Zresztą nawet gdybyśmy mieli dostęp do całkowicie wiarygodnych informacji technicznych i umiejętność ich właściwej interpretacji, to dopiero wrażenia odsłuchowe mogą być ostateczną weryfikacją, czy urządzenie jest dla nas odpowiednie, czy nie.
Nie musimy posiadać urządzeń idealnych, aby cieszyć się z ich brzmienia, jednak każdy jest indywidualnie 'uwrażliwiony' na różne niedoskonałości brzmieniowe. Jednemu przeszkadzać będzie choćby lekko wyeksponowany bas, komu innemu przeciwnie - basu nie powinno nigdy zabraknąć.
Sytuacja wydaje się oczywista - przed zakupem trzeba posłuchać. Ale czego, gdzie, jak długo... Zbyt pryncypialne podejście do tego tematu może sprowadzić nieszczęście na audiofila i jego otoczenie.
Wszystkiego posłuchać się nie da, po odsłuchach w sklepie zawsze można wyrazić wątpliwość: 'ale jak to zagra u mnie?'... Odsłuchy nie powinny stać się celem samym w sobie; pamiętajmy, że służą możliwie najtrafniejszemu wyborowi sprzętu, z którego mamy korzystać w domu.
Potrzebna jest tu zgoda na kompromis - za pomocą odsłuchów nie dotrzemy do dźwięku idealnego, nawet nie uzyskamy pewności, że kupujemy najlepszy sprzęt, jaki mieliśmy do wyboru. Powinniśmy zgodzić się na takie sformułowanie: odsłuch przed zakupem służy przede wszystkim wyeliminowaniu sprzętu, którego brzmienie stoi w sprzeczności z naszymi preferencjami.
Jeżeli nie wiemy, jakie są nasze preferencje, i początkowo niemal wszystko nam się podoba, nie psujmy tego niekończącymi się odsłuchami! Bo z czasem, wraz z wyostrzaniem się naszego audiofilskiego słuchu, coraz mniej będzie nam się podobać, i wcale radości to nie przyniesie. W każdym razie nie widać jej na twarzach klientów przesiadujących w sklepowych salonach odsłuchowych. A miało być tak pięknie...