Mimo "naleśnikowatej" obudowy, wszystkie układy są tutaj liniowe (również zasilacz) - to mały, ale układowo "klasyczny klasyk". Trzeba będzie odszyfrować sens oznaczenia V2. Od frontu urządzenie wygląda jak jego poprzednik.
Selektor wejść jest sześcioprzyciskowy (każdemu towarzyszy dioda). Są regulacje barwy (wraz z możliwością szybkiego ich odłączenia) i zrównoważenia kanałów.
Regulacja głośności odbywa się za pomocą klasycznego, analogowego potencjometru. Mamy tu również wyjście słuchawkowe oraz ciekawy "akcent" w postaci wejścia mini-jack dla źródeł przenośnych (analogowych).
NAD C316BEE V2 - złącza
NAD C316BEE V2 jest jednak funkcjonalnie bardziej oszczędny niż np. Denon PM-800NE i Rotel A10, co pokazuje tylna ścianka. Zaciski głośnikowe są pojedyncze, mają plastikowe nakrętki, wyżłobione jednak w taki sposób, by można było łatwo (i mocno) zacisnąć kable.
Do C316BEE V2 podłączymy pięć źródeł analogowych, nie ma tutaj miejsca na cyfrę, ani w wersji podstawowej, ani poprzez karty rozszerzeń (które NAD stosuje w droższych urządzeniach); prawdopodobnie sama obudowa jest za mała, by zainstalować karty typu MDC.
Przyglądając się palecie wejść, dostrzeżemy jedną z głównych różnic między wersją V2 a poprzednią - nowy model ma wejście gramofonowe. W tym celu wykorzystano jedno z wcześniejszych wejść liniowych, powiązane z pętlą dla rejestratora, którego teraz nie ma - a więc coś za coś - jednak w kontekście aktualnych potrzeb rynku taka zamiana spodoba się 99% klientów.
Czytaj również: Czy lepiej podłączyć monobloki (wzmacniacze mocy) krótkim kablem głośnikowym i długim interkonektem, czy na odwrót?
Nawet ci, którzy nie mają gramofonu, nie mogą wykluczyć, że i oni się nań skuszą, a kto dzisiaj może w taki sposób myśleć o rejestratorze? Ponadto, jak przystało na mały, ale audiofilski wzmacniacz, wszystkie gniazda RCA są złocone.
Na tylnej ściance zainstalowano też mechaniczny włącznik zasilania. Kabel zasilający jest zamontowany na stałe. Spory radiator pełni rolę chłodzącą i separującą.
W końcówce pracują cztery tranzystory. Transformator toroidalny zamontowano w oddzielnej komorze, parę kondensatorów filtrujących na głównej płytce drukowanej, w pobliżu końcówek.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy wzmacniaczy cyfrowych?
Ten niepozorny (i złocony!) mini-jack to podręczne wejście analogowe, dzisiaj przydatne głównie dla smartfonów.
Niezależne, mniejsze radiatory widać w modułach sterujących. Przełącznik źródeł to scalak, regulacja wzmocnienia opiera się na czarnym potencjometrze Alpsa. Przedwzmacniacz gramofonowy bazujący na scalaku zajmuje oddzielną, niewielką płytkę drukowaną. Być może jednak najważniejsze jest to, czego nie widać (i o czym niewiele wiadomo).
Szef działu rozwoju w firmie NAD, Bjorn Erik Edvardsen, podkreśla znaczenie udoskonalonej wersji układu PowerDrive. Jest to obwód odpowiedzialny za dość nietypowe (deklarowane) zachowanie wielu wzmacniaczy NAD-a, a mianowicie utrzymywanie zbliżonej mocy wyjściowej niezależnie od obciążenia.
System PowerDrive na bieżąco monitoruje warunki pracy stopni wyjściowych (impedancję obciążenia) i optymalizuje parametry zasilania. Wszystko to odbywa się w układach analogowych, nazwanych przez firmę "analogowym komputerem". Nasze pomiary wskazują jednak, że NAD C316BEE v2 zachowuje się jak "normalny" wzmacniacz, wyraźnie zwiększając moc na 4 omach.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Terminale głośnikowe mają plastikowe, ale grube nakrętki z bardzo wygodnymi wypustkami, kable wsuwa się w specjalne kieszonki zmniejszające ryzyko przypadkowego zwarcia.
Odsłuch
NAD C316BEE V2 nie jest mocarzem ani wirtuozem. Nie przedstawia brzmienia potężnego ani ultraprecyzyjnego. Nie jest też magikiem i nawet nie próbuje być "muzykiem" wyręczającym czy poprawiającym artystów.
Tak jakby chciał uniknąć jednoznacznej roli, zachować obiektywizm, naturalność i uniwersalność... A jednak nie do końca mu się to udaje. I całe szczęście, bo ostatecznie ucieka od beznamiętności, i to dość daleko.
W szczególny sposób łączy zrównoważenie z charyzmą, a źródła takiej umiejętności trudniej ustalić niż w przypadku Denona, co czyni brzmienie NAD-a tym bardziej pociągającym i subtelnym.
U wspomnianego konkurenta łatwo można usłyszeć ocieplenie średnicy, natomiast NAD działa w tym zakresie niezwykle starannie i delikatnie, wykazując wyjątkową wrażliwość zarówno na jakość nagrania, jak i walory czysto muzyczne. "Wyjątkową" - ale nie wyostrzoną. NAD wykorzystuje zdolność różnicowania nie do podkreślania i piętnowania, lecz do wskazywania i niuansowania.
Czytaj również: Na czym polega bi-amping i jakie są jego warianty?
Nowa wersja V2, oprócz nieco zmodyfikowanego układu końcówek mocy, wyróżnia się od poprzedniej obecnością przedwzmacniacza gramofonowego.
Bez mocnego uderzenia i ofensywnego błysku wprowadza szeroką paletę barw, wybrzmień, relacji przestrzennych. Dyskretnie łapie "sedno muzyki", dostarcza je natychmiast i z łatwością.
Od pierwszego do ostatniego nagrania nie musiałem się skupiać, aby zarówno czytać nagranie, jak i odbierać emocje. Jedno idzie z drugim w parze. Do tego NAD nas już niby przyzwyczaił, a jednak wciąż nie wiem, jak to się dzieje... Trudno "namierzyć" konkretne elementy brzmienia, które dają taki całościowy efekt. Najważniejszy jest jednak właśnie on, a raczej ona - muzyka.
Wzmacniacz spisuje się podobnie właściwie w każdym rodzaju muzyki, lecz w sposób specjalny wykazuje się w zadaniach akustycznych. Łączy nienatarczywą klarowność z odrobiną słodyczy, w nagraniach kameralnych staje się bardzo intymny, ale daje radę również w koncertach.
Bas jest prawidłowy, proporcjonalny, sprężysty, bez popisów i problemów, a wysokie tony są równiutkie i satynowe.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?