Wachlarz wzmacniaczy zintegrowanych obejmuje aż pięć modeli. W założonych kryteriach cenowych testu zmieścił się najdroższy i najlepszy z nowych Pioneerów - A-70.
Pioneer A-70 oraz usytuowany oczko niżej A-50 są podobne, zarówno z wyglądu, jak i np. mocy wyjściowej, która według specyfikacji wynosi w obu przypadkach 2 x 90 W przy 4 omach.
A-70 jest jednak szczególny pod względem konstrukcyjnym i nie bez powodu wspiął się na szczyt firmowej drabinki. Jako jedyny ma sekcję cyfrową, układ dual mono (podobno) oraz "błogosławieństwo" speców z londyńskiego Air Studios.
Wzmacniacz jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i srebrnej - wygląda na tle konkurentów jak olbrzym (może nie przy LA, który z racji lampowości ma tu specjalną pozycję) i to nafaszerowany funkcjami. Może się to podobać, o ile nie jest nam obcy duch Hi-fi sprzed 20-30 lat. Jego bogactwo reprezentuje aż pięć pokręteł, rząd diod i klawiszy.
Główne pokrętło głośności nie zostało ulokowane centralnie, przesunięto je w prawo, nie jest także zbyt masywne. Obok niego pojawiły się regulatory barwy, zrównoważenia oraz obrotowy, elektroniczny selektor źródeł.
To on współpracuje z przesuniętymi wyżej siedmioma kontrolkami wejść. Z przedniego panelu uruchomimy także tryb Direct, filtr kontur, zdecydujemy się na jedną z dwóch par wyjść głośnikowych, a nawet wejście na końcówki mocy, określimy tryb przedwzmacniacza gramofonowego (MM i MC).
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Już po tym opisie widać, że Pioneer A-70 to jeden z najlepiej wyposażonych wzmacniaczy zintegrowanych. A to wcale nie wszystko... Dwie pary terminali głośnikowych prezentują się świetnie; jak w wielu droższych urządzeniach mają metalowe, duże nakrętki, nie są też ściśnięte, zajmują dość dużą powierzchnię, dzięki czemu podłączanie będzie wygodne.
Sekcja wejść ma formę znaną z konstrukcji modułowych, wydzielono złącza dla gramofonu analogowego, odtwarzacza (SACD/CD) i źródła strumieniowego. W większym ścisku znalazły się pozostałe gniazda analogowe, do których "przytulono" sekcję cyfrową.
Pioneer A-70 - końcówki mocy i wnętrze
Pioneer A-70 ma wejście współosiowe oraz USB typu B (najlepsza z dostępnych praca asynchroniczna), które służy do podłączenia komputera i osadzenia go w roli źródła.
Za złączami cyfrowymi stoi moduł przetwornika C/A oparty na bardzo nowoczesnym układzie ESS SABRE32, dzięki któremu wzmacniacz może przyjąć sygnały o częstotliwości próbkowania 192 kHz i rozdzielczości 32 bitów.
Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?
Końcówki mocy przygotowano w klasie D. Układy impulsowe są sterowane z klasycznego, analogowego generatora (w systemie PWM), stąd wynika potrzeba stosowania przetwornika C/A dla wejść cyfrowych. Wzmacniacz nie ma pełnej konstrukcji dual mono.
Zasilacz jest wspólny, jeden moduł tworzą także układy wyjściowe. Chociaż producent rozpędził się nieco w opisie A-70 deklarując, że "aluminiowe panele obudowy wpływają na poprawę obrazu", to na dźwięk z pewnością wpływa bardzo dobra konstrukcja mechaniczna chassis z dodatkową płytą dolną, zadaniem której jest tłumienie wibracji.
Wewnątrz układ jest równie imponujący - podzielono go na trzy sekcje w trzech niezależnych komorach separowanych pionowymi ekranami. Dodatkowo, transformatory zasilające (zasilanie liniowe, co także nie jest częstym rozwiązaniem w przypadku impulsowych końcówek) mają ekranujące puszki.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Jedno duże trafo wraz z elementami zasilacza znajduje się w osobnej komorze i zasila wzmacniacze końcowe obydwu kanałów. Drugie dedykowano przedwzmacniaczowi gramofonowemu, który jest w A-70 wyjątkowo rozbudowany. Końcówki mocy zajmują środkową część obudowy.
Do wzmacniacza Pioneer A-70 zaprojektowano zupełnie nowy sterownik - wąski i lekki - jednak identyczny, okrągły kształt wszystkich przycisków i niewielkie zróżnicowanie ich wielkości sprawia, że obsługa wymaga trochę wprawy.
Odsłuch
Moc Pioneera wystarcza, aby generować swobodny, obszerny i bogaty dźwięk. W niektórych aspektach podobny jest Myryad, natomiast wzmacniacz LA Audio to zupełnie inny klimat. Pioneer A-70 powinien być więc naturalnym wyborem dla osób, które cenią otwartość, szybkość i skalę dźwięku.
Brzmienie jest mocne, jednoznaczne, ale też wcale nie mechaniczne - przekazuje sporo emocji. Co ciekawe, wcale nie szarżuje w zakresie wysokich tonów; tym, co stanowi o motorycznej sile napędowej "70- tki", jest rejon nisko-średniotonowy.
Bas brzmi tak, jakby moc wzmacniacza była znacznie wyższa. Gdy dźwięk jest prowadzony nienerwowo, z wyczuciem, czasami może wydawać się przygaszony i leniwy, ale uaktywnia się z odpowiednią siłą w tych fragmentach, które tego wymagają. W zakresie niskotonowym odbierzemy porządek oraz obecność skrajnie najniższych dźwięków - to efektowne, a nawet imponujące.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?
Pioneer A-70 jest przeciwieństwem LA Audio; tam bas jest bardziej "otłuszczony", za to w A-70 słychać krawędzie, pewną żylastość, lecz nie jest to granie chude i delikatne. Co najważniejsze, nie będzie to wykładnia tylko bardzo głośnego grania, bo również przy niskim poziomie Pioneer świetnie demonstruje rytm i żywość, odbija się od jednej frazy do drugiej i nad wszystkim panuje.
O ile bas jest obiektywnie na wysokim poziomie i trudno mu cokolwiek uczciwie zarzucać, to własne cechy średnicy wymagają pewnej asymilacji. Jest bledsza zarówno na tle LA Audio, jak i Myryada, nie ma tylu barw i takiej przestrzeni, nie pracuje też nad zróżnicowaniem z takim zaangażowaniem.
Jej charakterystyka jest dość neutralna, błyszczą jednak instrumenty, które wchodzą w wyższy zakres, tam następuje odbicie siły i emocji, jest także obecna lekka metaliczność. Pioneera słucha się jednak bez fatygi, nie należy traktować tego jako problemu agresywności.
Sama góra pasma znowu się uspokaja, dzięki czemu nie rodzi się szklistość, a tym bardziej ostrość. Jednocześnie wysokie tony są selektywne, Pioneer A-70 dopieszcza detale i prowadzi je samego skraju pasma, czym wyraźnie różni się od "zaokrąglającego" brzmienia LA.
To niezły punkt wyjścia do dalszego modelowania dźwięku - wzmacniacz ma moc, dynamikę, rytm, dokładność, szerokie pasmo, jest jak "napęd" dobrego brzmienia, które trzeba jeszcze trochę nasycić, wymodelować. Nietrudno będzie znaleźć kolumny, które uwypuklą średnicę, zmiękczą bas, ewentualnie wyeksponują najwyższe tony.