Moon 240i - obudowa
Nie jest to absolutna nowość, Moon 240i trafił do sprzedaży w zeszłym roku. Prezentuje się bardzo "uczciwie" w tej klasie cenowej. To kawał solidnego wzmacniacza Hi-Fi, obudowa o standardowej szerokości ma kilka delikatnych ozdobników, z zaokrąglonymi panelami bocznymi.
Obudowa jest wykonana (w większości) z metali, dobre wrażenie robią boczne panele w formie radiatorów oraz sztywność całej konstrukcji. Wzmacniacz nie nagrzewa się po bokach (zresztą w ogóle nieznacznie się nagrzewa), faktyczne końcówki mocy zostały ulokowane zupełnie gdzie indziej (wewnątrz, bliżej przedniej ścianki).
Front to przemyślana i praktyczna mieszanka nowoczesności i funkcjonalności. Całą obsługę Moon 240i podporządkowano cyfrowemu sterownikowi, ale regulacja głośności to obszar, w którym postawiono na formę pokrętła. Jest ono tylko czujnikiem położenia, kręci się bez oporu.
Wszystkie parametry są prezentowane na czytelnym wyświetlaczu, który pomaga również w nawigacji po prostym systemie menu. Znajdziemy tam kilka dodatkowych funkcji, m.in. możliwość indywidualnej regulacji czułości każdego z wejść, zmiana ich nazw oraz wyłączenie poszczególnych źródeł.
Ta ostatnia tylko pozornie dziwna, okazuje się świetnym pomysłem, ponieważ selektor źródeł ma postać dwóch przycisków i przełącza wejścia sekwencyjnie - nie trzeba więc "przeskakiwać" przez wszystkie nieużywane pozycje, wystarczy niektóre wyłączyć. Większość podstawowych funkcji można obsłużyć "bezpośrednio", do czego służy siedem przycisków.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Moon 240i - przyłącza
Moon 240i ma wyjście słuchawkowe (tzw. dużego jacka), a także podręczne wejście analogowe (gniazdo o średnicy 3,5 mm). W tym teście 240-ka jest - obok Pulse IV - jednym z dwóch najlepiej wyposażonych wzmacniaczy.
Mamy dwa liniowe wejścia analogowe i jedno wejście gramofonowe (dla wkładek typu MM). Tuż obok jest wyjście z przedwzmacniacza, które można wykorzystać dla zewnętrznej końcówki mocy lub subwoofera.
W sekcji cyfrowej znalazły się wszystkie trzy standardy: współosiowy, optyczny (po dwa wejścia w każdym) oraz USB-B; tutaj standard PCM może mieć rozdzielczość 32 bit/384 kHz, a DSD - wersję DSD256.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Na tylnej ściance jest też kilka gniazd komunikacyjnych, popularny RS232, systemowa magistrala Moon o nazwie SimLink oraz wejście dla czujnika podczerwieni.
Są też oczywiście wyjścia głośnikowe (pojedyncze, tradycyjne terminale) i typowe gniazdo zasilające z mechanicznym włącznikiem. 240i ma zdalne sterowanie, a włącznik z przedniego panelu pozwala wejść w tryb czuwania i w dowolnej chwili wzmacniacz z niego wybudzić.
Układy opierają się w większości na montażu SMD, a cała sekcja audio, zarówno jej część cyfrowa, jak i analogowa, jest ulokowana na jednej płytce.
Oprócz kilku pomniejszych modułów (część zasilania, sterowanie) cały obwód audio trafił na jedną dużą płytkę. Przetwornik C/A wlutowano w sekcji przedwzmacniacza tak, aby zapewnić krótką ścieżkę sygnałową.
Czytaj również: Czy większość amplitunerów rzeczywiście nie jest zdolna do współpracy z 4-omowymi zespołami głośnikowymi?
Sekcję wejściową USB obsługują układy Atmel ATSAM3U1C oraz Xilinx z rodziny XC2. DAC to scalak ESS Technology ES9010K2M z natywną obsługą sygnałów DSD256 oraz PCM 32 bit/384 kHz. Teoretyczna, maksymalna dynamika tego układu wynosi 116 dB.
W strefie analogowej za wybór wejść odpowiadają przełączniki scalone, scalony jest także regulator wzmocnienia. Układ New Japan Radio Muses 72320 jest dwukanałowy, obok mamy ponownie scalone wzmacniacze operacyjne - popularne NE5532 oraz OPA1642.
Scalakami posłużono się również w przedwzmacniaczu gramofonowym. Bazę dla sporego zasilacza stanowi transformator toroidalny wraz z baterią kondensatorów o zróżnicowanej wielkości i pojemności, w sumie 26 600 μF.
Czytaj również: Co to znaczy trudne obciążenie? Co to jest wzmacniacz wydajny prądowo? Co to znaczy, że wzmacniacz 'nie napędzi' kolumn?
Komplet końcówek mocy zainstalowano na jednym wewnętrznym bloku chłodzenia, w pobliżu przedniej ścianki. Moon skorzystał z gotowych, scalonych końcówek mocy. Układy mają oznaczenia LM3886, należą do serii Overture firmy Texas Instruments. Na głównej płytce widać duże gniazda dla sieciowego modułu rozszerzeń o nazwie MiND. Być może pojawi się on w przyszłości jako opcja rozszerzeń?
Odsłuch
Większość z zebranych tutaj wzmacniaczy to urządzenia o wyraźnym, oryginalnym brzmieniu. Na ich tle Moon 240i może wydawać się wzmacniaczem "zwykłym", ale takich też potrzebujemy. Zamiast wielkich emocji i własnych interpretacji, stawiamy tutaj na neutralność i jak największą uniwersalność.
Brzmienie Moon 240i nie ma słabych punktów, chociaż nie ma też cech "iskrzących", zwracających natychmiast uwagę. A może po jakimś czasie odczytamy w tym dźwięku jakieś głębsze pokłady, "głębsze wartości", może 240i zaskoczy nas kiedyś wyrafinowaną detalicznością, gdy tylko trafi na odpowiedni materiał?
To częsty scenariusz, przynajmniej w opisach, gdy brak "mocnego otwarcia" rekompensujemy obietnicą późniejszego, ale długoterminowego zadowolenia.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy wzmacniaczy cyfrowych?
W rzeczywistości wynika ono jednak nie tyle ze żmudnego "odkrywania", a tym bardziej nie z "wygrzewania", co z naszego przyzwyczajenia i osłuchania, które z upływem czasu pozwala coraz bardziej docenić taki właśnie profil, wciąż potwierdzający swoją wszechstronność na różnych nagraniach i z różną muzyką. Słyszymy wciąż ten sam wzmacniacz, tylko już inaczej... bo słuchanie to też myślenie, i myślimy o nim inaczej.
Arcam 240i zajmuje w ten sposób względem konkurentów mocną, stabilną pozycję. Ten wzmacniacz niczym specjalnym nas nie zaskoczy, co należy uznać za zaletę, chyba że... oczekujemy czegoś przeciwnego - albo huśtawki nastrojów, albo jednostronnego ustawienia brzmienia pod kątem indywidualnego gustu i muzyki.
Gdybym zaczynał budowę systemu audio i nie wiedział, co będzie dalej, czego będę słuchał, co do wzmacniacza podłączał, a także zdawał sobie sprawę, że mój smak może się zmieniać, wybrałbym właśnie ten wzmacniacz. Byłby to wybór może asekuracyjny, ale racjonalny. Moon 240i spełnia wszystkie warunki dobrego wzmacniacza.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Basem nie przyłoży, średnicy nie zagotuje, górą nie sypnie i nie będzie kreował magicznej przestrzeni, za to panuje nad każdym aspektem co najmniej dobrze, a przede wszystkim zachowuje właściwe proporcje.
Pewnie nie miałbym nic przeciwko, aby bas miał mocniejsze uderzenie i odważniejsze zejście, ale skoro jest sprawny i punktualny, to nie można narzekać na jego aktywność, czytelność i dobrą integrację. Nie odpływa i nie napada, dobrze podąża za rytmem.
Rzetelnie, przytomnie, ale bez skrępowania. Wysokie tony potrafi ą błysnąć, neutralność nie oznacza tutaj nadmiernej ostrożności, ale właśnie odpowiednią dawkę zarówno detaliczności, jak i "powietrza".
Na koniec słowo o przedwzmacniaczu gramofonowym - tutaj dźwięk jest cieplejszy i mniej dokładny, ale mieści się w "analogowej" konwencji i oczekiwaniach.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono i jakie są jej zalety?
Szczelna integracja
Moon prezentuje się nowocześnie, gęsto zabudowana płytka przypomina bardziej skomplikowane urządzenie cyfrowe, niż wzmacniacz audio. Producent świetnie porusza się w sieciowo- strumieniowym świecie. Chociaż nie go jeszcze w modelu 240i, to przewidziano już specjalne zatoki dla firmowej karty streamera (tak sugerują opisy na płytce drukowanej).
Nowoczesność przejawia się w 240i nie tylko montażem SMD, ale też dużym udziałem układów scalonych. Widać je w roli oczywistej - przetwornika C/A, interfejsu wejść cyfrowych, ale też regulacji głośności, przedwzmacniacza czy mikrokontrolerów sterujących “Scalono” nawet końcówki mocy, co nie wszystkim przypadnie do gustu.
Ewentualne zmiany, np. instalacja nowego przetwornika C/A, będą pociągały za sobą poważne modyfi kacje całego układu, nie tylko w obrębie wybranej sekcji, której nie można tutaj wyjąć, tak jak np. w modułowych konstrukcjach Leema Acoustics czy Pink Faun.