Wzmacniacz zintegrowany Heed Audio Obelisk powstał na bazie projektu z połowy lat 80. ubiegłego stulecia, integry nieistniejącej już marki ION Systems.
Heed konsekwentnie poprawiał swój produkt, w efekcie czego mamy kolejne wersje tego wzmacniacza, a teraz testujemy tę najnowszą, którą Heed wprowadził kilka miesięcy temu. Nie ma w niej zbyt wielu zmian zewnętrznych, więcej dzieje się wewnątrz.
Heed Audio Obelisk Si mk3 jest wąski i głęboki, ma też bardzo charakterystyczny front z grubego, czarnego akrylu, na którym znajdują się dwa pokrętła.
Ich rola jest przewidywalna: prawe jest do regulacji głośności, lewe to selektor źródeł. W obydwu umieszczono niewielkie diody, pozwalające zorientować się w ich pozycjach; ta w gałce głośności pulsuje, gdy uaktywnimy (z pilota) tryb wyciszenia.
Wejścia opisano numerami 1-5, inne byłoby trudno zmieścić na niewielkiej przestrzeni tylnej ścianki. Oprócz wspomnianych pięciu par wejść RCA, jest także niskopoziomowe wyjście; standardowo dedykowane rejestratorom, jednak po zmianie konfiguracji (wymagane jest do tego przełączenie wewnętrznej zworki) może stać się wyjściem o regulowanym poziomie napięcia, co pozwala podłączyć zewnętrzną końcówkę mocy w trybie bi-amping.
Taką rozbudowę firma oczywiście poleca, wskazując na stosowne urządzenia w rodzinie Obelisk, zarówno stereofoniczne PS, jak i monofoniczne PM.
Pojedyncze wyjścia głośnikowe mają umieszczone blisko siebie trzpienie i choć nie wyklucza to podłączania widełek ani obranych z izolacji przewodów, to dmuchając na zimne chyba najlepiej sięgnąć po końcówki banankowe, zwłaszcza że producent nie utrudnia życia trzymającymi się wściekle zaślepkami.
Czytaj również: Co to są wzmacniacze hybrydowe?
Na niewielkiej powierzchni tylnej ścianki nie ma luzu, tym bardziej, że wprowadzono aż pięć wejść liniowych.
Ostatnim i niepozornym elementem na tylnej ściance jest okrągłe gniazdko oznaczone jako PSU - to zwiastun koncepcji zewnętrznych zasilaczy, wręcz filozofii Heeda. W podstawowej wersji gniazdo należy zaślepić specjalną wtyczką.
Można jednak dokupić zewnętrzny zasilacz X2, który nie tylko podnosi moc wyjściową wzmacniacza (z 35 W przy 8 omach i 60 W przy 4 omach do, odpowiednio, 50 i 80 W), lecz wpływa także na generalną poprawę jakości dźwięku.
Wraz z najnowszą wersją wzmacniacza (mk3) zmieniło się jedna sporo elementów w jego własnym (wbudowanym) zasilaczu. Układy mają teraz wyraźnie większą wydajność, co ma się przekładać na skok jakości dźwięku trzeciej edycji Obeliska. Można więc spekulować, czy korzyść z dokupienia zewnętrznego zasilacza nie jest teraz mniejsza.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Konstrukcja Heed Audio Obelisk Si mk3 jest dość przejrzysta, opiera się na jednej, dużej płytce drukowanej. Do niej wlutowano gniazda RCA, jednak już na pierwszym etapie sygnał musi być przekazany do dodatkowego modułu mechanicznego z obrotowym selektorem wejść; umieszczono go tuż przy tylnej ściance, przedłużając trzpieniem aż do frontu i adekwatnego pokrętła.
Na głównej płytce znajduje się zarówno zasilacz (transformator toroidalny stoi tuż obok) z kompletem kondensatorów filtrujących, jak i końcówki mocy. Do tych ostatnich należy niewielki radiator (nad nim w górnej ściance wykonano szczeliny wentylacyjne), na którym widać dwie pary (po jednej na kanał) tranzystorów wyjściowych - zresztą cały układ jest tu półprzewodnikowy.
Sygnał jest przesyłany taśmą z głównej płytki na mniejszy druk, na którym pracuje analogowy potencjometr (niebieski, zmotoryzowany Alps) oraz część układów odpowiedzialna za zdalne sterowanie, powiązane ze zgrabnym pilotem, który oprócz przycisków służących do regulacji głośności i wyboru źródeł, ma również niewielką sekcję klawiszy dedykowanych firmowym urządzeniom źródłowym.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
To niewielkie gniazdo służy do podłączenia zewnętrznego opcjonalnego zasilacza; jeśli z niego nie korzystamy, złącze należy zaślepić specjalnym wtykiem.
Odsłuch
Poprzednia wersja Obeliska była idealnym wyborem dla osób poszukujących jednoznacznie ciepłego, muzykalnego brzmienia. Z drugiej strony, "stary" Obelisk nie popisywał się dynamiką i przejrzystością, zatem wydając obiektywną ocenę, trudno byłoby twierdzić, że reprezentował brzmienie wszechstronne i pod każdym względem poprawne.
Wersja trzecia jest może mniej "uwodząca", mniej klimatyczna i mniej specyficzna, i może nie jest to najpewniejszy sposób na sukces, jednak zarówno w odbiorze audiofilów, ceniących sobie choćby neutralność, jak też w ocenie testu, który stawia zalety obiektywne na szczycie hierarchii, jest po prostu lepsza.
Heed Audio Obelisk Si mk3 nie traci do końca swojego wcześniejszego stylu, ale zostawia z niego głównie to, co najlepsze, subtelniej operuje cechami indywidualnymi, aby nie ograniczały one tak wyraźnie, jak wcześniej, innych możliwości. Wciąż możemy usłyszeć dźwięk plastyczny, lekko wygładzony.
Nie będziemy co do tego mieli wątpliwości, gdy tylko Heeda porównamy np. z Audiolabem, nie są to już jednak cechy pierwszoplanowe, które zwracają uwagę natychmiast i bez względu na okoliczności.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączyć kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Dźwięk nie staje się jednak nijaki, a wręcz przeciwnie - do arsenału weszło więcej sposobów na absorbowanie uwagi, większa dynamika i lepsza detaliczność czynią muzykę bogatszą, a nie uboższą, chociaż… bliższą temu, co znamy, więc w pewnym sensie mniej intrygującą.
Heed Audio Obelisk Si mk3 nie odkryje przed nami zupełnie nowych obrazów, nie jest, i chyba w żadnej kolejnej wersji nie będzie, narzędziem do analizy ani sprzętem do robienia wielkiego spektaklu. Jego ograniczenia są wciąż oczywiste, ale leżą w odpowiednim dystansie do praktycznych potrzeb.
Specjalną (i już nietajną) bronią Obeliska jest środek pasma: bardzo barwny i emocjonalny, zwłaszcza gdy odtwarzamy głosy i instrumenty akustyczne z umiarkowanymi poziomami głośności. Heed nie "gaśnie", gdy jest słuchany bardzo cicho, co występuje w przypadku innych wzmacniaczy.
Heed jest wciąż wzmacniaczem "wieczorowym" (ale nie imprezowym), natomiast większą muzyczną uniwersalność wprowadza otwarta góra pasma, z której zdjęto delikatną zasłonę, jaką wcześniej można było wyczuć. Dynamika basu wciąż mogłaby być lepsza (w tym zakresie można chyba poprawić sytuację, inwestując w zewnętrzny zasilacz, co rekomenduje producent).
Czytaj również: Czy przy stosowaniu bi-wiringu konieczne są podwójne wyjścia głośnikowe we wzmacniaczu?
(Roz)budowa
Ambicje i nowoczesność Obeliska określa koncepcja budowy modułowej i wewnętrzne porty dla kart rozszerzeń. W ten sposób możemy uzupełnić bazową funkcjonalność o wejście dla gramofonu analogowego, kupując moduł przedwzmacniacza Phono Vinyl-1 (dla wkładek MM) - po jego instalacji zmienia się działanie wejścia RCA nr 1, które z liniowego przekształca się w gramofonowe.
Na tę okazję zainstalowano tuż obok trzpień masy. Drugą z możliwości jest moduł przetwornika cyfrowo-analogowego. Płytka DAC o nazwie Dactil-1 wygląda obiecująco, konwertuje sygnały o rozdzielczości 24 bitów i częstotliwości próbkowania 192 kHz. Jest to rozwiązanie mające otwierać drogę do szerokiego spektrum cyfrowych źródeł - jak zaznacza sam producent - także komputerów.
Problem jednak w tym, że jedynym gniazdem akceptującym strumień cyfrowy jest współosiowe RCA, co, choć nie przekreśla, jednak utrudnia współpracę z komputerem. Nie każdy potrzebuje zarówno wejścia gramofonowego, jak i cyfrowego, ale trochę szkoda, że nie można zainstalować obydwu modułów.
Radosław Łabanowski