W zeszłym roku Arcam przeprowadził więc gruntowne porządki. Z katalogu wypadły A19, A29, A39, a nawet A49. Linię FMJ wypełniają obecnie konstrukcje dzielone, procesor A/V oraz amplitunery, a tańszy sprzęt ulokowano w nowej serii HDA. Tymczasem wygląda ona raczej skromnie, składa się zaledwie z trzech urządzeń – dwóch wzmacniaczy stereo i jednego odtwarzacza. Tańsza integra to model SA10.
Zmiany, zmiany, zmiany... Skoro tak, to nie wystarczył zwykły lifting wcześniejszych projektów, trzeba było wymyślić coś zupełnie nowego. Audiofil szuka dzisiaj nie tylko dźwięku wysokiej jakości, ale także oryginalnej formy, w której będzie zamknięta nowoczesna funkcjonalność.
Niskie obudowy wzmacniaczy nie są jeszcze niczym niezwykłym, ale Arcam SA10 zawdzięcza swój urok również subtelnym dodatkom. Niewielkie, płaskie przyciski, stożkowe pokrętło i obszerny, czytelny wyświetlacz prezentują się świetnie.
Matrycę ulokowano na środku, poniżej dziewięć przycisków. Większość z nich pełni rolę selektora źródeł, ale są też takie dodatki, jak np. funkcja szybkiego wyciszenia.
Pokrętło to konwencjonalnie regulacja głośności, a po przeciwnej stronie ulokowano niekonwencjonalny, duży przycisk włącznika sieciowego – jakby dla zachowania wizualnej równowagi.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Wyjście słuchawkowe w standardzie mini-jack, obok niego drugie gniazdko tego typu - podręczne wejście liniowe.
Arcam SA10 - złącza
Wyświetlacz ma delikatnie niebieski odcień, jest czytelny nawet z dużej odległości. Na słuchawki przygotowano wyjście mini-jack. Jest drugie gniazdo tego typu, które pełni już rolę wejścia; Arcam podpowiada, że źródłem może być np. "empetrójka", chociaż takie zastosowanie nie będzie dzisiaj już popularne.
Na tylnej ściance Arcama SA10 mamy do dyspozycji trzy analogowe wejścia liniowe i jedno gramofonowe (wkładka typu MM), w tej sekcji jest również wyjście na zewnętrzną końcówkę mocy. Skoro 10-ka ma być nowoczesnym urządzeniem, to producent przewidział również sekcję cyfrową.
Nie ma w niej gniazda USB-B dla komputera, trzeba zadowolić się jednym złączem optycznym i dwoma współosiowymi. Wzmacniacz przyjmuje sygnały PCM 24 bit/192 kHz (w przypadku wejścia optycznego – do 96 kHz).
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Wyposażenie SA10 wygląda ambitnie, są złącza analogowe i cyfrowe, ale LAN służy tylko do komunikacji, a USB pełni funkcje serwisowe.
Obok wejść cyfrowych widać wprawdzie złącze USB-A, ale służy ono jedynie aktualizacji oprogramowania. Entuzjazm wynikający z obecności gniazda LAN, a więc potencjalnej funkcji źródła strumieniowego, również byłby przedwczesny.
Wprawdzie SA10 można podłączyć do domowej sieci, ale jedynie po to, aby sterować wzmacniaczem. Podobne funkcje, w innym standardzie, pełni złącze RS232. Sekcja cyfrowa jest zintegrowana z obwodami analogowymi, co wygląda schludnie i nowocześnie.
Przetwornik C/A to ESS Sabre ES9016K2M – 32-bitowa kość, wszystkich jej możliwości tutaj nie wykorzystano (wzmacniacz przyjmuje sygnały 24/192), udało się jednak zaaplikować trzy opcje filtrów cyfrowych: MinP Fast, LinP Slow oraz LinP Fast, którego zaletą jest najlepsza charakterystyka fazowa, i ten filtr jest ustawiony fabrycznie; poprzez menu możemy wybrać pozostałe dwa.
Nowoczesne sterowanie wszystkimi funkcjami wiąże się z użyciem scalonego tłumika w roli regulatora głośności. Końcówki mocy są proste, zastosowano moduły scalone; nie zajmują więc dużo miejsca, zmieściły się na małym radiatorze, którego lokalizację zdradzają szczeliny w górnej pokrywie.
Zasilacz oparto na transformatorze toroidalnym, przy końcówkach mocy zainstalowano dwa kondensatory filtrujące, każdy o pojemności 10 000 mF.
Układ przedwzmacniacza składa się w dużej części z elementów scalonych, wykorzystano je między innymi do budowy sekcji gramofonowej. Selektory źródeł to mieszanka przekaźników, które przełączają pomiędzy sekcją cyfrową i analogową, oraz scalaków wybierających już konkretne wejście w ramach każdej rodziny.
Po wstępnym wzmocnieniu sygnał trafia do regulatora głośności marki Burr Brown, a stamtąd wędruje "w górę", do scalonych końcówek mocy.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Odsłuch
W działaniu Arcama SA10 najważniejsza jest harmonia, a nie kontrasty. Brzmienie jest w pewnej mierze łagodne, ale nie zmulone czy spowolnione. Dobra komunikatywność okazuje się kompletnie nieagresywna, muzyka jest czytelna i łatwa w odbiorze.
Niektóre dźwięki wydają się wygładzone, ale nie tracą blasku. Jest też dawka miękkości, która jednak bardziej pomaga plastyczności, niż ogranicza rozdzielczość. Ważny jest środek pasma. W tym wypadku nie chodzi o dominację czy podkreślanie jakiejś barwy, lecz o przestrzeń.
Arcam SA10 doskonale przedstawia pierwszy plan, nawet nie zbliżając go, buduje bardzo stabilny obraz, źródła są selektywne i namacalne. A często są to wokale, stąd i średnie tony zyskują najwięcej – przynajmniej w subiektywnym odbiorze. Perspektywa stereofoniczna jest też atrakcyjna przez swoją szerokość, w sumie doświadczamy dźwięku zarazem swobodnego i spokojnego.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Całą elektronikę, nie licząc funkcji sterowania (wyświetlacz/przyciski), ulokowano na jednej płytce drukowanej.
Arcam SA10 gra soczyście i lekko, angażująco i nienerwowo. Wysokie tony są delikatne, zaokrąglone, nieco słodkie. SA10 nie ściga się o miano najbardziej analitycznego i precyzyjnego, również w zakresie niskich częstotliwości. Bas ma stosowną masę, jest miarowy, zrównoważony, nie atakuje i nie podlewa sosem.
Ciekawe doświadczenia wiążą się z wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym. O ile brzmienie głównej, liniowej sekcji SA10 jest delikatne, to na wejściu phono nabiera specjalnego poloru.
Kremowa średnica i aksamitna góra określają styl, który łatwo może kojarzyć się właśnie z analogiem, momentami dźwięk jest wręcz namiętny, a czasami kojący. Cały czas żywy, plastyczny, uprzejmy i przyjemny.