Mimo nieustannych zmian na rynku audio i prognoz jeszcze większych rewolucji w szerszym obszarze domowej rozrywki i elektroniki konsumenckiej, są tradycyjne kategorie sprzętu, trzymające doskonałą formę.
Wciąż są potrzebne i znajdują zastosowanie również w bardzo nowoczesnych systemach audio, wyposażonych w najnowsze wynalazki. To przede wszystkim zespoły głośnikowe. Konwencjonalne, pasywne – jakie znamy, od kiedy tylko pojawiło się stereo.
Wciąż czekamy na ofensywę konstrukcji aktywnych, ale sojusz tradycyjnych kolumn i odseparowanych wzmacniaczy wciąż się broni, a nawet zajmuje kluczowe pozycje.
Większość firm zajmujących się od dawna kolumnami głośnikowymi nadal działa, czasami poszerzając spektrum swoich zainteresowań, ale nie znam żadnej, która zrezygnowałaby z głównego tematu. Pojawiają się też nowe marki, a ich właściciele starają się łączyć w różnych proporcjach biznes z głośnikową pasją.
Niektórzy dopiero się uczą, inni mają już doświadczenie. Prezesem i współzałożycielem Perlisten jest Daniel Roemer, będący od 25 lat w branży audio, specjalista od nowych metod pomiarowych oraz modelowania systemów akustycznych i pomiarowych.
Zaliczył takie firmy audio, jak NHT, Acoustic Research i Advent, a później MITek Corporation, gdzie był szefem R&D. Projektował też wzmacniacze słuchawkowe dla "wielu prestiżowych marek", a teraz zajmuje się systemami aktywnymi (jednak w ofercie Perlistena, oprócz subwooferów, na razie takich nie ma).
Jego partner, Lars Johansen, od ponad 30 lat pracował w JBL-u, Harmanie Kardonie, Jamo, a ostatnio w M&K Sound. Profil Perlistena jest więc wypadkową ich doświadczeń, kompetencji i planów.
Perlisten S7t nie są kolejnymi "zwykłymi" kolumnami, ani też niezwykłymi w sposób, do jakiego przyzwyczaiło nas wielu high-endowych producentów. Wyglądają efektownie, ale to tylko światło odbite środków użytych do osiągnięcia określonego celu akustycznego – jakiego nikt wcześniej nie osiągnął.
Nie będą to tylko obietnice cudownej muzykalności, ale bardzo precyzyjnie określone właściwości i parametry. Perlisten jest jednocześnie ultranowoczesny i… konserwatywny. Wraca do dawnych obyczajów, o których większość producentów i audiofilów już zapomniała.
Stawia na obiektywne kryteria oceny jakości, a więc na pomiary, które publikuje w ogólnodostępnych materiałach. Dokładnie i zrozumiale opisuje wiele zaawansowanych rozwiązań technicznych wpisujących się w jasno określoną koncepcję akustyczną, związaną z certyfikatem THX Dominus.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
***
Cena nie jest niska, ale też nie astronomiczna – firmy, które decydują się wylecieć w high-endowy kosmos, ze swoimi flagowcami znacznie przekraczają orbitę 100 000 zł. Niektórzy dopiero w tych okolicach zaczynają.
Dlaczego Perlisten – mając tak solidne zaplecze, szykując tak ambitny projekt, pierwszą konstrukcję spełniającą wymogi najbardziej wymagającego certyfikatu THX – nie zaszalał, nie zrobił tego bardziej efektownie i luksusowo, nie wdarł się do ekstremalnego high-endu?
Można odpowiedzieć, że przecież nie każdy musi mierzyć tak wysoko, wchodzić do licytacji o najdroższe kolumny na świecie, ale jest też dodatkowy argument, by tego nie robić, a wynika właśnie z tego, że firma chce swoimi produktami zainteresować również, a może przede wszystkim, amatorów wysokiej klasy kina domowego.
Wśród nich też jest wielu klientów z bardzo grubym portfelem, ale rzadziej niż majętni audiofile stereofoniczni ulegają oni urokowi tego, co najdroższe. Kino domowe, nawet najlepsze, to bardziej rozrywka niż pasja.
Za rozrywką też idą duże pieniądze, ale za pasją jeszcze większe. Ponadto wydatki na kolumny w systemie wielokanałowym nie skończą się na parze nawet najlepszych Perlisten S7t...
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Perlisten może się pochwalić pierwszorzędną techniką, perfekcyjnym zestrojeniem, nowoczesnym wzornictwem, doskonałym wykonaniem, ale nie są to kolumny tak duże albo tak ekstrawaganckie, ani tak eleganckie, jakie spotykamy jeszcze wyżej. Perlisteny są racjonalne od A do Z.
Oczywiście zakładając, że kolumny tej klasy nie mogą być wykończone sztuczną okleiną, poziom estetyczny adekwatny do ceny jest obowiązkowy, aby nikt się ich nie wstydził, jednak nie ma w tym żadnej przesady.
Zarówno pod tym względem, jak też nowoczesnej techniki i koncepcji akustycznej (chociaż innej), Perlisteny przypominają konstrukcje Kii, a cena S7t jest nieodległa od Kii Three BTX.
Kii to głośniki do domu i do studia, dla profesjonalistów szukających sprzętu obiektywnie wysokiej klasy za korzystną cenę. Perlisteny są kolumnami do słuchania, w stereo i w kinie domowym, bez high-endowego narzutu za luksus i markę. Weźmy więc wreszcie głęboki oddech i napiszmy (także przeczytajmy), że są produkowane w Chinach.
Nie będę po raz kolejny wyjaśniał, że rozważając jakość, nie przesądza to o niczym, chociaż wpływa na samopoczucie części klientów. Firma ma swoją oficjalną siedzibę w Veronie… Nie tej włoskiej, ale w stanie Wisconsin.
Czytaj również: Czy przetworniki koncentryczne wymagają zwrotnicy do podziału pasma?
Punktem wyjścia dla wielu konstruktorów jest przekonanie o wyższości takich czy innych rozwiązań, poglądy własne albo… klientów, o których chce się zadbać. Albo jedno i drugie. Jedni stosują membrany metalowe, inni celulozowe i tekstylne, większość robi bas-refleksy, niektórzy obudowy zamknięte.
Podążają częściowo utartymi szlakami, częściowo własnymi, szukając rozwiązań, które ich wyróżnią, tworzą proste lub egzotyczne konfiguracje głośnikowe nie w oparciu o samodzielnie pogłębione badania ich właściwości, ale o znane już ustalenia i założenia.
Przygotowują np. układ trójdrożny, bo na taki jest miejsce w ofercie i zapotrzebowanie, a potem zabierają się za szczegóły, dobierają przetworniki, stroją obudowę i zwrotnicę, starają się osiągnąć jak najlepsze rezultaty.
Prawie wszyscy powołują się na prymat wrażeń odsłuchowych jako klucz do osiągnięcia wysokiej jakości. Zasadniczo to słuszne, chociaż niesie niebezpieczeństwa.
- Certyfikat THX Dominus
Uwolnienie się od obiektywnych kryteriów jakości, jak np. od liniowości charakterystyki przetwarzania, bardzo szerokiego pasma czy też stabilności charakterystyk kierunkowych, pozwala zarówno kreować brzmienia ciekawe, dobre, a nawet bardzo dobre, gdy łapią one harmonię w sposób dla ucha naturalny i przyjemny, jak też zaserwować brzmienia karykaturalne, które będziemy cenić pod presją marki, ceny i sloganów o "muzykalności". Trzymanie się tylko parametrów również nie jest dobrą receptą na największy sukces, ale gwarantuje przynajmniej poprawność – kolumna trzymająca się norm gra przyzwoicie.
A najlepsze efekty osiągamy, gdy uparcie poszukujemy fajnego brzmienia przy doskonałych parametrach. Pozostaje wierzyć, że poszukiwali go również konstruktorzy Perlistena, bo w to, że osiągnęli doskonałe charakterystyki, nie musimy wierzyć – to wiemy nie tylko z naszych pomiarów, z pomiarów publikowanych przez firmę, ale również z certyfikatu THX Dominus, którego nie dostaje się tylko za piękne oczy ani nawet za piękne brzmienie.
Wymagania certyfikatu THX Dominus są tak szczególne i wyżyłowane (pod pewnymi względami), że zmusiły konstruktora do przygotowania nowych, niekonwencjonalnych rozwiązań.
Można to widzieć z różnych perspektyw - jako wyłącznie pozytywny bodziec do doskonalenia sprzętu lub negatywny czynnik krępujący swobodę działań konstruktora, które powinny być skierowane przede wszystkim na brzmienie, a nie na cyzelowanie charakterystyk, osiąganie bardzo wysokiej mocy i efektywności.
W dodatku wymagania THX związane z akustyką kina domowego nie do końca muszą się pokrywać z oczekiwaniami wobec kolumn do odsłuchu muzyki w systemie stereofonicznym.
Parametryczno-THX-owe podejście Perlistena nie dla wszystkich będzie zachętą, ale o ile wyniki pomiarów są niepodważalne, o tyle brzmienie można zinterpretować i ocenić indywidualnie, więc na starcie Perlisten raczej punkty zdobywa niż je traci.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
To, co widać na pierwszy rzut oka, już wygląda nietypowo, ale jeszcze bardzo nie dziwi. Układ symetryczny, z wysokotonowym w dużym falowodzie (to rozwiązanie coraz modniejsze, ludzie się już takich tub nie boją, bo te są znacznie lepsze niż dawniej), poniżej i powyżej po dwa przetworniki 18-cm (całkowita średnica) z intrygującymi "szachownicami" na membranach, ale o tym dalej. Jak można rozsądnie skonfigurować taki układ?
Na razie nie zdradzimy informacji od producenta, które zresztą też są dość "umowne". Może jedna 18-tka pracuje jako średniotonowa, a pozostałe jako niskotonowe…? Ale wtedy układ nie byłby symetryczny, a w związku z tym i charakterystyki kierunkowe, które są ważnym punktem programu THX. Może są więc dwa średniotonowe (bliżej wysokotonowego) i dwa niskotonowe (na skrajach)?
Jeżeli głośniki te są na tyle uniwersalne, że dobrze radzą sobie zarówno z niskimi, jak i średnimi częstotliwościami, to tym bardziej byłoby to nieekonomiczne – delegowanie dwóch do przetwarzania tylko średnich tonów, a więc pozostawienie tylko dwóch do uporania się ze znacznie większą mocą niskich. Może więc wszystkie cztery pracują jako nisko-średniotonowe?
To spowodowałoby bardzo silne interferencje między nimi (w zakresie średnich tonów) już pod niewielkimi kątami w płaszczyźnie pionowej; chociaż THX życzy sobie zawężenia charakterystyk kierunkowych, to nie w takim stopniu. Podłączono je więc najrozsądniej – podobnie jak w układzie dwuipółdrożnym: przetworniki skrajne przetwarzają tylko niskie, a te bliższe modułu wysokotonowego przetwarzają niskie i średnie częstotliwości.
Malkontenci zauważą, że w takim razie nie ma wyspecjalizowanego przetwornika średniotonowego, a więc średnie tony nie osiągną najwyższego wyrafinowania. Ale certyfikatu THX nie dostaje się za trójdrożność…
Konfiguracja kolumn Perlisten S7t zapewnia wysoką moc, wysoką efektywność i optymalne charakterystyki kierunkowe. Poza tym poczekajmy z ostatecznymi wnioskami, bo największe "wynalazki" dopiero przed nami
Perlisten S7t - układ głośnikowy
W falowodzie zainstalowano nie jeden, ale aż trzy przetworniki wysokotonowe. Wyraźnie widać błyszczącą kopułkę przetwornika środkowego, ale powyżej i poniżej znajdują się małe, okrągłe, ażurowe płytki – za nimi ukrywają się kolejne dwie kopułki.
Trzy wysokotonowe w osi pionowej były już stosowane w konstrukcjach mających certyfikat THX, ale nie w taki sposób; połączenie jednego falowodu z trzema przetwornikami wydaje się brawurowe i nie radzę nikomu robić tego w sposób amatorski, bez wspomagania zaawansowanymi symulacjami i pomiarami.
Kopułki muszą znajdować się blisko siebie, aby przesunięcia fazowe pomiędzy biegnącymi od nich falami, zawężające promieniowanie, nie pojawiały się pod zbyt małymi kątami – to wyklucza zastosowanie niezależnych falowodów; z kolei brak falowodu nie pozwoliłby uzyskać zamierzonych charakterystyk kierunkowych w płaszczyźnie poziomej.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Perlisten na to właśnie poświęcił tak dużo czasu. Najpierw modelowaniem komputerowym, potem szeregiem prototypów, najpierw określono całą rodzinę docelowych charakterystyk kierunkowych, potem dopasowano do nich poszczególne elementy – przetworniki, falowód, wreszcie zwrotnicę.
To naczynia połączone, albo nawet domek z kart – zmiana jednego parametru może rozsypać całość. A przecież trzeba też pamiętać o innych wymaganiach THX-u – wysokiej mocy i efektywności, niskich zniekształceniach nieliniowych. Bez takiej presji chyba żaden konstruktor takiego układu by nie wymyślił.
- Częstotliwość podziału
Kolejna niespodzianka to częstotliwość podziału (między sekcją nisko-średniotonową a wysokotonową), wynosząca bardzo niskie 1,3 kHz. Trudno przesądzać, czy zastosowane 18-tki mają zdolność przetwarzania pełnego zakresu średnich częstotliwości, do typowego podziału przy ok. 3 kHz. Ale nawet jeżeli mają lub mogłyby mieć, to i tak niższy podział poprawi rozpraszanie ze względu na ich znaczne rozsunięcie przez duży falowód (problem znany z klasycznych układów d’Appolito).
Pojedyncza 28-mm kopułka wysokotonowa nie wytrzymałaby tak niskiego podziału, ale są przecież trzy i moc dostarczana w tym zakresie rozkłada się na wszystkie, ponadto filtrowanie jest bardzo strome.
Nie pracują jednak wspólnie w całym zakresie wysokich częstotliwości, powyżej 4,5 kHz skrajne są tłumione, działa już tylko środkowa, bo jej wydajność (moc i efektywność) jest już w tym zakresie wystarczająca, a wyżej (niż 4,5 kHz) sięgająca praca sąsiednich, analogicznie jak w przypadku nisko-średniotonowych, zawężałaby charakterystyki kierunkowe w pionie.
Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?
Wróćmy więc jeszcze do faktu, że 18-tki są podzielone na dwie pary – zewnętrzne pracują tylko do ok. 700 Hz (spadek -6 dB względem charakterystyk "wewnętrznych") z tego samego powodu: im głośniki pracujące w tym samym zakresie są bardziej od siebie oddalone, tym niższa powinna być częstotliwość graniczna tego zakresu, aby utrzymać dobre rozpraszanie w płaszczyźnie zawierającej oś łączącą te głośniki (dlatego cały czas mówimy o płaszczyźnie pionowej).
Ten układ producent przedstawia jako czterodrożny, i chociaż to czterodrożność bardzo oryginalna, to trudno ją kwestionować, bo jak inaczej go nazwać? Dwuipółipółdrożny?
Ze względu na zawężanie wiązki promieniowania przez same przetworniki (tutaj zależność wiąże częstotliwość ze średnicą membrany), nie ma praktycznego sposobu, aby poza osią główną, pod dowolnym kątem uzyskać takie same charakterystyki, jak na osi głównej.
W takiej sytuacji za dobre charakterystyki kierunkowe, o które trzeba powalczyć, uznaje się charakterystyki stopniowo zmniejszające energię wraz ze wzrostem częstotliwości i oddalaniem się od osi głównej.
Zbliżenie się do takiego celu przez wielodrożny system symetryczny wymaga "proporcjonalności" – musi być zachowana stała relacja odległości między przetwornikami do długości fali częstotliwości granicznej. Sprawdźmy.
Odległość między niskotonowymi (ich środkami) to 76 cm przy częstotliwości granicznej 700 Hz; między nisko-średniotonowymi – 38 cm/1,3 kHz; między parą kopułek średnio-wysokotonowych – 9 cm/4,5 kHz (ta ostatnia częstotliwość wg danych producenta, a pozostałe wg naszych pomiarów).
Górne częstotliwości graniczne (wyznaczane spadkami 6 dB) przypadają więc na fale o długości wyznaczonej przez odległość między przetwornikami (pary przetwarzającej ten sam zakres) pomnożoną przez 1,2–1,5.
Nie ma tutaj idealnej precyzji, ale to też raczej nie przypadek, gdyż znaczenie mogą mieć też inne czynniki wpływające na kierunkowość, jak też różnice w wyznaczaniu częstotliwości granicznych (producent podaje niższe dwie pierwsze, 500 Hz i 1,1 kHz, a wtedy wszystkie relacje zbliżają się do 1,2).
- Membrany
Perlisten nie odpuścił też tematu membran, i chociaż nie stosuje zupełnie unikalnych, własnych materiałów, to może się pochwalić dość rzadkimi i nowoczesnymi. W serii S uwagę zwraca "szachownica" membran nisko-średniotonowych – to włókno karbonowe Textreme.
Membrana TPCD to "sklejka" dwóch warstw Textreme, która wciąż pozostaje lżejsza od standardowej, jednowarstwowej membrany z włókna karbonowego, a jednocześnie jest sztywniejsza.
Sztywność ta nie jest jednak obarczona ostrym rezonansem break-upu, ponieważ struktura membrany prowadzi fale w różnych kierunkach i generuje wiele mniejszych rezonansów, łatwiejszych do odfiltrowania.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
TPCD jest na tyle lekka, że można ją zastosować również w kopułkach wysokotonowych – i takie są właśnie dwie kopułki na skrajach falowodu. Centralna kopułka jest berylowa.
Od tyłu wszystkie wyglądają podobnie, mają neodymowe układy magnetyczne o umiarkowanej średnicy (dzięki czemu można je było umieścić blisko siebie) i komory wytłumiające.
Głośniki nisko-średniotonowe, poza nowoczesnymi membranami, są solidne – mają odlewane, aerodynamiczne kosze i duże, ferrytowe układy magnetyczne z aluminiowymi pierścieniami redukującymi indukcyjność.
Zwrotnica jest bardzo skomplikowana, podzielona na dwie płytki zainstalowane na tylnej ściance. Osiągnięcie za pomocą prostych filtrów niskiego rzędu dobrej liniowości charakterystyki na osi głównej jest dość trudne, a równocześnie poza tą osią, nawet w niewielkim zakresie kątów, w zasadzie niemożliwe.
Tutaj poprzeczka jest zawieszona jeszcze wyżej – opanowanie charakterystyk kierunkowych wymaga bardzo precyzyjnego filtrowania, które wymusza taką złożoność układu. Wymagania THX nie pozwalają na kompromisy w tym zakresie i uproszczenie układu, którego skutkiem byłyby niedoskonałości charakterystyk.
Nie pozwalają też na rozstrzyganie takich wątpliwości na drodze prób odsłuchowych. Oczywiście trudno podejrzewać konstruktora, że z lubością komplikował układ, ale nie mógł ulec innym argumentom, jak tylko wypracowaniu jak najlepszych charakterystyk.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Elementy wyglądają bardzo dobrze – wszystkie cewki (a jest ich co najmniej dziewięć) są powietrzne, wszystkie kondensatory (co najmniej osiem) są polipropylenowe, wszystkie rezystory są wysokiej mocy, z radiatorami.
Perlisten S7t - obudowa
Obudowa kolumn Perlisten S7t jest w przybliżeniu wysoką, prostopadłościenną kolumną, bez wygięć bocznych ścianek. Technologia wykonania głównego korpusu jest prosta (i ekonomiczna). Komplikuje się w dolnej części w związku z wyprowadzeniem tam bas-refleksu, ale na zewnątrz widać tylko trzy niskie okna – po bokach i z tyłu.
Front jest masywny, z HDF-u, a dzięki temu że gruby, mógł zostać wyprofilowany – pionowe krawędzie zniknęły zebrane dużym łukiem, co eliminuje dyfrakcje i pozwala uzyskać lepiej wyrównaną charakterystykę.
Na wąskim wypłaszczeniu frontu nie zmieściły się całe okręgi przetworników, więc po bokach są one wysunięte względem krzywizn. Co prawda, na tak powstałych krawędziach mogą powstawać odbicia, ale w sumie obszerne zaoblenia przynoszą więcej korzyści niż strat, i nie chodzi o efekt wizualny (skądinąd też dobry); delikatne zaokrąglenia krawędzi na promieniu 1–2 cm, jakie czasami widzimy, nie są dostatecznie skuteczne.
Kolumna jest też lekko pochylona do tyłu, więc nie jest dokładnie prostopadłościanem. Dolna ścianka, równoległa do podłoża, nie jest prostopadła do frontu i tyłu. Pochylenie wynika z tego, że przetwornik wysokotonowy i centrum całego symetrycznego układu głośnikowego znajduje się na wysokości ok. 80 cm, stąd wychodzi (prostopadle do frontu) oś główna układu i teoretycznie najlepsza charakterystyka, a siedzący w fotelu słuchacz ma głowę zwykle na wysokości 80–100 cm.
Ponadto w dużych kinach domowych często pojawia się drugi rząd foteli ustawionych kilkanaście centymetrów wyżej. Jednak chyba jeszcze lepiej byłoby pozostawić regulację pochylenia użytkownikowi, który dopasowałby je do konkretnych warunków za pomocą regulacji wysokości nóżek (chodzi o niewielki kąt, możliwy do opanowania w taki sposób). Uprościłoby to również nieco konstrukcję samej obudowy (doprowadzając jej kształt do prostopadłościanu).
Front kolumn Perlisten S7t jest czarny, satynowy, główna bryła została polakierowana na wysoki połysk. Jest też wersja biała, a w grupie wersji specjalnych – fornirowana (czereśnia, czereśnia barwiona na czarno, heban i heban na wysoki połysk). Można zamówić lakierowanie na dowolny kolor z palety Pantone.
Maskownice są zakładane oddzielnie na każdy przetwornik, ale specjalnie się z tym nie namęczmy; wystarczy przyłożyć je we właściwym miejscu, a resztę załatwią schowane magnesy.
Na moduł wysokotonowy zakładamy taki sam grill jak na nisko-średniotonowe, a wtedy naszym oczom ukazuje się efektowny układ pięciu jednakowych, równomiernie rozmieszczonych kół, ukrywających charakter poszczególnych przetworników.
Wpływ maskownic (a w zasadzie jednej – właśnie tej od modułu wysokotonowego) da się zauważyć w pomiarach, jest jednak na tyle umiarkowany, że jeżeli komuś taki widok przypadnie do gustu, może tak słuchać.
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
Mimo że centralna kopułka wysokotonowa jest cofnięta, znajdując się we wlocie falowodu, to jednak niczym nie jest osłonięta, a jest berylowa… To detal bardzo delikatny i bardzo kosztowny, jeżeli więc przyjdą znajomi, lepiej odwrócić od niego ich uwagę, bo mogą się za bardzo – za blisko – zainteresować.
W zakresie niskich tonów obudowa jest jednokomorowa (wspólna dla wszystkich czterech przetworników 18-cm), wzmocniona kilkoma wieńcami poziomym i pionowymi. W tak wysokiej (i relatywnie wąskiej) obudowie łatwo generowałyby się fale stojące, jest więc mocno wytłumiona (mimo że w podstawowej opcji pracuje jako bas-refleks).
Podział na mniejsze miałby pewne zalety, ale nie został tutaj zastosowany prawdopodobnie z powodu innego rozwiązania, które dla konstruktora było ważniejsze – wyprowadzenia bas-refleksu dołem, co w zasadzie wymusza pozostawienie jednej komory, aby system swoim działaniem mógł objąć wszystkie głośniki.
Są tam dwa tunele o średnicy 8 cm i długości ok. 50 cm każdy. Dwa, a nie jeden chyba tylko dlatego, że jeden odpowiednio większy nie zmieściłby się (biorąc pod uwagę nie tylko średnicę samej rury, ale i wyprofilowanie), dwa układają się na dolnej ściance łatwiej, dając też dodatkową opcję zamknięcia jednego z nich, a nie dwóch, co pozwoli przestroić układ bas-refleks do niższej częstotliwości rezonansowej i uzyskać "pośrednią" charakterystykę.
W komplecie są dwie zatyczki, producent nawet precyzuje dolną częstotliwość graniczną dla dwóch wariantów – bas-refleks i obudowy zamkniętej (nazywa ją acoustic suspension). Rezultaty obejrzymy w Laboratorium.
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
- Bas-refleks
Wyprowadzenie bas-refleksu dołem ma pewne specyficzne skutki, o których już pisaliśmy. Bliskość od podłogi – dużej powierzchni odbijającej – wzmacnia promieniowanie, chociaż podobny efekt moglibyśmy uzyskać przysuwając do ściany kolumny z bas-refleksem wyprowadzonym do tyłu, czego jednak większość użytkowników się boi, chociaż ostateczny rezultat zależy nawet bardziej od sposobu zestrojenia układu.
Instalacja w dolnej ściance pozwala zastosować długi tunel (bez konieczności jego wyginania), gdy taki jest potrzebny do niskiego zestrojenia układu rezonansowego. Ale prawie każde rozwiązanie ma jakieś słabe strony...
W tak długim tunelu powstają fale stojące w zakresie kilkuset herców. Zjawisko to można wyeliminować w układzie trójdrożnym, przy niskim filtrowaniu sekcji niskotonowej, jednak w kolumnach Perlisten S7t bas-refleks poprzez obudowę "zasilany" jest również średnimi tonami.
Wyprofilowane wyloty dwóch okrągłych tuneli są zainstalowane nie do dolnej ścianki całej konstrukcji, ale do przegrody, poniżej której jest jeszcze mała komora, z której ciśnienie wydostaje się na zewnątrz oknami (zasłoniętymi ażurowymi grillami) po bokach i z przodu.
Czy to tylko zabieg "architektoniczny", czy dodatkowa komora wprowadza dodatkowy, wyżej strojony układ rezonansowy? Trudno tutaj przesądzić, ale sprawdzimy to w Laboratorium, bowiem z mikrofonem można się też zbliżyć do otworów samych tuneli, co jest zresztą konieczne również dla ich zamknięcia wspomnianymi zatyczkami.
W tym celu trzeba najpierw odkręcić cokół, a potem jeszcze metalową klapkę w oknie dolnej ścianki. Tej komplikacji nie rozumiem, klapka ta nie jest do niczego potrzebna, skoro okno zasłania cokół. Co prawda, jest do niej przymocowana gąbka (od góry, od strony wylotów), ale przecież można było przykleić ją bezpośrednio do cokołu.
Pomysł regulowania charakterystyki przez zamknięcie bas-refleksu czy zmianę częstotliwości rezonansowej jest dobry, znany i zwykle łatwy do wykonania, gdy otwory znajdują się z tyłu lub z przodu.
Gdy z jakichś powodów znajdują się na dole, jest to trudniejsze, chociaż jeżeli otwór przechodzi przez cokół i promieniuje wprost w podłogę, wystarczy kolumnę pochylić, aby włożyć zatyczki.
Wydaje mi się, że takie rozwiązanie byłoby tutaj lepsze, bo wygodniejsze. Trudno będzie eksperymentować "na co dzień", chociaż można założyć, że na początkowym etapie, dobierając sposób działania obudowy do naszych warunków, potem już przecież niezmiennych, nie zakładamy cokołu ani klapki w dolnej ściance.
Ustalenie optymalnej opcji może też zależeć od tego, czy kolumny mają pracować samodzielnie, w systemie stereofonicznym, czy w systemie wielokanałowym – z subwooferem (albo nawet dwoma) do pomocy - wtedy nie ma potrzeby, aby kolumny główne grały najniższym basem, system zamknięty zagra czyściej, bez artefaktów z rur w okolicach kilkuset herców.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Polski dystrybutor, który zajął się Perlistenem, koncentruje się na urządzeniach z wyższej półki i wyłącznie stereofonicznych. Oczywiście Perlisteny, zwłaszcza S7t, mogą do tego służyć, chociaż zostały zaprojektowane z uwzględnieniem warunków kina domowego.
Nie przetestujemy całego systemu i nie włączymy filmowych ścieżek dźwiękowych. Możemy założyć, że jeżeli S7t sprawdzą się w muzyce, jeżeli ich charakter będzie nam odpowiadał, to certyfikat THX Dominus zagwarantuje doskonałe efekty w kinie domowym.
Perlisten - serie S i R
Do wyboru mieliśmy dwie konstrukcje sprowadzone w pierwszym rzucie do Polski – S7t i S5m. Bez wahania wzięliśmy te pierwsze, największe w całej ofercie Perlistena, składającej się z serii S, R i oddzielnej serii subwooferów. Perlisten S7t jest w serii S jedyną kolumną wolnostojącą.
W nowoczesnym kinie domowym zwykle funkcjonują konstrukcje podstawkowe, naścienne i "wścienne" (tzw. instalacyjne); tych ostatnich Perlisten na razie nie proponuje, a dla audiofilów szukających solidnych, pełnopasmowych kolumn podłogowych, tańszych od S7t, są jeszcze dwie propozycje w tańszej serii R – R7t (analogiczny układ jak S7t, trochę mniejsze, inne membrany przetworników) i R5t (już tylko dwa, a nie cztery nisko- średniotonowe, w znacznie niższej obudowie). Konstrukcje wolnostojące mają więc w symbolach literkę "t" (jak tower).
Natomiast w serii S jest potężny głośnik centralny S7c, będący "skróconą" wersją S7t – z taką samą baterią przetworników, tylko w mniejszej obudowie. S5m (literka "m" w symbolu oznacza monitor) to układ symetryczny z parą nisko-średniotonowych, przeznaczony przede wszystkim do pracy w kanałach głównych, w pionie, na podstawkach, ale chyba można go też użyć jako centralnego (podobne konstrukcje określane są czasami jako LCR).
Mniejszy S4b ma jeden nisko-średniotonowy i obudowę o takiej wielkości i formie, że przez audiofilów zostałby uznany za typowy podstawkowy monitor, jednak producent przedstawia go jako "regałówkę" (literka "b" jak bookshelf), na zdjęciach bez podstawki.
Ale jak zwał, tak zwał – można je stosować w różnych miejscach i rolach, w zależności od wielkości pomieszczenia, byle przestrzegać ważnego przepisu: oś przetwornika wysokotonowego powinna być skierowana w miejsce odsłuchowe.
Najmniejsza konstrukcja w serii - S4s (s jak surround) - ma taki sam układ głośnikowy jak S4b, ale forma obudowy, płaska i z pochylonym w dół frontem, pozwala ją powiesić na ścianie lub na suficie (w systemach Atmos z warstwą wysokości).
Producent podpowiada również zastosowanie w roli LCR, a więc we wszystkich kanałach, oczywiście w mniejszych pomieszczeniach, chociaż kanały przednie, grające z "góry" (taki głośnik trzeba powiesić wyżej, aby oś wysokotonowego biegła do słuchacza), nie będą najlepszym rozwiązaniem.
Na stronie THX, na liście urządzeń certyfikowanych można znaleźć model S7i, którego nie ma (jeszcze?) na stronie Perlistena - to potężny głośnik instalacyjny (do ściany, nie na ścianę), jak wskazuje symbol o konfiguracji z S7t/S7c, anonsowany jako nowość z jesieni 2021 roku i pierwszy na świecie głośnik instalacyjny z certyfikatem THX Dominus.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Na liście przedstawianej na stronie THX certyfikat ten mają wszystkie modele serii S, a także dwie (wymienione już wcześniej) wolnostojące kolumny serii R. Według informacji Perlistena mają go również R5b i R5c (jeżeli ma go R5t, byłoby to bardzo prawdopodobne), ale na liście THX ich nie ma – ktoś się pomylił, nie dopilnował i tyle.
Wreszcie mają go, bez żadnych kontrowersji, wszystkie cztery subwoofery. Najmniejszy ma jeden przetwornik 30-cm, kolejny – 38-cm, jeszcze większy – parę 30-cm, największy – dwa 38-cm. Wzmacniacze o mocy od 1,5 do 3 kW. To jeszcze niczego nie dowodzi, bo dzisiaj dzięki wzmacniaczom w klasie D wysoka moc jest łatwo dostępna, ale duży głośnik może być byle jaki i mocy tej niezdolny przyjąć.
Najbardziej imponujące jest więc maksymalne (liniowe!) wychylenie membran – aż +/-30 mm. To mniej więcej dwa razy tyle, ile w typowych, wysokiej jakości przetwornikach subniskotonowych i cztery razy tyle, ile w dobrych przetwornikach niskotonowych.
Kiedy pomnożymy powierzchnię membrany i maksymalne wychylenie, wyjdzie nam objętość powietrza, jaką głośnik może "przepompować" w jednym cyklu, i to dopiero określa potencjał, który przekłada się na wysokie ciśnienie akustyczne i niską częstotliwość graniczną.
Wszystkie konstrukcje poszczególnych serii bazują na takich samych lub bardzo podobnych przetwornikach, i chociaż konfigurowanych różnie, to jednak w taki sposób, aby zarówno charakterystyki częstotliwościowe, jak i fazowe były jak najbardziej zbliżone.
Nie ma to wielkiego znaczenia przy konstrukcjach przeznaczonych przede wszystkim do stereo – zależy nam oczywiście na tym, żeby kolumna lewa grała jak prawa, ale para, którą mamy, nie musi grać identycznie z parą, której nie mamy…
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
W wysokiej klasy kinie domowym ważne jest nie tylko zgranie strony lewej z prawą, ale wszystkich elementów, we wszystkich płaszczyznach – lokalizacja pozornych źródeł dźwięku w wielowymiarowej przestrzeni jest funkcją współpracy wszystkich głośników.
Oczywiście najłatwiej to osiągnąć tworząc system z jednakowych zespołów głośnikowych. Taki warunek postawił niegdyś wielokanałowy format SACD Mch, służący tylko do słuchania muzyki. To już wymarła mutacja, ale podobna idea może przyświecać systemom kina domowego.
Realizowana bezwzględnie, prowadzi jednak do efektów nieracjonalnych. W skrajnym przypadku można sobie wyobrazić, że miłośnik zarówno stereo, jak i kina domowego, chcąc stworzyć system uniwersalny i bezkompromisowy, byłby zmuszony zastosować we wszystkich kanałach właśnie S7t (tylko one przetwarzają pełne pasmo, nie wymagając przy pracy stereo wspomagania subwooferem), co byłoby ekstremalnie kosztowne i niewygodne.
Relatywnie niedrogi i łatwy do ustawienia byłby system złożony z S4s i/albo S4b. Miałby on jednak znacznie mniejsze możliwości, niezależnie od idealnego zgrania i oczywiście wymagałby subwoofera. Może więc same S5m?
Już lepiej, ale do pracy stereo wciąż przyda się subwoofer, a ustawienie ich z tyłu na podstawkach nie wszędzie będzie możliwe. Ponadto takie zgranie nie wiąże się wcale z dobrym bilansem innych cech i ekonomicznym wykorzystaniem wszystkich głośników, nawet w kinie domowym.
Moc dostarczana do kanałów surroundowych jest zwykle znacznie mniejsza i dlatego wystarczą tam mniejsze głośniki, nawet naścienne, przy okazji niestwarzające większych problemów z instalacją. Tym bardziej głośniki sufitowe. A wraz z mniejszą rolą do odegrania, również pewne niedoskonałości w zgraniu systemu nie muszą mieć poważnych skutków.
Nie należy jednak tego wniosku rozszerzać na głośnik centralny – w tym kanale moc niesiona przez dźwiękowe ścieżki filmowe bywa bardzo duża, nie mniejsza niż w kanałach lewym i prawym, a zgranie wszystkich trzech jest kluczowe dla wykreowania spójnej, płynnej panoramy. Dlatego pojawiają się głośniki centralne tak potężne, jak kolumny główne (S7c), niezbędne do najlepszych systemów, natomiast z tyłu, z boku, z góry… można się zgodzić na coś mniejszego.
W serii S w zakresie nisko-średniotonowym pracują 18-tki z membranami TPCD, w serii 16-tki z membranami HPF (odmiana pulpy celulozowej). W zakresie wysokotonowym uruchomiono specyficzny moduł składający się z trzech przetworników wprawionych w falowód, w serii S są tam kopułki berylowe i węglowe, w serii R – tekstylne.
Ważne jest też podobne filtrowanie. Konstruktorzy mają swoje upodobnia – do filtrów niższego lub wyższego rzędu – ale strojąc układy dwudrożne, dwuipółdrożne i trójdrożne, mogą swobodnie szukać najlepszego (wedle własnych kryteriów) układu filtrów dla danej konstrukcji, nie oglądając się na to, jak zestrojone są pozostałe.
W przypadku rodziny zespołów głośnikowych, która ma tworzyć cały system wielokanałowy, trzeba postarać się o coś więcej, aby uzyskać dobre i podobne charakterystyki częstotliwościowe, kierunkowe i fazowe wszystkich konstrukcji. Dopiero w takim kontekście oryginalność i doskonałość Perlistenów S7t ukaże się w pełnej krasie.
THX powstał prawie 40 lat temu, zajmując się początkowo opracowaniem standardu odtwarzania dźwięku i certyfikacji dla spełniających go kin. Jego twórca, Tomlinson Holman, wpadł na ten pomysł przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej do "Gwiezdnych wojen", które niosły ze sobą efekty dźwiękowe, w tym przestrzenne, wymagające odpowiedniego sprzętu – nie tylko wysokiej klasy, ale i w specjalny sposób zestrojonego, jeżeli widz miałby usłyszeć prawie dokładnie to, co słyszał realizator dźwięku w studio nagraniowym.
Wcześniej kina też były lepsze i gorsze, ale ich systemy dźwiękowe nie podlegały kontroli i standaryzacji, bo i ścieżki dźwiękowe filmów nie były tak wymagające. Na tym etapie THX był więc tematem głównie dla profesjonalistów, ale kilkanaście lat później stał się powszechnie znany, bowiem wyniosła go potężna fala nowej rozrywki – kino domowe. Również tutaj THX dostrzegł dla siebie szansę.
THX przede wszystkim przyznaje certyfikaty, które oczywiście nie są za darmo – urządzenie musi spełniać określone warunki, a jego producent musi też za certyfikat zapłacić. Nie wszystkie firmy rzuciły się więc w dostosowywanie specyfikacji do wymogów THX, tym bardziej że niektóre z tych wymogów wcale nie szły w parze z zasadami i celami dotyczącymi zespołów głośnikowych Hi-Fi, przeznaczonych do odsłuchu muzyki.
Czytaj również: Strojenie bas-refleksu - najpraktyczniejsze elementy teorii albo teoria praktycznych rozwiązań
Co więcej, nawet nie wszyscy specjaliści od kina domowego zgadzali się z akustyczną koncepcją THX, więc nie zawładnęła ona sprzętem domowym. Ostatecznie urządzenia z tym charakterystycznym znaczkiem pojawiają się rzadko, nie jest on obowiązkowym certyfikatem jakości, jakby chcieli jego twórcy.
Trzeba jednak przyznać, że o czymś on świadczy – m.in. wyznacza graniczne wartości pewnych obiektywnych parametrów i charakterystyk – mocy, efektywności, maksymalnego ciśnienia, zniekształceń harmonicznych, pasma przenoszenia, odstępu od szumu. Jest więc wskazówką, że mamy do czynienia z urządzeniem solidnym, chociaż niekoniecznie idealnym i spełniającym nasze oczekiwania.
W stosunku do zespołów głośnikowych największe kontrowersje budziły dwie kwestie. Głośniki pracujące z przodu (lewy, prawy i centralny) wg THX powinny mieć wąskie charakterystyki kierunkowe w płaszczyźnie pionowej, a więc nie kierować energii w dół i w górę, aby nie wywoływać odbić od sufitu.
Koncepcja taka jest znana również konstruktorom kolumn do słuchania muzyki, jednak nie jest obowiązująca, a niektórym zupełnie się nie podoba. Tutaj jednak nie ma gadania – chcesz certyfikat THX, musisz się podporządkować określonemu reżimowi. Nie ma też mowy o "profilowaniu" charakterystyki częstotliwościowej w celu osiągnięcia jakichś subiektywnie przyjemnych rezultatów brzmieniowych. Trzeba się trzymać liniowości, bo decydujące będą pomiary, a nie odsłuchy.
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
Głośniki surroundowe miały mieć specyficzne, dipolowe charakterystyki kierunkowe, ale to chyba się zmieniło i obecnie mogą być "normalne" (w ofercie Perlistena nie ma żadnych dipoli).
Certyfikatów THX jest wiele – dla zespołów głośnikowych różnych typów, subwooferów, wzmacniaczy, procesorów, a nawet dla odpowiednio przygotowanych pomieszczeń – ich akustyka też musi być zgodna z koncepcją, w pewnych obszarach potrzebne jest wytłumienie, w innych rozpraszanie albo określonego stopnia odbijanie.
Są też różne "poziomy" certyfikatów – dla urządzeń do pomieszczeń o różnej wielkości. Najmniejsze wymagania niesie THX Compact (pomieszczenia o kubaturze do 28 m3 i odległości od ekranu do 2,4 m), potem jest THX Select (57 m³/3 m), THX Ultra (85 m³/3,6 m), wreszcie THX Dominus – najnowszy certyfikat dla pomieszczeń do 184 m³ i dystansu od ekranu 6 m.
Proszę nie pomylić metrów sześciennych i kwadratowych, jak zrobił to… Perlisten. Na grafice pokazującej różne certyfikaty wpisał "m²", chociaż w opisie prawidłowo wymienia metry sześcienne. Co ciekawe, ta sama grafika na stronie THX prawidłowo pokazuje "m3".
Różnica jest zasadnicza, bo np. pomieszczenie o kubaturze 28 m² i typowej wysokości 2,7 m ma powierzchnię tylko ok. 10 m². Przyjmując prawdopodobną wysokość ok. 3 m dla pomieszczeń największych, "zasięg" THX Dominus to powierzchnia ok. 60 m².