Żaden pojedynczy numer AUDIO nigdy nie mógł obsłużyć wszystkich kategorii sprzętu, jakie były na rynku. Tym bardziej nie może w obecnych czasach, które wyglądają na zlot wszelkich koncepcji ze wszystkich etapów rozwoju techniki i ewolucji mody. Bowiem moda ma na kształt rynku audio wpływ nie mniejszy niż technika, a nasze potrzeby są często, z punktu widzenia efektów brzmieniowych, irracjonalne – co wcale nie znaczy, że należy to tępić.
Bez tej porcji szaleństwa żylibyśmy w znacznie nudniejszym świecie sprzętu ”normalnego”, który nie budziłby takich emocji. Dobrze ilustruje to bieżący numer AUDIO, dostarczając przykłady urządzeń rozsądnych, bezkompromisowych i osobliwych. Zacznijmy od subwoofera D215s Perlistena. Referencyjny bas kosztuje prawie 50 000 zł. Dużo.
Ale prawie 100-kilogramowa konstrukcja przekonuje też techniką i nowoczesnością. Wspinamy się wyżej. Estelon Forza to para kolumn za prawie 700 000 zł. Ale do takich cen jesteśmy w głośnikowym high-endzie przyzwyczajeni, a kolumny są pod każdym względem wyjątkowe, wyposażone w doskonałe komponenty i wyglądają szałowo.
Tego taniej zrobić (czyli sprzedawać) się nie da. Teraz lekko zmieniamy kurs. Trzy wzmacniacze hybrydowe za ok. 30 000 zł. Czy to już high-end, czy jeszcze nie, to sprawa umowna.
Urządzenia ambitne i solidne, które bronią się techniczną oryginalnością i niepowtarzalnym brzmieniem. I tutaj jest dylemat. Czy unikalność jest warta mniej, czy więcej od obiektywnej jakości? Oczywiście każdy audiofil zakochany w egzotycznych rozwiązaniach jest przekonany, że prowadzą one do lepszych rezultatów.
Kulminacyjnym momentem tej narracji są monitory LS3/5A i LS5/9, zwłaszcza te pierwsze, zaprojektowane pół wieku temu w ściśle określonym celu – do zastosowania w wozach transmisyjnych, głównie do odtwarzania głosu; dzisiaj technicznie i estetycznie archaiczne, parametrycznie i brzmieniowo bardzo ograniczone. A mimo to wciąż są dla wielu ukochanymi, pożądanymi maleństwami; są jak wino – im starsze, tym lepsze, więc i cena rośnie. Kosztują tyle (oferowane przez kilku różnych producentów), ile para dorodnych, pełnozakresowych kolumn, co oczywiście nie jest żadnym argumentem dla wrażliwych na szczególne piękno średnich tonów.
Ale ciekaw jestem, co zabraliby do domu dawni inżynierowie BBC, gdyby dać im do wyboru – LS3/5A, LS5/9 czy współczesne kolumny, w podobnej cenie…
Spójrzmy na dwa testy urządzeń najbardziej "zdroworozsądkowych", co nie znaczy, że każdemu potrzebnych. Pierwszy pokazuje, jak wiele może zaoferować amplituner wielokanałowy za ok. 4000 zł. I wcale nie chodzi o kino-domowe wodotryski i gadżety, lecz nawet o jego możliwości w trybie dwukanałowym, wsparte strumieniowaniem, wejściem gramofonowym i wieloma innymi praktycznymi funkcjami. I wreszcie finał.
Dwa malutkie, najtańsze urządzenia tego numeru, kosztujące tysiąc kilkaset złotych, to ultranowoczesne odtwarzacze sieciowe, doposażone w wiele innych praktycznych funkcji, natychmiast rozszerzające możliwości wielu klasycznych systemów audio dotąd ich pozbawionych.
Z perspektywy tego, co było dostępne jeszcze kilka lat temu, a tym bardziej dziesięć czy dwadzieścia – to możliwości i parametry kosmiczne, za które wówczas można byłoby zażądać równie kosmicznych kwot. I co? I nic, wielu uzna, że są za tanie, aby były godne ich audiofilskich systemów i aspiracji, i poszuka dziesięć razy droższych. I oczywiście znajdzie.
Andrzej Kisiel