Niemiecką firmę wprowadziliśmy na łamy AUDIO z estradowym przytupem - jej największymi konstrukcjami Gioia. Teraz przenosimy się w zupełnie inną część oferty: modeli Fun, które są najbardziej przystępnymi konstrukcjami wolnostojącymi, jednak kosztują ponad 10 000 zł. No money, no honey. No fun. Nawet najtańsza zabawa z Blumenhoferem kosztuje, bo bawarska manufaktura to ręczna robota, małoseryjna produkcja na zamówienie.
Największą zachętą ma być jednak przede wszystkim wyjątkowy charakter brzmienia – dynamicznego, estradowego, koncertowego, do czego potrzebne są konkretne rozwiązania techniczne, a także... kompromisy.
Blumenhofer stawia sprawę jasno: liniowość charakterystyki, neutralność i precyzja nie są dla niego najważniejsze (co nie znaczy, że w ogóle się nie liczą), bowiem o wrażeniu naturalności i kontaktu z "żywą" muzyką w większym stopniu decydują inne właściwości.
Efekty takiego podejścia do sprawy już poznaliśmy – brzmienie Gioi jest faktycznie spektakularne nawet w skali high-endu i cen sześciocyfrowych. Czy jednak można taką koncepcję zrealizować za pomocą... układu dwudrożnego, z jednym 15-cm nisko-średniotonowym?
Oczywiście duże niskotonowe i towarzyszące im tuby potrafią znacznie więcej, ale na każdym pułapie cenowym można powalczyć, osiągając brzmienie przynajmniej pod pewnymi względami lepsze od konkurentów, specjalne i firmowe.
Tutaj dochodzi do paradoksu, gdy konstruktor mający określony już cel akustyczny, wymagający raczej większej liczby większych przetworników, nawet kosztem ich jakości, stosuje układ bardzo skromny; również w konfrontacji z innymi kolumnami tego testu, a więc w tej klasie cenowej.
Swoją drogą znajdziemy w niej dużo dwudrożnych monitorów, których w tym teście z założenia nie uwzględniamy, a które Blumenhofer też w ma w swoim katalogu, ale jakimi sposobami wyciska z takich maleństw, jak Midi i Mini, "koncertowe" brzmienie, tego nie wiem i na szczęście nie muszę tym razem ustalać... Dwie konstrukcje Fun już swoim wyglądem podpowiadają, gdzie pies jest pogrzebany – w dużej obudowie.
Blumenhofer Fun 13 MKII nie jest nowością. Aktualną wersję drugą wprowadzono dokładnie 5 lat temu, a pierwszą – razem z większymi Fun 17 (które przez ten czas nie uległy modyfikacji) ok. 10 lat temu.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Takie projekty szybko się jednak nie starzeją, tak jak nie zestarzało się pewne ogólne rozwiązanie, dość egzotyczne, będące najważniejszym i najciekawszym elementem obydwu modeli Fun.
Blumenhofer Fun 13 MKII - obudowa
Obudowa kolumn Blumenhofer Fun 13 MKII nie jest wielka w skali bezwzględnej, ale jak na jedną 15-tkę – zdecydowanie ponadprzeciętna. Analogicznie, w podobnych proporcjach, rzecz się ma z większymi Fun 17, w których pracuje 18-cm nisko-średniotonowy.
Pora na wyjaśnienie: w symbolach modeli zakodowana jest średnica przetworników nisko-średniotonowych, jednak "zaniżona" względem naszego zwyczaju uwzględniającego całkowitą średnicę kosza, stąd podajemy 15 zamiast 13 cm i 18 zamiast 17 cm.
Obecnie niewiele jest kolumn wolnostojących z jednym przetwornikiem nisko-średniotonowym, nawet w relatywnie niewielkich obudowach. Takie połączenie ma swój sens, ale mniejszą opłacalność.
Jeden przetwornik 15–18 cm, mając do dyspozycji ponad 20 litrów małej obudowy wolnostojącej, często może w niej rozwinąć charakterystyki lepsze niż w mniejszej objętości podstawkowego "monitora". Mniejszej co prawda tylko dlatego, że duże monitory z małymi głośnikami... wyglądałyby dziwnie, chociaż mogłyby grać pierwszorzędnie.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Jednak duża obudowa to też spore koszty, nie zawsze uzasadnione trochę lepszymi charakterystykami w zakresie niskich częstotliwości... Co innego, gdy do takiej obudowy włożymy drugi głośnik nisko-średniotonowy (jak to obecnie robi większość producentów), wtedy stracimy na rozciągnięciu charakterystyki, ale zyskamy na mocy i efektywności. Koszty będą jeszcze wyższe, ale takie zyski już je uzasadniają.
Już z tego powodu, nawet bez rozpoznania, co dzieje się w środku kolumn Blumenhofer Fun 13 MKII, wygląda on niezwykle. W takiej skrzyni inny producent zasunąłby nawet nie dwie, ale trzy albo i cztery 15-tki lub dołożył coś z boku...
Mając okazję obejrzeć je z bliska, a nie znając ich opisu, albo nie dowierzając, wielu pewnie sprawdzi, czy "czegoś" nie ma z tyłu, a może na dolnej ściance...
Obudowa wygląda na zupełnie z innej parafii, od innej konstrukcji również dlatego, że powyżej przetwornika wysokotonowego pozostawiono wyjątkowo dużo wolnego miejsca, skądinąd słusznie lokując przetworniki na wysokości optymalnej dla siedzącego słuchacza, ale po co w takim razie obudowę "wyciągnięto" tak wysoko (ma ponad 110 cm i jest zdecydowanie najwyższa w tym teście)?
Czytaj również: Czy przetworniki koncentryczne wymagają zwrotnicy do podziału pasma?
Czy tylko w celu uzyskania potrzebnej objętości, wydającej się już przesadnie wielką dla jednej 15-tki? A nawet jeżeli tak, to czy nie mniejszym złem byłoby dalej powiększać głębokość...?
Przynajmniej od frontu nie byłoby to takie kuriozum... Dość już pastwienia się, zresztą na niby, bowiem wiemy, co jest w środku, wiemy dlaczego obudowa jest tak wysoka, wiemy też, co jest w dolnej ściance – nic nie ma, bo nie ma też całej dolnej ścianki...
Na dole "zieje" wielki otwór, zajmujący całą powierzchnię podstawy. Zaglądając przezeń do środka, widzimy w zasadzie pustkę, tylko na samym końcu (a więc w górnej części) znajduje się trochę materiału tłumiącego. Wydaje się, że od wewnątrz widać całą obudowę zwężającą się do góry, przecież przednia ścianka jest pochylona.
Ale nie widać głośników – od wewnątrz ścianki są gładkie. Z tej perspektywy nie widać, że w środku jest przegroda biegnąca blisko przedniej ścianki, zaczynająca się niedaleko dolnej przedniej krawędzi, stopniowo odsuwająca się od frontu i kończąca się dopiero niedaleko górnej ścianki, tam gdzie znajduje się wytłumienie.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Jest jednak przejście między utworzoną w ten sposób "kieszenią" przy przedniej ściance a większą komorą otwartą na dole. To obudowa z labiryntem ćwierćfalowym, rozszerzającym się ku wylotowi, a więc działającym jak tuba, nie tylko przenosząca, ale też w pewnym zakresie częstotliwości wzmacniająca falę od tylnej strony przetwornika nisko-średniotonowego, który w tym widoku jest zasłonięty przegrodą.
Część "ślepa", zwężająca się aż do połączenia przegrody z przednią ścianką na samym dole, w teorii labiryntu ćwierćfalowego pełni rolę "antyrezonatora", w którym powstają odbicia redukujące niektóre rezonanse głównej części – drogi od głośnika do wylotu – tak aby charakterystyka ciśnienia z wylotu była względnie wyrównana, a powiększający się ku wylotowi przekrój tunelu działa jak tuba, zwiększając ciśnienie.
Blumenhofer zwraca jednak uwagę, że dość proste obliczenia transformacji prędkości i ciśnienia, stosowane przy labiryntach o zmiennym przekroju, na podstawie teorii Venturiego, odnoszą się do doświadczeń z cieczami nieściśliwymi, a nie z gazami i powietrzem, którego ściśliwość sporo zmienia i komplikuje zagadnienie.
Ponadto ruch powietrza nie jest jednokierunkowy, lecz oscylujący, zjawiska falowe są korzystnie lub niekorzystnie skorelowane z długością labiryntu i części, z których się składa...
Pojawiają się przesunięcia fazowe między promieniowaniem przedniej strony membrany głośnika a wylotu. Stąd też najróżniejsze warianty obudowy ogólnie nazywanej ćwierćfalową, o różnych długościach poszczególnych sekcji, profilach, stosunkach powierzchni wlotów, wylotów i pracujących w nich przetworników, załamaniach, zakrętach i zawinięciach.
Teoretycznie przetwornik powinien znajdować się w odległości 1/3 całkowitej długości labiryntu, licząc od końca zamkniętej części, i ten warunek kolumny Blumenhofer Fun 13 MKII wydają się spełniać.
Z tego właśnie wynika wysokość obudowy - na oko głośnik nisko-średniotonowy znajduje się na 2/3 jej wysokości (od dołu, a więc od końca ślepej drogi), ale droga do wylotu jest ok. dwa razy dłuższa (najpierw 1/3 do góry, potem całą wysokość z powrotem do samego dołu).
Jak to działa, będziemy mogli nie tylko usłyszeć, ale i zmierzyć. Obudowa jest więc duża, nieskomplikowana i niekonwencjonalna – ten wzór inspiruje wielu amatorów DIY, którym nie straszna wielkość, a przyświeca idea zrobienia czegoś wyjątkowego, zwłaszcza gdy na liście priorytetów jest wysoka efektywność, będąca zasługą tuby.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Blumenhofer Fun 13 MKII - układ głośnikowy
...A ponieważ wysoka efektywność jest też cechą wielu przetworników szerokopasmowych, więc są one w takich obudowach spotykane stosunkowo często – należą do tej samej dawnej epoki, jak też i do tego samego współczesnego nurtu w świecie audiofilskim. Jednak Blumenhofer aż do stosowania szerokopasmowych się nie posuwa...
Konsekwentnie stosuje układy dwudrożne, co też uzasadnia w wielu punktach koncentrujących się jednak na ich przewadze nad układami trójdrożnymi.
Poczuwa się do takich wyjaśnień wobec faktu, że nawet jego największe konstrukcje, w tym testowane już Gioia, są dwudrożne, co staje się tam poważnym wyzwaniem ze względu na zastosowanie dużych i bardzo dużych przetworników niskotonowych.
Układ dwudrożny z 15-cm nisko-średniotonowym nie jest natomiast niczym nadzwyczajnym, raczej oczywistym, chociaż tutaj zapakowanym do niezwykłej obudowy.
Wylot tuby zajmujący całe dno obudowy to też praktyczne uproszczenie konstrukcji, poprawa jej estetyki a także możliwość regulacji. Labirynty i tuby często mają wyloty w formie dużych prostokątnych okien, zwykle na dole przedniej ścianki, które może nie szpecą, ale są też słabą ozdobą.
Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?
Z kolei wylot tak dużego otworu na dole wymaga znacznego odsunięcia od podłogi, ale przecież kolce i tak są potrzebne, a tak wysoka i smukła kolumna musi zostać ustabilizowana ich szerokim rozstawieniem – przynajmniej z przodu albo z tyłu.
Przygotowano podparcie trzypunktowe, z dwoma kolcami z tyłu, rozstawionymi na szerokość 25 cm (całkowita długość tylnej podpory, a więc całkowita szerokość konstrukcji wynosi 27 cm, a samej obudowy – 17 cm) i jednym z przodu (ale też solidnie mocowanym do metalowej sztaby, rozciągającej się na szerokość obudowy).
Regulowaniem przedniego kolca możemy, po pierwsze, zmieniać pochylenie przedniej ścianki, celując osią najlepszej charakterystyki zakresu średnio-wysokotonowego w miejsce odsłuchowe; po drugie, ewentualnie regulując również tylne kolce, zmieniać dystans do podłogi, który będzie wpływał na działanie labiryntu i charakterystykę w zakresie najniższych częstotliwości.
Trzy punkty zawsze wyznaczają płaszczyznę, więc łatwiej tak uzbrojone kolumny ustabilizować (chociaż łatwiej też... przewrócić). Regulowanie pochylenia wcale nie jest opcją dla najbardziej dociekliwych i wymagających – w ten sposób można łatwo i zauważalnie zmienić brzmienie w dopuszczalnych granicach, co pokazują nasze pomiary.
Pod względem układu głośnikowego kolumny Blumenhofer Fun 13 MKII i Blumenhofer Fun 17 są zupełnie konwencjonalne. Ale i tutaj można wskazać na pewną ciekawostkę. W pierwszej wersji Fun 13, podobnie jak Fun 17, miał 20-mm kopułkę wysokotonową Etona; mniejsza od standardowej (25–28 mm) bardziej pasowała do 15-cm nisko-średniotonowego (niż do 18-cm w Fun 17), ale – jak można przeczytać w archiwalnych materiałach producenta – właśnie w Fun 13 postanowiono zastosować nowy, lepszy wysokotonowy, tym razem decydując się na 28-mm kopułkę.
Jednocześnie wymieniono nisko-średniotonowy na nowy typ, z membraną typu P2C, jaką zastosowano już wcześniej w Fun 17. Do dzisiaj jednak nie zmodyfikowano Fun 17 za pomocą większego tweetera, stąd widzimy pewien paradoks: w kolumnach Blumenhofer Fun 13 MKII mniejsza 15-tka jest połączona z większą 28-mm kopułką, a w Fun 17 większa 18-tka – z mniejszą 20-mm kopułką.
Na marginesie dodajmy, że w rodzinie Fun była jeszcze jedna konstrukcja – Fun 10... a więc jeszcze szczuplejsza, z 12-cm głośnikiem (między "ścięciami" jego kosza tylko 10 cm, co pozwoliło na zredukowanie szerokości obudowy do 12 cm...) Ale to już była przesada, możliwości takiego układu, nawet przy wspomaganiu obudową, nie mogły być nadzwyczajne, a cena wynosiła prawie 10 000 zł.
Wymieniona już membrana P2C to kompozyt polimerowy, wzmacniany karbonem, o budowie "kanapkowej", więcej szczegółów producent nie podaje, opis tej techniki jest "w przygotowaniu". Wszystkie przetworniki powstają w kooperacji z innymi niemieckimi, niewielkimi producentami.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
- Zwrotnica
Zwrotnica umieszczona jest za głośnikiem wysokotonowym, przymocowana do przegrody, chociaż na szkicu zamieszczonym na stronie producenta pojawia się sugestia, że może być dla niej przygotowana specjalna, zamknięta komora – na końcu ślepej drogi.
Jej układ jest średnio skomplikowany – to para filtrów 2. rzędu z dodatkowym filtrem (pewnie Zobela) dla nisko-średniotonowego, z elementami dobrej, ale nie szalonej jakości: obydwie cewki są powietrzne, dwa kondensatory foliowe, a jeden elektrolityczny.
Deklarowana przez producenta częstotliwość podziału wynosi 3 kHz – też zupełnie typowa dla takich przetworników. W tym przypadku przetwornik wysokotonowy nie musi "wchodzić" w średnicę, jak w większych kolumnach głośnikowych Blumenhofera, gdzie duże nisko-średniotonowe nie dają rady przetwarzać całego zakresu średnich częstotliwości.
Ponieważ, mimo wspomagania tubą, efektywność zakresu nisko-średniotonowego nie jest bardzo wysoka, więc wystarczyła też efektywność "zwykłego" kopułkowego wysokotonowego, bez żadnych dodatków tubowych.
Może trochę dziwić, że nie dodał tak modnego (wśród wielu innych producentów) falowodu dla korekcji charakterystyk kierunkowych, czym mógłby w pewnym stopniu upodobnić Fun do większych konstrukcji, a także – co nawet ważniejsze – poprawić charakterystykę, bowiem w pomiarach widać nadmiar energii nieco powyżej 2 kHz, pochodzący zarówno z nisko-średniotonowego, jak i szeroko rozpraszającego ten zakres wysokotonowego.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Jak widać i jak z powyższego wynika: żeby prawidłowo zestroić tubową obudowę ćwierćfalową, aby przyniosła spodziewane korzyści, musi ona być bardzo duża (w stosunku do zainstalowanego przetwornika), znacznie większa niż konieczna do "obsłużenia" takiego samego głośnika w obudowie bas-refleks, nie mówiąc o zamkniętej.
Kubatura kolumn Blumenhofer FUN 13 MKII jest podobna jak w KLH Model Five, w którym pracuje 25-cm przetwornik niskotonowy z membraną o powierzchni ok. 4 razy większej! Dlatego dla większości producentów taka inwestycja jest nieopłacalna – droga obudowa, a w niej tylko układ dwudrożny z jedną 15-tką...
Za to Blumenhofer poluje na "amatorów" kolumn o szczególnych konstrukcjach i właściwościach. Model Fun 17 z 18-cm nisko-średniotonowym jest oczywiście jeszcze większy, ma wysokość prawie 130 cm i na tym Blumenhofer kończy rozdział oferty z obudowami ćwierćfalowymi. Większe konstrukcje serii Tempesta i Genuin są już bas-refleksami, bo gdyby były ćwierćfalowymi tubami... byłyby jeszcze większe.
Blumenhofer i seria Fun - wykończenie
Seria Fun to coś specjalnego nawet u Blumenhofera, a może spodobać się nie tylko wtajemniczonym audiofilom. Wąskie, chociaż wysokie kolumny nie są tak wymagające (nie tylko finansowo, ale i lokalowo), jak Blumenhofery z wyższych serii.
Tutaj niemiecka firma zagrała po swojemu, ale dla każdego. Z brakiem maskownicy prawie każdy łatwo się pogodzi, zwłaszcza że powierzchnia narażona na uszkodzenia jest niewielka, a zastosowane membrany nie są szczególnie wrażliwe na dotyk. Odsuwa to kwestię negatywnego wpływu maskownicy na brzmienie.
Cała obudowa jest wykonana z 19-mm MDF-u i oklejona naturalnym fornirem, dostępnym w wielu wariantach podzielonych na grupy. W grupie standardowej (w najniższej cenie 12 150 zł) znajdziemy: orzech, czereśnię, klon i brzozę. W droższych grupach: specjalnej (13 500 zł) i premium (14 850 zł) kolejne wersje, w tym egzotyczne.
Blumenhofer Fun 13 MKII - odsłuch
Blumenhofery poznaliśmy dotąd z dwóch potężnych konstrukcji – Gran Gioia i Gran Gioia 2x10. Zrobiły wrażenie, ale przecież miały czym... Duże głośniki niskotonowe w dużych obudowach, z dodanymi tubami, tubowe przetworniki średnio-wysokotonowe – to środki pozwalające realizować dźwięk mocny, żywy, dynamiczny.
Ale jak osiągnąć taki cel, czy choćby jego namiastkę, za pomocą układu dwudrożnego z jednym 15-cm nisko- -średniotonowym i "zwykłą" kopułką wysokotonową? Już wiemy, na co postawił Blumenhofer – na niezwykłą obudowę. Ale czy to wystarczy?
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Rzecz jasna przed modelem Blumenhofer Fun 13 MKII, najmniejszą kolumną Blumenhofera, poprzeczka nie jest zawieszona tak wysoko jak przed Gioiami, ale i tak zadanie przed nią ambitne, nie powinna przecież oddać pola konkurentom w podobnej cenie. I nie oddaje.
Chociaż nie jest to dźwięk tak spektakularny jak z większych Blumenhoferów, ani też najpotężniejszy w tej grupie, to po prostu robi duże wrażenie – jest czymś niezwykłym dla tak skromnego układu głośnikowego.
Może to trochę sztuka dla sztuki... Ale sztuka ciekawa, pouczająca i ostatecznie atrakcyjna dla wielu słuchaczy, więc i posiadanie takich kolumn będzie dla niejednego pokusą. Zwłaszcza gdy w charakterze dźwięku odkryje bardzo indywidualne właściwości przypadające mu do gustu, których inne kolumny nie posiadają.
To dźwięk bardzo swobodny. Nie jest neutralny, ale neutralność w ogóle w tym teście jest dość rzadka, a lepiej powiedzieć – co najmniej specyficzna w każdym przypadku.
Pewne problemy oczywiście najlepiej słychać w bezpośrednich porównaniach. Wokale są podbarwione czasami wychodzą na pierwszy plan, czasami są trochę skrępowane, jednocześnie jednak mają siłę niskich rejestrów, właściwą dla większych kolumn, a raczej dla większych przetworników nisko-średniotonowych. Dociążenie nie tylko basu, ale też "dolnego środka" przechyla szalę.
Średnica nie jest więc idealnie ułożona i dokładna, a mimo to płynie z niej zarówno potok muzycznych emocji, jak też informacji. Mówiąc krótko – dużo słychać. Nie napadając i nie krzycząc, ale też nie snując się i nie muląc, jest dźwięczna, selektywna, trójwymiarowa.
To jednak już właściwość całej kreacji, a nie tylko średnich tonów – duża przestrzeń, głębia, oddech, a wspomniana już swoboda to raczej łatwość budowania głębokich planów i "szeroki gest" stereofonii, niż wyjście w kierunku słuchacza.
To szybkość zmian i różnorodność basowych nut, bez ciężkich tąpnięć. Zaczęliśmy od średnicy, jednak dzieląc pasmo schematycznie na zakresy, chociaż nie jest ona tym razem najważniejsza.
Głównym źródłem siły i zabawy jest bas – spontaniczny, łobuzerski, ale bogaty, zróżnicowany, wyrazisty. Nie męczy jedną nutą, nie robi miękkiej poduchy, uderza twardo, wybrzmiewa z naleciałościami, jest daleki od grzecznego plumkania.
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
Muzykę bas raczej podgrzewa, niż ociepla... Mam nadzieję, że różnica jest zrozumiała. Bas ma tutaj dużo do zagrania, bardziej on prowadzi średnicę niż średnica bas... ale ogólną równowagę zapewnia dobra porcja wysokich tonów.
Znając wyniki pomiarów, spodziewałem się ich nawet jeszcze więcej, a mówiąc szczerze, obawiałem się nadmiaru i byłem zdziwiony, że konstruktor poszedł tak daleko w tę stronę.
Tym razem jednak nie prowadzi to do rozjaśnienia, całość nieźle się bilansuje, góra pasma jest odważna, błyszcząca, detaliczna, a przy tym gładka, świeża i słodka – nie sypie piaskiem, nie szoruje i nie dzwoni.
Słuchanie Fun 13 MKII to rzeczywiście zabawa, i to dobra zabawa. Można je ustawić nawet w dużych salonach (testowane były w dużym pomieszczeniu), a wypełnią je muzyką może bez koncertowych poziomów głośności, lecz z przytupem i animuszem.</p