Obecnie oferta zamyka się w ramach tej linii, która całkowicie wyparła wcześniejsze modele, ale Ewolucji wystarczy dla każdego. Pod każdym z bazowych symboli - 400, 300, 200 i 100 - kryją się aż trzy urządzenia: wzmacniacz zintegrowany, przedwzmacniacz i (dwukanałowa) końcówka mocy. W rodzinie EVO 100 znajdziemy też przetwornik cyfrowo- analogowy (również z modułem lampowym). Primaluna EVO 300 jest więc integrą "drugą od góry".
Bez górnej pokrywy Primaluna EVO 300 wygląda klasycznie, ale dość surowo, lampy postawiono na pierwszym planie, a za nimi wysoką "nadbudówkę", w której znajdują się wszystkie transformatory. Front wzmacniacza jest metalowy i solidny, zadania dwóch pokręteł są oczywiste.
Pokrętło wzmocnienia zostało połączone z potencjometrem, bardziej zaawansowany jest wybór źródeł, charakterystyczne kliknięcia sygnalizują obecność przekaźników i zapowiadają zdalne sterowanie.
Urządzenie zmienia charakter, gdy zainstalujemy górną pokrywę. Jej poziome użebrowanie i masywne boczne podpory dodają mocnych rysów indywidualnych; szklane panele "domykają" konstrukcję po bokach.
Primaluna EVO 300 - przyłącza
Z nieśmiałych dodatków funkcjonalnych, jakich nie było nawet u konkurenta, jest zdalne sterowanie i wyjście słuchawkowe. Tym ostatnim producent chwali się szczególnie, podkreślając, że wykorzystywany jest tutaj ten sam moduł, który dostarcza moc do głośników; wyboru wyjść (głośnikowe lub słuchawkowe) dokonujemy przełącznikiem na bocznym panelu obudowy.
Czytaj również: WAT WAT-owi nierówny, czyli co powinien wiedzieć amator lamp
Podobnie jak 834, Primaluna EVO 300 obsłuży duży zestaw źródeł, ale tylko liniowych (i oczywiście analogowych). Mamy do dyspozycji pięć podstawowych wejść plus jedno dla systemów wielokanałowych (wejście na końcówkę mocy).
Pod obudową znajdziemy puszkę z napisem "Phono Stage" - to obudowa dla opcjonalnego modułu, jest więc taka możliwość. Są też niskopoziomowe wyjścia subwooferowe, co może się wydawać wyposażeniem ekscentrycznym, ale po zastanowieniu wypada przyznać, że... praktycznym.
Chcąc wyraźnie zwiększyć możliwości systemu, podłączenie aktywnych subwooferów do wzmacniacza lampowego o umiarkowanej mocy jest nie od rzeczy, chociaż pewnie niewielu konserwatywnych audiofilów zdecyduje się na takie połączenie.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Terminale głośnikowe prezentują się bardzo dobrze (WBT), w każdym kanale są trzy trzpienie - plusy niezależne dla obciążeń 8 i 4 Ω. Nieopodal zacisków prawego kanału widać miniaturowy hebelek, który pozwala na przełączenie wzmacniacza w tryb mostkowy.
W stopniach końcowych pracują EL34 - po dwie na kanał. Prima Luna stosuje też "kwartety" EL34, ale tak zbudowana jest dopiero najdroższa w rodzinie EVO integra 400, za którą trzeba zapłacić niewiele więcej, bo 21 160 zł.
Primaluna EVO 300 - układ automatycznej regulacji
Wzmacniacz został wyposażony w znakomity układ automatycznej regulacji o nazwie Adaptive AutoBias, który nie tylko na bieżąco kontroluje parametry pracy lamp, ale też poinformuje nas o awarii (wskazanej lampy), uruchamiając wówczas tryb awaryjny. Pozwoli też wymienić EL34 na inne, np. 6550, KT88, KT120, a nawet ogromne KT150.
Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?
Primaluna EVO 300 automatycznie dopasuje parametry do nowej sytuacji. Układ stale monitoruje sygnał muzyczny i na bieżąco optymalizuje napięcie polaryzacyjne.
Mamy także możliwość zmiany konfiguracji lamp (również w trakcie pracy urządzenia) - do wyboru jest tryb triodowy oraz ultraliniowy. Ustawienia mają wpływ na dźwięk i parametry, przede wszystkim moc wyjściową. W pierwszym przypadku wynosi ona (dane fabryczne) 2 x 24 W, w drugim - 2 x 42 W, co sprawdzimy w laboratorium.
I już tutaj uwaga, którą powtórzymy dalej - w trybie UL wzmacniacz gra o ok. 2 dB głośniej, co może wpływać na ocenę... charakteru brzmienia.
W pierwszym szeregu (gdy patrzymy na wzmacniacz z przodu) widać sześć lamp niskiej mocy 12AU7, które wykorzystano w stopniu wejściowym i sterującym. Podobnie jak w przypadku EL34, na lampach 12AU7 widnieją jedynie oznaczenia marki PrimaLuna.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Primaluna EVO 300 - wnętrze
Wnętrze wzmacniacza Primaluna EVO300 zaaranżowano w zupełnie inny sposób niż w EAR 834. Układ jest pochodną rozwiązań, które widać już z zewnątrz, mamy tu absolutnie typową architekturę z lampami z przodu i kompletem transformatorów z tyłu.
Nowocześnie prezentują się wejścia, które obsługiwane są przez wysokiej klasy przekaźniki. Sygnał musi jednak płynąć w okolice przedniej ścianki (długie odcinki przewodów), gdzie odbywa się regulacja wzmocnienia (w tej roli niestrudzony Alps ze wspomaganiem silniczka zdalnego sterowania).
Dominują połączenia typu punkt-punkt, z niewielkim udziałem (w ramach sygnałów audio) płytek drukowanych. Widoczna w centrum obudowy okazała płytka to "tylko" rozbudowany system automatycznej regulacji prądu spoczynkowego lamp Adaptive Auto- Bias.
Czytaj również: Czym się różni wzmacniacz zintegrowany od wzmacniacza dzielonego?
Mimo to Priamaluna EVO 300 może pochwalić się znacznie lepszym odstępem sygnału niż EAR 834, który zbudowany jest w większej części na bazie płytek drukowanych.
Zasilacz bazuje na pojedynczym transformatorze toroidalnym, wspomagany przez firmowy układ filtracji napięcia AC Offset Killer. Transformator zasilający pochodzi od poddostawcy, natomiast trafa głośnikowe PrimaLuna projektuje i wykonuje samodzielnie.
Odsłuch
Brzmienie wzmacniacza Primaluna EVO 300 nie jest tak jednoznaczne jak 834 choćby dlatego, że dostępne są dwa tryby - triodowy i ultralinear. Spróbuję jednak zacząć od cech "uniwersalnych", które z dobrym przybliżeniem można zapisać na konto obydwu. Słychać zarówno lampowy "nalot", jak i mocny, solidny "rdzeń" dźwięków. Jak na lampę, EVO 300 gra konkretnie i odważnie.
Delikatne ocieplenie (średnicy) i dosłodzenie (wysokich tonów) to tylko dodatek, ozdoba, nieredukujące wyraźnie zdolności różnicowania.
To inne proporcje niż w 834, Primaluna EVO 300 gra na tyle "normalnie", że niełatwo byłoby go wytypować w ślepym teście, w konfrontacji ze wzmacniaczami tranzystorowymi, a tym bardziej hybrydowymi, jako konstrukcję w pełni lampową.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Primaluna EVO 300 wyróżnia się wśród lamp dynamiką i kontrastowością. Nie zlewa dźwięków, ale w skali bezwzględnej nie jest to nic specyficznego, lecz raczej kompetencja oczekiwana od wzmacniacza wysokiej klasy.
Skala dźwięku i siła uderzenia nie mogą wprawdzie równać się z najmocniejszymi wzmacniaczami tranzystorowymi (jakie dostaniemy w podobnej cenie), ale nawet grając głośno EVO 300 trzyma się dzielnie, nie rozlewa ani nie krzyczy.
Bas jest obfity, ale nie opasły, sprężysty i umiarkowanie zaokrąglony. Środek - mocny, bliski, wyrazisty, nie mniej niż plastyczny, bez skłonności do przebarwiania i przesycania. Wysokie tony - delikatne, ale dostatecznie otwarte i "przewiewne", z czystymi wybrzmieniami.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Producent podkreśla zalety trybu triodowego, gdzie brzmienie ma być pełne i ciepłe. Ale i tryb Ultralinear ma ważne zalety, nie tylko wyższą moc wyjściową - zapewnia lepsze rozciągnięcie charakterystyki, większy rozmach i swobodę dźwięku.
Wielu użytkowników ucieszy możliwość zmiany trybu pracy "w locie", a że odpowiednią funkcję ma pilot zdalnego sterowania - to nawet bez ruszania się z kanapy. Takie próby mogą zakończyć się szybkim wnioskiem: tryb triodowy rzeczywiście gra łagodnie i przyjemnie, a ultraliniowy ma natychmiast wyczuwalną moc i "czad". Ale to błąd...
Paradoksalnie, takie bezpośrednie porównanie nie jest w tym przypadku miarodajne. W trybie ultraliniowym wzmacniacz gra po prostu głośniej (jak wykazały nasze pomiary - o blisko 2 dB), co może nas "oszukać".
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączyć kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
potencjometr Alpsa.
Porównania należy wykonywać nie tylko przełączając tryb pracy, ale jeszcze dokładnie kompensując 2-decybelową różnicę, co w domowych warunkach (bez odpowiedniego sprzętu pomiarowego) nie będzie już łatwe.
Brzmienie triodowe jest faktycznie trochę gładsze, spokojniejsze, uporządkowane. Ten dźwięk jest bardziej gęsty, chociaż wciąż nie tak jednoznaczny, jak z 834.
W ustawieniu UL gra jest żywsza, bardziej ofensywna. Co ciekawe, nie ma radykalnych różnic mikrodynamicznych, chociaż ze względu na wyższą moc, tryb UL pozwoli osiągać wyższe poziomy głośności.
Gdybym miał zostać tylko z jednym, wybrałbym bardziej bezpośredni i otwarty UL. Można się jednak bawić... w nieskończoność, więc trzeba uważać, by przełączenie nie zabrało nam więcej czasu niż samo słuchanie muzyki. A jej słuchanie nie było tylko porównywaniem.
Czytaj również: Czy przy stosowaniu bi-wiringu konieczne są podwójne wyjścia głośnikowe we wzmacniaczu?