Firma Audio Research od dawna jest postrzegana jako autorytet, a jej produkty na przestrzeni całej historii - głównie wzmacniacze - to klasyka gatunku. Wiele modeli uzyskało status "kanonicznych" i w tym kontekście może nawet dziwić, że taki dorobek - nie tyle ilościowy, co jakościowy - zdobyła firma, która tych 50 lat jednak jeszcze nie ma...
Okrągłe półwiecze działalności pewnie będzie hucznie obchodzone - wypuszczeniem nowych produktów, edycji jubileuszowych - co z pewnością nie tyle odświeży wizerunek firmy, co pozwoli ją dostrzec tym, którzy jeszcze nie mieli okazji się z nią spotkać. Pamiętajmy, że nie tylko firmom biją lata na licznikach; audiofilom też...
Nikt nie rodzi się z wiedzą o nawet najlepszych markach, nikt też nie doznaje w tej sprawie olśnienia. Aby pozostawać na szczycie, w pierwszym szeregu, czy chociażby tylko liczącym się "w kręgu zainteresowań"; trzeba o to dbać, nie można spocząć na laurach. Dlatego nie czekając na swoje 50-lecie, Audio Research projektuje nowe urządzenia i szuka nowych kanałów dystrybucji.
WOM - World Of McIntosch
Kilka lat temu przyłączył się do grupy Fine Sounds (przemianowanej na WOM), w której znalazł się w towarzystwie m.in. McIntosha; ciekawy sojusz, jakby się mogło wydawać, konkurujących ze sobą marek, skierowanych do klientów o podobnych zamiłowaniach (i podobnie wypchanych portfelach), chociaż indywidualnie wyrazistych i rozpoznawalnych.
Idea luksusowych "butików" WOM, z high-endowym sprzętem audio, ulokowanych w centrach najmodniejszych miast na całym świecie, została pomyślana jako sposób na wyrwanie się ze środowiska ściśle audiofilskiego - kojarzonego (zwłaszcza w Ameryce) z ludźmi "w sile wieku" - i dotarcie do ludzi zamożnych, młodszych i starszych, którzy dotąd nie wpadli na pomysł zakupu systemu audio za kilkaset tysięcy, a może i za milion.
Jednak gdy przedstawi im się ów sprzęt w odpowiedni sposób, jako atrakcyjny symbol ich własnego prestiżu i pozycji, przejaw hedonistycznego luksusu, na który stać tylko ich, a nie jako spełnienie audiofilskiej pasji (której im brak), wymagającej wejścia w krąg wtajemniczonych i wizyt w jakichś katakumbach...
Byliśmy na otwarciu pierwszego WOM w Nowym Jorku, dwa lata temu. Idea ta nie spotkała się z ogólnym aplauzem zaproszonych dziennikarzy: pojawiły się głosy, że to nie tyle "zdrada", co naiwność, pobożne życzenia i marnacja.
Że skrupulatnie przemyślane projekty Audio Research, które kosztują sporo, ale stoi za nimi wyjątkowa jakość, inżynierska rzetelność i doskonałe brzmienie - albo pozostaną niedocenione, albo ustąpią miejsca jakimś gadżetom, a marka szybko straci swój wizerunek.
Oferta Audio Research
Nie stało się jednak nic złego, oferta Audio Research wygląda tak, jak wyglądała - skupiona na "prawdziwym" high-endzie, solidnych komponentach o znanych, ściśle określonych funkcjach, przede wszystkim na wzmacniaczach. Losów koncepcji WOM nie śledziliśmy, przynajmniej w Polsce Audio-Research jest sprzedawany w tradycyjny sposób - przez dystrybutora i dealerów.
Wypłynięcie na szerokie wody urządzeń Audio Research, przynajmniej w ich dotychczasowym profilu, utrudnia też ich specyficzne wzornictwo, akceptowane przez audiofilów, kochane przez koneserów, ale dla "przechodnia", bez względu na jego zamożność - surowe i obce, wcale niekojarzące się z luksusem, ale co najwyżej ze sprzętem laboratoryjnym, i to z przeszłości...
Na jednym ze zdjęć na stronie Audio Research jest pokazany system składający się z pary dużych Sonus faberów (też należą do WOM) i elektroniki Audio Research; podpis jest celny, chociaż trochę autoironiczny: "To nie obiekty muzealne, to konie robocze".
O ile jednak Sonusy swoim stylowym przepychem robią dobre wrażenie na wielu odbiorcach o różnych gustach, o tyle purystyczna elegancja Audio Research wymaga pewnego "przygotowania" i zakorzenienia w audiofilskiej kulturze.
Tym bardziej wymaga jej koncepcja składania amplifikacji z przedwzmacniacza i końcówki mocy; to oczywiście nie jest dla nas jakieś wielkie "halo" ani odkrycie Audio Research, jednak w czasach postępującej integracji (wielu funkcji w uniwersalnych urządzeniach; w tym we wzmacniaczach strumieniujących), jaką widać w szerszej perspektywie rynku audio, trzymanie się bezkompromisowego podziału na "pre" i "power" nie spotka się z natychmiastowym zrozumieniem klientów nowej generacji.
Co więcej, Audio Research nawet przedwzmacniacze poddaje dalej idącej specjalizacji: oprócz trzech preampów obsługujących różne sygnały analogowe (ale tylko analogowe), są dwa tylko dla sygnałów liniowych i trzy gramofonowe (phono-stage), podciągnięte w ciekawy sposób pod szyld "źródeł analogowych", tak jakby tym źródłem nie był jednak sam gramofon... (którego w ofercie Audio Research nie ma i nigdy nie było).
Są też "źródła cyfrowe", do których firma zalicza zarówno dwa odtwarzacze, jak i jeden przetwornik C/A; nie ma żadnego odtwarzacza plików.
Końcówek mocy jest aż pięć, a wzmacniaczy zintegrowanych - tylko dwa. Z czym do ludzi... na ulicy.
Matryca wyświetlacza, oprócz wskazania poziomu głośności i wybranego wejścia, ułatwia poruszanie się po (skromnym) menu.
Audio Research GSi75 - wykonanie
Oferta Audio-Research wciąż jest hardcorowa. Już sama cena wskazuje, że Audio Research GSi75 pretenduje do miana najlepszego wzmacniacza zintegrowanego na rynku. Jest najlepszą integrą Audio-Research, a przy tym należy do najnowszej (relatywnie) liczy już sobie dwa lata) linii Galileo.
Zawarto w niej trzy komponenty: przedwzmacniacz GSPre, końcówkę mocy GS150 i właśnie integrę GSi75. Zgodnie z nomenklaturą Audio-Research, w symbolu urządzenia odczytamy jego moc znamionową, jest więc jasne, że końcówka GS150 ma większy potencjał, co jednak zupełnie naturalne; komplet z przedwzmacniaczem GSPre kosztuje przecież znacznie więcej.
Druga integra w ofercie, czyli VSi75, ma podobną moc (i inne parametry) i w zakresie właściwego wzmacniacza - bardzo podobną konstrukcję. Można powiedzieć, że Audio Research GSi75 bazuje na VSi75, dodając jednak funkcje, które zdecydowanie zmieniają pozycję i rolę wzmacniacza w systemie, a także stosując nową formę zewnętrzną, właściwą dla serii Galileo.
O ileVSi75 trzyma się tradycyjnej architektury wzmacniacza lampowego, z wyeksponowanymi bańkami, to Audio Research GSi75 jest trochę bardziej "enigmatyczny", a przez to nowocześniejszy - lampy zostały ukryte w klatce, a ta mieści się w obrysie wysokiego frontu, podobnie jak transformatory o podobnej wysokości, znajdujące się z tyłu.
Całość nie jest jednak zamknięta w jednym chassis, jak w przypadku wzmacniaczy tranzystorowych, lecz oparta na niskiej, typowej dla lampowców obudowie, w której mieści się cała elektronika; co znamienne, zaciski głośnikowe wystają z tej obudowy do góry, ulokowane za transformatorami, tuż przy tylnej krawędzi.
Z kolei elementy na froncie dość dobrze nawiązują do stylu Audio-Research (każdy, kto go zna, natychmiast skojarzy), a jednocześnie są na tyle eleganckie i uniwersalne, że nie określają zbyt wyrazistego, a tym bardziej anachronicznego, charakteru, który innej grupie klientów mógłby się zdecydowanie nie podobać.
Pomysł i wykonanie jest bardzo udanym kompromisem - dla jednych będzie bardzo atrakcyjny, dla innych tylko "znośny", ale chyba nikt nie odrzuci takiego wyglądu jako wstrętnego, zarówno z pozycji nowoczesnego "lajfstajlu", jak i przywiązania do tradycji.
Pamiętajmy przecież, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem lampowym, w dodatku uzbrojonym w nowoczesne, funkcjonalne dodatki, więc forma w dużym stopniu jest określona przez treść - przez technikę, bardzo duże elementy, konieczność ich chłodzenia i separowania, zatem marzenia o uczynieniu takiego wzmacniacza "kompaktowym" są z góry nierealistyczne; jeszcze "nie wymyślono" wzmacniacza lampowego w klasie D...
Z drugiej strony, sztywne trzymanie się dawnych wzorów nie odpowiadałoby charakterowi produktu, który jednak nie jest konwencjonalnym wzmacniaczem lampowym, ani oczekiwaniom klientów, którzy nie chcą być posądzani ani o trzymanie w domu starych gratów, ani o zbyt bliskie związki z audiofilskimi ortodoksami.
Projektowanie nowoczesnego lampowca może się wydawać godzeniem ognia z wodą, lecz... to się da jakoś pogodzić, co widać na załączonych obrazkach.
W czytelnej formie prezentowana jest konfiguracja sekcji cyfrowej, ważny jest tutaj wybór rodzaju filtra oraz ewentualna aktywacja układu upsamplera.
Wzmacniacze zintegrowane nie zdominowały oferty Audio Research, ale nie są też czymś zupełnie nowym. Pierwsza tego typu konstrukcja, CA50, pojawiła się dokładnie dwadzieścia lat temu, jednak Audio Research GSi75 nie jest "zwykłą" integrą, nawet abstrahując od lamp.
W jego konstrukcji jeszcze bardziej radykalnie zerwano z firmową tradycją projektowania wyspecjalizowanych urządzeń - nie jest on tylko połączeniem przedwzmacniacza i końcówki mocy.
Ten test mógłby nawet nosić tytuł "(prawie) wszystko w jednym", odnoszący się do faktu, że w GSi75 zawarto (prawie) wszystkie układy i funkcje, jakie w ogóle można spotkać w urządzeniach Audio Research, i jakie da się, nie tracąc audiofilskiego charakteru, zapakować do pojedynczego, wszechstronnego urządzenia.
"Brakuje" tylko... odtwarzacza CD (biorąc pod uwagę cały dorobek Audio Research, a nie ma w nim innych odtwarzaczy).
Na siłę dałoby się zaprojektować i takie monstrum... ale kto by je chciał? Płytę CD, chociaż jeszcze nie zeszła ze sceny, jak to przepowiadano ok. 10 lat temu, nie czeka świetlana przyszłość, stąd też w najnowszej serii Galileo w ogóle nie ma odtwarzacza CD (chociaż w całej ofercie są dwa - jeden nawet w serii Reference).
Audio Research GSi75 ma być urządzeniem wszechstronnym "przyszłościowo", więc... przede wszystkim, co oczywiste z perspektywy nowoczesnych wzmacniaczy, ma na pokładzie przetwornik C/A.
Przedwzmacniacz (analogowy) wyposażono w sekcję phono (wcześniejsze integry Audio Research miały tylko wejścia liniowe). Jest też wyjście słuchawkowe (z własnym układem wzmacniającym), które wcale nie jest czymś oczywistym w high-endowych wzmacniaczach. Audio Research poszedł na całość, nie pożałował (prawie) niczego, co mógł zaoferować jako wyposażenie wzmacniacza zintegrowanego.
Znowu "prawie"... Nie ma wejść XLR, jednak z punktu widzenia potrzeb większości klientów jest to brak znacznie mniej dotkliwy, niżby był przy braku elementów, które są obecne. Do GSi7 podłączymy: komputer, gramofon, słuchawki i oczywiście kilka źródeł liniowych.
Nie wejdziemy jednak w sieć i strumienie, nie ma też żadnej formy komunikacji bezprzewodowej. Zawsze coś za coś, bo za brak np. Bluetooth audiofile Audio Research tylko pochwalą, to przecież gwarantowany sposób obniżenia jakości dźwięku.
Dzisiaj wiele wzmacniaczy, nawet high-endowych, ma "już" Bluetooth, ale aż na takie kompromisy i taką uległość względem potrzeb klienta, któremu bardziej zależy na wygodzie i nowoczesności, niż na jakości, Audio Research (na razie) nie idzie. Zresztą takie firmy, nie tylko ze względu na renomę, ale też inne uwarunkowania, projektują swoje urządzenia znacznie wolniej niż Denon czy Yamaha (tylko przykłady).
Lampy KT150, przy stosunkowo prostym układzie i zaledwie jednej parze (na kanał) pozwalają uzyskać wysoką moc i niski poziom zniekształceń.
Ogólne ramy projektu Audio Research GSi75, który powstał już kilka lat temu, mogły więc nie uwzględniać tego, co dzisiaj zostałoby już wzięte pod uwagę. Tak było, jest i będzie - high-endowe produkty będą grać lepiej, ale nie będą miały wszystkich funkcji, które występują nawet w znacznie tańszych produktach firm działających na rynku masowym.
Cała sztuka w ich projektowaniu nie polega na tym, aby umieścić w nich wszystko, lecz uwzględnić to, co będzie aktualne przez wiele następnych lat, i zrobić to lepiej od innych. Wtedy urządzenie, któremu nawet "brakuje" tego i owego, utrzymuje swoją praktyczną wartość i przewagę nad konkurencją w innych obszarach.
Wysoki front był potrzebny nie tylko do zasłonięcia lamp i transformatorów; wewnątrz niego i na nim "rozgrywa się" cała akcja związana z rozbudowaną funkcjonalnością.
Taka facjata w przypadku konwencjonalnego wzmacniacza lampowego byłaby ewentualnie usprawiedliwiona obecnością dużych wskaźników wysterowania (jakie Audio Research stosuje w końcówkach mocy), których tutaj nie ma - jest jednak wyświetlacz, też charakterystyczny dla Audio Research (z zielonymi znakami), którego krawędzie "przecinają" przyciski i pokrętła.
W innych urządzeniach Audio Research, które mają podobny wyświetlacz, gałki znajdują się po bokach, a przyciski - na dole, natomiast w dwóch urządzeniach Galileo (również GSPre) wyświetlacz przesunięto na dół, zaś manipulatory ustawiono w jednej linii, wzdłuż górnej krawędzi; w ten sposób górna część frontu pozostaje niezagospodarowana, co jednak wcale nie wygląda źle - jest w tym projekcie elegancja, harmonia i "błysk" nowoczesności, a logo firmy znalazło się na godnym miejscu.
Po bokach klatki z lampami znajdują się rączki, nie tylko jako ozdoba (Audio Research GSi75 waży ponad 35 kg), ale i one zostały zaprojektowane z namysłem - aby przy okazji wzmacniacz zyskał, a nie stracił na urodzie.
Codzienna obsługa GSi75 będzie oczywista: jednym pokrętłem regulujemy wzmocnienie, drugim - wybieramy źródło, pod ręką są także przyciski do wyciszenia, trybu mono, załączenia wyjścia słuchawkowego, a także (prostego) menu ustawień. Pracę najważniejszych systemów (w tym tych przypisanych do sekcji cyfrowej) sygnalizują niewielkie diody z dwóch stron matrycy.
Układy wewnątrz rozdzielono na kilka funkcjonalnych modułów, separując w ten sposób przedwzmacniacz gramofonowy, przetwornik C/A i sekcję sterującą; pojawiło się jednak dużo połączeń przewodami.
Audio Research GSi75 - złącza
Wyjścia słuchawkowego nie ma jednak z przodu, nie ma go też z tyłu; pojawiło się ono w nietypowym miejscu - na bocznej ściance (z prawej strony), nieopodal frontu. Na bocznych ściankach znajdują się również miniaturowe regulatory biasu dla każdej z czterech lamp mocy.
Ustawienie tego parametru jest bardzo proste, bowiem na wyświetlaczu (po wybraniu odpowiedniej funkcji) jest dostępny dokładny miernik natężenia prądu.
Gniazda wejść i wyjść zainstalowano na płycie tylnej i górnej, tuż za obudową transformatorów. Audio Research GSi75 ma trzy liniowe wejścia RCA, jedno gniazdo na gramofon analogowy, a także łącznie trzy wejścia cyfrowe: współosiowe, optyczne (PCM 24/96) i USB; to ostatnie przyjmuje sygnały PCM 24 bit/384 kHz oraz DSD128 (jak i DSD64).
Nie wiem, kto chciałby coś tak pięknego, jak Audio Research GSi75, zamykać w szafie, ale na taką okoliczność producent przygotował elektryczne gniazdo sygnałów zdalnego sterowania, a komunikację powierzono typowemu złączu RS232.
Wyjścia głośnikowe pojawiają się w układzie typowym dla wzmacniacza lampowego - z niezależnymi odczepami dla dwóch wersji obciążeń: 8- i 4-omowych. Przedwzmacniacz gramofonowy nie jest pierwszy lepszy, o czym świadczy już fakt, że pracuje nie tylko z wkładkami MM, ale też MC.
Ponadto poprzez menu mamy dostęp do zaawansowanych regulacji, nie tylko wzmocnienia, lecz także obciążeń kluczowych dla wkładek MC.
Z wejściami cyfrowymi wiąże się układ upsamplera (włączanego opcjonalnie), sygnał PCM jest konwertowany do częstotliwości 384 kHz lub 352,8 kHz (w zależności od parametrów danych wchodzących). Są też do wyboru dwa filtry cyfrowe o łagodnej i stromej charakterystyce zbocza. W menu sprawdzimy również “przebieg" lamp.
Dla źródeł analogowych (z wyłączeniem gramofonu) Audio Research GSi75 zapewnia w pełni lampową ścieżkę sygnału. Układ pracuje z triodami 6H30 na wejściu oraz czterema (po dwie na kanał) lampami KT150 na wyjściu, bezpośrednio odpowiedzialnymi za uzyskiwaną moc wyjściową.
Część układów na płytce cyfrowej ma pościerane oznaczenia, jednak można zidentyfikować przetworniki C/A - Burr Brown PCM1792.