Wreszcie sprawa się wyjaśniła i definitywnie przystępujemy do prezentacji jednych z najbardziej niezwykłych kolumn. Nie napiszę, że są absolutnie "naj" pod każdym względem, bo doceniam wiele doskonałych pomysłów i jest sprawą otwartą, które komu podobają się najbardziej.
Ale kumulacja wartości inżynierskich i estetycznych plus stojąca za nimi postać konstruktora składają się na wielkie dzieło sztuki głośnikowej. Przecież nazywanie G1 Giya Spirit "kolumnami" byłoby prostackie, a określanie ich jako "zespoły głośnikowe" – obcesowe.
Kolumny nawet za setki tysięcy złotych nie robią już wielkiego wrażenia tylko swoją ceną. Dzisiaj znajdziemy produkty audio na każdą kieszeń... Najbardziej wypchane portfele są na celowniku całej rzeszy "specjalistycznych" firm prześcigających się w treści, formie i cenie swoich projektów.
W high-endzie bardzo trudno obiektywnie ustalić relację jakości do ceny, tak ważną dla przeciętnego konsumenta kupującego produkty nisko- i średniobudżetowe.
W tym segmencie bywa odwrotnie - niektórzy klienci szukają modeli bardzo drogich, skoro ich na to stać... To jest pierwsze kryterium. A potem musi się podobać – wyglądać i dobrze grać.
I wreszcie, żeby nie okazać się frajerem z kasą, który wydał ją na jakiś "wynalazek", potrzebne jest też wsparcie renomą firmy, rozwiązaniami nie tylko oryginalnymi, ale też poważnie zaawansowanymi i racjonalnymi, co z kolei musi znaleźć potwierdzenie nie tylko w materiałach firmowych i nawijce sprzedawcy, ale przede wszystkim w testach, nagrodach, dyskusjach na audiofilskich forach...Z tym wszystkim Vivid Audio nie będzie miał kłopotów.
Po pierwsze, Vivid Audio G1 Spirit wyglądają kosmicznie; po drugie, kosztują adekwatnie – cena nie powinna nikogo "obytego" zaskoczyć, nie jest ani "okazyjna", ani absurdalnie wysoka. Ostatecznie Vivid Audio wcale nie licytuje najwyżej, pojawia się coraz więcej konstrukcji jeszcze droższych, chociaż często wcale na to nie wyglądają.
Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?
Vivid Audio Giya Gi1 Spirit - Technologia
Walory techniczne też są nieprzeciętne, zarówno w sferze koncepcji, jak i detali. Zatem jest o czym pisać, a wszystko ma certyfikat najwyższej racjonalności i jakości, wystawiony przez... nazwisko samego konstruktora, bo jego wcześniejsze dokonania dały mu już miejsce w panteonie głośnikowych sław.
Laurence Dickie jest konstruktorem legendarnych Nautilusów B&W, wcześniej namaszczony do tej roli przez założyciela firmy – Johna Bowersa. Dickie odszedł z B&W już dwie dekady temu (a Bowers z tego świata – jeszcze wcześniej), ale obydwu mistrzom udało się wspólnie stworzyć ikoniczną konstrukcję pod ikoniczną marką.
Do dzisiaj korzysta z tego zarówno B&W, jak i Laurence Dickie, posługując się nie tylko swoim nazwiskiem, ale całą swoją bogatą wiedzą, i nawet jego najnowsze konstrukcje mają wiele wspólnego z Nautilusem. Są jego ewolucją, bazującą na wciąż trwałych, podstawowych założeniach. Nadają one kolejnym projektom Vivid Audio kształty o tyle bardzo oryginalne i egzotyczne, o ile... do pewnego stopnia przewidywalne.
Laurence Dickie nie pójdzie na kompromis i w żadnym swoim projekcie nie zastosuje typowej, "skrzynkowej" obudowy czy regularnego prostopadłościanu, czy nawet jakiejś jego modyfikacji.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Pochylenie czy zaokrąglenie poszczególnych ścianek to o wiele za mało. Dużo high-endowych konstrukcji wygląda fantastycznie, ale chyba nie ma drugiej takiej firmy, która z taką determinacją unikałaby zastosowania konwencjonalnych rozwiązań w całej swojej ofercie.
Eliminuje to z niej produkty nisko-, a nawet średniobudżetowe, bowiem dochodzą do tego kolejne warunki związane z wysokimi kosztami, jednak Vivid Audio woli trzymać fason i profil firmy z najwyższej półki. Tak jakby zobowiązywał do tego nautilusowy rodowód – każda konstrukcja Dickiego jest z nim wyraźnie spokrewniona, nie tylko przez jego osobę, ale przez faktyczne rozwiązania.
- Membrany
Drugi obowiązkowy punkt programu to stosowanie sztywnych membran w całym zakresie częstotliwości. Nie jest to cecha niespotykana u innych producentów i konstruktorów, ale ponownie egzekwowana przez Dickiego bezwzględnie. Żadnych tekstylnych kopułek, polipropylenów ani nawet membran plecionych. Nie ma też sandwiczy, które potrafią łączyć sztywność z wysokim tłumieniem wewnętrznym.
Vivid Audio to domena membran aluminiowych – dzisiaj techniki już tradycyjnej, ale konsekwentnie doskonalonej. I znowu – membrany aluminiowe pojawiły się w całym pasmie po raz pierwszy (i ostatni...) w Bowersach właśnie w Nautilusie.
Wciąż są to membrany o mocno zaznaczonych "break-upach", stąd konieczność zdecydowanego filtrowania i wyraźniejsze korzyści płynące z tworzenia układów wielodrożnych; ograniczanie zakresu przetwarzanego przez poszczególne typy przetworników pozwala odsuwać częstotliwości podziału na "bezpieczną odległość" od rezonansów na charakterystykach.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
- Układy głośnikowe
Z tego też wynika kolejna właściwość Vividów – rozbudowane układy głośnikowe. Giya to nazwa najlepszej serii Vivid Audio, poszczególne modele noszą oznaczenia – od najmniejszego do największego – G4, G3, G2 i G1 Spirit, który zastąpił G1. Wszystkie Giya mają analogiczne konfiguracje głośnikowe i formę obudowy.
To układy czterodrożne, z parą niskotonowych umieszczonych na bokach i trzema przetwornikami – nisko-średniotonowym, średniotonowym i wysokotonowym na froncie. Od najmniejszych G4 do największych G1 Spirit rośnie obudowa i średnice przetworników – albo niskotonowych, albo nisko-średniotonowych.
W kolumnach Vivid Audio G1 Spirit osiągają one odpowiednio 30 i 18 cm (producent brytyjskim zwyczajem podaje średnice membran, również w symbolach przetworników – 125 i 225). W G2 niskotonowe mają 25 cm, w G3 – 20 cm (nisko-średniotonowy w obydwu wciąż 18 cm), w najmniejszych G4 niskotonowe mają 18 cm, a średniotonowy – 15 cm.
W Vivid Audio G1 Spirit przetworniki nie mają większych średnic niż w poprzednich G1, chociaż stwierdzenie, że nie są większe, byłoby nieścisłe...Przetworniki niskotonowe mają silniejsze układy magnetyczne, cewki o większej średnicy (100 mm vs 75 mm) i dłuższe, przez co wzrosła wytrzymałość termiczna, co podwaja moc każdego z nich, a całej konstrukcji – z 800 W (G1) do 1600 W (G1 Spirit).
Vivid Audio G1 Spirit mają obudowę nieco niższą niż G1, ale szerszą w dolnej części - są bardziej "brzuchate". Zostało to wymuszone właśnie większymi układami magnetycznymi przetworników niskotonowych (ustawionych naprzeciwko siebie). Ich masa to niespełna 70 kg, nie są więc bardzo ciężkie (na jakie wyglądają).
Konstrukcja o takiej kubaturze, ale wykonana z MDF-u, a tym bardziej z aluminium, byłaby znacznie cięższa, tutaj tworzywo jest relatywnie lekkie – to sandwicz z drewnem balsy pomiędzy warstwami z włókna szklanego.
Laurence Dickie jest przeciwnikiem prostych rozwiązań "inercyjnych", czyli poprawiania parametrów obudowy przez zwiększanie masy. Zapewnia jej odpowiednio wysoką sztywność przy ograniczonej masie, za pomocą "inteligentniejszego" sandwicza i układu wewnętrznych wzmocnień.
Gruby, ciężki front, dość powszechnie uznawany za najwłaściwszy fundament dla instalacji głośników niskotonowych, działających na obudowę z dużą siłą, w ogóle nie jest tutaj potrzebny, bowiem te znajdują się po bokach, i – jak już wspomnieliśmy – są ustawione w jednej osi.
To rozwiązanie znane, dzięki któremu siły pochodzące od pracy głośników są przeciwnie skierowane i naprężenie w obudowie w dużym stopniu się znoszą.
Czytaj również: Po co w zespołach głośnikowych jest zwrotnica?
Nie należy tego mylić ze znoszeniem się ciśnienia akustycznego – obydwa głośniki pracują w zgodnej fazie, synchronicznie sprężając i rozprężając powietrze (zarówno dla obserwatora wewnątrz, jak i na zewnątrz), czyli tak, jakby były zamontowane na jednej (np. przedniej) ściance.
Taka zgodność jest pochodną dużej długości fal niskich częstotliwości (dłuższych od ich źródła), co powoduje "opływanie" przez nie obudowy i rozchodzenie się dookólne. W tym nie ma już żadnej wynalazczości Dickiego, gdyż jest to sposób działania wielu kolumn i subwooferów z przetwornikami umieszczonymi w różnych miejscach.
Sekcja niskotonowa pracuje do około 220 Hz, tam przekazuje przetwarzanie 18-cm nisko-średniotonowemu, który z kolei obsługuje dokładnie dwie oktawy – do 880 Hz. Kolejne dwie (do 3,5 kHz) to zadanie dla 50-mm kopułki, a wysokie tony – dla 26-mm kopułki.
Podane częstotliwości podziału to oczywiście częstotliwości, przy których przecinają się charakterystyki poszczególnych sekcji, z nachyleniem związanym z rodzajem filtrów; tutaj to filtry wyższych rzędów. Wybór częstotliwości podziału wydaje się racjonalny w kontekście średnic przetworników.
Trochę zastanawiające jest, że nisko-średniotonowy i średniotonowy przetwarzają dokładnie po dwie oktawy, jakby było to jakimś nadrzędnym założeniem, a nie wynikiem swobodnego wyboru opcji najlepszej dla brzmienia na drodze prób... A o takie amatorskie podejście Dickiego trudno podejrzewać, chyba że są ku niemu jakieś nieznane, a bardzo zawansowane przesłanki. To jednak raczej zbieg okoliczności.
Czytaj również: Na jakiej zasadzie działają kolumny z głośnikami niskotonowymi na bocznej ściance, jakie są zalety i wady takiego ustawienia?
Tak czy inaczej, głośnik nisko-średniotonowy, przejmując pracę przy 220 Hz, nie będzie już musiał pracować z bardzo dużymi amplitudami (jak głośniki niskotonowe), ale też będzie przyjmował dużą porcję mocy elektrycznej, z której zdecydowana większość zamieni się w ciepło. Jego cewka musi być na to przygotowana, więc ma średnicę 75 mm (w G1 "tylko" 50-mm, ale tamże współpracuje z proporcjonalnie "słabszymi" głośnikami niskotonowymi).
Wydaje się, że 18-ka z aluminiową membraną i tak dużą cewką nie jest w stanie zapewnić dobrego przetwarzania całego zakresu średnich częstotliwości, co w pełni uzasadnia wprowadzenie do układu kopułki średniotonowej.
Co prawda producent chwali się, że w nowej wersji, mimo powiększenia cewki, a dzięki zastosowaniu tłumiącego karbonowego pierścienia (na obwodzie membrany), udało się przesunąć break-up z 4,3 kHz do ponad 10 kHz, co sugeruje możliwość "szerszego" zastosowania tego przetwornika, ale ostatecznie 50-mm kopułka z pewnością lepiej odtworzy zakres pierwszych kilku kiloherców, również pod względem charakterystyk kierunkowych. Obecność 26-mm kopułki wysokotonowej to już oczywistość i formalność.
Obydwie kopułki mają kształt nieco inny niż wycinek kuli, bowiem wyprowadzony z krzywej łańcuchowej, co jest jednym ze sposobów przesunięcia wyżej częstotliwości break-up.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Dla kopułki średniotonowej (50-mm) pojawia się on przy 20 kHz (jak w przypadku standardowych, aluminiowych kopułek 25-mm), a dla wysokotonowej (26-mm) – aż przy 44 kHz (jak dla berylowych!).
Widać więc, że konstruktor dba o odsunięcie tych efektów od częstotliwości podziału, albo od granicy pasma akustycznego (w przypadku wysokotonowego), nawet przy stromym filtrowaniu, co w sumie ma zapewnić brzmienie wolne od metalicznych naleciałości, pochodzących właśnie od rezonansów – ich wpływ, związany z przesunięciami fazy i widoczny też na charakterystykach wodospadowych, sięga znacznie niżej.
Zastosowanie układu czterodrożnego i dobór przetworników są więc gruntownie przemyślane, po części wynikają z przyjętej, oryginalnej koncepcji, a po części z uniwersalnych zasad prawidłowego konstruowania. Nic jednak nie stoi tutaj ze sobą w sprzeczności, wszystko się zgadza.
Kształt obudowy ma tutaj znaczenie wielorakie. Chciałbym już odłożyć na bok podziw dla oryginalnych walorów estetycznych, ale trzeba jeszcze podkreślić, że i tutaj wszystko współgra. Forma podąża za funkcją konsekwentnie i spektakularnie, każda krzywizna ma znaczenie akustyczne – wyłącznie korzystne.
Nie ma więc żadnych dodatków tylko dla dekoracji, nie jest to dzieło "dizajnera", który narzuca swoją wizję inżynierowi, a w najlepszym razie obydwaj uzgadniają jakiś kompromis. Czasami wystarczy wyobraźnia i dobry smak doświadczonego konstruktora, aby stworzył spójny, kompletny i fantastyczny projekt.
Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?
Na ogólnym schemacie opierają się wszystkie modele serii Giya, z tą widoczną różnicą, że w mniejszych - G3 i G4 - na zewnątrz wychodzą "fajki" prowadzące od głośników kopułkowych. Są one również w większych konstrukcjach, w tym w G1 Spirit, ale tutaj zostały ukryte w głównej bryle, jako że jest ona dostatecznie wysoka, aby je pomieścić.
- Obudowa a akustyka
Akustyczne znaczenie obudowy Giya jest "zewnętrzne" i "wewnętrzne". Pierwsze odnosi się do faktu, że przy tak opływowych kształtach fale nie odbijają się od ostrych krawędzi, nie interferują i nie zaburzają charakterystyk przetwarzania (częstotliwościowych).
Warto dodać, że podobny efekt można uzyskać w teorii również z nieskończenie wielkiej odgrody (nie ma krawędzi), a w praktyce – przy bardzo dużej powierzchni przedniej ścianki (krawędzie odsunięte na "bezpieczną" odległość), z taką jednak różnicą, że cała energia fal krótszych od wymiarów odgrody (ścianki) idzie "do przodu", co podnosi efektywność, ale pogarsza charakterystyki kierunkowe.
Obudowa takiego typu, jak Giya, pozwala falom swobodnie opływać obudowę, dzięki czemu rozpraszanie jest bardzo dobre. Tego z kolei dodatkowym skutkiem w pomieszczeniach odsłuchowych jest większa intensywność odbić fal średnich i wysokich częstotliwości.
Czytaj również: Jaką impedancję należy wybrać na amplitunerze (4 czy 8), jeżeli na kolumnach jest napisane 4-8 omów?
To efekt zamierzony lub co najmniej łatwy do przewidzenia, wpływający na odtworzenie przestrzeni (swobodniejsze ale mniej precyzyjne), a także na charakterystykę tonalną (rozjaśnienie), dlatego "wyjściowa" charakterystyka kolumn o swobodnym rozpraszaniu jest czasami lekko obniżona w zakresie wysokich częstotliwości.
Takie podejście do tematu Laurence Dickie zaprezentował już w Nautilusach – tam minimalizacja powierzchni czołowej obudowy była nawet jeszcze dalej posunięta.
Oddziaływanie "wewnętrzne" dotyczy sposobu absorbowania fali od tylnych stron membran. Warto przypomnieć, że Nautilus wyrósł z pierwotnej koncepcji znacząco odmiennej niż jej ostateczna postać - początkowo chodziło o całkowitą rezygnację z obudowy w celu całkowitego wyeliminowania wszelkich powstających w jej wnętrzu rezonansów, jednak eksperymenty z otwartą odgrodą nie doprowadziły do satysfakcjonujących rezultatów i ostatecznie zdecydowano się na kompromis – zaprojektowanie obudowy zamkniętej w formie linii transmisyjnej. Można też powiedzieć – zamkniętej linii transmisyjnej.
W tak uformowanej obudowie energia była wytłumiana wraz z biegiem fali na długiej drodze od głośnika do zakończenia zwężającego się tunelu. Chociaż z pewnością nie udało się wytłumić jej całkowicie, to odbicie fali od zakończenia tunelu było już na tyle słabe, że nie generowało silnej fali stojącej ani zwrotnego uderzenia w membranę.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
W taki sposób potraktowano wszystkie przetworniki, przygotowując dla nich indywidualne tunele, a największy z nich (zarówno pod względem przekroju, jak i długości) – dla 30-cm głośnika niskotonowego – zwinięto w formę ślimaka, przede wszystkim w celu ograniczenia maksymalnych wymiarów zewnętrznych, co przy okazji określiło też wyjątkowy wygląd, tunele pozostałych przetworników były już dostatecznie krótkie, aby mogły pozostać proste.
Giya ma "nieco" inny kształt, ale pozostający w ramach podobnych założeń jak Nautilus, z jedną zasadniczą różnicą – komora głośnika niskotonowego nie jest zamknięta, lecz działa jako bas-refleks.
- Bas-refleks
Bas-refleks to już znaczące odejście od pierwotnej koncepcji (Nautilusa), idei czystej pracy wolnej od wszelkich dodanych rezonansów obudowy... Po pierwsze dlatego, że układ bas-refleks jest z założenia autonomicznym systemem rezonansowym (podczas gdy obudowę zamkniętą można uważać za układ modyfikujący system rezonansowy głośnika), po drugie, nie pozwala na silne wytłumienie obudowy (które obniżałoby jego efektywność), a więc dopuszcza do powstawania w niej fal stojących.
W takiej sytuacji tym bardziej krytyczny staje się sam kształt obudowy, który może powstawanie tych fal prowokować mniej lub bardziej. Laurence Dickie próbował połączyć formę zwężającej się, ale niewytłumionej linii transmisyjnej, z systemem bas-refleks, ten jednak nie działał w takich warunkach skutecznie.
Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?
Najlepsze okazało się połączenie dużej objętości bezpośrednio przy głośnikach (niskotonowych), gdzie znajdują się też tunele bas-refleks z zawiniętym "ogonkiem". Prawdę mówiąc, być może to efektowne zakończenie obudowy niewiele już wnosi dla redukcji fal stojących, ale jest ważne dla wyglądu i przypomnienia związków z Nautilusem.
Już zasadnicza część obudowy ma kształt bardzo "bezpieczny" pod względem rezonansów – nie tylko żadne ścianki nie są względem siebie równoległe, ale nie są też płaskie, a żaden wymiar nie jest tak wyraźnie uprzywilejowany, jak w typowych, dużych i wysokich kolumnach.
Dlaczego jednak Laurence Dickie zrezygnował z obudowy zamkniętej, zapewniającej najlepszą odpowiedź impulsową, a ponadto pozwalającej przygotować optymalną formę i wytłumienie? Nautilus był aż nadto bezkompromisowy, a przez to kłopotliwy. Był bowiem układem z aktywną zwrotnicą, wymagającym zastosowania oddzielnych wzmacniaczy dla każdej sekcji.
Z obudową zamkniętą wiąże się to w taki sposób, że w parametrach głośnika niskotonowego wysoka efektywność jest skorelowana zwykle z niską dobrocią Qts, co utrudnia osiągnięcie niskiej częstotliwości granicznej, zwłaszcza przy obudowie zamkniętej.
Czytaj również: Co to jest głośnik koncentryczny?
Można ją obniżyć poprzez korekcję charakterystyki w aktywnej zwrotnicy, co właśnie miało miejsce w Nautilusie; na podobnej zasadzie działają aktywne subwoofery z obudową zamkniętą, również jako sekcje kompletnych systemów aktywno-pasywnych (np. konstrukcje Avantgarde), natomiast większość konstrukcji pasywnych wciąż jest bas-refleksami, właśnie ze względu na lepsze rozciągnięcie charakterystyki, nawet kosztem odpowiedzi impulsowej.
Trzeba też zaznaczyć, że prawidłowo zestrojone obudowy bas-refleks z odpowiednimi, wysokiej jakości głośnikami niskotonowymi też mogą zapewnić dobrą odpowiedź impulsową, czemu tym razem służy... właśnie niska wartość Qts.
Laurence Dickie wycofał się więc z idealistycznego, ale dość ekstrawaganckiego i kosztownego (dla użytkownika) układu zamkniętego/aktywnego na rzecz popularnego, praktycznego układu bas-refleks/pasywnego.
Co prawda mógłby, właśnie wzorem Avantgarde, przygotować system mieszany (aktywna sekcja niskotonowa/ pasywna średnio-wysokotonowa), ale może znajomość audiofilskiego rynku i uporu, z którym trwa on przy kolumnach pasywnych, odwiodła go od takiej opcji, nie tylko nowoczesnej i racjonalnej, ale też idącej w parze z jego własną, dawną koncepcją.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
Aktywna zwrotnica oryginalnego Nautilusa miała też inne uzasadnienie, które w pewnym stopniu się zdezaktualizowało. Przygotowane wówczas głośniki z aluminiowymi membranami były dalsze od doskonałości niż te, które są stosowane w Giyach; ich rezonanse "break-up" pojawiały się bliżej założonego zakresu pracy i miały wyższą amplitudę.
Opanowanie takich charakterystyk i wyeliminowanie towarzyszącego im metalicznego brzmienia było znacznie łatwiejsze dla filtrów aktywnych (chociaż znacznie komplikowało cały system).
Problem ten zmniejszyły dopiero później wprowadzone modyfikacje membran (wspomniane już usztywniające pierścienie karbonowe i profil łańcuchowy kopułek), tym samym ułatwiając zastosowanie filtrów pasywnych. Vivid deklaruje, że stosuje filtry Linkwitza-Rileya (prawdopodobnie 4. rzędu, chociaż nie precyzuje, czy to zbocza samych filtrów, czy wypadkowe dodane do charakterystyk głośników – akustyczne).
W opisie pada zdanie, które można odczytać jako odniesienie do Nautilusa: "Wyrównanie, dokładność i zgranie fazowe osiągnęło poziom kiedyś możliwy do uzyskania tylko w systemach aktywnych." Jak się bardzo postaramy, to możemy na własną rękę zmienić sposób pracy obudowy (zatykając tunele bas-refleksów), a nawet podłączyć zwrotnicę aktywną.
Dzięki temu, że zwrotnica pasywna jest wyprowadzona na zewnątrz, można ją odłączyć i specjalnym wielożyłowym kablem podawać sygnały do poszczególnych przetworników "skądkolwiek", a więc i prosto z końcówek mocy (sterowanych przez zwrotnicę aktywną), czego jednak sam Vivid na razie nie proponuje.
- Bas-refleks - ciąg dalszy
Wróćmy do bas-refleksu – są dwa otwory umieszczone podobnie jak głośniki niskotonowe – po bokach, mają kształt "rogali", a tunele są jeszcze bardziej powyginane. W takim układzie nie powstaną żadne rezonanse piszczałkowe, a duża powierzchnia powinna zapewnić wyeliminowanie turbulencji.
Ustawienie otworów ma takie samo znaczenie jak w przypadku głośników – siły powstające przy ruchu powietrza zostają przeciwnie skierowane i nie powodują "kołysania" obudowy. Głośniki kopułkowe (średniotonowy i wysokotonowy) mają proste "fajki" zwężające się ku zakończeniu, wypełnione owczą wełną – tradycyjnym materiałem wytłumiającym.
Chociaż nie są bezwzględnie bardzo długie (ok. 50 cm, mieszczą się w całej bryle), to i tak w relacji do długości fal, jakie się w nich układają, są wystarczająco skuteczne, aby je na takiej drodze wytłumić. Trudniej będzie ze znacznie dłuższymi falami emitowanymi przez tylną stronę membrany głośnika 18-cm (pracuje od podziału przy 220 Hz, a więc w praktyce jeszcze niżej).
Tunelu o długości potrzebnej dla "transmisyjnego" wytłumienia nie udało się przygotować, ale lepszy taki niż "zwykła" komora, ponadto sam głośnik jest mocowany do tylnego grzbietu skorupy za pomocą pręta biegnącego wewnątrz tunelu.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
W nowych wersjach wszystkich modeli serii Giya kopułki średniotonowa i wysokotonowa mają charakterystyczne ażurowe osłony, które wydają się mieć większy wpływ na promieniowanie, niż wcześniejsza dwa cienkie, przecinające się pręciki. Prawdopodobnie okazały się one za mało skuteczne w pełnieniu podstawowej – ochronnej – funkcji.
Osłony te nie są zdejmowane, więc nie możemy porównać charakterystyk z nimi i bez nich, jednak wyniki pomiarów nie wskazują na żadne poważne problemy, może nawet w czymś akustycznie pomogły?
Wszystkie trzy przetworniki umieszczone na froncie są też osłaniane już zdejmowanym, metalowym grillem, który z pewnością nie ma wpływu na charakterystykę. Dowolna Giya może być wykonana w dowolnym kolorze... ale dwie wersje są przedstawione jako standardowe (inne są droższe) – czarny fortepianowy (w teście) i biały perłowy.
Vivid Audio GIYA G1 SPIRIT - odsłuch
Może świadomość faktu, że obydwie konstrukcje przygotowała ta sama osoba, może podobieństwo ich wyglądu, a może jednak... i bez takich skojarzeń coś jest na rzeczy: Kiedy tylko "odezwały się" Vivid Audio GIYA G1 SPIRIT, wróciło wspomnienie brzmienia Nautilusów z pierwszego spotkania z nimi.
A mam dość mocny obraz tego wydarzenia, bo chociaż odbyło się 25 lat temu, to w posiadłości samego właściciela B&W – Roberta Trunza. Do Nautilusów była podłączona cała bateria Levinsonów, z nowymi flagowcami No 33 na czele, a dźwięk był równie "technicznie zaawansowany", bezwzględny, dokładny, dobitny, spójny, konturowy, chłodny, profesjonalny.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
W modzie były jednak wtedy brzmienia miękkie i ciepłe – na początku lat 90. ubiegłego wieku szukaliśmy antidotum na dźwięk zimny, twardy i metaliczny, który atakował nas z pierwszych odtwarzaczy CD (chlubnym wyjątkiem były Philipsy), wielu wzmacniaczy (chłopcem do bicia był Technics) czy też z naszych kochanych Altusów.
Wszyscy szukali uspokojenia. Zdawało się, że im łagodniej, tym bardziej naturalnie, a w sukurs szedł sprzęt brytyjski, i w tych czasach utrwalił się też stereotyp brytyjskiego brzmienia – grającego środkiem, plastycznie, gęsto, wytwornie odpuszczającego skraje pasma, które z kolei eksponowało klasyczne "niemieckie brzmienie".
W takim kontekście zetknięcie z Nautilusami i ich brzmieniem było... zderzeniem. Niespodzianką niejednoznacznie miłą i trudną do zlekceważenia. Mamy prawo grymasić i wytykać niedociągnięcia, obiektywne czy subiektywne, zwłaszcza w stosunku do tak drogich kolumn, ale jeżeli nie podoba nam się sprzęt, który cieszy się powszechnym uznaniem, to może warto zastanowić się i nad sobą...
Oczywiście nie trzeba się do niczego zmuszać, gdy szukamy sprzętu tylko dla siebie, ale dla recenzenta to pewne wyzwanie. Potem słuchałem Nautilusów jeszcze kilka razy i nigdy już nie zagrały tak mocno, tak bezwzględnie...
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
A jednak z Vivid Audio GIYA G1 SPIRIT usłyszałem coś znajomego i tym razem odebrałem to wyłącznie pozytywnie. Albo dzisiaj oceniłbym brzmienie Nautilusów wyżej, albo G1 Spirit są od nich lepsze, a najprawdopodobniej – jedno i drugie.
Komu podoba się taka sentencja, niech ją bierze i się cieszy: G1 Spirit to lepsze Nautilusy. Zresztą powinny takie być po tylu latach doskonalenia pierwotnej koncepcji... Bo tak można interpretować ich konstrukcję i brzmienie.
Każdy dźwięk jest zdefiniowany zarówno w rysunku, jak i nasyceniu, bez niedociągnięć w żadnym wymiarze – tonalnym i przestrzennym – obraz jest wyraźny, konkretny, domknięty.
Jak w takim razie prezentują się słabsze nagrania? Na tyle sposobów, na ile mogą być... niedoskonałe. G1 Spirit ich nie poprawiają ani nie ujednolicają, chociaż dodają coś specjalnego, co oczywiście staje się składnikiem odtworzenia wszelkich, również najlepszych materiałów, skądinąd pierwszorzędnie różnicowanych.
I tutaj dochodzimy do ważnego punktu – przy wybitnej dokładności, pozwalającej usłyszeć wszystko, dostrzec wszelkie odmiany i niuanse realizacji, akustyki, barwy, wybrzmień, a nie tylko zasadnicze zmiany charakterystyki tonalnej, Vivid Audio GIYA G1 SPIRIT nie są stuprocentowo neutralne. Ale sensacja! Czyżby?
Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest jego wpływ na charakter brzmienia?
Napisałem to tylko pro-forma, to przecież oczywiste, że nie ma takich kolumn... A niektórzy już witali się z gąską... Jak spotkam takie kolumny, to na pewno napiszę, ale jeszcze nie tym razem. Chociaż na pewno było tym razem bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.
Pierwsze wrażenie? Czy do tego dźwięku trzeba się przyzwyczaić? Czy słuch musi przejść akomodację? Czy początkowo coś w tym dźwięku jest niezwykłego? W brzmieniu tańszych i generalnie słabszych kolumn coś przeszkadza, uwiera, nawet drażni. W brzmieniu lepszych – niepokoi, zastanawia, ale już przyciąga. W tych najlepszych – przekonuje, fascynuje, imponuje.
Ale różnice wcale nie maleją. Kiedy minie pierwsza ekscytacja, kiedy dźwięk będzie już oswojony i z każdym kolejnym nagraniem dość przewidywalny, można zadać sobie pytanie: Czy rozpoznałbym te kolumny wśród innych? Czy są tak bezosobowe, że mogłyby "ukryć się" wśród podobnych? Na pewno nie.
Vivid Audio GIYA G1 SPIRIT mają swój wyraźny, mocny charakter. Już dawno temu zauważyłem paradoks, że wraz z coraz wyższą jakością, a więc, jakby się wydawało, wraz ze zbliżaniem się do teoretycznego ideału, różne high-endowe kolumny wcale nie upodobniają się do siebie, a mają wręcz coraz więcej indywidualnych rysów, które teoretycznie stają na przeszkodzie neutralności, lecz mimo to... dźwięk jest coraz lepszy i wcale nie sugeruje nam tego tylko cena.
Może kiedyś potrafiłem to jakoś wyjaśnić, ale dzisiaj nie przypominam sobie mojej teoryjki. Tyle że kolejne doświadczenia potwierdzają takie wnioski. Ale o ile w skali bezwzględnej Vivid Audio GIYA G1 SPIRIT nie są neutralne, to na tle realnych możliwości kolumn, w tej czy jakiejkolwiek klasie cenowej, na pewno należą do tych bardziej niż mniej neutralnych.
Czytaj również: Jakie jest optymalne wytłumienie pomieszczenia odsłuchowego?
Tutaj siła i dokładność, gęstość i czystość, detal i metal nie tyle idą w parach, co płyną spójnie, gładko i w tempie... całkowicie naturalnym. Niektóre brzmienia zdają się być "szybkie", inne spowolnione, nie wyczuwamy tutaj żadnej presji ani uległości.
Wyraźny rysunek dźwięków nie wiąże się z najmniejszym wyostrzeniem ani rozjaśnieniem. To ten przypadek, gdy prawdziwa czystość, wynikająca z niskiego poziomu zniekształceń, wyeliminowania rezonansów i smużenia wystarczy, aby odczytywać wszystko bez emfazy góry pasma. Wypełnienie i soczystość jest tutaj "siłą sprawczą" w całym pasmie.
Doskonała jest spójność barwy od najniższego basu do najwyższych tonów, jakby dźwięki były lepione z tej samej gliny, mniejsze, większe, głośniejsze, cichsze, niższe, wyższe, krótsze, dłuższe... ale wszystkie tworzą płynną, jednorodną, zapełnioną przestrzeń. Scena jest jednocześnie duża, zagospodarowana i uporządkowana Szeroka, głęboka, obszerna, a także komunikatywna.
Pozycje pozornych źródeł są pokazywane łatwo i zrozumiale, dźwięki nie rozlewają się "gdzieś". Ale... nie jest to lokalizowanie tak precyzyjne jak z kolumn tubowych o wąskich charakterystykach kierunkowych, nie jest to też malowanie obrazu bliskiego i intymnego.
To raczej styl "odrywania się od kolumn", dynamicznej i przestrzennej swobody połączonej z solidną organizacją. Właśnie – to dźwięk ze wszech miar solidny. Pora więc przedstawić bas... Wyczynowy, chyba w największym stopniu wpływający na całokształt. Dla wielu będzie to najlepszy bas, jaki usłyszeli z kolumn pasywnych, chociaż jego profil nie dla każdego będzie idealny.
Nie jest to bas "przyjemniaczek", pomrukujący i masujący. To mistrz uderzenia, wibracji, konturów, ale i rozciągnięcia. Żadne pogrubienie i wytłuszczenie nie rekompensuje najniższych rejestrów – te pojawiają się natychmiast, gdy tylko dostarczy je nagranie.
Vivid Audio GIYA G1 SPIRIT grają z ogromną pewnością siebie, dobitnie i z rozmachem. Dźwięki mają pełną definicję i duży ciężar właściwy, są wyraziste, nabite, skoncentrowane. To nie jest brzmienie ani dla szukających ciepłego otulenia, ani fajerwerków, ani też zwiewności.
Spirity grają poważnie, profesjonalnie, bez ekstrawagancji. Są kolumny grające bardziej spektakularnie albo bardziej przyjemnie, ale niewiele jest takich, które realizowałyby zasadnicze zadania z taką odpowiedzialnością, konsekwencją i wszechstronnością.
Najbardziej zawiłe basowe popisy, największe spiętrzenia orkiestrowe, najgwałtowniejsze uderzenia – G1 Spirit ze wszystkim radzą sobie z imponującą... obojętnością, jakby nic nie było ich w stanie ani wyprowadzić z równowagi, ani wzruszyć.
Do wokali nie dodają romantyzmu ani własnej ekspresji, za to "na spokojnie" ujawniają wszystkie szczegóły artykulacji. Można to brzmienie uznać za "techniczne", ale nie za "nazbyt techniczne", przynajmniej dopóki się z nim sami nie spotkamy. To, co w opisie może być jeszcze niezbyt przekonujące, w bezpośrednim kontakcie może okazać się nawet fascynujące.