Yamaha trochę nas ostrzega przed podłączeniem kolumn o impedancji 4 Ω, ale stanowczo tego nie odradza, co pozwala przygotować pełen zestaw pomiarów. Tym bardziej, że w firmowej specyfikacji można znaleźć informację o mocy zarówno przy 8 Ω (równe z100 W), jak i przy 4 Ω (115 W).
Pomiary zaczynamy rutynowo i ostrożnie, od 8 Ω, i już w takich warunkach R-N303D "rozpędza się" do wartości znacznie wyższych niż deklarowane, osiągając aż 145 W w jednym kanale i 2 x 113 W (przy wysterowaniu obydwu). W tej sytuacji spodziewałem się (zresztą zgodnie z informacjami firmowymi), że przy 4 Ω zasilacz o wiele więcej już z siebie nie da, wzrost będzie właśnie kilkunastoprocentowy...
Tymczasem efekty przechodzą najśmielsze oczekiwania. R-N303D generuje bowiem aż 225 W w jednym kanale, a w stereo 2 x 144 W; faktycznie, "trochę" się przy tym zagrzał, ale komu to będzie przeszkadzać...
R-N303D ma niższą, niż zwykle, czułość – o szatańskiej wartości 0,666?V. Wciąż zapewni ona poprawną współpracę ze wszystkimi źródłami liniowymi. Odstęp od szumu nie jest już tak ekscentryczny; S/N o wartości 79 dB to wynik taki sobie, chociaż dynamika dociera dokładnie do 100 dB, co jest zasługą wysokiej mocy.
Spadki na skrajach mierzonego pasma (rys.1) są niewielkie: przy 10Hz -1 dB; przy 100 kHz - od -1 dB przy 8 Ω do -1,7 dB przy 4 Ω. Spektrum zniekształceń (rys. 2) pokazuje obecność nieparzystych harmonicznych, jednak żadna z nich nie przekracza bezpiecznego poziomu -90 dB.
Wykres THD+N (rys. 3) prezentuje się całkiem dobrze, poniżej 0,1 % schodzimy przy mocach powyżej ok. 1W