Już wiele lat temu zdecydowana większość konstruktorów doszła do wniosku, że dla wysokiej jakości reprodukcji konieczne jest przetwarzanie jak najszerszego pasma z jak najmniejszymi zniekształceniami liniowymi i nieliniowymi, czemu nie jest w stanie podołać jeden głośnik, lecz potrzebny jest zespół przetworników wyspecjalizowanych w przetwarzaniu określonych podzakresów.
Wraz z ich stosowaniem nastąpił oczywisty postęp, jednak po stronie pojedynczego przetwornika, choćby najpodlejszego, pozostały atuty podnoszone przez dzisiejszych propagatorów tego anachronicznego stylu gry - jeden przetwornik nie wymaga stosowania zwrotnicy (choć w praktyce często stosowane są filtry modyfikujące charakterystykę przetwarzania), wprowadzającej demonizowane straty i zniekształcenia fazowe, pojedynczy głośnik kreuje punktowe źródło dźwięku (choć potrafią to i wielodrożne układy koncentryczne), dodatkowo, ze względu na swoją specyficzną konstrukcję, głośniki szerokopasmowe mają zwykle wysoką efektywność (ale kosztem niewielkiej dopuszczalnej amplitudy, stąd niskiej mocy i słabo rozciągniętego basu).
Głośniki szerokopasmowe to nostalgiczna egzotyka dla słuchających inaczej, co prawda przeżywająca pewien renesans, ale nawet współcześnie projektowane przetworniki szerokopasmowe nie zapowiadają rychłego przekroczenia ograniczeń znanych od dawna w ramach tej techniki. Sama idea pojedynczego przetwornika obsługującego całe pasmo z wysoką jakością jest piękna, ale mało realistyczna.