Wszyscy dyskutujemy o wpływie AI na jakość informacji. Szybko skupię się na konkretnym wątku. Dotyczy on jednak nie tylko AI, ale też wielu ludzi testujących sprzęt, piszących recenzje, wygłaszających opinie, wystawiających oceny. Są na to różne sposoby i środki komunikacji. Z punktu widzenia większości, która zajmuje się tym zawodowo, ważne jest, aby wyjść na swoje, czyli ograniczać koszty i zwiększać dochody. Ludzi, którzy zajmują się tym wyłącznie z pasji i gotowi są do interesu dokładać, jest niewielu.
Wcale nie sugeruję, że my do nich należymy, jednak aby dobrze zarobić, trzeba też dobrze zainwestować. My inwestujemy naszą wiedzę, czas i wysiłek, żeby starannie przygotować złożone treści, potem wydrukować je i stworzyć niepodrabialny produkt wysokiej jakości. Inwestują też właściciele AI, rozwijając system poprzez bezpłatne (na razie) udostępnienie jego funkcji. AI staje się coraz sprawniejsze i potężniejsze, my się do niego przyzwyczajamy i przekonujemy.
Wielu przekonało się już wcześniej, kiedy jeszcze nie było AI, do testów innych niż dawniej. Zamiast drukowanych – w Internecie, zamiast porównawczych – pojedynczych urządzeń, zamiast popartych pomiarami i analizami technicznymi – ograniczających się do odsłuchu i pobieżnej prezentacji, zamiast wypełnionych własnymi zdjęciami – wykorzystującymi zdjęcia firmowe.
W tym miejscu nie chodzi mi jednak o dyskusję na temat niższej i wyższej jakości rzeczywiście przeprowadzonych testów, która toczy się od wielu lat. Chodzi o rzecz nowszą i poważniejszą – o generowanie testów, których… w ogóle nie było. Jeżeli połączymy wszystkie punkty powyższego "programu", zarówno ludzie, jak i AI mogą tylko udawać, że czegokolwiek słuchali. Nie ma materialnego śladu po tym, że w ogóle z owym sprzętem się zetknęli.
Co bardziej "przedsiębiorczy", kreatywni i niepozbawieni talentu pisarskiego eksperci mogli więc już wcześniej tworzyć teksty "z głowy" albo co najwyżej na skróty, nieskrępowani wymogami testów porównawczych, wykonania pomiarów i zdjęć. Teraz AI przyjdzie im z pomocą albo… będzie dla nich poważną konkurencją.
Internet zaleje lawina "ejajowych" pseudotestów i pseudoopinii. Jednak AI nie wygeneruje wyników pomiarów i nie skomentuje ich fachowo, nie wykona "celowanych" zdjęć i nie podpisze ich z sensem, nie zbierze całej grupy urządzeń do testu i nie przedstawi wyników ich porównania w wiarygodny sposób. Na razie… A jeżeli już opanuje taką umiejętność, to czy treść ta zostanie opublikowana w drukowanym magazynie?
Być może "druk" okaże się ostatnim bastionem rzeczywistych, wysokiej jakości testów, chociaż można też sobie wyobrazić, że i on zostanie zdobyty, o ile tylko będzie to opłacalne dla tych, którym testy będzie produkować AI – aby przebierać się w szaty prawdziwych recenzentów. Kto odkryje różnicę? Zwłaszcza w naszej audiofi lskiej materii, w której tak niewiele jest faktów zarazem twardych, jak i łatwych do zweryfi kowania przez odbiorców, klientów, czytelników.
Kto będzie w stanie sprawdzić, że pokazana charakterystyka jest nieprawdziwa? Garstka. A tym bardziej, kto będzie w stanie podważyć prawdziwość relacji odsłuchowej, skoro – zgodnie z audiofi lskim paradygmatem – każdy słyszy inaczej? Jak łatwo fałszywa treść sprzedaje się w sugestywnym opakowaniu, świadczy renesans płyty analogowej. Zdecydowana większość winyli jest zgrywana z materiału cyfrowego, a mimo to uszczęśliwia swoim widokiem i brzmieniem.
Kasandryczne, listopadowe prognozy… ale najbardziej trzeźwe umysły uspokajają, że przyszłość jest kompletnie nieodgadniona. Czy możecie być pewni, kto (lub co) napisał ten wstępniak i przygotował artykuły na następnych stronach? Na razie obawy, że w drukowanym piśmie tak kompleksowe testy porównawcze wygenerowało AI, byłyby jednak trochę przesadzone…
Andrzej Kisiel