Produkcja odbywa się w trzech wydziałach. Pierwszy to warsztat obróbki metali, gdzie są wykonywane szkielety i detale – głównie z aluminium. Drugi to stolarnia, bo dodatki z naturalnego drewna to ważne elementy firmowego stylu. Trzeci zajmuje się już układami elektronicznymi. Nad wszystkim oczywiście czuwa biuro projektowe.
Główne założenia Classic One pozostają niezmienne w kolejnych wersjach. Na centralnym panelu z drewna są dwa pokrętła współgrające z metalową częścią frontu, wykończoną na wysoki połysk. Zarówno selektor wejść, jak i regulacja głośności pracują w układzie mikroprocesorowym. Jest też wyświetlacz sygnalizujący poziom wzmocnienia.
Na górze wyeksponowano lampy, chronione przez koszyczki (to wymóg UE). Za nimi wychodzą czerwone walce kondensatorów i ustawiony na sztorc radiator. Całą "maszynerię" wieńczy blok transformatora zasilającego z osłoną ze stali nierdzewnej.
Pathos Classic One mkII jest piękny w ogóle i w szczególe, zachwyca proporcjami, harmonią materiałów, ich jakością i precyzją wykonania. Wystarczy na niego spojrzeć, nie trzeba go słuchać... a chce się go mieć.
Pewnych rzeczy w konstrukcji sprzed kilkunastu lat nie da się jednak przeskoczyć, ale "Klasik" akurat trafił, wpisując się w analogowość większości testowanych wzmacniaczy. Nie ma w nim najmniejszych śladów układów cyfrowych, wymaga towarzystwa typowego źródła zewnętrznego.
Pathos Classic One mkII - przyłącza
Pathos Classic One mkII ma cztery wejścia liniowe RCA i jedno XLR, i żadnych dodatków. Niestety, nie znajdziemy ani wejścia gramofonowego, ani wyjścia słuchawkowego, a to dzisiaj elementy ważne dla wielu użytkowników, często nawet bardziej niż sekcja cyfrowa – może więc już pora na wersję Mk IV, nawet jeżeli wciąż analogową, to z uzupełnieniami w tych dwóch sferach.
Czytaj również: Na czym polega konstrukcja zbalansowana, jakie są jej zalety i wady?
Pathos jest znany z autorskiej konstrukcji końcówek mocy w opatentowanej technologii INPOL. Model Classic One MkIII jest jednak jednym z tych kilku wzmacniaczy, w których jej nie zastosowano (producent określa te urządzenia mianem NOT INPOL).
Ciekawostek w "Klasyku" jednak nie zabraknie. Jest to jedyny w tym teście wzmacniacz hybrydowy. W każdym z koszyczków pracuje podwójna trioda 6922 produkcji Sovteka – tak zapowiada firmowa specyfikacja, ale egzemplarz, który otrzymaliśmy do testu, miał zainstalowane lampy Electro-Harmonix.
Pathos Classic One mkII o typowy wzmacniacz hybrydowy - z lampowym preampem i tranzystorową końcówką mocy.
Sygnał z gniazd wejściowych jest prowadzony starannie ułożonymi wiązkami przewodów. Regulacja wzmocnienia odbywa się w scalonym tłumiku marki Burr Brown. To jedna z tych sekcji, którą przebudowano względem modelu Mk II (tam regulator pochodził od Cirrus Logic). Sekcja przedwzmacniacza jest zbalansowana i pracuje w czystej klasie A. Odważnie zrezygnowano ze sprzężenia zwrotnego.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy tranzystorów, ich charakterystyka i zastosowanie?
Końcówka mocy to już układ całkowicie półprzewodnikowy, ze scalonymi wzmacniaczami operacyjnymi w stopniu sterującym oraz tranzystorami MOSFET w stopniu wyjściowym (jedna para elementów International Rectifier na kanał).
Spory radiator nagrzewa się wyraźnie, prąd spoczynkowy tranzystorów ustawiono na dość wysokim poziomie, stąd kilka (a może kilkanaście – specyfikacja nie dostarcza precyzyjnych informacji) watów oddawanych jest w klasie A.
Classic One został wyposażony w tryb mostkowy. W jego uruchomieniu będzie pewnie musiał asystować dystrybutor (dokumentacja jest bardzo skromna), wiemy jednak, że moc sięga wówczas aż 270 W przy 8 Ω. Ponadto końcówka pracuje wtedy w trybie zbalansowanym (podobnie jak preamp). Pewnym problemem może być regulacja głośności, którą należy przeprowadzać niezależnie dla każdego kanału.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono i jakie są jej zalety?
Odsłuch
Z hybrydowymi integrami sprawa jest zwykle przewidywalna. Urządzenia tego typu mają brzmieć podobnie jak wzmacniacze lampowe, a jednocześnie uniknąć ich problemów i ograniczeń (głównie niskiej mocy i leniwego basu).
O "klimacie" w głównej mierze ma przesądzać lampowy przedwzmacniacz, a tranzystorowa końcówka mocy ma za zadanie "przetłumaczyć" ten klimat na odpowiednią porcję watów.
Teoria i zamiary to jedno, a ostateczny rezultat zawsze może być niespodzianką. Classic One chwali się pięknym środkiem pasma. Można to uznać za wystarczający dowód skuteczności konstruktorów, o ile ich intencją było przygotowanie dźwięku bliskiego, emocjonalnego, homogenicznego, jednak uspokajam, że Pathos Classic One mkII nie przerabia wszystkiego na jedną nutę.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Substancja jest gęsta i soczysta, a barwa bogata, nie trzeba nawet obawiać się zbytniego rozmiękczenia i ocieplenia – to nie ten przypadek, nie ten styl, gdy wpływ lamp zamienia wszystkie dźwięki w jeden... "lampowy dźwięk".
Średnica jest zdeterminowana, aby pokazywać zarówno różnice, esencję, jak i niuanse. Wokale mają treść i?formę, wyraźną artykulację, a do tego oddech.
Gdy pojawiają się solowe partie instrumentów, nie ma wątpliwości, gdzie powinny się znaleźć. Brzmienie jest mocne i jednoznacznie, momentami nawet nieco... jaśniejsze niż u konkurentów, a tego po lampie (nawet "pół-lampie") byśmy się przecież nie spodziewali.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Classic One docenia nagrania dobrze przygotowane, wychodzi im naprzeciw swoją przejrzystością, i nie jest tak pobłażliwy dla słabszych realizacji, jak Pulse IV.
W tym kontekście można uznać za słuszne, że nie przewidziano tutaj np. transmisji BT, gdyż skompresowane źródła mogłyby się "wyłożyć". Warto pamiętać o predyspozycjach Classic One i karmić go przede wszystkim tym, co najlepsze w naszych zbiorach.
Pathos Classic One mkII lubuje się też w nagraniach kameralnych, które dopieszcza, a które nie prowokują go do agresywnych eskapad. Nie lubi się babrać w rockowym "brudzie", pokazuje go dobitnie, ale niekoniecznie przyjemnie. Pathos to wzmacniacz o brzmieniu wyrafinowanym i wymagającym adekwatnej kultury od samej muzyki i towarzyszącej jej techniki.
Bas schodzi nisko, jest sprężysty, kołyszący. Kontrabas gra równo, z wyraźnym wybrzmieniem pudła, za szybkimi pochodami elektrycznego basu Classic One podąża już z nieco większym wysiłkiem, ale nie jest to jeszcze ospałość, która sprawiałaby problem. To wzmacniacz, który zagra poprawnie lub wyśmienicie, w zależności od materiału i od pozostałych elementów systemu.
Czytaj również: Czy przy stosowaniu bi-wiringu konieczne są podwójne wyjścia głośnikowe we wzmacniaczu?
Lampowe maniery
W sposobie prowadzenia sygnału widać w analogie do urządzeń lampowych, co jest pochodną ulokowania lampowej sekcji przedwzmacniacza w przedniej części obudowy.
Dodatkowym czynnikiem jest wąska i głęboka forma urządzenia. Charakterystycznym rozwiązaniem jest dedykowany, niezależny moduł przełącznika wejść, który został przykręcony do tylnej ścianki.
W takiej sytuacji konieczne staje się prowadzenie sygnału długimi kablami. Mimo to można Pathosa pochwalić, zwracając uwagę na ich porządne ekranowanie i ułożenie. Wiązkę przypięto do prawej, bocznej ścianki, daleko od jakichkolwiek innych sygnałów.
Nie udało się wprawdzie całkowicie odsunąć od wyjścia głośnikowego dla prawego kanału oraz kabla z sygnałami sterującymi, takie towarzystwo nie jest jednak większym problemem; najważniejsze, że gruba wiązka z napięciem zasilającym, biegnąca z pobliskiego transformatora, poprowadzona jest wzdłuż przeciwległego, lewego boku obudowy.