Niedawno jedno z moich dzieci, w ramach zadanej w szkole pracy, zrobiło w domu tzw. ciecz nienewtonowską (nieniutonowską). Przygotowanie tej cieczy jest bardzo proste; zresztą wystarczy wrzucić powyższe hasło w przeglądarkę, a wszystkiego się dowiecie. Na jednej ze stron przeczytacie, że jest to: "płyn, który przeczy prawom fizyki" (doświadczenia.info). Lubię się czepiać słów, zwłaszcza gdy dotyczą nauk ścisłych...
Oczywiście płyn ten nie przeczy prawom fizyki, tylko nie spełnia jednego prawa – hydrodynamicznego prawa Newtona – które nie obejmuje zachowania wszelkich płynów bez wyjątku. Jednak owe płyny nieniuto - nowskie zachowują się tak osobliwie – tzn. inaczej niż większość płynów, z jakimi się stykamy – że pierwsze wrażenie dyktuje taki właśnie pochopny wniosek.
Ale większość z nas ma psychikę analogiczną do właściwości cieczy nieniutonowskiej. Im mocniej naciśniesz, tym większy napotkasz opór. Im poważniejszych i mądrzejszych użyjesz argumentów, tym większa będzie złość i deter minacja, aby je odrzucić. Ale jeżeli zostawi się nas w spokoju, miękniemy i płyniemy...
Może dlatego, że – tak jak owa edukacyjna ciecz – sami jesteśmy ulepieni z mąki ziemniaczanej i wody. Nawet nasze najlepsze wódki są z ziemniaków. Taki klimat, taka historia, takie miejsce na Ziemi. Nasz ziemniaczany opór i upór ma swoją genezę. Wszystko, co napisane powyżej, nie dotyczy tylko "ich", za kogokolwiek byśmy "ich" nie uważali, ale nas. Nas wszystkich. Wszyscyśmy z tego nadwiślańskiego ziemniaka ulepieni, wódką wciąż podlani. I jeszcze trochę grochu z kapustą.
Modne kuchnie europejskie to wciąż tylko enklawy. Tak też żyjemy, według praw innych, niż te sformułowane przez umysły Zachodu. Ciecz nieniutonowska pokazuje, że się da. Inna sprawa, czy nam to wychodzi na zdrowie. Ale inaczej chyba nie potrafimy. W takim razie, w czasie Świąt bardzo proszę – nie naciskać, zmięknąć, popłynąć.
Andrzej Kisiel