O kolumnach Dynaudio często mówi się i pisze, że wymagają mocnego wzmacniacza, stąd już tylko krok do - też powtarzanej opinii - że są "wymagające", "trudne do napędzenia”, a tutaj jesteśmy już na granicy faktów i nieporozumienia. Dobrym przykładem będzie Emit 30.
Jak większość konstrukcji, nie tylko Dynaudio, to układ znamionowo 4-omowy, z tymi subtelnymi różnicami względem wielu innych 4-omowych, że producent uczciwie przedstawia taką wartość w swoich danych, zamiast kręcić i mamić 8 omami, a wartość minimalna to dokładnie 4 omy, i ani odrobinę niżej. Pofalowania, z którymi wiążą się "kąty fazowe”, nielubiane przez niektóre wzmacniacze, są umiarkowane.
Ostatecznie to wręcz "łatwe” obciążenie od strony impedancji, ale trzeba też zwrócić uwagę na niską czułość; 85 dB, jak na konstrukcję tego typu, z parą 18-tek, 4-omową, to faktycznie niewiele. Oznacza to, że Emity 30 będą grały, przy danej porcji mocy, ciszej niż inne kolumny. Ponieważ jednak mogą przyjąć całkiem sporo mocy (to zaleta, a nie problem), więc możemy też zagrać głośno - jeżeli tę moc im dostarczymy.
Jeżeli nie jest to naszym celem i wystarczą nam umiarkowane poziomy, to bez straty dla jakości brzmienia możemy poprzestać na niższych mocach (i mniejszych "prądach"). Charakterystyka przetwarzania ujawnia wyraźnie wzmocniony zakres niskich częstotliwości, w którym pokazujemy dwie krzywe - przy bas-refleksie pracującym (oczywiście wyższy poziom) i zamkniętym.
Nawet w takiej sytuacji spadek -6 dB leży dość nisko, przy ok. 45 Hz, a odpowiedź impulsowa będzie na pewno lepsza. Na przejściu średnich i niskich tonów, na osi -7 st. pojawia się osłabienie, na pozostałych osiach jest już bardzo ładnie, charakterystyka powyżej 200 Hz spokojnie mieści się w polu +/-3 dB. Maskownica wprowadza dwa dołki przy 3 kHz i 6 kHz - lepiej ją zdjąć.