Z łatwością wypowiadamy się o wyjątkowości jakiegoś artysty, a często pod tym epitetem kryje się pewna doza przesady. W przypadku Charlesa Lloyda trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia tego rodzaju, bo droga jego kariery wymyka się jakimkolwiek schematom. Mogło zakończyć się fatalnie, gdy jego los ocierał się o śmierć i gdy uciekał od cywilizacji na długie okresy medytacji.
Choć wybitny saksofonista/flecista ma kawową skórę, to w jego żyłach płynie afrykańska, indiańska, mongolska i irlandzka krew, co dało unikalną mieszankę i ułatwiło mu, jako obywatelowi świata, zgłębianie nie tylko tajników szeroko pojmowanej kultury muzycznej, ale i filozofi i i religii. Lloyd ma obecnie 82 lata i gdyby nie znaki czasu na jego twarzy, to zapał z jakim grywa w studio i na scenie, jest godzien podziwu.
Charles Lloyd od początków swego muzykowania potrafił odnaleźć się w najrozmaitszych kontekstach stylistycznych jazzu, bluesa i rocka. Liderował najwspanialszym formacjom jazzowym, a współpracował z takimi gigantami, jak: Chico Hamilton, Julian Adderley, Keith Jarrett, Jack DeJohnette, Michel Petrucciani, Brad Mehldau, Maria Farantouri (śpiewaczka klasyczna) i... grupa rockowa Beach Boys.
Charles Lloyd stał się autorem ponad czterdziestu płyt, a jego osiągnięcia artystyczne wyróżniono w ostatniej dekadzie wieloma tytułami, w tym honorowym doktoratem słynnej jazzowej uczelni amerykańskiej Berklee. Największą jednak zasługą dla rozwoju jazzu było utworzenie przez Lloyda w drugiej połowie lat 60. legendarnego kwartetu: Lloyd - Jarrett - Cecil McBee - DeJohnette.
W tamtym okresie jazz, za sprawą forsowanego przez muzyków kierunku free, stawał się coraz mniej popularny wśród fanów i groziła mu kompletna niszowość. Jednakże nieprawdopodobny zapał członków tamtego kwartetu, ich intuicja, sięgnięcie po elementy etno i rocka oraz przedstawienie nowej twarzy jazzu w przystępnej formie, wyprowadziło ten styl muzyczny z przysłowiowego ślepego zaułku.
Do tamtego przełomowego okresu nawiązuje otwierający niniejszy album tytułowy utwór z płyty "Dream Weaver" (1966 r.), którym kwartet Lloyda obwieszczał manifest swego nowatorskiego stylu. Kompozycja ta jest utrzymana w modnym wtedy duchu Coltrane’owskim, lecz charakteryzuje ją znaczna lekkość strukturalna.
Charles Lloyd grający od lat na rzadkim modelu saksofonu Connie uzyskuje tu niezwykle śpiewne i delikatne brzmienie; co ciekawe tak samo brzmiał on pięć dekad temu. Po rozbudowanej introdukcji saksofonu do głosu dochodzi reszta zespołu, układając finezyjny podkład rytmiczny. Muzycy rozkręcają się, wytwarzając transową aurę, którą, wydaje się, będzie potem trudno wygasić.
Udało się jednak sprytnie tego wyciszenia dokonać znakomitemu kontrabasiście Reubenowi Rogersowi, którego znamy z owocnej współpracy z Tomaszem Stańko. Do wytworzenia rytualnego nastroju przyczynili się też pozostali, wspaniale zintegrowani kompani Lloyda: gitarzysta Julian Lage, pianista Gerald Clayton, oraz perkusista Eric Harland. Choć wszyscy oni są znacznie młodsi od lidera, należą do ścisłej czołówki amerykańskiej. Zagranie na koncercie z okazji 80. urodzin tak unikalnego lidera jest dla nich nobilitacją, więc dali z siebie wszystko.
Z późniejszego okresu pochodzi kolejna kompozycja koncertu "Requiem". Jego balladowa struktura jest kanwą do niezwykle subtelnego dialogu saksofonu i fortepianu. Łagodnie narastają emocje i solo gitary przebiega na tle rozswingowanej sekcji rytmicznej, by bardziej abstrakcyjnemu solo fortepianu towarzyszyły już lekkie zawirowania rytmiczne. Najbardziej wzruszającym utworem na płycie jest interpretacja tradycyjnej melodii "La Llorona".
Pianista i gitarzysta w romantycznym uniesieniu wyrażają pełnię latynoskiego rozmarzenia, a przysłuchuje się ich dialogowi zahipnotyzowany mistrz, zanim sam podtrzyma nastrój na saksofonie. Utwór "Part 5. Ruminations", utrzymany w dość abstrakcyjnej formie, stanowi pewne zbliżenie do estetyki Ornette Colemana. W jego finale zabiera istotny głos perfekcyjnie rozkładający akcenty perkusista.
"8: Kindred Spirits" został wydany w wyjątkowo szerokiej gamie propozycji: 3 LP, 2 CD, DVD, LP+DVD, CD+DVD. Pierwsze trzy zawierają pełny materiał z jubileuszowego koncertu i te wersje są szczególnie polecane fanom Lloyda, bo oddają pełnię doznań tego wspaniałego wydarzenia.
Tylko te formy zawierają utwory: "Abide" - w charakterze gospels z organami Bookera T. Jonesa; "A Song for Charles" - śpiewana przez Jonesa ballada z dedykacją; "Island Blues" - klasyk w porywającej rhythm’n’bluesowej formie; "Shenandoah" - ballada w stylu country; "Sombrero Sam" - rytualny taniec; "Green Onion" - skoczny blues z mocnym saksofonem; "Forest Flower" - największy hit klasycznego kwartetu Lloyda, tu w latynoskim charakterze.
Obraz wideo na "8: Kindred Spirits" jest dość ciemny, lecz wystarczająco kontrastowy; z pewnością o taką też aurę chodziło mistrzowi w trakcie występu. Szereg ujęć muzyków w akcji ukazuje się na ekranie zmiksowana z kilku kamer, czasami w lustrzanym odbiciu, co daje całkiem oryginalne efekty.
Cezary Gumiński
BLUE NOTE/UNIVERSAL