Najnowsza propozycja Sonusa... Chciałbym tak napisać o testowanej Luminie III, ale mimo że to produkt świeżutki, Sonus zdążył "przed chwilą" ogłosić gotowość Cremonese ex3me i Maxima Amator - konstrukcji ze znacznie wyższej półki.
Taka aktywność i kreatywność nie opuszcza Włochów już od wielu lat, każdego roku dostarczają nam nowości zarówno w relatywnie umiarkowanych cenach, jak i bujające w high-endowych obłokach.
Trzeba przyznać, że od kiedy (10 lat temu) markę kupił koncern Fine Sounds, nie narzekamy na przestoje - prestiż osiągnięty jeszcze przez jej założyciela, Franco Serblina, jest wykorzystywany na wszelkie sposoby: wielokierunkowym rozwojem oferty, ale też utrzymywaniem wyrazistego stylu i określonego minimum jakości.
Zdarza się, że nowy właściciel nie bardzo wie, co robić z piękną marką, którą chciał rozwijać albo nawet uratować, i znika ona z rynku albo zmienia się jej profil, "popularyzuje" i traci ona wcześniejszą, ekskluzywną pozycję.
Sonus trzyma fason, jego decydenci zdają sobie sprawę, że przy tak szerokiej ofercie trzeba pilnować wszystkich jej segmentów, a potencjał firmy pozwala często szykować projekty bardzo ambitne.
Tutaj widać (i słychać) talent i doświadczenie konstruktorów Sonusa, jak też technologów i fachowców z różnych dziedzin, zwłaszcza stolarzy, co przecież należy do długiej tradycji firmy.
Wraz z serią Lumina nie pojawia się najwyższy kunszt mozolnego ręcznego wykonania, wyszukane kształty ani luksusowe wykończenie. Mimo to konstrukcje Lumina wyglądają więcej niż schludnie - bardzo elegancko.
To jest sztuka operowania detalem i uzyskania za jego pomocą zupełnie nowej perspektywy, podczas gdy zasadnicze cechy bryły i układu głośnikowego są w gruncie rzeczy standardowe.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Sam producent tytułuje serię hasłem "smak prostoty", pojawia się też sentencja "mniej znaczy więcej", ale u Sonusa "mniej" rzeczywiście znaczy więcej (niż u innych producentów), a "prostota" ma wyjątkowy smak.
Nie wszystkie propozycje Sonusa musiały wszystkim smakować tak samo. Seria Lumina zastępuje serię Chameleon i wyraźnie się od niej odcina. I znowu również w modelach Chameleon można było dostrzec nawiązania do droższych modeli Sonusa, a pomysł z wymiennymi panelami bocznymi (w różnych kolorach) wydawał się oryginalny i praktyczny.
Jednak po 5 latach - może to i pora - Chameleon i jego kolorystyczna elastyczność znika, ustępując miejsca zupełnie innej estetyce, podporządkowanej pewnemu ogólnemu schematowi, wprowadzonemu już do droższych konstrukcji Sonusa. Rzecz w tym, że większość z nich i wszystkie najnowsze (oprócz Cremonese ex3me, która jest modyfikacją wcześniejszej Cremonese) została "wypionowana".
Sonus faber Lumina III - obudowa
Przez wiele lat kolumny Sonusa były pochylone do tyłu, lecz nowe serie (określane przez Sonusa jako "kolekcje") - Homage Tradition, Olympica Nova, Sonetto i wreszcie Lumina (wymieniłem wedle hierarchii w ofercie) - mają obudowy "wyprostowane", są już pochylone tylko konstrukcje kolekcji Reference.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Tej cechy nie uznamy więc już za przejaw "słabości" względem droższych serii, jednak obudowy Lumina ostatecznie są prostsze - ich bryły są bowiem regularnymi prostopadłościanami, podczas gdy w innych seriach przekrój poziomy nawiązuje do przywołanego jeszcze przez Serblina kształtu lutni, mającego zapewnić specjalne walory akustyczne.
Oczywiście budżet serii Lumina nie wytrzymałby też obciążenia związanego z użyciem litego drewna... Co w takim razie zostało z dawnego, "prawdziwego" Sonusa?
Sonus faber Lumina - układy głośnikowe
Podstawkowa Lumina I i centralna Lumina C to układy dwudrożne z 12-cm nisko-średniotonowymi (w tej drugiej oczywiście dwa). Trójdrożna Sonus faber Lumina III to znacznie więcej głośników, i to większych - dwa 15-cm niskotonowe i 15-cm średniotonowy.
W każdej konstrukcji jest też oczywiście wysokotonowy, wszędzie taki sam - 29-mm kopułka jedwabna z dodatkiem DAD - to patent Sonusa już wielokrotnie opisywany, polegający na "dotknięciu", a przez to unieruchomieniu wierzchołka kopułki (za pomocą malutkiego stożka na łuku biegnącym przed membraną).
Służy to lepszej "kontroli" ruchu membrany, z założenia miękkiej, bo jedwabnej, stąd też jej najbardziej oddalona od cewki część centralna normalnie "faluje", nie utrzymując zgodności fazowej z częścią membrany bliską cewce (najlepiej promieniującej najwyższe częstotliwości).
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
Wcześniejsze niskobudżetowe serie (Principia, Chameleon i Venere) miały konwencjonalne kopułki, ale potem seria Sonetto, a teraz Lumina zostały "dopieszczone" DAD-em, który najpierw pojawił się w najlepszych konstrukcjach Sonusa.
To, co przesądza o technicznym charakterze i zaawansowaniu serii Lumina, o ich "DNA" rasowego Sonusa, mającym też na pewno wpływ na brzmienie, leży według mnie jeszcze gdzie indziej.
Sonus faber Lumina III - membrany
W Luminie III zastosowano membrany celulozowe nie tylko w przetworniku średniotonowym, ale też w niskotonowych.
Pod tym względem Sonus faber Lumina III przegoniła nawet bezpośrednio wyższą serię Sonetto, która z kolei... pokazała tę przewagę nad wcześniejszą serią Venere, że wprowadziła membranę celulozową do głośnika średniotonowego.
Kilka lat temu membrany celulozowej nie można było uświadczyć w żadnym głośniku, żadnej konstrukcji, żadnej z trzech najtańszych serii Sonusa – wszędzie stosowano membrany polipropylenowe, tańsze i łatwiejsze w produkcji - gdy przyjmie się reżim stałości parametrów.
Membrana celulozowa sama w sobie nie jest cudem techniki, ale wymaga staranności. Bazuje na materiale naturalnym, z czego wynikają zarówno zalety brzmieniowe, jak i wyzwania technologiczne.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Surowiec jest tutaj dość kapryśny pod względem zmienności parametrów, co wymaga kontroli, jeżeli wytwarzane z niego membrany mają być, zgodnie z zasadami produkcji wysokiej jakości przetworników, takie same, czyli trzymać się dostatecznie blisko modelu wzorcowego.
Zrobić jakąkolwiek membranę celulozową to nie sztuka, ale sztuką, a w zasadzie kosztem, jest dopilnować "consistency" (nomen omen również konsystencji pulpy celulozowej). Kiedy szanujący się producent nie ma to pieniędzy w budżecie z założenia taniego produktu, nie stosuje pierwszych lepszych membran celulozowych, ale np. polipropylenowe - tańsze również ze względu na stałość parametrów surowca i całego procesu technologicznego.
Jeżeli membrany celulozowe w kolumnach Sonus faber Lumina III pochodzą od tego samego dostawcy, co kopułka jedwabna kopułka wysokotonowa, czyli od Kurta Mullera, niemieckiego specjalisty od "części miękkich", to o stałość parametrów możemy być spokojni i niewykluczone, że całe przetworniki składane są w Scan-Speaku. W ten sposób bardzo dobra technika i komponenty zawędrowałyby "pod strzechy" (jak na ofertę Sonusa), co robiłoby nie mniejsze wrażenie niż udane wzornictwo.
Kiedyś Sonus na pewno by się tym pochwalił, ale od pewnego czasu unika dzielenia się splendorem z nawet najznamienitszymi kooperantami, przypisując sobie wszystkie zasługi... Wszystko ma być oryginalne, sonusowe, kultowe.
Czytaj również: Prąd i siła. Głośniki niskotonowe
Zwrotnica również opiera się na firmowej recepcie, topologii nazwanej para-cross (oczywiście zwrotnica każdego projektu jest inna), mającej zapewnić "optymalizowaną odpowiedź amplitudowo-fazową dla optymalnej reprodukcji czasowo-przestrzennej". To jednak cel wszystkich konstruktorów, Sonus nie zdradza tutaj ani oryginalnych zamiarów, ani szczegółów rozwiązania, które zastosował.
Na pewno nie jest to zestaw filtrów niższego rzędu, skoro zawiera w sumie aż pięć cewek - to dużo nawet jak na zwrotnicę układu trójdrożnego. Podawane częstotliwości podziału wynoszą 350 Hz i 3,5 kHz - zupełnie "normalne" dla zastosowanych głośników.
W gruncie rzeczy, konstrukcja Sonus faber Lumina III nie jest ani trochę rewolucyjna. Jeżeli gra dobrze, to dzięki rozsądnemu użyciu solidnej techniki.
Sonus faber Lumina III - odsłuch
Sonus nie odpuszcza, rozkręcił się na dobre, wciąż ma nowe pomysły, nie tylko estetyczne, ale i brzmieniowe. Niektórzy będą nimi zaskoczeni, ale dla nas to już nic nadzwyczajnego - nawet się spodziewamy, że Włosi znowu coś zmodyfikują, skorygują, a przede wszystkim uczynią jeszcze bardziej atrakcyjnym.
Gdyby przy tym się pogubili, poleźli w jakieś krzaki, wymyślali brzmienia efektowne, ale dalekie od zrównoważenia i naturalności, pewnie byłbym trochę zdziwiony, trochę zasmucony, chociaż i to pewnie bym "zrozumiał" - świat się zmienia, gusta klientów również, Sonus wchodzi na nowe rynki, a na dotychczasowych też pojawiają się kolejne generacje niekoniecznie audiofilów rozsmakowanych w neutralności, barwie i wyrafinowaniu.
Czytaj również: Co to jest membrana bierna i jakie pełni funkcje?
I faktycznie współczesne kolumny Sonusa nie grają tak, jak kiedyś, o czym już zresztą wielokrotnie wspominaliśmy, bo zmiana nie nastąpiła wczoraj, ale "w okolicach" serii Venere (już wycofanej). Jeżeli coś mnie intryguje, to jak najbardziej pozytywnie.
Mimo odejścia od pryncypialnego zrównoważenia, dodania do dźwięku trochę przypraw, zwłaszcza rozjaśnienia wysokich częstotliwości, Sonusy wciąż promieniują naturalnym ciepłem średnich częstotliwości.
Inni producenci muszą się nad tym nagimnastykować, często właśnie kosztem skrajów pasma, w ten prosty, ale wcale nie zawsze skuteczny sposób uwypuklając średnie tony.
Raz uda się wydobyć ładne wokale, innym razem nie, czasami są pogrubione, czasami nosowe, czasami "rozkrzyczane", a zwykle "zamknięte" przytłumieniem wysokich tonów, które z założenia muszą zejść na drugi plan albo co najmniej się nie wychylać.
Sonusowi środek "wychodzi" bezproblemowo, bezkosztowo, jakby od niechcenia, chociaż musi w tym być jakaś metoda. Nie jest wzmocniony i wypchnięty, a słychać go doskonale, jest taki, jaki być powinien, i tam, gdzie powinien – wpleciony w całość i jednocześnie autonomiczny, swobodny, spójny, płynny, żywy i... spokojny.
Nigdy nie dzwoni i nie napada, chociaż cały czas jest blisko, czytelny i plastyczny. Zacząłem od średnich częstotliwości, chociaż wcale nie one muszą zwrócić na początku naszą uwagę.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Gdybym jednak zaczął od basu, wysokich tonów czy jakiegoś ogólnego wrażenia, późniejsza wzmianka o średnicy mogłaby zostać odczytana jako napisana "pro forma", aby tradycji stało się zadość.
A jest tutaj coś specjalnego właśnie w tym wyważeniu, a może w wyjątkowo naturalnej barwie (w czym swój udział może mieć materiał membrany), i chociaż na pierwszy plan wychodzą skraje pasma, to mimo "obiektywnego" zachwiania proporcji na ich korzyść, średnica nie zostaje ani stłamszona "dołem", ani przejaskrawiona "górą".
Inaczej mówiąc, z Luminy III wszystkiego jest dużo, wszystkie dźwięki wybrzmiewają odważnie, soczyście, wyraźnie. Po przejściu z subtelnych, miękkich M40 efekt będzie spektakularny, niezależnie od muzyki, chociaż zwłaszcza wtedy, gdy opiera się ona na mocnym rytmie. Jest nawet "wykop", jakiego po takiej konstrukcji bym się nie spodziewał.
Monitor Audio Silver 500 mają bas potężniejszy, wpływający na wrażenie obfitości i skali całego przekazu, Acoustic Energy AE509 są bardziej spójne, skoncentrowane, uderzają celnie i szybko, za to Sonus Faber Lumina III są swobodniejsza, grają szerokim frontem, "na bogato".
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Przy niektórych nagraniach może nas zaatakować basową łupanką, ale nawet wtedy muzyka nie traci lekkości i świeżości. Uderzeniom basu często towarzyszy błyszczący, sypki detal wysokich tonów, a nawet okazjonalne "szpilki", które jednak nie wbijają się boleśnie, lecz przyjemnie "podszczypują".
Dużo emocji, substancji, informacji, dźwięków głównych i towarzyszących. Sonusy w ostatnich latach ożywiały przekaz wyrazistą, a przy tym delikatną górą, grając za to znacznie oszczędniej w zakresie niskich częstotliwości (w skrócie - "odwrotnie" niż Sonusy za czasów Serblina).
Sonus faber Lumina III to jeszcze inny profil, dźwięk podparty energetycznym basem, co w największym skrócie przypomina brzmienie Venere, jednak przy wyższej kulturze, rozdzielczości i pełniejszej barwie średnich tonów. Komercja i wyrafinowanie - tak harmonijnie potrafi pogodzić to tylko Sonus.