Największym i najważniejszym testem tego numeru jest przegląd wzmacniaczy stereofonicznych w cenie 10 000–15 000. Obejmuje on same nowe modele, co wskazuje, że stereo jest w dobrej kondycji, tzw. średnia półka też wcale nie najgorszej, a kolumny aktywne wciąż pozostają w drugim szeregu.
To właśnie niesłabnąca popularność wzmacniaczy, do których przecież niezbędne są kolumny pasywne, najlepiej wskazuje na wciąż mocną pozycję tradycyjnych, wielokomponentowych systemów. Zróżnicowane wyposażenie to inna sprawa; pozostają autonomicznymi urządzeniami bez względu na to, czy mają one funkcje sieciowe, czy choćby przetwornik C/A, czy też nie mają żadnych tego rodzaju nowoczesnych dodatków.
Z czego wynika to przywiązanie do klasycznych systemów, czyli niechęć do kolumn aktywnych, rozważaliśmy nieraz, ale już wydawało się, że klimat się zmienia. Wiązaliśmy to z rozwojem komunikacji bezprzewodowej, która jest możliwa tylko w systemie z kolumnami aktywnymi, doposażonymi w odtwarzacze sieciowe, gdy urządzenie mobilne wysyła sygnał muzyczny lub służy do sterowania.
Nawet jeżeli z różnych powodów takie rozwiązanie nie spełnia najwyższych kryteriów jakościowych i nie przyjmie się w high-endzie, to przynajmniej w sprzęcie właśnie średniej klasy wydaje się optymalne. Ale hamulcem tych zmian stał się… gramofon. Chociaż są modele, które można połączyć przez Bluetooth, to sam fakt, że gdzieś trzeba postawić dodatkowe urządzenie, zmienia perspektywę. Skoro tak, to dlaczego nie postawić tam również wzmacniacza? Ewentualnie także odtwarzacza sieciowego?
Dopóki gramofon był kaprysem audiofilów, kwestia ta nie musiała określać rynkowych trendów. Ale winyl zdobył wręcz masową popularność. A teraz w obronie tradycyjnego systemu (zwanego kiedyś "wieżą") w podobny sposób staje odtwarzacz CD.
Akurat z renesansu tego formatu bardzo się cieszę, co uzasadniałem też wielokrotnie, więc argumentów nie będę przypominał, tylko zwracam uwagę, że jego obecność wzmacnia "wieżę"; przecież nikt nie będzie wciskał płyty do kolumny głośnikowej… chociaż były kiedyś i takie próby.
Wygląda na to, że w pełni zintegrowane systemy utrwalą się w formie urządzeń "jednobryłowych", nie tylko tanich, jednak prawdziwe stereo pozostanie w schemacie zestawu urządzeń elektronicznych i pary pasywnych kolumn. Przynajmniej dopóki nie przejdzie nam ochota na gramofony i odtwarzacze CD. A może i na magnetofony, bo i taka się zbliża.
Andrzej Kisiel