Musieli też podporządkować się (i na pewno zrobili to z przekonaniem) ustalonemu stylowi wzorniczemu, który zapewnia Unitrze rozpoznawalność i sympatię tych, którzy pamiętają jej urządzenia z lat 70. i 80. WSH-805 pozostaje najlepszym wzmacniaczem Unitry, ale jest urządzeniem dość luksusowym (obecnie jego cena sięga 20 000 zł).
Unitra WSH-605 jest znacznie tańszy, chociaż też trudno uznać go za niskobudżetowy. W tym teście widać, że konkurentów na rynku ma bardzo mocnych, więc musi trzymać poziom pod każdym względem, bo żadne zaklęcia tutaj nie pomogą.
WSH-805 wygląda potężnie i rasowo, podobnie jak u protoplasty (WSH-205) jego facjata jest gęsto załadowana regulatorami i przełącznikami z dodatkiem wskaźników wychyłowych. Unitra WSH-605 – wyraźnie skromniej, a jednak… nawet bardziej elegancko, czysto, proporcjonalnie. Wręcz bardziej po audiofilsku niż po… japońsku? Co kto lubi. Myślę jednak, że na widok WSH-605 nikt nie będzie się krzywił. WSH-605 to kwintesencja starego, dobrego "hajfaju", ale bez przesadnych bajerów.
Jednak żadne urządzenie Unitry (z wyjątkiem zespołów głośnikowych) i mam nadzieję, że się to nie zmieni nie może się pojawić bez charakterystycznych przełączników hebelkowych. Chociaż kilku, choćby jednego.
W WSH-605 ograniczają się do dwóch funkcji – włącznika zasilania oraz trybu Direct, który producent nazywa Linear. Układ standardowo omija układy regulacji barwy dźwięku (typowe dwa pokrętła), ale już nie zrównoważenia kanałów (trzecie).
Pokrętło głośności znajduje się z prawej strony (klasycznie i najwygodniej); regulacja z punktami oporowymi sugeruje zastosowanie tradycyjnego potencjometru, chociaż tylko na tej podstawie sprawa ta nie jest jeszcze przesądzona.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Wybór wejść odbywa się za pomocą elektronicznego pokrętła. Podobne rozwiązanie pamiętam z modelu WSH-805, aktywne źródła wskazują diody; pulsującym światłem sygnalizowane są także problemy (zadziałaniu układów zabezpieczających). Wejście słuchawkowe jest obsługiwane przez niezależny układ wzmacniający.
Do sekcji analogowej podłączymy w sumie pięć źródeł, które podzielono na dwa segmenty; wyróżniono wejście CD oraz gramofonowe (MM)), trochę z boku znajdują się trzy pary gniazd oznaczone jako AUX, Tuner i (uwaga) Streamer. Unitra zapowiada takie urządzenie od dawna, na razie go nie ma, ale przecież ciekawych streamerów na rynku nie brakuje.
Można już teraz kupić coś niedrogiego z oferty WiiM, Bluesound czy Audio Pro, a potem wymienić na streamer Unitry, gdy ten będzie już w sprzedaży. W sekcji analogowej wzmacniacza brakuje mi jednak pewnego elementu, może dzisiaj mało użytecznego, ale pasującego do "klimatu" Unitry – pętli magnetofonowej.
Czytaj również: Czy do wzmacniaczy cyfrowych można podłączyć gramofon analogowy?
Starszy brat, WSH-805, to dostojny wzmacniacz analogowy; WSH-605 przyjmie również sygnały cyfrowe. W trochę nietypowy sposób, wedle współczesnych oczekiwań "na pół gwizdka".
Są dwa wejścia optyczne i dwa współosiowe. Sformowano z nich nie cztery, ale dwa źródła (z punktu widzenia selektora wejść). Wzmacniacz automatycznie wykrywa sygnał i w ramach każdej z par (optyczne/ współosiowe) włącza odpowiednie (priorytet ma zawsze optyczne).
Możliwości kończą się tradycyjnie dla tych standardów: PCM 24 bit/192 kHz dla współosiowego i 24/96 dla optycznego. Nie ma wejścia USB. Unitra tłumaczy to związanymi z tym standardem zakłóceniami (ich źródłem jest nie tyle samo USB, co podłączony komputer). Zgoda, tyle że głównym źródłem dla wzmacniacza jest obecnie jednak komputer, ze wszystkimi jego wadami.
Unitra WSH-605 - wnętrze
Wnętrze Unitra WSH-605 prezentuje się bardzo dobrze. Nie ma tutaj, przynajmniej na pierwszy rzut oka, egzotycznych rozwiązań, choć jest kilka ciekawostek. Wchodząc z sygnałem analogowym, trafiamy na pierwszą płytkę tuż przy tylnej ściance. Jej zadaniem jest nie tylko wybór określonego wejścia (za pomocą układów scalonych, a nie przekaźników); znajduje się tutaj również pierwszy stopień wzmocnienia oraz na ostatnim etapie, symetryzacja napięcia.
To oryginalne, bowiem wzmacniacz nie jest konstrukcją symetryczną, nie ma też wejść XLR. Sygnał musi jednak trafić w okolice przedniej ścianki, co oznacza dość długie połączenie, a najlepszą odporność na zakłócenia zapewnia przecież połączenie symetryczne.
W kolejnym module przedwzmacniacza (już przy przedniej ściance) sygnał jest desymetryzowany i podawany do regulatorów barwy albo wprost do regulatora głośności – klasycznego potencjometru Alpsa (w zależności od pozycji przekaźnika trybu Linear).
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Już w modelu WSH-805 mieliśmy oryginalne połączenie przedwzmacniacza z końcówkami mocy – nie tylko grubymi kablami, ale też z użyciem zakręcanych złączek, przypominających te, które stosuje się w liniach wysokiej częstotliwości (np. połączeniach antenowych).
W Unitrze WSH-605 jest podobnie. Centralną część obudowy zajmuje blok końcówek mocy z dwoma dużymi radiatorami, a na każdym z nich umieszczono jedną parę bipolarnych tranzystorów firmy Toshiba.
Duża płytka mieści nie tylko końcówki, ale też część zasilania (filtry, obwody stabilizujące). W sekcji cyfrowej zastosowano przetwornik ESS Technology ES9010K2M; jego rozdzielczość znacznie przekracza 24 bit/192 kHz, jednak w związku z brakiem wejścia USB nie została w pełni wykorzystana.
Unitra WSH-605 - odsłuch
Ze wzmacniaczem czy też ogólnie sprzętem Unitry wiążą się spore i zrozumiałe emocje – to nasze wciąż żywe wspomnienia, a teraz również duże oczekiwania. Czy można je połączyć z jakimś konkretnym charakterem brzmienia?
Myślę, że życzenia byłyby bardzo różne, więc wyciągnięta z nich średnia określałaby brzmienie… zrównoważone, naturalne, zarazem dynamiczne i dokładne, jak też komfortowe i uniwersalne. Nie wiem, czy takie było też rozumowanie konstruktorów Unitry WSH-605, czy ich osobiste upodobania, czy możliwości techniczne i "tak wyszło".
Działanie tego wzmacniacza nie powinno polaryzować opinii i każdy, kto chce mieć znowu Unitrę w domu, a nie ma bardzo szczególnych wymagań co do brzmienia, powinien być ukontentowany. Unitra WSH-605 gra równo, solidnie i bezpiecznie.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy tranzystorów, ich charakterystyka i zastosowanie?
W tej grupie najbliżej mu do Audiolaba 9000A, wraz z nim tworzy parę wzmacniaczy grających najbardziej neutralnie i najmniej kontrowersyjnie, trzymających się klasycznej recepty Hi-Fi, opartej na liniowości, czystości, obiektywności względem obsługiwanego materiału.
Są też różnice między tymi modelami: 9000A gra odrobinę cieplej i niżej, nasycając bas i "dolny środek", Unitra WSH-605 jest trochę bardziej "techniczny", chłodniejszy, dbający o naświetlenie i precyzyjne poukładanie detali.
Takie porównanie nie powinno jednak określać poglądu o charakterze WSH-605 w ogólnej perspektywie; np. na tle Denona PMA-3000NE, Unitra gra spokojnie, gładko, kulturalnie, a w konfrontacji z HiFi-Rose RA280 – lekko i przejrzyście.
WSH-605 nie wymaga "akomodacji", w pierwszym wrażeniu nie sprawia niczym kłopotu, ale nie robi wielkiego szoł, ani też nie czaruje, i może przegrać krótkie starcie ze wzmacniaczami "piorunującymi" albo "uwodzącymi".
Jednak z upływem czasu, wcale nie bardzo długiego, przekonuje rzetelnością, starannością i elastycznością. Wyższe zakresy są selektywne, klarowne, a zarazem ostrożne, bas jest dobrze kontrolowany, rytmiczny, punktualny.
Na mocne wejścia trzeba poczekać… i można się na nie doczekać z odpowiedniego materiału. Bas nie będzie się "wylewał" nadmiernie i nie w porę, za to pozostaje czytelny i zwinny – wcale nie znika, tylko nie eksponuje "pompowania".
Wejście phono, szanując neutralność, przesuwa środek ciężkości nieco niżej, dociążając bas, zagęszczając średnicę i wygładzając górę. Wraz z odtwarzaniem winyli, brzmienie nabiera szlachetności, jakby dokończono ostatnie szlify.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Ambitnie skorygowany
Końcówki mocy w WSH-605 wyglądają zwyczajnie, bo ogólnie jest to klasyczny układ w klasie AB, ale kryją pewną ciekawostkę. Unitra stosuje specjalny układ korekcyjny, którego zadaniem jest redukcja zniekształceń.
Źródeł tego pomysłu należy szukać w latach 80., w pracach brytyjskiego profesora Malcolma Johna Hawksforda, a także w późniejszych opracowaniach Boba Cordella (i uznawanej za swoistą biblię konstruktorów wzmacniaczy książce "Designing Audio Power Amplifi ers" jego autorstwa).
Ogólne założenia układów redukcji zniekształceń (określanych mianem Error Correction) można traktować jako rozwinięcie układów sprzężenia zwrotnego i uznać za jego odmianę; jest to jednak rozwiązanie znacznie bardziej skomplikowane, wymagające uruchomienia dodatkowych obwodów.
System korekcji pobiera na wstępie dwa sygnały, na wejściu wzmacniacza (lub wybranego bloku wzmocnienia) oraz na jego wyjściu. W kolejnym kroku sygnały te są analizowane, a system dokonuje ekstrakcji zniekształceń wprowadzanych przez blok wzmacniający.
Generowany jest dodatkowy sygnał korekcyjny, który (podany w przeciwfazie) "kasuje" błędy wzmacniacza. W niektórych rozwiązaniach jest jeszcze dodatkowy obwód "wyzwalający", na bieżąco monitorujący parametry i decydujący o tym, czy w ogóle (a jeżeli tak to w jakim natężeniu) główny sygnał powinien zostać skorygowany. Na niektórych poziomach i w niektórych sytuacjach parametry mogą być tak dobre, że korekcja nie jest konieczna. Wszystko to odbywa się dynamicznie.
Podstawową przewagą tego typu korekcji nad klasycznym sprzężeniem zwrotnym jest brak wrażliwości na opóźnienia sygnału, które są wprowadzane przez bazowe elementy wzmacniacza; skuteczność sprzężenia zwrotnego maleje wraz ze wzrostem częstotliwości, stąd w wielu wzmacniaczach zniekształcenia rosną przy wysokich częstotliwościach. Układy z zaawansowaną korekcją zniekształceń, jak w WSH-605, radzą sobie z tym znacznie lepiej.