Słychać w tym tęsknotę za "klasykiem", za czymś, co przetrwa i stanie się punktem odniesienia. Najlepiej, żeby to coś pochodziło z UK.
Korzenie pozostaną brytyjskie, bo firmę Quad założył w roku 1936 Peter Walker (niestety odszedł od nas w roku 2003), ale od kilku lat cała firma, wraz z maszynami i dokumentacją, znajduje się w Chinach i jest własnością IAG (także Mission, Castle, Wharfedale, Audiolab).
Classic Integrated to pierwszy w historii firmy lampowy wzmacniacz zintegrowany. Zasilanie jest półprzewodnikowe, sekcja gramofonowa także, ale w torze wzmocnienia sygnału, począwszy od wejść liniowych, mamy wyłącznie lampy próżniowe.
W stopniach końcowych pracują KT66, ukochane przez Walkera, podziwiane przez projektanta Classic Integrated, Tima de Paravicini - właściciela firmy EAR-Yoshino. Wyeksponowano je w nietypowy sposób - zwykle robi się to tak, że z przodu niskiego chassis umieszcza się lampy wejściowe, za nimi wyjściowe, a z tyłu transformatory. QUAD od zawsze miał swoje własne, specyficzne wzornictwo.
Quad II Classic Integrated - wzornictwo
Bryła Quad II Classic Integrated jest zwarta, co podkreśla węższa niż zazwyczaj ścianka przednia, przypominająca urządzenia typu "midi". Dużo miejsca zajmuje puszka zasilacza sieciowego; obok niego, umieszczono w rządku lampy końcowe - jedna za drugą.
To bardzo dobre egzemplarze - produkuje je w Rosji firma Tung-Sol. I dopiero za lampami końcowymi znajdują się wejściowe - dwie podwójne triody sterujące lampami wyjściowymi, także od Tung-Sola, oraz wejściowa lampa 6922EH Electro-Harmonixa, zresztą też z Rosji. Całą tę część można zakryć czarną klatką, chroniącą przed żarem baniek.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Quad II Classic Integrated - przyłącza
Z tyłu Quad II Classic Integrated widać po bokach kubki dwóch transformatorów wyjściowych. Nie są duże dzięki specyficznemu połączeniu lamp końcowych. Najczęściej stosowane układy wyjściowe wzmacniaczy push-pull zostały opisane przez przyjaciela Walkera, D.T.N. Williamsona i przez Davida Haflera oraz Herberta Kerosa (układ ultralinearny).
Walker poszedł swoją drogą, chcąc do maksimum wykorzystać zalety tetrod, które przecież nie są pentodami. Podłączył mianowicie siatkę ekranującą do tego samego napięcia co anodę, czyli pozwolił im pracować jak w trybie tetrodowym.
Jednocześnie rozdzielił uzwojenie pierwotne transformatora wyjściowego na sekcje dla anody i dla katody. Pozwoliło to na podanie napięcia sprzężenia zwrotnego do lampy wyjściowej (zmniejszając zniekształcenia) oraz zasilenie KT66 niższym, niż zazwyczaj, napięciem anodowym, wymuszającym większą skuteczność układu oraz wydłużającym żywotność lamp.
Przełącznik wejść z podświetlaną wskazówką wygląda trochę archaicznie. Po drugiej stronie znajduje się duża gałka siły głosu; są też mechaniczny wyłącznik sieciowy oraz przycisk dla magnetofonu. Wszystko to wzięte jest niemal wprost ze starego przedwzmacniacza QC-twentyfour.
Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?
Całość pokryto złocistą farbą. Z tyłu widać cztery stereofoniczne wejścia liniowe RCA (jedno z pętlą do nagrywania), wejście dla gramofonu, z przełącznikiem MM/ MC oraz pojedyncze pary wyjść głośnikowych (optymalne obciążenie to 8 omów). Gniazda są przyzwoite, ale pasowałoby tu coś bardziej ekskluzywnego.
I teraz - nie ma pilota zdalnego sterowania! Wzmacniacz jest więc pod względem wyposażenia zdecydowanie staromodny. Ale jak klasyka, to klasyka.
Układ elektryczny Quad II Classic Integrated
Układ elektryczny zmontowano na kilku drukowanych płytkach - osobno dla każdej sekcji. Przy wejściu mamy płytkę z wlutowanymi gniazdami wejściowymi i hermetycznymi przekaźnikami, którymi wybieramy aktywne wejście.
Wejście gramofonowe to niewielki układ półprzewodnikowy, zamknięty w metalowej, ekranującej puszce. Przekaźniki sterowane są mechanicznym przełącznikiem przy przedniej ściance.
Wspomniałem o tym, że lampy wejściowe i sterujące znajdują się z tyłu, za lampami mocy. To w gruncie rzeczy bardzo praktyczny układ, pozwalający znacząco skrócić ścieżkę sygnału - z wejść trafiamy niemal od razu do lampy wejściowej.
W Quad II Classic Integrated taki układ lamp nie został jednak wykorzystany zgodnie z oczekiwaniami - z płytki wejściowej sygnał biegnie długimi kabelkami do przedniej ścianki, gdzie ulokowano japoński potencjometr Alpsa typu "Blue Velvet" i wraca na tył.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Zasilacz
Zasilacz w Quad II Classic Integrated jest dość rozbudowany. Mamy uzwojenia wtórne - osobne dla lewego i prawego kanału i sporo kondensatorów tłumiących tętnienia sieci - cztery po 220 mikrofaradów w końcówce i kolejny w przedwzmacniaczu.
Osobno poprowadzono też niskie napięcia dla układów logiki i dla żarzenia, które jest prostowane dla małych triod, stąd też sporo mniejszych kondensatorów współpracujących ze stabilizatorami napięcia. Znajdziemy tu bardzo ładne elementy bierne - m.in. polipropylenowe kondensatory Wima.
Odsłuch
Najpierw trzeba powiedzieć o okoliczności oddzielającej w dość wyraźny sposób grupę kolumn, z którymi Classic będzie świetnie współpracował, i równie liczną - z którą mu to nie wyjdzie. Transformatory głośnikowe przygotowano dla obciążenia 8 omów.
A przecież impedancja kolumn wynosi obecnie zwykle 4 omy, niezależnie od tego, co piszą o tym w katalogach producenci… Czyżby Quad II Classic Integrated był projektowany z myślą o rynku japońskim i w ogóle azjatyckim?
Tam wysokoomowe kolumny, często tubowe, są bardzo popularne. Ze źle dobranymi głośnikami testowany wzmacniacz może zagrać detalicznie, delikatnie, ale dość "chudo", anemicznie. Jeśli jednak kolumny będą co najmniej 6-omowe, wówczas miód!
Dostaniemy pełny, nasycony, dynamiczny dźwięk o nieco słodkiej barwie. Góra jest lekko wycofana, ale nie przez wyraźne stłumienie, a przez pokazanie jej na tle mocno podbudowanego środka, i w ścisłej łączności z wyższą średnicą.
To po prostu klasycznie ciepły, spójny dźwięk, klimat który znamy z nagrań Mobile Fidelity, a więc przekaz subiektywnie znacznie bardziej naturalny niż z dokładnych, lecz wewnętrznie "pustych" nagrań niektórych innych wytwórni płytowych.
Podstawą jest rozmach źródeł pozornych. I nie ma znaczenia, czy jest to super odjechane nagranie stereofoniczne w rodzaju "Amused To Death" Rogera Waltersa, czy monofoniczne płyty Sonny’ego Rollinsa, jak "Saxophone Colossus".
Saksofon zagrał wspaniale, miał zadęcie i nie kłuł metaliczną ostrością. A jaką miał bryłę! Quad nie tylko daje duży wolumen, ale też wiernie kształtuje instrument, i to odróżnia go od wzmacniaczy, które grając ciepło raczą nas monotonną "kluchą".
Nagrania monofoniczne to przede wszystkim nagrania z wokalem w roli głównej, jak np. June Christy z "Something Cool", Julie London z “Julie is her name" albo Chet Baker z "Chet Baker Sings and Plays". Naturalna koherencja nagrań idealnie zgrała się ze wzmacniaczem.
Ale nie chodzi o to, aby zamknąć się w jakimś gettcie nagrań mono. Wystarczy posłuchać Marka Knopflera i "The Trawlerman’s Song". Z drugiej strony nie spodziewajmy się, że Classic zagra dynamicznie, rytmicznie i z konturem w muzyce elektronicznej - zarówno "Cubed" Dioramy, jak i "Exciter" Depeche Mode zabrzmiały za wolno, zbyt dystyngowanie. Także zejście niskiego basu nie będzie efektowne.
Najważniejszą cechą Quad II Classic Integrated jest znakomita wewnętrzna integracja. Bez niej nawet najbardziej rozdzielcze, tonalnie najlepiej zrównoważone nagranie brzmi, jakby było zepsute, jakby coś wewnątrz niego pękło, jakby każdy element szedł osobno. Albo coś "gra", albo nie. Quad gra. Pod warunkiem, że ominiemy rafy niewygodnych dla niego kolumn głośnikowych.