Kiedy tuż po włączeniu zasilania (a jeszcze przed podaniem na wejście jakiegokolwiek sygnału) stwierdziłem, że wentylatory już się obracają (choć z niską prędkością), nabrałem obaw, co będzie później, gdy Vanguard zostanie zmuszony do większego wysiłku. Nie ma z tym jednak problemu, stan "niskich obrotów” utrzymuje się, gdy górna część obudowy (nad końcówkami) jest już wyraźnie ciepła, a nawet gdy wzmacniacz generuje moc maksymalną.
Nie udało mi się "przyłapać" wiatraków na większych obrotach, przyspieszają prawdopodobnie dopiero po dłuższej pracy z wysoką mocą (na niskich impedancjach), gdy wzmacniacz osiąga znacznie wyższą temperaturę. Jednak ze względu na układ chłodzenia (powietrze zasysane jest tylną ścianką, a ciepło wypychane szczelinami z góry i boków), nie wolno niczego na Vanguardzie ustawiać.
Krell zdefiniował moc niemal dokładnie tak jak Anthem - na 200 W przy 8 Ω i 400 W przy 4 Ω. Ponownie mamy premię - każdy z kanałów wysterowany pojedynczo poda nam odpowiednio 277 W i 484 W. Zasilacz świetnie daje sobie radę, moc w stereo wprawdzie nieco spada... ale 2 x 265 W i 2x 412 W to nawet lepiej niż z STR. Czułość jest nieco wyższa niż standardowa (0,18 V), a obniżając ją, pewnie udałoby się poprawić odstęp od szumów, który wynosi 84 dB (to jednak o 3 dB lepiej niż w STR), a dynamika wspina się na pułap 108 dB.
Charakterystyka przenoszenia (rys.1) wygląda doskonale, przy 10 Hz poziom trzyma się referencyjnych 0 dB, a spadek przy 100 kHz wynosi ok. 2 dB. Najsilniejszą harmoniczną w spektrum z rys. 2. jest (dość nietypowo) piąta, jej poziom to jednak umiarkowane -83 dB. Na granicy -90 dB leżą druga i siódma. Z charakterystyk na rys. 3. odczytamy, że THD+N poniżej 0,1% pojawiają się od mocy 3,8 W przy 8 Ω i 7 W przy 4 Ω, a krzywe mają kształt typowy dla wzmacniaczy tranzystorowych w klasie AB.