Przeczytaj również pierwszą część testu: Leak CDT / Stereo 130
Testów samych Lintonów ukazało się już sporo, naszych kolegów z innych redakcji z tym tematem puściliśmy... przodem. Tłok od razu zrobił się ogromny, co można było nawet zobaczyć na własne oczy.
Jeszcze w czasach przedcovidowych, dokładnie 22 listopada 2019 roku, w siedzibie Horn Distribution, w specjalnie przygotowanym do takich imprez pomieszczeniu, pojawiła się śmietanka krajowych recenzentów sprzętu, a przed tym szacownym gronem wystąpił przedstawiciel Wharfedale i zaprezentował kilka nowych kolumn głośnikowych.
Były tam Evo serii 4, luksusowe Elysiany, ale największe zainteresowanie, wręcz emocje, skupiły na sobie Lintony. Już pierwsze reakcje były entuzjastyczne, natychmiast do dystrybutora ustawiła się kolejka zainteresowanych ich przetestowaniem, a opisy w zasadzie zgodnie potwierdziły oczekiwania - to kolumny wybitne.
Już w rozmowach na wspomnianej prezentacji łatwo było dostrzec klimat i podstawy takiego sukcesu. Oczywiście wielu będzie oficjalnie twierdzić, że Lintony samym brzmieniem zasługują na najwyższe laury, a ich wygląd to tylko "bonus"; niektórzy nawet w to wierzą, ale według mnie kolej rzeczy była nieco inna.
Kiedy zobaczyło się parę okazałych kolumn, monitorów... W każdym razie konstrukcji, które wyraźną stylizacją - zarówno wielkością, ogólnymi proporcjami, jak też wykończeniem i detalami - nazwiązywały do dawnych czasów, złotych lat hi-fi, a może jeszcze wcześniejszych, natychmiast zrodziła się ciekawość i sympatia. Z kolei wysoka jakość wykonania pozwalała podejrzewać, że cena za taki wyczyn nie będzie przystępna...
Przyzwyczailiśmy się już do wygórowanych cen klasycznych brytyjskich monitorów, oferowanych przez kilka zasłużonych firm. Kiedy więc usłyszeliśmy, ile kosztują Lintony, byliśmy bardzo miło zaskoczeni. Ich dźwięk - poświęcę mu oczywiście więcej miejsca, tradycyjnie na końcu prezentacji, ale tutaj jednym zdaniem - był na swój sposób specjalny, spójny z estetyką, jednocześnie dostatecznie uniwersalny.
Niedługo potem zaanonsowano urządzenia marki Leak. Prezentacji i spotkania u dystrybutora już nie zorganizowano, bo była to już smutna wiosna 2020. Leak też został tu i ówdzie opisany, ale nikt nie wpadł na to, aby go pożenić z Lintonami w jednym teście; niektórzy zresztą mieliby z tym kłopot, skoro Lintony testowali już wcześniej.
Z jednej strony takie "połączone" testowanie nie leży w naszym zwyczaju, z drugiej - w tym konkretnym przypadku - jest w pełni uzasadnione przypuszczeniem, że system taki będzie kupowany bardzo często ze względu na swoją oczywistą spójność estetyczną (w szerokim znaczeniu estetyki), dopasowanie parametryczne i cenowe.
Nasz test wnosi dodatkowo coś jeszcze - oczywiście pomiary, zarówno Lintonów, jak i wzmacniacza Stereo 130. Wydaje się więc, że po wielu testach Lintonów i kilku testach Leaków nasza praca może być ukoronowaniem tego wielogłosu. Przy czym nie odbieram innym opracowaniom walorów "unikalnych treści", nie będę się też spierał z ich tezami i wnioskami. Szczerze mówiąc, unikam studiowania innych testów, aby nie ulegać ani sugestiom, ani nie dać się sprowokować do konfrontacji.
Wharfedale Linton Heritage
Pozytywnym emocjom sprzyja moda na "vintage". Nie jest ona dominująca ani też specyficzna dla naszej branży, jednak dzięki niej stylowy sprzęt audio, jako oryginalny element wyposażenia wnętrz, jest w zasięgu zainteresowań nie tylko audiofilów.
A sentyment do lat 60. i 70. - chociaż odzywa się głównie u tych, którzy byli wówczas młodzi – okazuje się dotyczyć również kolejnych generacji, które chcą przeżyć to, co przeżyli ich rodzice, albo chociaż tego samego posłuchać i na to samo popatrzeć.
Najbardziej znana nazwa wypromowana przez Wharfedale to Diamond - wspólna dla wielu serii, obecna do dzisiaj w ofercie, a zapoczątkowana w 1982 roku małym, przystępnym cenowo "monitorkiem", który stał się bestsellerem.
Czytaj również nasze testy kolumn głośnikowych Wharfedale
Wharfedale często się tym chwali, lecz jak dotąd w specjalnej serii Heritage firma umieszcza konstrukcje, które odwołują się do jeszcze starszych i mniej znanych projektów: najpierw z okazji 80-lecia firmy odgrzano mały monitor Denton, a rok temu z okazji 85-lecia dokonano w nim zmian, a przede wszystkim wprowadzono model Linton. Były to najpopularniejsze produkty Wharfedale w latach 60. i 70., przed "epoką" Diamondów.
Linton Heritage nawiązuje do historycznych projektów Wharfedale, ale nie jest ich wierną rekonstrukcją i nawet nią być nie próbuje. Od strony technicznej jest tylko luźną reminiscencją, chociaż ma też tyle mniej i bardziej powierzchownych punktów zbieżnych, że skojarzenia są w pełni uzasadnione.
Producent przywołuje dawne Lintony, ale nie był to jeden niezmienny model, lecz kilka następujących po sobie wersji, dzięki czemu można przyjąć, że nowe Lintony są kolejną, chociaż po bardzo długiej przerwie. Wszystkich nie ustaliliśmy. Pewne jest, że Lintony 2 były dwudrożne (chociaż wcale nie mniejsze), a dopiero Lintony 3 - trójdrożne.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
W tamtych czasach rynek opanowały konstrukcje właśnie takiej wielkości – większe niż przeciętne współczesne "podstawkowce", ale mniejsze, przede wszystkim niższe, niż przeciętne współczesne kolumny wolnostojące.
Nie było wówczas tak klarownego podziału na obydwie grupy, były po prostu kolumny większe i mniejsze; te największe stawiało się na podłodze, średnie na komodach, a małe na regałach między książkami.
Do dawnych Lintonów nie było więc specjalnych podstawek, pojawiły się one dopiero teraz, w ślad za modą czy za wiedzą? Nie posiadali jej ówcześni konstruktorzy?
To ciekawe, że przy wysokim wykształceniu i dużym już doświadczeniu, a także przy niespotykanej obecnie innowacyjności, niektóre kwestie były lekceważone i zaniedbane, popełniano wręcz szkolne błędy.
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Dla współczesnych konstruktorów jest oczywiste, że ze względu na charakterystyki kierunkowe poszczególnych przetworników, jak ich całego ich układu, powinien on być w określony sposób zaaranżowany i ustawiony względem słuchacza.
Oś główna przetwornika wysokotonowego powinna zwykle być skierowana w okolice miejsca odsłuchowego, co w praktyce oznacza, że przetwornik ten powinien znajdować się na określonej wysokości - podobnej do tej, na której znajduje się głowa słuchacza. Aby spełnić ten warunek w przypadku Lintonów, trzeba je umieścić na odpowiedniej wysokości, a nie ustawiać na podłodze (ani też zbyt wysoko).
Nie są do tego bezapelacyjnie potrzebne podstawki, jeżeli przypadkiem wysokość jakiegoś mebla jest odpowiednia... Dla współczesnego audiofila brzmi to jak herezja, ale pierwotną rolą podstawek nie jest izolowanie, tłumienie i jakikolwiek wpływ na właściwości kolumny, lecz tylko ustawienie jej na wysokości właściwej w kontekście pozycji słuchacza.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Dzisiaj jednak żaden producent nie ośmieli się zasugerować takiego "amatorskiego" podejścia i ustawiania poważnych głośników na przypadkowych meblach (do tego są przeznaczone "głośniki Bluetooth").
Nawet najskromniejszym monitorkom należą się godne "standy", chociaż taka "instalacja" nie ma nic wspólnego z pierwotnym przeznaczeniem najbardziej szanowanych, kultowych brytyjskich monitorów, zarówno profesjonalnych, jak i domowych.
Dopiero z upływem czasu zostały one "zreinterpretowane" i "dowartościowane" podstawkami przez późniejszą generację audiofi lów, rozkochanych w mniejszych i większych akcesoriach oraz "dopieszczaniu".
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Oczywiście dobre podstawki żadnemu monitorowi nie zaszkodzą, a Lintonom w szczególności – to konstrukcja dość duża i ciężka. Standardowe podstawki dedykowane małym monitorom będą tutaj zupełnie nieodpowiednie (zbyt mała podstawa i górny stolik, zbyt duża wysokość).
Wharfedale przygotował podstawki idealnie dopasowane i upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu:
• Po pierwsze, zapewnia nimi wyniesienie na odpowiednią wysokość i stabilność;
• po drugie, kłania się audiofilom wiążącym z podstawkami jeszcze inne zalety mechaniczno-akustyczne;
• po trzecie, podstawki Linton Stands prezentują się fantastycznie i będą dodatkową ozdobą: wraz z nimi Lintony będą prezentować się jeszcze bardziej luksusowo;
• po czwarte, przygotowano je do pełnienia dodatkowej funkcji: przestrzeń między pilarami i półkami jest odpowiednia do przechowywania płyt winylowych, co zresztą producent unaocznia na zdjęciach, robiąc przy okazji ukłon w kierunku miłośników Bitlów (na widoku "niebieski album").
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Wygląda to bardzo apetycznie i praktycznie, i na koniec jest znowu zaskakująco niedrogie przy wysokiej jakości wykonania: para Linton Stands kosztuje 1600 zł.
Chociaż sprzedawane są jako opcja, mało kto odmówi sobie takiej przyjemności, nawet mogąc Lintony ustawić w inny sposób, a już na pewno nikt nie będzie "rzeźbił" samodzielnie tańszych standów. Dostępne są w dwóch wersjach kolorystycznych, odpowiednich dla samych Lintonów – z półkami wykończonymi fornirem orzechowym albo mahoniowym.
A teraz przejdźmy już do samych Lintonów. Taka forma i wielkość "pośrednia" pomiędzy popularnymi dzisiaj małymi monitorami a kolumnami wolnostojącymi praktycznie zaniknęła na skutek zadziałania mechanizmu... doboru naturalnego.
Klientom bardziej spodobały się szczupłe kolumienki wolnostojące (jakie niedawno testowaliśmy i jakich bardzo dużo ma w swojej ofercie również Wharfedale), które dzięki nowoczesnej technice potrafią zapewnić nawet niski bas, a przede wszystkim zajmują na podłodze mało miejsca, więc są łatwe do ustawienia i oczywiście nie wymagają podstawek.
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
To obecnie dominujące rozwiązanie i sukces Lintonów tego nie zmieni. Lintony nie są też groźną konkurencją dla małych monitorów, które kupują albo audiofile przekonani do zalet małych, ale wysokiej jakości głośników, albo mniej zaangażowani użytkownicy mający na same głośniki mało miejsca lub mało pieniędzy.
Pod względem akustycznym każda z tych form ma swoje zalety i wady. Zaletą wąskiej przedniej ścianki jest szersze rozpraszanie średnich częstotliwości. Oznacza to jednak, że część energii "ucieka" do tyłu, wywołując na charakterystyce tzw. baffle step – "schodek", którego częstotliwość zależy od szerokości przedniej ścianki.
Przy odpowiedniej szerokości leży ona tak nisko (chociaż wciąż w zakresie akustycznym), że zjawisko to można skompensować odpowiednim strojeniem niskich częstotliwości. Wyrównywanie charakterystyki wąskich kolumn też jest możliwe, ale kosztem efektywności, poprzez zniwelowanie schodka obniżeniem poziomu powyżej za pomocą odpowiednich filtrów w zwrotnicy.
Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?
Szeroka przednia ścianka służy osiągnięciu wyższej efektywności (nawet z niewielkimi przetwornikami, oczywiście pozwala też zastosować większe), jednocześnie przyczynia się też w naturalny sposób do uzyskania odpowiednio dużej objętości.
W tym konkretnym przypadku, przy szerokości 30 cm, wystarczyła głębokość 36 cm i wysokość niespełna 60 cm, aby zapewnić optymalne warunki pracy 20-cm niskotonowego (przyjmując grubość ścianek 20–25 mm, objętość netto przekracza 40 litrów, z czego jednak kilka litrów trzeba przeznaczyć na komorę średniotonowego).
Taka wysokość przedniej ścianki okazuje się też wystarczająca do rozplanowania w najlepszy sposób (jeden nad drugim) układu trójdrożnego. Jest jeszcze jeden argument – proporcje takiej obudowy są korzystniejsze dla rozkładu fal stojących.
Czytaj również: Co to jest głośnik koncentryczny?
będzie miała większego znaczenia.
Ich podatność na tłumienie (wprowadzane wewnątrz obudowy) zależy od długości fali (im dłuższa, tym trudniej); ta ma związek z najdłuższym wymiarem obudowy, a ten jest w takiej formie mniejszy niż w przeciętnej obudowie wolnostojącej o wysokości ok. 1 metra (zakładając, że nie jest podzielona).
Ponadto intensywność fali stojącej zależy od "przewagi" tego wymiaru względem pozostałych, stąd wąskie obudowy wolnostojące tworzą warunki wybitnie sprzyjające generowaniu fal stojących, a w przypadku Lintona wysokość nie jest nawet dwukrotnością szerokości i głębokości.
Pod tym względem, trzeba przyznać, najdoskonalsze są małe monitory mające zarówno dobre proporcje, jak i niewielką wysokość (czy też jakikolwiek inny maksymalny wymiar), ale wynika z tego niewielka objętość, niewystarczająca dla zapewnienia dobrych charakterystyk w zakresie niskotonowym przy wysokiej mocy.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
Idąc w kierunku wyższych objętości, w celu utrzymania w ryzach fal stojących najlepiej jest utrzymywać proporcje "monitorowe", ale pojawiają się wtedy negatywne skutki wizualne... Chyba że komuś właśnie taka forma się podoba - wówczas uspokajamy, że nie ma w niej niczego sprzecznego z wymaganiami akustycznymi.
Nie sprzeciwiając się tradycji, obudowa wykonana jest w "staroświecki" sposób, z krawędziami ścianek bocznych, dolnej i górnej wychodzącymi przed powierzchnię frontu; będą na nich powstawać odbicia, a w ślad za tym interferencje z falami biegnącymi bezpośrednio (od przetworników do miejsca odsłuchowego).
Już nieraz widzieliśmy jednak tego typu "niedoróbki", a charakterystyki były zupełnie w porządku, podczas gdy obudowy z pięknie zaokrąglonymi krawędziami wcale ich nie gwarantują.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Ponadto producent, przewidując taką sytuację, przygotował maskownice, które same wprowadzają inne krawędzie, ale mają one mieć (negatywny) wpływ ograniczony, a jednocześnie zasłaniają (z punktu "widzenia" samych przetworników) krawędzie obudowy.
Zresztą z maskownicami Lintony wyglądają bardziej stylowo; w dawnych czasach bez ważnego powodu się ich nie zdejmowało, z niektórych w ogóle nie dawało się ich zdjąć (głośniki były mocowane od tyłu, odkręcana była tylna ścianka), a jak się dało, to oczom nie ukazywał się widok szczególnie przyjemny (rzepy trzymające głośniki, wystające uszczelki, surowa płyta frontu).
Wharfedale Linton Heritage pod tym względem są współczesne, kosze głośników wpuszczono w wyfrezowania, front polakierowano na czarno, maskownicę trzymają dyskretne, metalowe bolce (co prawda – nie magnesy).
Czytaj również: Co to są krzywe izofoniczne i charakterystyka "fizjologiczna"?
Układ głośników też jest "dzisiejszy", ustawiono je więc wedle pionowej osi symetrii, tylko z delikatnym przesunięciem w bok wysokotonowego (kolumny jednej pary są wykonywane jako lustrzane odbicia), a kiedyś wcale nie było to oczywiste – w Lintonach 3 wysokotonowy znajdował się obok średniotonowego.
Układ trójdrożny jest nowoczesny również proporcjami zastosowanych przetworników. Głośnik niskotonowy ma średnicę 20 cm; dzisiaj to średnica spora, kiedyś tej wielkości przetworniki były stosowane przeważnie jako nisko- -średniotonowe (np. Linton 2), a jeżeli dodawano im średniotonowy, to mały: 10–12-cm (Linton 3).
W kolumnach Wharfedale Linton Heritage to solidna 15-tka, a mimo to częstotliwość podziału między niskotonowym a średniotonowym jest dość wysoka (630 Hz), z kolei podział między niskotonowym a wysokotonowym jest niski – przy 2,4 kHz (dane producenta).
Czytaj również: Czym różni się "ciśnienie akustyczne" od "głośności"?
Najbardziej znamienne dla techniki nowego Lintona są membrany niskotonowego i średniotonowego – z Kevlaru, materiału w ogóle niestosowanego (w głośnikach) pół wieku temu.
Chociaż... już niedługo później – Bowers & Wilkins wprowadził go w 1976 roku. Może byłoby bardziej stylowo, gdyby w Lintonie pracowały membrany celulozowe, ale Wharfedale wykorzystuje obecnie Kevlar na szeroką skalę, w wielu seriach i modelach.
Głośnik wysokotonowy to miękka, jednocalowa kopułka; bliższe oględziny pozwalają ustalić, że tekstylna, chociaż mocno powlekana, co też typowe dla Wharfedale.
Obudowa Wharfedale Linton Heritage, typu bas-refleks, ma dwa otwory z tyłu o średnicach 5 cm – jak na 20-cm głośnik "napędzający" układ rezonansowy ich łączna powierzchnia jest duża, ale odpowiednio niskie dostrojenie zapewniają długie tunele (17-cm).
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
W jednej z (zagranicznych) recenzji pojawia się informacja, której źródłem jest wypowiedź producenta, wedle której ścianki obudowy łączą MDF (warstwa zewnętrzna) z płytą wiórową, co ma zapewnić lepsze właściwości akustyczne (wyższą stratność wewnętrzną) niż w przypadku samego MDF-u, którego zasadniczą zaletą jest łatwość obróbki.
Pół wieku temu stosowano głównie jeszcze coś innego: sklejkę, potem zastąpioną przez płytę wiórową, którą ok. 20 lat temu wyparł MDF. Jednak materiał, jaki zobaczyliśmy po wykręceniu głośników, wygląda na jedną warstwę MDF-u.
Leak CDT/Stereo 130 i Wharfedale Linton - odsłuch
Test rozpocząłem od odsłuchu kolumn Wharfedale Linton Heritage podłączonych do elektroniki innej niż Leak, ale dobrze mi znanej z neutralności, dokładności i "odpowiedzialności".
Znacznie tańszy zestaw Leaka nie zapewnił już takiej precyzji i konturowości, ale zagrał bardzo przyjemnie - płynnie, gładko, trochę miękko i słodko. Wysokie tony były mniej iskrzące, nawet mniej błyszczące, delikatniejsze, ale czyściutkie.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Bas okrąglejszy, kołyszący, bez twardego uderzenia, uwolniony od dudnienia, nasycony, zintegrowany. Może to synergia z Lintonami, a może Leak zagra równie dobrze z innymi kolumnami? Tego już nie sprawdzałem, ale kierunek łatwo przewidzieć.
Leak to sposób na łagodność bez poważnych strat po stronie detaliczności. Spójność, pastelowa barwa, niuansowanie, a do tego nienapastliwa swoboda - muzyka rozwija się lekko, bez wybuchów i nawalanki, zręcznie omija najwyższe szczyty dynamiki, unika twardości, nie tracąc pulsu i witalności.
Same Wharfedale Linton Heritage ujawniły przesunięcie środka ciężkości w stronę niskich częstotliwości. Bas jest świetnie rozciągnięty, wypełniony, tworzy solidnym fundament. Ale bez przesady, nawalanki lub ociekania basowym tłuszczem.
Nie było tutaj "jazdy po bandzie". Wiele kolumn ma bas nie tyle mocny, co fatygujący, twardy, dudniący i jednostajny, a tego Lintonom na pewno nie można zarzucić.
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Spodziewałem się "nagrzanej" średnicy, a ta jest tylko odrobinę ocieplona. Specyfika zaznacza się raczej lekką nosowością wokali, ale i to nie jest czymś zupełnie unikalnym.
Jej dolny podzakres jej dobrze wypełniony, połączenie z basem płynne, lecz nie dające mocnego "dopalenia", co dla niektórych może być rozczarowujące, jeżeli ich oczekiwania, zresztą zgodnie z sugestiami producenta, kierowałyby się w tę stronę.
Dla mnie jednak była to sytuacja całkowicie satysfakcjonująca, a specjalne możliwości Lintonów dotyczą bardziej basu i ogólnie przyjemnego balansu tonalnego. Średnica nie jest tutaj na pierwszym planie, ale gra "zespołowo", neutralnie, jest czytelna bez buzowania i krzykliwości.
Czytaj również: Jakie jest optymalne wytłumienie pomieszczenia odsłuchowego?
W dłuższym odsłuchu okazało się to procentować zarówno komfortem, jak też angażującym zróżnicowaniem. Wharfedale Linton Heritage nie wyostrzają indywidualnych cech nagrań, nie mają tendencji do ich "prześwietlania", nie są czułe na żadnym punkcie, działają pewnie i przewidywalnie, lecz nie oznacza to grania na jedną nutę.
Unikając wszelkiej przesady, nie wprowadzają do brzmienia elementów, które w pierwszym wrażeniu mogłyby dodawać witalności, a nawet sugerować bogactwo, a na dłuższą metę stałyby się męczące już choćby przez swoją powtarzalność.
Rozdzielczość nie jest mistrzowska, następuje pewne uśrednienie, przykrycie bardzo delikatnym "welonem", ale za tę cenę to całkowicie usprawiedliwione.
Czytaj również: Jaki jest związek między wielkością zespołów głośnikowych a wielkością odpowiedniego dla nich pomieszczenia?
Jest nawet bardziej niż przeciętnie przyjazne tym, którzy nie są bardzo doświadczeni i osłuchani. Czy będzie wielką atrakcją dla audiofilów, którzy szukają objawień i podróży w czasie? Można w tym brzmieniu nawet się zakochać, ale nie zawsze od pierwszego dźwięku.
Dla mnie wręcz zaletą jest właśnie to, że to system grający "normalnie" (co zawdzięczamy głównie poprawnie zestrojonym Lintonom), a nie jakaś brawurowa akcja polaryzująca opinię. I tak znajdzie się wielu, którzy stwierdzą, że to system o brzmieniu wyjątkowym.
W ogólnym sensie każdy system gra wyjątkowo... skoro żadne dwa systemy nie grają tak samo, ale nie bawmy się w takie formalności. Ja takich emocji nie obiecuję i przed nimi nie ostrzegam, podoba mi się połączenie bezpiecznego brzmienia, stylowego wyglądu i doskonałego wykonania.
Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest jego wpływ na charakter brzmienia?