Wilson to marka głośnikowa skupiona na produktach niskobudżetowych, chociaż mająca już na koncie nieco droższe propozycje. Początkowo oferta rozwijała się typowo i powoli, ale ostatnio nabrała dynamiki - przy czym nie chodzi o nagły wysyp wielu serii i modeli, lecz o oryginalne pomysły. Jednym z nich jest Wilson Six Power.
Należy do najnowszej i najtańszej serii Digits, gdzie jest kolumną największą. I nie dlatego najciekawszą i specjalną. To jedyna tego typu konstrukcja Wilsona, niemająca też znanych mi odpowiedników w ofertach innych producentów, swoisty eksperyment albo odpowiedź na stwierdzone już zapotrzebowanie - Wilson działa w ścisłym związku z polskim rynkiem, może szybko reagować na płynące z niego sygnały.
Wciąż dominują kolumny pasywne, chociaż znane od dawna konstrukcje aktywne powoli zyskują na znaczeniu (na rynku Hi-Fi, wśród profesjonalistów są od dawna na porządku dziennym). Również konstrukcje częściowo aktywne - z aktywną sekcją niskotonową - nie są nowym "wynalazkiem" i ostatecznie do tej kategorii można zaliczyć Six Power.
Wilson Six Power - sekcja niskotonowa
Dlaczego "ostatecznie"? Zwykle aktywna sekcja niskotonowa jest niezbędną częścią do prawidłowego działania tak skomponowanej, całej konstrukcji, jak np. głośnik niskotonowy w trójdrożnej kolumnie pasywnej. Różnica jest tylko taka, że nie potrzebuje ona mocy z zewnętrznego wzmacniacza, bo ma "własny".
W przypadku kolumn Wilson Six Power aktywna sekcja niskotonowa jest subwooferem, a różni się nie tylko takim jej nazwaniem przez producenta, lecz faktycznie działaniem - dla opcjonalnego, a nie obowiązkowego wzmocnienia najniższych częstotliwości.
Określenie "subwoofer" jest stosowane w kolumnach z aktywną sekcją niskotonową również wtedy, gdy podział między nim a pozostałą (pasywną) częścią konstrukcji przebiega powyżej 100 Hz, często nawet znacznie (np. w doskonałych skądinąd kolumnach Avantgarde), co czyni jego pracę absolutnie konieczną - bez niego brakuje nie tylko najniższego basu, ale basu w ogóle.
Czytaj również pozostałe testy kolumn Wilson
Rozważanie, czy w takiej sytuacji nazywanie tej sekcji subwooferem jest zasadne czy nie, zostawmy w spokoju, bo pytanie to nie dotyczy już samych kolumn Wilson Six Power, gdzie subwoofer jest subwooferem w pełnym tego słowa znaczeniu - zajmuje się tylko najniższymi częstotliwościami - jednak pod warunkiem, że tak go wyregulujemy... Tutaj zaczynają się pewne komplikacje.
Sekcję subwoofera Six Power wyposażono bowiem w regulacje, jakie są stosowane w subwooferach "niezależnych", uniwersalnych, przeznaczonych do wzmocnienia przede wszystkim najniższych częstotliwości, ale czasami też "wyższego" basu, aby mogły współpracować również z małymi satelitami, z podziałami wyższymi od 100 Hz.
Pełna uniwersalność musi też uwzględniać inne zmienne, wynikające z ustawienia i pomieszczenia. Wymaga więc znanego zestawu regulacji: poziomu, częstotliwości filtrowania i fazy (tej ostatniej przynajmniej skokowo). Wilson Six Power jest wyposażony w dwie pierwsze. To za dużo jak na ściśle określony układ, w którym pracuje subwoofer, i trochę za mało jak na subwoofer uniwersalny, którym nie jest.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Można by podejrzewać, że zaadaptowano moduł jakiegoś niedrogiego wzmacniacza subwooferowego, w którym "oszczędzono" na przełączniku fazy, oszczędzając tym samym użytkownikom trudu jej wyregulowania... niestety koniecznego do prawidłowej współpracy systemu – tutaj jednak nie musimy się tym martwić, zakładając, że fazę zgrał już konstruktor Six Power.
Ale jednocześnie powinien on przecież ustalić częstotliwość filtrowania, a nie zostawiać taką "zabawę" użytkownikowi. Obydwie regulacje znajdują się na dodatkowym paneliku, umieszczonym na tylnej ściance, ale na górze obudowy, tak aby użytkownikowi było tam łatwiej sięgnąć... A więc tak, jakby miał się nimi posługiwać dość często.
Można się zgodzić, a nawet ucieszyć z regulacji poziomu, bowiem nawet najlepszemu konstruktorowi trudno przewidzieć, w jakich warunkach akustycznych kolumna będzie pracować, można też wyjść naprzeciw upodobaniom użytkownika – jeden lubi basu więcej, inny mniej...
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Zakres regulacji poziomu, typowy dla subwoofera niezależnego, jest jednak dla kolumn Wilson Six Power niepotrzebnie bardzo duży – w praktyce będziemy się poruszać w wąskim zakresie: między "godziną 10 a 12" obrotowego potencjometru. Ostatecznie da się to wszystko opanować, zwłaszcza z pomocą naszego testu i wskazówek zamieszczonych w naszym Laboratorium i Odsłuchu.
W subwooferze pracują dwa 18-cm przetworniki, podobne do nisko-średniotonowych w sekcji pasywnej, jednak nie takie same, ale mocniejsze nie tylko przez usztywnienie (a przy okazji dociążenie) membrany za pomocą większej nakładki przeciwpyłowej, również przez zastosowanie znacznie większego układu magnetycznego, co bardzo, bardzo cieszy.
To kluczowy "moment" zapewniający zarówno dużą wydajność, jak i dobre charakterystyki impulsowe, zwłaszcza że układ pracuje jako bas-refleks. Wobec takiej "inwestycji" łatwiej przejść do porządku dziennego nad skromnością wzmacniacza, który dostarczy tylko 60 W.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Szacując jednak możliwości całego systemu, pamiętajmy, że mamy takie dwa – w kolumnie lewej i prawej! Sekcja pasywna jest układem dwuipółdrożnym, podobnym jak w całkowicie pasywnej konstrukcji Six.
Podobnym, a pewnie nawet identycznym w zakresie typów zastosowanych przetworników i ich filtrowania w pasywnej zwrotnicy, jednak z ważną i niestety niekorzystną różnicą, wymuszoną przez ogólną koncepcję - komora układu pasywnego jest znacznie mniejsza niż w Six, bo przecież trzeba było wydzielić komorę dla subwoofera...
A cała obudowa jest tej samej wielkości. Nie pomoże to w uzyskaniu dobrych charakterystyk w zakresie niskich częstotliwości (sekcji pasywnej) zarówno pod względem odpowiedzi impulsowej, jak i dolnej częstotliwości granicznej, za to zwiększy się podbicie w okolicach 100 Hz.
Głośniki nisko-średniotonowe mają za słabe układy magnetyczne (znacznie słabsze niż subniskotonowe), aby pracować dobrze w niewielkiej objętości bas-refleks, czego nie należy lekceważyć również w sytuacji, w której najniższymi częstotliwościami ma się zająć subwoofer - wspomniane podbicie wyższego basu pozostanie, ponieważ głośniki nisko-średniotonowe nie są filtrowane gónoprzepustowo, chyba że... podłączymy je do amplitunera (procesora) AV i tam dokonamy odpowiednich ustawień.
Zresztą filtrowanie "na sztywno", w zwrotnicy kolumny, wykluczyłoby opcję stosowania Six Power bez włączonego subwoofera, a taka opcja jest częścią ogólnej idei.
Z kolei upchnięcie wszystkiego w obudowie wielkości pasywnych Six, chociaż jest kompromisowym rozwiązaniem pod względem akustycznym, dopasowuje produkt do wymagań większości klientów (którzy nie byliby zadowoleni z większej konstrukcji i nie chcieliby płacić więcej).
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Mamy więc do czynienia z propozycją oryginalną, funkcjonalną, ale nie idealną. Jej udoskonalenie byłoby w gruncie rzeczy dość łatwe i mało kosztowe, jednak kilkaset złotych więcej (za większą obudowę) mogłoby już zmniejszyć, a nie zwiększyć popularność.
Możliwa byłaby też inna opcja: ograniczenia sekcji pasywnej do układu dwudrożnego, a więc do jednej 18-tki pracującej w odpowiedniej dla niej objętości. Do cichego słuchania byłoby akurat, a do głośnego... włączalibyśmy subwoofer.
Już po pomiarach i odsłuchach można sformułować następującą rekomendację:
Kto chce przede wszystkim "spokojnie" słuchać muzyki, bez pomocy subwoofera, traktując go tylko jako ewentualny dodatek, niech wybierze "zwykłe" Six, bo zagrają one lepiej niż Power Six z subwooferem odłączonym (nawet nie trzeba tego sprawdzać...); kto lubi dużo basu z jakiegokolwiek powodu – muzycznego czy kinowego – nie znajdzie w tej cenie nic lepszego niż para Power Six.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Wilson Six Power - odsłuch
Taka systemowa kombinacja i zestaw regulacji daje użytkownikowi zarówno wielkie możliwości kształtowania brzmienia, jak też wielką trudność w znalezieniu najlepszej opcji – to trochę jak szukanie igły w stogu siana. Nie musimy jednak koniecznie znaleźć ustawienia idealnego, wystarczy dobre. Zresztą dosłownie idealnego pewnie w ogóle nie ma, ale które jest "naj" wśród dostępnych?
Nawet mając ograniczoną i łatwą do porównywania gamę opcji, często trudno jest wybrać ostatecznie i już nie wracać do tematu; a co dopiero, gdy regulacje są płynne i przenikają się...
Zacząłem od sytuacji dopuszczalnej przez samego producenta. Jej "metodologiczną" zaletą jest jednoznaczność - działanie samej części pasywnej, a więc przy wyłączonym subwooferze.
Jest całkiem nieźle: niskiego basu nie ma, a wyższy wcale nie jest tak bardzo podbity, jak można by się obawiać na podstawie omówionych w innym miejscu przesłanek teoretycznych.
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
Mocna, bliska średnica, przybrudzona, ale bez drażniących podbarwień, nietracąca wiele z naturalności, mająca jej nawet więcej niż dokładne, chłodne, zdystansowane brzmienia.
Nie przeszkadza temu lekka natarczywość, którą przyswajamy bez problemu, nie jest to dźwięk wyrafinowany, lecz prosty i komunikatywny, chociaż... ma w sobie pewną ambicję, którą warto docenić i można polubić - nie jest schematycznie komercyjny za pomocą wyeksponowania obydwu skrajów pasma; bas jest wzmocniony, ale wysokie tony przygaszone.
Znamy to już z wcześniejszych Wilsonów, manewr ten ma w różnych modelach różną intensywność, czasami wymagającą dłuższej akomodacji. A tutaj umiarkowaną, chociaż wystarczającą, aby wpisać się w firmowy styl.
Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?
Można to odbierać jako sposób na dźwięk łatwy, bezpośredni, nieprzeładowany detalami, albo jako kreację w audiofilskim stylu, promującym średnicę i wokale, chociaż wymagającą od słuchacza pewnego osłuchania – uwolnienia się od głodu "wysokich", których eksponowanie lepiej lub gorzej symuluje "czystość".
Wciąż jednak obawiałem się, czy taka "względna" równowaga nie załamie się po włączeniu subwoofera, bo przecież środek ciężkości przesunie się jeszcze bardziej w dół. Wydawałoby się to wręcz oczywiste, że dźwięk stanie się cięższy, a przez to ciemniejszy. Nie byłem jednak aż zszokowany tym, że takiego wrażenia nie odniosłem...
Nie po raz pierwszy zjawiska psychoakustyczne rządzą się bardziej skomplikowanymi prawami, może też wcześniejszy odsłuch bez subwoofera już mnie zaadaptował do deficytu wysokich tonów.
Czytaj również: Co to jest głośnik koncentryczny?
W każdym razie jego włączenie odebrałem zdecydowanie pozytywnie; oczywiście po wyregulowaniu. Ten etap zacząłem z ustawieniem pokręteł w pozycji środkowej. Basu było wtedy zdecydowanie za dużo, chociaż mogę sobie wyobrazić, że część użytkowników taka sytuacja wprost uszczęśliwi.
Skręciłem regulator filtrowania na pozycję minimalną, oznaczoną 50 Hz – lepiej, bo ciszej i bez "oderwania" najniższego basu od całości, więc nie musimy się takiego negatywnego "efektu subwooferowego" obawiać w żadnym ustawieniu.
Jak potem pokazały pomiary, przesuwanie filtrowania z pozycji środkowej do minimalnej w praktyce nie obniża filtrowania, ale poziom. Taki dźwięk będzie odpowiedni może nawet dla większości, zakładając, że większość lubi obfi ty bas, ale już nie uznałabym go za mocno przesadzony. Średnica jest pełniejsza i spokojniejsza, "normalniejsza".
Cały dźwięk jest spójny, nasycony, bez blasku i fajerwerków wysokich tonów, ale swoim sposobem soczysty i kompletny. Wreszcie najlepsze rezultaty uzyskałem po przyciszeniu basu do "godziny 10".
A z ciekawości, do jakich absurdów można się posunąć, przekręciłem poziom na maksymalny; nawet przy utrzymaniu najniższego filtrowania (które, jak wiemy, jest już tłumieniem) tworzy to dźwięk ubasowiony karykaturalnie.
Jak wynikało z moich prób, regulacja powinna się kończyć w połowie dostępnego zakresu, a i tak byłby "zapas”. Słuchałem jednak tylko muzyki, podłączając kolumny tylko kablem głośnikowym do wzmacniacza stereofonicznego, być może wejście RCA ma niższą czułość, jak też z innych powodów wysterowanie sekcji subwooferowej czasami musiałoby być większe w systemach kina domowego.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
Na koniec znowu wyłączyłem subwoofer - da się słuchać, dobrze, że jest taka opcja, ale teraz okazuje się ona trochę perwersyjna. Dopóki nie usłyszymy wpływu subwoofera, na pewno nie idealnego, ale korzystnego, możemy się czegoś obawiać i tłumaczyć sobie, że do słuchania muzyki subwoofer nie jest potrzebny.
Tutaj bardzo się przydaje i przecież jest już na miejscu, gotowy, zapłacony... Kto nie lubi nadmiaru basu, może ustalić jego niski poziom, ale całkowicie wyłączać chyba tylko po to, żeby za chwilę włączyć i znowu się przekonać, jak wiele potrafią Wilson Six Power.
Nie znaczy to jednak, że podobnie jak Wilson Six Power bez subwoofera grałyby pasywne Six – te mają na pewno lepszy bas dzięki dwa razy większej objętości (dla pary pasywnych 18-tek). Za takie pieniądze taki zestaw, tyle techniki i tyle możliwości jest czymś nadzwyczajnym, chociaż niewolnym od ograniczeń, kompromisów i kontrowersji.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Wilson Six Power byłyby jeszcze bardziej wszechstronne i atrakcyjne, gdyby grały odrobinę jaśniej, bardziej przejrzyście. Tym bardziej że basem można by to równoważyć w różnym stopniu, a nawet na różne sposoby. A co by było, gdyby...
Gdyby tak dodać prostą, pasywną regulację poziomu wysokich tonów? Nie jest to rozwiązanie częste i nie uchodzi za bardzo "audiofilskie", ale jest praktyczne, a w tej konstrukcji okazałoby się szczególnie pożyteczne i nie powinno budzić oporów "ideowych".
To i tak nie są kolumny dla purystów, lecz uniwersalna propozycja dla wszystkich "konsumentów" Jeżeli zastosowany głośnik wysokotonowy jest na to za "cichy", to proszę zainstalować głośniejszy. Ale i tak, jak jest... to jest coś niebywałego, żeby za 3200 zł mieć tyle dźwięku – ze średnicą na czele i basem wedle uznania.