jednak poświęcono neutralność? Tyle że każde nagranie wręcz rozkwitało muzyką, barwą, przestrzenią. Słuchało się nie tylko łatwo, nie tylko z przyjemnością, ale z rozkosznym spokojem, że właśnie w tym pięknym dźwięku jest cała prawda, a nie manipulacja.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Podkreślanie plastyczności i ciepła może sprowadzać relację i skojarzenia na tory dawnych testów Dynaudio. A przecież jesteśmy w innym miejscu, w innym brzmieniu. Transparentność też już kiedyś chwaliliśmy, chociaż w pewnej relacji - że "mimo" spójności i soczystości, Dynaudio nie cierpi na zmulenie.
A przecież... Confidence 60 niczego nie robią "mimo", lecz wszystko w oczywistej harmonii, chociaż nieosiągalnej dla innych kolumn, stąd pewne cechy często występują w opisach jako trudne do pogodzenia. Muzyka z Dynaudio Confidence 60 jest absolutnie czytelna, czyściutka, z mocnym pierwszym planem, głębią, oddechem, bez żadnej kotary.
Wcześniej firmowa kultura Dynaudio mogła trochę ograniczać impulsywność i wyrazistość, dźwięki trochę się rozlewały i matowiały, w tym przypadku selektywność i dźwięczność robi nie mniejsze wrażenie niż plastyczność, a niczym nie męczy.
Dźwięk jest solidnie zbudowany i pięknie wykończony; wszystkie jego warstwy doskonale do siebie pasują. Tym razem zaniechałem opisywania samej średnicy czy wysokich tonów - wszystko, co powyżej, można odnosić do idealnie i naturalnie wyważonego, zespolonego, uporządkowanego, całego zakresu średnio-wysokotonowego. Nieco inaczej ma się sprawa z basem...
Zupełnie uzasadnione byłoby, aby od niego zacząć cały opis, równie dobrze można nim zakończyć, ale trzeba ten wątek jakoś oddzielić i wyeksponować, na pewno nie można go "zbyć" ogólnikami. Sprawa jest zbyt poważna i wyjątkowa.
Niskie tony nie zawsze były mocną stroną Dynaudio; zwykle były OK, ale niekoniecznie imponowały uderzeniem, rytmem i konturowością. Nie trzeba ich było krytykować, ani ukrywać jakichś braków, wystarczyło wspomnieć o dobrym połączeniu ze średnicą, gęstości, płynności i kulturze, czystej pracy nieobciążonej dudnieniem.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Tym razem bas jest potężny, niski, soczysty, obszerny, cały czas wspierający i stabilizujący cały obraz dźwiękowy; tworzy fundament, na którym wszystkie dźwięki nabierają mocy i naturalności, ale bezpośrednio nie pogrubia średnicy, nie ogranicza jej klarowności.
Zwykle wrażenie takiej masywności obciąża średnie tony, tym razem udało się tego uniknąć. Na przełomie niskich i średnich tonów energii jest dużo, ale nie za dużo; takie wyważenie pozwoliło wyeksponować bas w sposób efektowny i przyjemny, a jednocześnie trudno mu zarzucić styl "subwooferowy", oderwanie od samej muzyki. Wręcz przeciwnie, ten bas kumuluje muzykę, pokazuje, jak wiele dzieje się w tym zakresie.
Często brak najniższego basu usprawiedliwia się tym, że w przeciętnej muzyce nie ma wielu informacji z samego skraju pasma, że ważniejsze jest dynamiczne prowadzenie "wyższego basu". Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma... Takie wymówki są jeszcze zrozumiałe przy kolumnach dziesięć razy tańszych, ale Dynaudio Confidence 60 to już "ostateczne" podejście do tematu.
Dynaudio Confidence 60 pokazują całe spektrum basu, na bogato, emocjonalnie i na tyle dokładnie, że delikatne zaokrąglenie i zmiękczenie wydaje się tylko służyć naturalności.
Czytaj również: Co to jest obudowa z linią transmisyjną?
Zdarzają się przecież suche, szybkie, czyste tąpnięcia, pojawiają się energetyzujące wibracje, jak i dłuższe, ale bardzo niskie pomruki. Nie brniemy w twarde "młócenie" ani w dudnienie i mulenie.
Bas jest dynamiczny i... łagodny, poważny i... swobodny. Nawet jego obiektywny nadmiar, możliwy gdy ustawimy kolumny w niewielkim pomieszczeniu, może okazać się subiektywnie bezproblemowy, bo jest tak piękny, że można go znieść więcej niż zwykle.
Możliwe jest też słuchanie Dynaudio Confidence 60 z niewielkiej odległości (dzięki symetrycznej aranżacji, integracja dźwięku następuje blisko), co sprawdziliśmy w praktyce, jednak w mniejszych (i średnich) pomieszczeniach powinny wystarczyć Confidence 50, na których sprawdzenie mam teraz specjalną ochotę właśnie dlatego, że Dynaudio Confidence 60 zagrały tak wspaniale.
Nawet "dwie trzecie" ich siły może mi zupełnie wystarczyć, a nie sądzę, aby pozostałe walory uległy jakiejkolwiek redukcji. Piękny, elegancki, czysty, a przy tym żywy, bliski dźwięk. Bez skazy.
Dynaudio promuje model Confidence 60 hasłem: Twoja gęsia skórka dostanie gęsiej skórki. Fajne, ale chcąc być najbliżej osobistych wrażeń, stwierdzam: Oczarują siłą i spokojem, a ich czary dadzą siłę i uspokoją, że to właśnie to, czego długo szukałeś. Dają największe zaufanie, że to, co słyszysz, tak właśnie brzmieć powinno.