BANG & OLUFSEN
Beolab 90

Beolab 90 to referencyjna konstrukcja głośnikowa firmy Bang & Olufsen. Najlepszy, najbardziej zaawansowany projekt w całej jej historii. Wprowadzony kilka lat temu, wciąż świeci przykładem. Pełen innowacji, przygotowany z namysłem i rozmachem, jest wspaniałym nabytkiem dla swoich właścicieli i tematem dla miłośników techniki. Mimo to nie znajdziecie wielu testów tego elektroakustycznego arcydzieła, a prezentacja w AUDIO będzie najbardziej kompletna, obszerna i szczegółowa.

Nasza ocena

Wykonanie
Wyjątkowy wśród niezwykłych, najbardziej zaawansowany wśród najambitniejszych. Referencyjny, aktywny system z osiemnastoma pierwszorzędnymi głośnikami (w parze razy dwa) i tyloma też wzmacniaczami o łącznej mocy kilku tysięcy watów. Jeszcze bardziej imponująca niż ilość jest jakość – czyli organizacja tak rozbudowanego układu, służącego wyrafinowanym celom akustycznym. Futurystyczny i niepowtarzalny design, obudowa wykonana z aluminium, kilka wersji kolorystycznych. .
Funkcjonalność
W sferze akustycznej unikalna – regulowane charakterystyki kierunkowe, służące dopasowaniu do pomieszczenia i bieżących okoliczności, potrzeb słuchacza. Automatyczna korekcja (wyrównanie) niskich częstotliwości, ręczna equalizacja w całym pasmie. Sygnał dostarczamy ze źródeł analogowych i cyfrowych – zawsze kablem. Strumieniowanie to zadanie dla zewnątrznego urządzenia. Sterowanie za pomocą aplikacji z urządzenia przenośnego.
Laboratorium
W trybach Narrow i Wide bardzo dobre zrównoważenie na osi głównej i w jej pobliżu, w najbardziej „audiofilskim” trybie Narrow imponująca kontrola charakterystyk kierunkowych w szerszym zakresie kątów, w trybie Omni nieuporządkowane, ale efektywne promieniowanie dookólne. Fantastycznie rozciągnięte niskie częstotliwości (-6 dB przy 14 Hz). Efekt długiej pracy najlepszych specjalistów.
Brzmienie
Nieograniczona dynamika, nieskrępowany bas, naturalna barwa. Różne opcje charakterystyk kierunkowych wpływają na ogólne wrażenie w każdych warunkach. W trybie Narrow dźwięk energetyczny, bezpośredni, dokładny, ekscytujący; w trybie Wide – wciąż spójny i przejrzysty, bardziej swobodny, z większego dystansu; w trybie Omni – rozłożysty, zmiękczony, wypełniający pomieszczenie. Mniej lub bardziej precyzyjne, zawsze efektowne i przyjemne. Wyraziste gdy gramy cicho, dynamiką i czystością zachęcające do grania głośno
Artykuł pochodzi z Audio

Bang & Olufsen to firma wyjątkowa, zaś Bang & Olufsen Beolab 90 jest urządzeniem jeszcze bardziej unikalnym, czego powody będzie łatwo wypunktować. Poznaliśmy już dużo spektakularnych i oryginalnych zespołów głośnikowych, a Beolab 90 nie jest wśród nich ani najdroższy, ani największy, jednak jego sposób działania przekracza granice, w jakich do tej pory zamykają się głośnikowe "referencje" innych firm.

Jesteśmy otoczeni przez plejadę high-endowych firm, których na wołowej skórze by nie spisał, od których gotuje się na Audio Show i na internetowych forach. Współczesny audiofil zna przynajmniej część, bo wszystkich nie sposób poznać. Niektóre z nich mają długie historie, ale więcej jest takich, które powstały niedawno.

Dawno czy niedawno… to pojęcie względne, a w przypadku sprzętu audio związane z naszymi osobistymi doświadczeniami, czyli z naszym stażem... Żeby nie powiedzieć – wiekiem. Ja dobrze pamiętam czasy, gdy polowaliśmy na jakąś lepszą Unitrę i Altusy, ewentualnie oszczędzaliśmy na Technicsa, a cokolwiek z Zachodu było czymś z założenia znacznie lepszym i w praktyce trudno osiągalnym.

Niedługo potem najtańszy wzmacniacz NAD-a, odtwarzacz Philipsa czy zestaw sub-sat Jamo był sporym awansem. A luksusem… Tutaj nasze drogi się rozchodzą, co jest tematem delikatnym, bo dla jednych pozostał nim sprzęt w skali bezwzględnej nisko- albo co najwyżej średniobudżetowy, a dla innych, znacznie zamożniejszych, pojawiło się mnóstwo marek i urządzeń w "kosmicznych" cenach.

Bang & Olufsen wcale do tego high-endowego stada nie należy. Zajmuje jeszcze inną pozycję, częściowo wybraną i wypracowaną dawno temu, częściowo zmodyfikowaną i rozszerzoną zmianami na rynku, a więc masowością sprzętu przenośnego. Jednak w tym teście zajmiemy się obiektem zupełnie nieprzenośnym.

Paradoks polega na tym, że większość audiofilów czytających testy, fora internetowe, odwiedzających sklepy i audioszoły, nie miała okazji posłuchać żadnych Beolabów ani nawet o nich podyskutować. Najlepsze projekty B&O pozostają poza głównym nurtem high-endu, są prezentowane i sprzedawane w specjalnych salonach, rzadko wchodząc w bezpośrednią konfrontację z urządzeniami innych firm.

Dla chcącego (zainteresowanego) nic trudnego, można znaleźć miejsce i czas, aby posłuchać nawet referencyjnych Bang & Olufsen Beolab 90. Mimo to nie są to kolumny tak porównywane i komentowane, jak…

Tutaj nie chcę konkurencji robić reklamy, zresztą nawet jakbym wymienił dziesiątkę "topowych" audiofilskich superkolumn, to zabrakłoby miejsca dla następnej… A i tak nie wnosiłoby to niczego nowego, wszyscy już znamy te modele i marki.

A nikt nie znał większości z nich 40 lat temu, gdy w Polsce otoczeni Unitrami, a na Zachodzie głównie sprzętem japońskim, wiedzieliśmy już jednak, że w hedonistycznej stratosferze występuje zjawisko o nazwie Bang & Olufsen. Sprzęt bardzo drogi, elegancki, łączący zaawansowaną technikę z wyrafinowanym designem i oryginalnymi koncepcjami systemowymi.

Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?

Faktyczna, merytoryczna unikalność urządzeń B&O częściowo tłumaczy trudność ich porównywania z konkurencją. Duńscy projektanci często przekraczają granice konwencji, wychodzą poza ogólną charakterystykę danej kategorii urządzeń.

Jednocześnie sporo inwestują w wygląd, wykończenie, materiały, a więc w "oprawę", która nie przekłada się na jeszcze lepszy dźwięk, ale na inne przyjemności. Tutaj nastąpi zderzenie mitów i faktów.

Kiedyś można było uznać argument, że produkty B&O nie są stricte audiofilskie, nie koncentrują się tylko na jakości brzmienia, tak jak sprzęt innych producentów, znanych już w latach 70. i 80.

Wówczas wysokiej klasy, rasowy sprzęt audio może i dobrze grał (niektórzy twierdzą, że nawet lepiej niż dzisiaj, ale takie wspomnienia i wnioski to jeszcze inny wątek), lecz pięknie nie wyglądał, a sprzęt B&O "od zawsze" służył nie tylko nagłośnieniu, lecz także ozdobie salonu. I potwierdzeniu statusu właściciela – jego klasy i kasy.

Niekoniecznie pasjonata sprzętu audio, po prostu człowieka, którego stać na to, aby otoczyć się przedmiotami nowoczesnymi, użytecznymi i pięknymi. To fakt. Jednak mitem jest, że taki podział ról funkcjonuje do tej pory.

Współczesny high-end nie jest już wyłączną domeną ambitnych i wykształconych konstruktorów. Jest skomplikowanym przedsięwzięciem biznesowym. Ćwierć wieku temu doskonalono technikę, parametry i brzmienie, potem dodano do tego większe starania o wygląd, wreszcie zaczęto licytację wprost o jak najwyższą cenę, rozpoznając istnienie takiej grupy klientów, na których robi to największe wrażenie i których stać na takie szaleństwa.

Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?

Również firmy, które dawniej starały się utrzymywać jak najlepszą relację jakości do ceny, zarówno w produktach tańszych, jak i najdroższych, długo widząc w tym najlepszy, klasyczny sposób walki z konkurencją, wreszcie zorientowały się, że w high-endzie można, a nawet trzeba inaczej… Ściągać uwagę, wzmacniać zainteresowanie biciem rekordów cenowych, wspierać to doskonałym wykonaniem, oryginalnymi pomysłami, wielkimi instalacjami… A brzmienie? Będzie najlepsze, jakie dany producent potrafi stworzyć, też nie pożałuje tutaj techniki i swojej wiedzy. Jednak ustalenie, czy ono samo jest warte żądanej ceny… wymyka się kompetencjom największych ekspertów.

Na takim tle Beolab 90 okazuje się propozycją całkiem rozsądną. To komplement, chociaż niektórych może zniechęcić. Właśnie tych, którzy szukają absolutnie "naj", a najbardziej przekonującą wskazówką jest dla nich najwyższa cena. Jest przecież sporo kolumn jeszcze droższych… I nie twierdzę, że nie ma wśród nich takich, które można uznać za lepsze. Które to? Zależy, jak dla kogo. 

Kolumny Bang & Olufsen Beolab 90 można zaliczyć do ścisłej czołówki, w której wyznaczanie hierarchii jest już tylko zabawą w rodzaju: "jaka jest najlepsza płyta Bitlów". Jestem przekonany, że postawione obok dowolnych, najlepszych (najdroższych?) kolumn, przed słuchaczem nieznającym dokładnych cen, a jeszcze lepiej – w ślepym teście, zza kotary - wyszłyby z tarczą.

Pod pewnymi względami trudno już grać lepiej...

Wiele elementów konstrukcji wskazuje, że konstruktorzy Banga poszli "na całość", bezkompromisowo, a inne cechy - że mieli ogromną wiedzę i możliwości, aby zastosowane środki wykorzystać maksymalnie i w specjalny sposób.

Bang & Olufsen Beolab 90 są nafaszerowane pierwszorzędnymi komponentami, a ich duża liczba nie służy tylko napinaniu mięśni – zwiększeniu mocy i dynamiki – lecz wyrafinowanemu kształtowaniu charakterystyk kierunkowych, i to na różne sposoby. Wiąże się to ze sprawą zasadniczą: Są to aktywne zespoły głośnikowe, a takich, w takiej cenie chyba jeszcze nie testowaliśmy i nawet nie znamy.

To kolejny paradoks w audiofilskim, domowym high-endzie – wciąż słaba reprezentacja konstrukcji aktywnych, wręcz ich zupełna nieobecność na samych szczytach hierarchii. Przecież najdroższe kolumny powinny być najbardziej zaawansowane, najbardziej kompletne i nowoczesne, właśnie aktywne… A jednak nie są.

Wszystkie referencyjne superkonstrukcje najbardziej renomowanych firm (zaprojektowane z myślą o użytku domowym, a nie profesjonalnym), jakie przychodzą mi do głowy, są pasywne, niektóre z nich mają co najwyżej aktywne sekcje niskotonowe, co wciąż oznacza konieczność podłączenia zewnętrznego wzmacniacza, a do niego urządzeń źródłowych…

A więc skompletowania mniej lub bardziej klasycznego, wieloelementowego systemu, co zmusza, a zarazem pozwala… na jeszcze większe wydatki i budowanie wciąż imponujących "ołtarzy", ceremonialne traktowanie każdego ich składnika, ze szczególnym uwzględnieniem kabli, absorberów i zasilania…

Bang & Olufsen Beolab 90 nie są dla miłośników hardcorowego, tradycyjnego podejścia do systemów najwyższej jakości. Ani dla hedonistów szukających sprzętu absolutnie najdroższego i wizualnie najbardziej imponującego, kolumn na wysokość pomieszczenia i wzmacniaczy wielkości pralki.

Natomiast dla konstruktorów z krwi i kości, mających do dyspozycji nie tylko zdobytą wcześniej wiedzę i doświadczenie, ale też ogromne zaplecze i w praktyce nieograniczone środki na nowe badania, pomiary i eksperymenty, wreszcie pracujących dla tak poważnej i zarazem wyjątkowej firmy jak B&O, zadanie zaprojektowania superkolumny musiało doprowadzić do zupełnie innego rezultatu.

Czytaj również: Po co w zespołach głośnikowych jest zwrotnica?

Nie mogło pójść tropem słomianego Misia "na skalę naszych możliwości", wielkiego, pustego, z fikcyjnie rozdętym budżetem. Pod tym względem Bang & Olufsen został z tyłu za tuzami rozpasania. A zarazem swoją propozycją deklasuje akustyczne prostactwo lub nieracjonalność wielu pozornie spektakularnych kolumn.

Nazywanie Beolabów 90 zespołami głośnikowymi, głośnikami czy kolumnami, nawet z dopiskiem "aktywnymi", nie oddaje ich skomplikowanej konstrukcji i funkcjonowania. Nie tylko z sferze akustycznej, ale i elektronicznej.

Zawiera ona nie tylko końcówki mocy, ale również przetworniki C/A i A/C, wreszcie zaawansowany procesor sterujący pracą w różnych trybach dźwiękowych, profilujący charakterystykę wedle zamierzeń użytkownika i realizujący korekcję akustyki pomieszczenia – o czym dokładniej napiszę dalej.

Nie jest to tak kompletny, samowystarczalny system audio, jak niektóre najnowsze urządzenia tej kategorii, np. testowany niedawno Dynaudio Focus 50, który zawiera też odtwarzacz strumieniowy, jednak nie przesądza to o "zapóźnieniu" Beolaba, lecz o innej ogólnej koncepcji, wedle której dostarczamy sygnał przewodowo, analogowo lub cyfrowo ze źródeł zewnętrznych (a te mogą już strumieniować muzykę bezprzewodowo).

Na tle kolumn pasywnych, a nawet konwencjonalnej formuły konstrukcji aktywnej, funkcjonalność kolumn Bang & Olufsen Beolab 90 i tak jest ponadprzeciętna i co najważniejsze – nie ogranicza użytkownika do żadnych firmowych platform.

Jak podłączyć Beolaby?

Kontynuujmy wątek sposobu podłączania: w sposób praktyczny i często spotykany w konstrukcjach aktywnych, jedna kolumna ("Primary") w parze Beolabów 90 pełni rolę centrali zbierającej sygnały ze źródeł, dokonując na nich różnych operacji, aż do przygotowania ich do wysłania do końcówek mocy.

Końcówki mocy są już rozdzielone między obydwie kolumny – każda ma swój komplet, oczywiście taki sam, związany z identycznością układów głośnikowych po obydwu stronach. W każdej jest też końcowa sekcja cyfrowa wraz z głośnikami.

Kolumna "Primary" wysyła do kolumny "Secondary" sygnał cyfrowy, połączenie nazywa się Digital Power Link, ale oczywiście nie przesyła sygnału wysokiej mocy. Wejścia dla źródeł w kolumnie "Primary" są analogowe i cyfrowe.

Analogowe to para RCA i para XLR (w pewnym miejscu RCA nazwane są przez producenta dość niefortunnie "phono", ale to wejście liniowe, bez korekcji dla gramofonu). Cyfrowe to S/PDIF, Toslink i USB.

Ponieważ sygnał na pewnym etapie jest obowiązkowo obrabiany w cyfrowym DSP (możemy to nazwać cyfrową zwrotnicą, ale zakres działania jest tutaj znacznie szerszy niż tylko rozdział sygnału między poszczególne "drogi" – sekcje głośników), więc wszystkie sygnały analogowe muszą najpierw zostać zamienione na postać cyfrową.

Beolaby 90 i gramofon

Takie działanie nie spotka się z entuzjazmem miłośników grania z winyli; podłączenie gramofonu jest oczywiście możliwe za pośrednictwem phono-stage’a, jednak to, co stanie się później z sygnałem, przekreśla nadzieje na czysto analogową przyjemność.

Pamiętajmy jednak, że często przekreśla ją już tłoczenie płyt analogowych z materiałów poddanych wcześniej cyfrowej obróbce, o czym nie wiemy i nie chcemy wiedzieć... Co prawda po wszystkich operacjach cyfrowych, przed podaniem do końcówek mocy, sygnał wraca do formy analogowej, ale to już nie to samo.

Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?

System Beolabów 90 przyjmuje sygnały analogowe i cyfrowe, ale tylko "po kablu". Wejścia i "centrala" znajdują się w jednej kolumnie, sygnał do drugiej biegnie połączeniem między kolumnami.
System Beolabów 90 przyjmuje sygnały analogowe i cyfrowe, ale tylko "po kablu". Wejścia i "centrala" znajdują się w jednej kolumnie, sygnał do drugiej biegnie połączeniem między kolumnami.

Z wejść analogowych sygnał jest podawany do przetworników A/C Texas Instruments PCM4220, które przygotowują sygnał cyfrowy 24 bit/192 kHz. Nie jest to najnowszy układ, ale w swojej kategorii wciąż jeden z najlepszych, dlatego cieszy się popularnością w zastosowaniach profesjonalnych; jego dynamika sięga 126 dB (B&O ostrożniej obiecuje 122 dB, nie wiemy skąd ta różnica).

Sygnały cyfrowe podane do wejść S/PDIF i USB przejdą z maksymalną rozdzielczością 24 bit/192 kHz, a do wejścia Toslink – 96 kHz. W takim razie Bang & Olufsen Beolab 90 nie dopinguje do poszukiwania plików rozdzielczości wyższej niż 24/192, ale już takie parametry zupełnie wystarczają, aby osiągnąć dźwięk bardzo wysokiej jakości, tym bardziej że wszystkie zostaną poddane upsamplingowi do 24/192 kHz w układzie Texas Instruments SRC4392.

Filtrowaniem sygnałów, rozdziałem pasma na poszczególne sekcje głośnikowe, korekcją, obsługą wszystkich trybów brzmieniowych zajmują się dwa potężne procesory sygnałowe Analog Devices ADSP-21489. To najdoskonalszy model w całej rodzinie układów, formalnie należący do serii SHARC (znanej z amplitunerów, gdzie jednak zwykle instalowane są skromniejsze układy, a i tak potrafią bardzo wiele).

Sekcja przetworników C/A opiera się na układach Burr Brown PCM1798, 24 bit/192 kHz, dynamika 123 dB. Znamy je już od prawie dwóch dekad (choć niewykluczone, że w międzyczasie przechodziły jakieś modyfikacje), ale mają wciąż swoich zdeklarowanych zwolenników, wskazujących na ich "muzyczny" talent.

PCM1798 to układ stereofoniczny, a każdy Beolab 90 potrzebuje w sumie osiemnastu kanałów (tylu, ile głośników – każdy z nich ma własny DAC oraz wzmacniacz), więc w każdej kolumnie jest dziewięć takich kości.

Moduły ICEPower

W sekcjach wysokotonowej oraz średniotonowej pracują autorskie wzmacniacze B&O, wykonane w topologii ICEPower, a dokładnie moduły AM300-X; prawdopodobnie firma zarezerwowała je do własnego użytku i nie udostępnia innym firmom.

Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?

Sposobem na połączenie Beolabów 90 (i innych kolumn B&O) ze światem nowoczesnych, bezprzewodowych i przewodowych źródeł dźwięku, jest Beosound Core – terminal przyjmujący sygnały z pomocą Wi-fi, Chromecasta, Spotify Connect, AirPlay 2, Bluetooth i DLNA, wejść Toslink, Ethernet i RJ45. Urządzenie zorganizuje też pracę systemu multiroom złożonego z wielu kolumn Beolab różnego typu, a zdalne sterowanie możliwe jest za pomocą pilota Essence Remote. Takie rozwiązania, w momencie ich wprowadzenia nawet najbardziej zaawansowane, szybko się starzeją, jednak Beosound Core ma nadążać za zamianami dzięki automatycznym aktualizacjom oprogramowania.
Sposobem na połączenie Beolabów 90 (i innych kolumn B&O) ze światem nowoczesnych, bezprzewodowych i przewodowych źródeł dźwięku, jest Beosound Core – terminal przyjmujący sygnały z pomocą Wi-fi, Chromecasta, Spotify Connect, AirPlay 2, Bluetooth i DLNA, wejść Toslink, Ethernet i RJ45. Urządzenie zorganizuje też pracę systemu multiroom złożonego z wielu kolumn Beolab różnego typu, a zdalne sterowanie możliwe jest za pomocą pilota Essence Remote. Takie rozwiązania, w momencie ich wprowadzenia nawet najbardziej zaawansowane, szybko się starzeją, jednak Beosound Core ma nadążać za zamianami dzięki automatycznym aktualizacjom oprogramowania.

To układy impulsowe (klasa D) z impulsowymi zasilaczami. Ich moc znamionowa nie została zadeklarowana, podawana przez producenta szczytowa (jednej końcówki, obsługującej jeden głośnik) to aż 780 W.

Wszelkie wątpliwości, czy regularna moc znamionowa jest wysoka, rozwiewa informacja o zniekształceniach THD+N – bardzo niskich, 0,02% w zakresie od 100 mV do 300 W. Do tego pasmo przenoszenia wzmacniacza jest bardzo szerokie (2 Hz – 100 kHz, -3 dB), oczywiście bez filtrowania, które zależy od jego roli w systemie.

Oferta modułów ICEPower jest na tyle szeroka, że znalazłby się w niej niejeden godny kandydat do napędzenia sekcji niskotonowej, a jednak… Bang & Olufsen wybrał inne rozwiązanie. Zwrócił się do holenderskiej marki Heliox… Nie, to nie jest literówka, nie chodzi wcale o doskonale znanego Hypexa.

Firma Heliox Energy mieści się w południowej części Holandii (Hypex na północy), a rozwiązania audio są zaledwie częścią jej działalności (inne to np. energia solarna). Moduły AM1000-1 pracują w klasie D, na sposób UcD, które co prawda spopularyzował Hypex, jednak ich autorem jest... zacny Philips. Być może więc Heliox Energy konstruuje swoje moduły na zasadzie sublicencji.

Moc każdego z układów AM1000-1 wynosi 1000 W (szczytowa 3125 W), a w każdej kolumnie są takie aż cztery. Ich pasmo (przed filtrowaniem) to 1 Hz – 20 kHz (-3 dB), w sekcji niskotonowej wystarczy z zapasem.

Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?

Głośniki średnio i wysokotonowe rozmieszczono na pięciu ściankach, kierując ich osie główne w pięciu kierunkach. Służy to zarówno uzyskaniu szerokiego rozpraszania w trybie omni, jak i zmianie głównej osi w trybie Wide.
Głośniki średnio i wysokotonowe rozmieszczono na pięciu ściankach, kierując ich osie główne w pięciu kierunkach. Służy to zarówno uzyskaniu szerokiego rozpraszania w trybie omni, jak i zmianie głównej osi w trybie Wide.

Bang & Olufsen Beolab 90 i Technical Sound Guide

Mimo że Bang & Olufsen Beolab 90 nie zawiera funkcji odtwarzacza strumieniowego, to ze względu na skomplikowane i zaawansowane działanie w sferze akustycznej dodano nowoczesne sterowanie – za pomocą firmowych aplikacji, ewentualnie przeglądarki internetowej.

Nie będziemy już powtarzać za instrukcją obsługi kolejnych kroków, jakie należy wykonać przy wstępnej konfiguracji, potem przy wprowadzaniu korekcji akustyki, przy kolejnych regulacjach, bieżących zmianach…

Proszę się jednak nie obawiać, większa część tej "zabawy" jest opcjonalna a zarazem przynosi wyraźne zmiany, do stwierdzenia których nie potrzeba "złotych uszu". Regulacje kolumn Bang & Olufsen Beolab 90 zapewniają oczywiste korzyści dopasowania do obiektywnych warunków (pomieszczenia i ustawienia), jak też do subiektywnego gustu.

Warto też wspomnieć, że rozszerzona instrukcja obsługi, czyli dokument mający tytuł "Technical Sound Guide", jest nie tylko kompletnym przewodnikiem po funkcjach Beolaba 90, ale też objaśnieniem wielu problemów akustycznych, którym naprzeciw wychodzi właśnie działanie tych kolumn.

Dokument jest bardzo obszerny a jednocześnie przystępny, jego opanowanie nie wymaga wielkiego wysiłku czy wiedzy, lecz sporo czasu i cierpliwości. Ludzie przyzwyczajeni do intuicyjnego odpalania sprzętu, bez zaglądania do jakiejkolwiek instrukcji, poczują się przyparci do muru, a z drugiej strony może to być ciekawa lektura nie tylko dla posiadaczy Beolabów 90.

Przedstawienie tego dokumentu, wraz z redakcyjnymi komentarzami, mogłoby zająć cały numer AUDIO… I w tym momencie mam nieudawany dylemat, czy już odesłać Czytelników do źródła, czy jednak przedstawić wybrane wątki.

"Technical Sound Guide" NIE JEST typowym "Białym Papierem", czyli zaawansowaną technicznie informacją o konstrukcyjnych detalach, epatującą specjalistyczną terminologią i zawstydzającą laików.

To wcale nie panegiryk podkreślający głębię wiedzy konstruktorów danej firmy, ich upór w poszukiwaniu możliwości poprawy tam, gdzie jak się wydawało, nic już poprawić się nie da, przedstawiający unikalne właściwości zastosowanych materiałów, parametry i charakterystyki, z którymi na co dzień mają do czynienia tylko konstruktorzy i technolodzy.

To materiał przygotowany z najwyższymi kompetencjami, ale zupełnie inny - adresowany do użytkownika, któremu chce się coś uczciwie objaśnić, a nie tylko zrobić wrażenie, że oferowany produkt jest najlepszy na świecie. Jednak akustyczna rzeczywistość jest skomplikowana i niejednoznaczna wcale nie na życzenie konstruktorów B&O.

Warunki w pomieszczeniach, sposób ustawienia kolumn i obszar, który najogólniej określa się jako miejsce odsłuchowe, są bardzo zróżnicowane. Poważne podjęcie wyzwania, aby kolumny uczynić maksymalnie uniwersalnymi, a nie tylko grającymi pięknie w ściśle określonej sytuacji, musiały uruchomić specjalne rozwiązania, w które trzeba też wtajemniczyć właściciela.

Czytaj również: Co to są charakterystyki kierunkowe?

Efektywne wykorzystanie stworzonych możliwości i przygotowanych opcji wymaga "współpracy" użytkownika, a ta będzie możliwa na gruncie przynajmniej podstawowej wiedzy o problemach akustycznych.

Czy ma ją przeciętny audiofil? Producenta nie obchodzi ani "przeciętny", ani "audiofil", lecz każdy użytkownik Beolabów 90. Jednak B&O kieruje swój produkt i instrukcję do klienta, a my naszym testem chcemy zainteresować większe grono odbiorców – Czytelników, którzy zwykle bez zamiarów (możliwości…) zakupu tak drogiego sprzętu, wciąż są ciekawi świata.

Robimy takie założenie przy każdym teście high-endowych klocków, pozostających poza naszym zasięgiem finansowym, ale nie intelektualnym… Często jednak popisy producentów sprowadzają się do rozwiązań w gruncie rzeczy banalnych, chociaż kosztownych, w najlepszym razie do stosowania nowych materiałów (obudów, membran, zawieszeń). W przypadku kolumn Bang & Olufsen Beolab 90 zmiana jest zasadnicza.

Wszyscy poważni konstruktorzy biorą pod uwagę różne charakterystyki i parametry, których opanowanie (ustalenie i zinterpretowanie) pomaga zbliżyć się do obiektywnie najlepszego brzmienia.

Tutaj też można by popłynąć przez całą kolejną stronę w rozważaniach o znaczeniu i wyższości pomiarów nad odsłuchami lub odwrotnie… W każdym razie ci, którzy mają podstawy teoretyczne i nie tylko słyszą, ale i rozumieją zachodzące zjawiska, od dawna interesują się nie tylko charakterystyką przetwarzania na osi głównej zespołu głośnikowego, ale też pod innymi kątami, biorąc pod uwagę zarówno różne miejsca odsłuchu, różne ustawienie kolumn, jak też odbicia, które w niewytłumionym przecież pomieszczeniu będą "masowo" docierać do słuchacza.

Otwiera to dyskusję co do optymalnych charakterystyk kierunkowych (rozpraszania) i w tej sprawie nawet najbardziej doświadczeni konstruktorzy nie są całkowicie zgodni, chociaż powoli zbliżają się do przynajmniej częściowo wspólnych ustaleń...

W sposób uproszczony można uznać, że jedni optują za promieniowaniem skupionym w pobliżu osi głównej, co jednocześnie ogranicza pole dobrego odsłuchu i zmniejsza w nim udział odbić; inni głosują za szerokim, nawet dookolnym rozpraszaniem z odwrotnymi skutkami.

Zawsze coś za coś, więc większość całkiem rozsądnie szuka kompromisu, nie idealizując żadnej sytuacji ani też nie oczekując, iż większość współczesnych użytkowników, nawet kupujących wysokiej klasy sprzęt, zamieni salon w profesjonalnie przygotowane pomieszczenie odsłuchowe, pełne ustrojów rozpraszających i wytłumiających.

Ten kompromis – czyli umiarkowane rozpraszanie – też powinien być starannie dopracowany, aby charakterystyki kierunkowe wraz ze wzrostem częstotliwości zmieniały się stopniowo, bez gwałtownych osłabień i wzmocnień różnych częstotliwości (które po odbiciach byłyby odczuwalne w miejscu odsłuchowym, nawet jeżeli charakterystyka na osi głównej byłaby liniowa).

Stąd najlepsze projekty chwalą się takim właśnie działaniem. Ciekawym i świeżym przykładem jest niedawno testowany Perlisten S7T, spełniający rygorystyczne normy certyfikatu THX Dominus.

Czytaj również: Co to są kolumny aktywne i jakie są ich odmiany?

Trójki średniotonowych i wysokotonowych, umieszczone z przodu, tylko pod niewielkim kątem,wraz z odpowiednimi korekcjami amplitudy i fazy pracują nie nad rozszerzeniem, ale nad zawężeniem promieniowania (w trybie Narrow).
Trójki średniotonowych i wysokotonowych, umieszczone z przodu, tylko pod niewielkim kątem,wraz z odpowiednimi korekcjami amplitudy i fazy pracują nie nad rozszerzeniem, ale nad zawężeniem promieniowania (w trybie Narrow).

Wymaga on uporządkowania charakterystyk kierunkowych według ściśle określonego schematu, związanego z narzuconą również przez THX akustyką pomieszczenia kina domowego (wytłumionego bardziej niż przeciętny salon czy pomieszczenia dedykowane do odsłuchu muzyki).

Konstruktorzy kolumn Bang & Olufsen Beolab 90 nie byli skrępowani żadnymi normami, ich celem było przygotowanie charakterystyk odpowiadających własnym badaniom, a przede wszystkim… tym razem nie jednej charakterystyki, ale kilku, dopasowanych do skrajnie różnych warunków akustycznych, sposobów słuchania i upodobań. I pozostawienie wyboru samemu użytkownikowi.

Pod hasłem "sposoby słuchania" uwzględniamy to, że słuchacze nie zawsze siadają w fotelu w wyznaczonym, najlepszym miejscu, aby w skupieniu delektować się precyzyjnymi lokalizacjami, być absorbowanymi wyrafinowaną detalicznością lub atakowanymi mocnymi uderzeniami basu.

Czasami chcą słyszeć muzykę w tle, czasami kręcą się po pokoju, a nawet po całym mieszkaniu, a czasami kolumny nagłaśniają domowe imprezy. A upodobania swoją drogą – jedni lubią dźwięk bardziej skupiony i bezpośredni, inni swobodniejszy i obszerniejszy.

Zdają sobie z tego sprawę wszyscy konstruktorzy, jednak sami muszą wybierać… Teoretycznie możliwe jest regulowanie charakterystyk kierunkowych nawet pasywnego zespołu głośnikowego za pomocą instalacji opcjonalnie działających przetworników i przełączanych filtrów biernych, jednak taki system byłby nie tylko kosztowny, ale daleki od akustycznej doskonałości i niewygodny w obsłudze (przełączniki na tylnym panelu?).

Czytaj również: Co to jest głośnik koncentryczny?

"Grzyb" na szczycie konstrukcji (widoczny również po założeniu maskownicy) nie jest manipulatorem, ale wskaźnikiem trybu pracy, na świetlnym pierścieniu oznaczając wybrany przez użytkownika kierunek promieniowania.
"Grzyb" na szczycie konstrukcji (widoczny również po założeniu maskownicy) nie jest manipulatorem, ale wskaźnikiem trybu pracy, na świetlnym pierścieniu oznaczając wybrany przez użytkownika kierunek promieniowania.

Większe możliwości daje na tym polu system aktywny, jednak nawet nowoczesne kolumny aktywne zwykle nie idą w tę stronę, bo wciąż jest ryzykowna – ortodoksyjni audiofile nie lubią żadnych regulacji, zakładają, że dobre kolumny działają dobrze w każdej sytuacji, i w tym też jest pewna prawda – nawet najbardziej rozbudowane systemy i regulacje nie doprowadzą do dobrych efektów, jeżeli konstrukcja jest nieudana w samych podstawach.

Jeżeli z kolei jest pod każdym względem dopracowana, to nawet gdy jej charakterystyki są "zafiksowane", będzie grać co najmniej przyzwoicie w każdych warunkach. Aby jednak grały nie tylko przyzwoicie, ale bardzo dobrze, trzeba wszystkie te warunki spełnić jednocześnie.

To z kolei oznacza, że taka konstrukcja będzie bardzo rozbudowana, oparta na dużej liczbie komponentów wysokiej jakości, skomplikowana i zaawansowana, wymagająca od konstruktorów nie tylko umiejętności, ale i znacznie większego nakładu pracy.

Nawet najlepsze, konwencjonalne konstrukcje pasywne mogą zostać zestrojone do satysfakcjonujących rezultatów bardzo szybko przy odpowiednich umiejętnościach, narzędziach i łucie szczęścia (chociaż szlifowanie i sprawdzenie, czy nie mogłyby grać lepiej, może trwać w nieskończoność). Ale nie w takim przypadku, jak Bang & Olufsen Beolab 90. Tutaj projektowanie i strojenie musiało trwać znacznie dłużej.

Z drugiej strony, nowoczesna technika cyfrowa zastosowana na każdym etapie, zarówno w samej konstrukcji, jak i systemach symulacyjno-pomiarowych, na pewno ułatwia takie zadanie, niegdyś w praktyce niewykonalne.

Współczesne pomieszczenia, w których ustawiamy sprzęt audio-wideo, są czasami duże, jednak w ślad za tym wcale nie idzie poprawa warunków odsłuchowych – większość powierzchni pozostaje niewytłumiona.

Sytuacja jest oczywiście zupełnie inna w pomieszczeniach przygotowanych specjalnie pod tym kątem, jednak zwykle są to kina domowe w największych domach i apartamentach. Nawet zamożni klienci, zainteresowani zakupem sprzętu najwyższej klasy, zwykle nie inwestują w ściśle "wyspecjalizowane" pokoje odsłuchowe, ale ustawiają go w głównym salonie, pełniącym różne funkcje.

Zdając sobie sprawę, że również sprzęt B&O pracuje najczęściej w takich warunkach, przygotowano kolumny, których sposób działania ma rekompensować – przynajmniej w pewnym stopniu – akustyczne niedoskonałości pomieszczenia.

Charakterystyki kierunkowe mogą być regulowane (producent nazywa to Beam Width Control) i ustalone w trzech trybach: Narrow, Wide i Omni

  • Tryb Wide

W trybie Wide (szerokim) faktyczne promieniowanie nie jest nadzwyczajnie szerokie, ale bliskie typowemu dla większości konwencjonalnych zespołów głośnikowych (wyłączamy więc z tego dipole, bipole, omnipole i część tubowych o najwęższym rozpraszaniu).

Dodatkową opcją w trybie Wide jest zmiana kierunku najlepszego (najsilniejszego) promieniowania (Beam Direction Control). Jeżeli użytkownik usiadł z boku, wcale nie w wierzchołku trójkąta równoramiennego, nawet nie przed frontem kolumn, i chciałby, aby właśnie tam docierał najlepszy dźwięku, czyli chciałby tam skierować osie główne… to wcale nie musi przestawiać kolumn, bowiem może "wyregulować" oś główną – oś najlepszego promieniowania – w pięciu kierunkach!

Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?

Zarówno potencjał sekcji niskotonowej, jak i średniotonowej, głośników i wzmacniaczy, wspólnie określają zarówno wielowariantowść charakterystyk, bardzo szerokie pasmo, jak też wysoki maksymalny poziom ciśnienia.
Zarówno potencjał sekcji niskotonowej, jak i średniotonowej, głośników i wzmacniaczy, wspólnie określają zarówno wielowariantowść charakterystyk, bardzo szerokie pasmo, jak też wysoki maksymalny poziom ciśnienia.

Standardowo na wprost, w lewo, w prawo (ok. 80º względem "osi frontowej"), do tyłu w lewo i do tyłu w prawo (ok. 120º względem "osi frontowej"). Charakterystyki na różnie ustawionych osiach głównych nie są dokładnie takie same, jednak pokrywają się one z "lokalnymi" osiami głównymi poszczególnych sekcji średnio-wysokotonowych, więc działanie systemu może być pod tym względem całkiem skuteczne. A co z różnicą natężeń i opóźnień?

Też mogą zostać skorygowane (w oparciu o pomiar z wykorzystaniem mikrofonu), a różne ustawienie zapisane w presetach. Tryb Wide jest teoretycznie optymalny w warunkach pomieszczenia dobrze wytłumionego i rozpraszającego, jednak w większości salonów spowoduje zbyt dużo odbić docierających do miejsca odsłuchowego, stąd dla audiofila najkorzystniejszy jest tryb Narrow (wąski), skupiający promieniowaną wiązkę w pobliżu osi głównej zespołu, z założenia ustawionej w kierunku słuchacza (siedzącego "prawidłowo", przed kolumnami, w jednakowej od nich odległości).

A jeżeli chcemy, żeby dźwięk docierał wszędzie, bezpośrednio lub po odbiciach, gdy w ogóle nie zależy nam na precyzyjnej stereofonii, lecz na "wypełnieniu" pomieszczenia muzyką, z powodów już zresztą przedstawionych (muzyczne tło, goście, impreza), włączamy tryb Omni, czyli dookólny, w którym działają wszystkie głośniki, siejąc na wszystkie strony…

To wydaje się dość proste i może też takie jest w rzeczywistości, kolumny z głośnikami ustawionymi w różne strony znane są od dawna, jednak nie zdobyły popularności, bowiem takie konfiguracje powodują rozpraszanie szerokie, ale "chaotyczne", mogą pogarszać też charakterystykę na osi głównej – a wszystkie te problemy powstają na skutek przesunięć fazowych między falami dobiegającymi do miejsca odsłuchowego od głośników pracujących w tym samym zakresie, a znajdujących się w różnych odległościach. Jednak uruchomienie trybu omni nie jest jedynym powodem takiego ustawienia głośników; wiemy już, że służy ono również zmianie kierunku osi głównej (w trybie wide).

Najciekawsza konfiguracja służy promieniowaniu… najmniej rozpraszającemu, czyli Narrow. Nie udałoby się go uzyskać prostym zestawem jednego przetwornika średniotonowego i jednego wysokotonowego, bowiem rozpraszałby on… zbyt szeroko.

  • Tryb Narrow

W trybie Narrow kluczowa jest współpraca frontowych "trójek" - ustawionych w "trójkąty" przetworników średniotonowych i wysokotonowych. Niezależnie od konieczności zainstalowania większej liczby przetworników, tutaj również możliwe jest rozwiązanie w sumie dość proste, a już mające właściwości "zawężające".

Nawet podłączając wszystkie przetworniki (określonej sekcji, średniotonowej i wysokotonowej) przez taki sam filtr, w ogóle nie różnicując ich charakterystyk amplitudowych i fazowych, tylko z powodu takiej geometrii ich ustawienia nastąpi zawężanie promieniowania; wyłącznie na osi głównej, gdzie odległości od wszystkich trzech przetworników każdej sekcji do miejsca odsłuchowego są takie same, zachodzi między ich promieniowaniem pełna zgodność fazowa, w rezultacie poziom ciśnienia jest najwyższy.

Nawet niewielki ruch słuchacza w dowolną stronę powoduje zaburzenie tej koordynacji. Wartość przesunięcia fazowego, a więc obniżanie się ciśnienia (przy 180º do zera) zależy zarówno od kąta względem osi głównej, jak i częstotliwości (odległości między głośnikami mamy ustalone). Mimo że przetworniki wysokotonowe znajdują się bliżej siebie niż średniotonowe (bo te pierwsze są mniejsze), przesunięcia fazowe pod określonym kątem (względem osi głównej) będą większe w zakresie wysokich częstotliwości, bowiem ich fale są krótsze.

Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?

W sekcji niskotonowej pracują cztery głośniki niskotonowe, ustawione w różnych kierunkach (czwartego nie widać na zdjęciu, bo znajduje się z tyłu). Największy i najważniejszy jest umieszczony z przodu, nieco niżej od trzech pozostałych.
W sekcji niskotonowej pracują cztery głośniki niskotonowe, ustawione w różnych kierunkach (czwartego nie widać na zdjęciu, bo znajduje się z tyłu). Największy i najważniejszy jest umieszczony z przodu, nieco niżej od trzech pozostałych.

Ponadto ponieważ odległości między przetwornikami poszczególnych sekcji są ustalone, a długość fali zmienia się (odwrotnie proporcjonalnie do częstotliwości), charakterystyki kierunkowe, chociaż zawężone, nie są stabilne.

Dlatego można podejrzewać, że taka konfiguracja była tutaj tylko punktem wyjścia i dodano do niej działanie specjalnych filtrów różnicujących charakterystyki amplitudowe i fazowe poszczególnych przetworników sekcji, o czym ogólnie producent wspomina, chociaż szczegółów filtrowania nie przedstawia – to byłaby już jednak wiedza zupełnie niepotrzebna użytkownikom.

I tak dostają ogrom informacji o ogólnych zagadnieniach akustycznych oraz możliwościach kolumn Bang & Olufsen Beolab 90, których opanowanie wymaga przeczytania wielu stron instrukcji.

Oprócz zmian charakterystyk kierunkowych, w każdym trybie można modelować charakterystykę przetwarzania, i to na wiele sposobów. Zadanie to realizują filtry cyfrowe, zajmujące się też kształtowaniem charakterystyk "standardowych", ale i tutaj w grę wchodzą specjalne zabiegi, korekty rezonansów widocznych nie tylko na "statycznych" charakterystykach przetwarzania, ale też ujawniających się w osi czasu (na tzw. charakterystykach wodospadowych).

System jest "czujny i pilnuje, aby zbyt mocny sygnał go nie przeciążył, zwłaszcza głośników w zakresie niskich częstotliwości, dlatego funkcja nazywa się ABL (Adaptive Bass Linearization). Nazwa może być myląca, bowiem moc jest ograniczana i niskie częstotliwości są tłumione, a nie linearyzowane w funkcji częstotliwości.

Głośniki niskotonowe

Sekcja niskotonowa Beolaba 90 składa się z czterech potężnych głośników. Jaka moc może je przesterować? Przypomnijmy, że do każdego jest podłączony wzmacniacz o mocy szczytowej ponad 3000 W… Do każdego!

Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?

Beolab 90 w wersji "piaskowej"
Beolab 90 w wersji "piaskowej"

Ale wystarczyłoby znacznie mniej, żeby nawet takie głośniki zniszczyć, nie mówiąc o wcześniejszym przesterowaniu, co oczywiście wiązałoby się z osiąganiem przez taki zespół bardzo wysokich poziomów ciśnienia (głośności). Ponadto trzeba pamiętać, że wraz z obniżaniem częstotliwości amplituda układu drgającego głośnika szybko rośnie (dwa razy niższa częstotliwość – cztery razy większa amplituda) przy takim samym poziomie ciśnienia akustycznego.

Co prawda charakterystyki głośników niskotonowych opadają poniżej rezonansu, co jednocześnie ogranicza pasmo przenoszenia i do pewnego stopnia zabezpiecza je przed przeciążeniem, i w takich warunkach głośnik uzyskuje określoną moc znamionową.

Jednak w konstrukcjach aktywnych (tak jak w subwooferach aktywnych) często dodawana jest korekcja wyrównująca charakterystykę poniżej częstotliwości rezonansowej głośnika, nawet aż do 20 Hz, co jednocześnie wyciąga moc ze wzmacniacza (ale we wzmacniaczach w klasie D jest jej zwykle dosyć) i obciąża głośnik ponad jego początkowo założoną wytrzymałość.

Deklarowane pasmo to 25 Hz – 28 kHz (+/-1 dB) i 12 Hz – 43 kHz przy spadkach 10 dB. Oznacza to – w przypadku pojawienia się takiego sygnału – wymuszenie amplitudy przekraczającej możliwości głośnika już przy średniej mocy, stąd konieczność interwencji systemu ABL.

Z drugiej strony, wysoka moc takiego zestawu przetworników pozwala szacować, że do 20 Hz wytrzyma on wyrównaną charakterystykę nawet przy wysokiej mocy, dlatego system ABL działa tylko poniżej 20 Hz (wg informacji producenta), a więc w 99,99 procentach sytuacji nie będzie to w ogóle słyszalne, natomiast w ekstremalnych akcjach (sygnały subsoniczne przy bardzo wysokich poziomach wysterowania) uratuje głośniki przed uszkodzeniem.

Nie należy więc obawiać się nieustannego "wtrącania się" systemu ABL do gry, nawet jeżeli korygowałby w zakresie szerszym niż subsoniczne 10–20 Hz (producent informuje, że w innych swoich konstrukcjach o niższej mocy, jego działanie sięga 100 Hz).

Pewna informacja od samego producenta sugeruje jednak, że przy baaardzo wysokich poziomach ciśnienia system redukuje bas w szerszym zakresie. Parametr "Max SPL" ma wartość 126 dB (z pary kolumn, z 1 metra), ale poniżej jest parametr "Bass capability", który w takich samych warunkach sięga "tylko" 123 dB. Daj Boże zdrowie. To znaczy zdrowy słuch po takim doświadczeniu.

Ale po co w ogóle rozszerzać pasmo przenoszenia poniżej 20 Hz, częstotliwość uznawaną za dolną granicę pasma akustycznego – a więc słyszalnego przez człowieka?

W kolumnach aktywnych często mamy do czynienia z wyrównywaniem do teoretycznej granicy pasma akustycznego, a poniżej filtrowanie o dużym nachyleniu, co pozwala pochwalić się tak niską częstotliwością graniczną, że niższej nikt już nie oczekuje (skoro i tak nie słyszymy poniżej 20 Hz...), a jednocześnie radykalnie darować głośnikowi mękę poniżej tej granicy.

To rozsądne, ale… wciąż obarczone kompromisem! Gwałtowne "zagięcie" charakterystyki wiąże się z pogorszeniem odpowiedzi impulsowej, odczuwalnym w pasmie przepustowym (w tym przypadku powyżej 20 Hz), co znamy z działania zarówno filtrów elektrycznych, jak i akustycznych.

Prawdopodobnie charakterystyka zaczyna opadać poniżej ok. 25 Hz (dlatego częstotliwość ta jest podawana jako granica charakterystyki przy wąskiej tolerancji +/-1 dB), ale z niewielkim nachyleniem, ok. 6 dB/okt., co wymaga interwencji systemu ABL w sytuacji zagrożenia przeciążeniem.

Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?

Beolab 90 ma już swoje docelowe kształty; ten egzemplarz albo służy do badań, albo jest w trakcie montażu (nie ma jeszcze zainstalowanych przetworników średniotonowych i wysokotonowych), albo jedno i drugie… Obudowa jest wykonana z aluminium, które jest podstawowym budulcem wszystkich konstrukcji B&O.
Beolab 90 ma już swoje docelowe kształty; ten egzemplarz albo służy do badań, albo jest w trakcie montażu (nie ma jeszcze zainstalowanych przetworników średniotonowych i wysokotonowych), albo jedno i drugie… Obudowa jest wykonana z aluminium, które jest podstawowym budulcem wszystkich konstrukcji B&O.

Sytuacja (tylko) do pewnego stopnia przypomina historię górnej częstotliwości granicznej; przez długi czas za wartość wystarczającą uważano 20 kHz, jednak "okazało się" (wraz z umożliwiającym to postępem techniki cyfrowej), że należy przesunąć ją znacznie wyżej (mimo że w tym czasie czułość naszego słuchu się nie zmieniła), stąd w swoim czasie moda na supertweetery.

Dzisiaj osiągnięcie 30–40 kHz leży w zasięgu pojedynczych przetworników wysokotonowych, nawet konwencjonalnych kopułek, natomiast w zakresie niskich częstotliwości zejście do 20 Hz, przy jednoczesnym zapewnieniu odpowiednio wysokiego ciśnienia akustycznego, jest i zawsze będzie trudne, bowiem wymaga "przepompowania" w jednym cyklu dużej masy powietrza, czy to za pomocą jednego, czy kilku przetworników, czy poprzez ich dużą powierzchnię, czy też amplitudę.

Producent deklaruje też, że monitorowana jest temperatura kluczowych miejsc systemu – układów magnetycznych, końcówek mocy, procesora DSP, zasilacza, i w razie przekroczenia dopuszczalnych limitów, warunki pracy są "optymalizowane", aby doprowadzić do spadku temperatury. Ale nie tylko w takim przypadku.

Przekroczenie krytycznych temperatur może doprowadzić do uszkodzenia zarówno elektroniki, jak i głośników (spalenia cewek), jednak o ile w "bezpiecznym" zakresie elektronika zachowuje się stabilnie i nie zmienia zasadniczo swoich parametrów, o tyle charakterystyka głośnika zmienia się wraz ze zmianą temperatury cewki, nawet gdy jest ona daleka od wartości krytycznej.

Cewka głośnika niskotonowego może osiągać nawet 200ºC, zanim się "usmaży", jednak już ok. 100ºC będzie powodowało na tyle znaczny wzrost rezystancji (uzwojenia wykonanego zwykle z miedzi), że spowoduje nawet kilkudecybelowy spadek poziomu (na skutek mniejszej wartości przepływającego prądu).

Czytaj również: Co to są krzywe izofoniczne i charakterystyka "fizjologiczna"?

Nawet gdyby wzrost ten odbijał się na charakterystyce impedancji poszczególnych głośników systemu równomiernie w całym zakresie częstotliwości (ich impedancje byłyby czystą rezystancją, niezmienną w funkcji częstotliwości, a tylko w funkcji temperatury), to i tak nie mielibyśmy do czynienia tylko ze spadkiem poziomu (z powodu mniejszej wartości prądu płynącego przez wyższą rezystancję), ale też ze zmianą charakterystyki poszczególnych sekcji na skutek zmiany impedancji obciążającej filtr bierny.

Co prawda ten problem w systemie aktywnym jest wyeliminowany, ale pozostaje inny – zmiana impedancji poszczególnych głośników jest bardziej złożona, gdy weźmiemy pod uwagę, że jej przebieg w funkcji częstotliwości zależy nie tylko od rezystancji cewki, ale też od jej indukcyjności i zjawisk rezonansowych (głównie wzrostu przy podstawowej częstotliwości rezonansowej), co powoduje zmianę warunków pracy końcówek mocy.

B&O zwraca uwagę na ten ostatni efekt i stwierdza, że informacja o temperaturze służy do bieżącej korekty charakterystyki… Nie impedancji, ale już samej charakterystyki przetwarzania, odpowiednio do wcześniej ustalonych zmian, jakie powoduje zmiana temperatury.

Producent wyjaśnia, dlaczego mierzona jest temperatura magnesu, a nie cewki – do niej trudno byłoby przymocować "termometr" bez poważnej ingerencji w konstrukcję i pogorszenia jej parametrów. Magnes przejmuje ciepło od cewki, ale ma większą "inercję"; zmiany są wolniejsze, nie nadążają za zmianami temperatury cewki (co pokazuje na wykresach sam producent), a przecież tylko od niej zależy rezystancja i właściwa reakcja systemu.

Czy system wprowadza więc korekcję z opóźnieniem, co może znacznie zmniejszyć jej dokładność, a nawet wypaczyć jej sens? Bowiem nie chodzi tutaj o zmniejszenie obciążenia i obniżenie temperatury, lecz o bieżącą, natychmiastową korektę – podobną do sprzężenia zwrotnego.

Przy tej okazji nasuwa się refleksja ogólniejsza czy wręcz odbiegająca od tematu Beolaba 90. W audiofilskiej modzie od dawna istnieje obawa przed podłączaniem zbyt dużych kolumn do zbyt słabych wzmacniaczy.

Nawet bez ustalania, czy impedancja zespołu głośnikowego jest rzeczywiście "wymagająca" (niskie wartości modułu, duże kąty fazowe), już sam rzut oka na kolumny z dużymi niskotonowymi prowokuje niektórych do wniosków, że wymagają one równie potężnych końcówek mocy, które je "pociągną", "napędzą", "wysterują".

Oczywiście połączenia kolumn o mocy setek watów ze wzmacniaczami o mocy kilkudziesięciu watów mogą się wydawać nieracjonalne, mogą być nawet niebezpieczne dla kolumn (ich głośników wysokotonowych), gdy wzmacniacz zostanie przesterowany i wyśle zniekształcenia harmoniczne…

Jednak dopóki będzie grał w zakresie swojej mocy znamionowej i poziom głośności będzie dla nas wystarczający, głośniki będą pracować komfortowo, w umiarkowanym zakresie zmian temperatur cewek. Im dalej od mocy znamionowej, a więc im mniej "wysterowane", tym lepiej.

Zapas mocy we wzmacniaczu zawsze może się przydać choćby w dynamicznych impulsach, ale moc kolumny nigdy nie może być zbyt wysoka ani w stosunku do mocy wzmacniacza, ani jakiegokolwiek parametru najogólniej rozumianego systemu, włącznie z wielkością pomieszczenia.

Sekcja niskotonowa prezentuje się nadzwyczajnie i nietypowo nie tylko pod względem arsenału zastosowanych głośników, ale też ich konfiguracji. Cztery głośniki są skierowane w różne strony (chociaż nie dokładnie na "cztery strony świata"). W tym przypadku trudno przesądzić, jaki jest akustyczny cel takiej aranżacji, producent tego nie deklaruje, ale jak zwykle można podywagować, jakie mogą być tego przyczyny i skutki.

Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest jego wpływ na charakter brzmienia?

Na froncie zainstalowano 32W/4878T00 – największy głośnik serii Revelator, w wersji o największej amplitudzie (liniowej i maksymalnej).
Na froncie zainstalowano 32W/4878T00 – największy głośnik serii Revelator, w wersji o największej amplitudzie (liniowej i maksymalnej).

Najprostszy powód może wynikać z połączenia ogólnej formy konstrukcji (określonej dla ustawienia sekcji średnio-wysokotonowych w różnych kierunkach) z dużym potencjałem sekcji niskotonowej, wymagającym zastosowania kilku dużych głośników niskotonowych.

Nie zmieściłyby się one na froncie, więc porozkładano je na innych ściankach, co zasadniczo nie zmienia charakterystyk w zakresie najniższych częstotliwości (które nawet z pojedynczego głośnika są promieniowane dookólnie).

Takie trywialne wytłumaczenie raczej nam nie wystarczy, więc kolejnym etapem jest założenie, iż takie rozmieszczenie jednak poprawia propagację niskich częstotliwości, zwłaszcza w zakresie "wyższego basu", również dzięki rozproszeniu odbić – głośniki ustawione w różnych miejscach, w różnych odległościach od sąsiednich ścian będą wywoływały różne rozkłady rezonansów, które na końcu będą się "uśredniać" do lepiej zrównoważonej charakterystyki całego systemu.

Do tej pory zakładamy, że wszystkie głośniki niskotonowe są tak samo filtrowane, co każe wziąć pod uwagę jeszcze jeden efekt – przy tak dużej różnicy odległości od głośników z przodu i głośnika z tyłu, na osi głównej kolumny (z przodu) powstanie między nimi przesunięcie fazowe rosnące wraz z częstotliwością, które osiągnie wartość już na tyle znaczną, że wpływającą na charakterystykę wypadkową (osłabiającą).

Również to zjawisko można wziąć pod uwagę w projektowaniu filtrów, zwłaszcza cyfrowych, doprowadzając charakterystykę przetwarzania do niemal dowolnego kształtu, ale można też działać "głębiej", korygując właśnie przesunięcie fazowe między przetwornikami, ich charakterystyki amplitudowe…

Aby również w zakresie niskich częstotliwości kształtować charakterystyki kierunkowe (w wybraną stronę uzyskać pełną korelację fazy, a w przeciwną – największe przesunięcie fazowe osłabiające charakterystykę), co zmniejszy udział fal odbitych w stosunku do fali biegnącej bezpośrednio, a więc da bardziej klarowny obraz niskich częstotliwości zarówno pod względem tonalnym, dynamicznym, jak i przestrzennym.

Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?

 Pozostałe trzy to 26W/4558T00 – wyspecjalizowane głośniki subniskotonowe.
 Pozostałe trzy to 26W/4558T00 – wyspecjalizowane głośniki subniskotonowe.

Nie byłby to pomysł zupełnie nowy i byłbym nawet rozczarowany, gdyby takiej "okazji", jaką stwarza rozmieszczenie głośników wraz z układem aktywnym, nie wykorzystano w podobny sposób. Nawet jeżeli charakterystyka kierunkowa niskich częstotliwości nie może podążać dokładnie za charakterystyką zakresu średniotonowego, a nawet jeżeli w ogóle nie jest wraz z nią regulowana (wyborem trybu lub kierunku w trybie Wide), to przynajmniej na stałe zredukowałbym ciśnienie z tyłu, co ułatwiłoby też ustawianie kolumn blisko ściany.

Podkreślmy tę ciekawostkę, na pierwszy rzut oka paradoksalną – zainstalowanie jednego z głośników z tyłu może właśnie pomóc osłabić, a nie wzmocnić promieniowanie do tyłu, przynajmniej w pewnym zakresie częstotliwości. Mimo braku informacji producenta na ten temat, nie musimy poprzestać na przypuszczeniach, wiele wyjaśnią (również w innych kwestiach) przeprowadzone przez nas pomiary.

Architektura Beolaba 90 jest równie imponująca i oryginalna jak jego technika i możliwości akustyczne. To dodatkowy, a może nawet największy sukces, bowiem biorąc pod uwagę wymagania potencjalnych klientów, wygląd gra tutaj rolę pierwszorzędną.

To nic nowego w produktach B&O, jednak nawet na tle zawsze atrakcyjnych pomysłów firmy, Bang & Olufsen Beolab 90 są czymś absolutnie wyjątkowym, zarówno ze względu na wielkość jak i finezyjny związek z niezwykłą konfiguracją głośników.

Nie wydaje się, aby cele akustyczne w najmniejszym stopniu uległy kompromisom ze względu na koncepcję wzorniczą, mimo że w tym zakresie współpracowano (nie po raz pierwszy) z Noto Design.

Niewątpliwie konieczne było porozumienie elektroakustyków B&O z "artystami" Noto Design, o co wcale nie jest łatwo między tymi profesjami, nawet przy projektowaniu znacznie prostszych układów. Prototyp z ogólnym rozplanowaniem przetworników powstał oczywiście w B&O, a Noto Desing wpadł na pomysł wpisania dość niezgrabnej wcześniej bryły w romby i trójkąty i dopracował szczegóły.

Ostateczny efekt jest "wyczynowy" i chociaż maskownice zakrywają przetworniki, to wielopłaszczyznowa bryła nie pozwala sądzić, że to "zwykła" kolumna głośnikowa.

Sugeruje nietypowy sposób działania, promieniowania wielokierunkowego można się domyślać, o ile w ogóle mamy pojęcie, do czego TO służy. Forma nie jest zbyt techniczna, surowa i jednoznaczna. Wygląda jak nowoczesna, abstrakcyjna rzeźba, która może spełnia jakieś funkcje użytkowe, a może nie…

I tutaj można puścić wodze fantazji, dopóki się nie dowiemy, z czym mamy do czynienia. Proporcje i krzywizny nadają jej "życie", ale enigmatyczna powłoka skrywa tajemnice. Dokładne opisywanie kształtów nie ma sensu… bo nie mogłoby się to udać, a zdjęcia objaśniają w zasadzie wszystko.

Bang & Olufsen Beolab 90 - wykończenie

Do wyboru jest pięć wersji kolorystycznych. Tutaj projektant również miał pole do popisu, dysponując przy tak luksusowym produkcie budżetem na najlepsze materiały.

Wersja czarna to połączenie czarnych maskownic, aluminiowych krawędzi i dębowej okleiny (oczywiście naturalnej); biała – odpowiednio białych, aluminiowych i ciemnodębowej; szarostalowa – szarych, złotych i jasnodębowej; piaskowa – piaskowych, złotych i jasnodębowej; paryskiego błękitu – niebieskich, brązowych i orzechowej.

Maskownice

Maskownic, chociaż teoretycznie są do tego przygotowane, nie zdejmuje się łatwo, a zwłaszcza niełatwo się je ponownie zakłada, czego pozytywną stroną jest fakt, że trzymają się bardzo mocno dzięki ciasnemu pasowaniu kołków, nie obluzują się i nie będą rezonować podczas pracy kolumn na "dużych obrotach".

Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?

Możliwości 32W/4878T00 wynikają z wielu cech - bardzo silnego układu magnetycznego, precyzji wykonania i złożenia wszystkich elementów, zrównoważenia podstawowych parametrów, zastosowania optymalnych materiałów.
Możliwości 32W/4878T00 wynikają z wielu cech - bardzo silnego układu magnetycznego, precyzji wykonania i złożenia wszystkich elementów, zrównoważenia podstawowych parametrów, zastosowania optymalnych materiałów.

Również od strony akustycznej maskownice są bezbłędne – tkanina jest rozpięta na stalowych drutach, które w żaden sposób nie zaburzają promieniowania. Można pozostawić je założone bez żadnych obaw o brzmienie, tak zresztą Beolaby 90 wyglądają najbardziej elegancko.

Z kolei ich zdjęcie ujawnia fascynującą konfigurację przetworników, swoją drogą wyśmienitych, co też robi piorunujące wrażenie, a wykonanie detali obudowy nie pozostawia nic do życzenia. Z maskownicami czy bez – wyglądają wspaniale.

Beolab 90 - krótka historia

W Internecie https://www.tonmeister. ca/wordpress/2015/10/06/beolab- -90-behind-the-scenes/ można poznać całą historię powstania Beolaba 90 i prześledzić wszystkie zmiany, począwszy od pierwszej przymiarki, która w środkach technicznych była dość skromna, chociaż bardzo oryginalna.

Punktem wyjścia była koncepcja połączenia bardzo dobrej charakterystyki na osi głównej z bardzo szerokim rozpraszaniem. Pierwszym zadaniem miał zająć się konwencjonalny układ dwudrożny, promieniujący regularnie do przodu, zestrojony w najbardziej klasyczny sposób, natomiast rozpraszaniem – ustawiony na nim dipol: dwa zespoły z osiami (w zasadzie jedną wspólną osią) ustawioną prostopadle do osi układu podstawowego, a więc mówiąc potocznie – promieniujące na boki, ale w przeciwnych fazach tak, że w płaszczyźnie pionowej zawierającej oś główną (podstawowego układu, a więc w kierunku słuchacza), ciśnienie z tej sekcji było zerowe (promieniowania o przeciwnych fazach, dokładnie w takiej samej odległości od ich źródeł, całkowicie się znoszą) i nie zakłócało "czystej" pracy podstawowego układu (frontowego).

Ponieważ niskie częstotliwości rozchodzą się wszechkierunkowo, więc poprawa ich rozpraszania teoretycznie nie była potrzebna, dlatego dipol, chociaż dwudrożny, zawierał głośniki średniotonowe i wysokotonowe.

Co dodatkowo ciekawe, zastosowanie średniotonowych kopułkowych z płaskimi układami magnetycznymi pozwoliło zbliżyć je do siebie tak, że obudowa dipola miała szerokość (patrząc od frontu) kilku centymetrów, stąd nazwa "płetwa rekina".

Okazało się jednak, że system nie spełnia oczekiwań, praca dipola zbyt mocno wpływa na brzmienie w miejscu odsłuchowym, oczywiście na skutek odbić, zmieniając przede wszystkim stereofonię, rozmazując pozorne źródła dźwięku, dodając podbarwienia.

Utemperowanie tego zjawiska i zoptymalizowanie charakterystyk byłoby możliwe dla ściśle określonych warunków akustycznych (zwłaszcza odległości od ścian bocznych), jednak nie sprawdziłoby się w innych warunkach.

Z tego wynikał wniosek, że system musi mieć regulowaną charakterystykę kierunkową, dostosowaną zarówno do akustyki pomieszczenia, jak i do sposobu słuchania.

Kiedy projekt osiągnął już konfigurację, którą można kojarzyć z Bang & Olufsen Beolab 90, w zakresie niskotonowym miał cztery 32-ki skierowane w cztery strony, na osiach prostopadłych, i sześć par średnio-wysokotonowych ustawionych równomiernie "dookoła", na osiach przecinających się pod kątami 60°.

Mimo że systemów średnio-wysokotonowych ustawionych pod różnymi kierunkami było więcej niż niskotonowych, takie rozłożenie nie zapewniało płynnych charakterystyk kierunkowych dla średnich, a tym bardziej wysokich częstotliwości.

Aby w pierwszym rzędzie zadbać o promieniowanie w przedniej strefie i uzyskać nad nim najlepszą kontrolę, w kolejnej wersji aż pięć szerokopasmowych i pięć wysokotonowych zgrupowano z przodu, ustawiając je pod niewielkimi kątami względem osi głównej, a tylko jedną parę skierowano do tyłu.

Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?

Wszystkie średniotonowe to 12M/4731T00 – z serii Illuminator. Charakterystyczne przetłoczenie membrany rozprasza rezonanse i zapewnia liniową charakterystykę.
Wszystkie średniotonowe to 12M/4731T00 – z serii Illuminator. Charakterystyczne przetłoczenie membrany rozprasza rezonanse i zapewnia liniową charakterystykę.

W takim stanie rzeczy konstruktor skupił się nie na rozszerzeniu promieniowania, ale na możliwości jego zawężania za pomocą interferencji między przetwornikami skierowanymi generalnie do przodu i ewentualnie kierowania wiązki w ograniczonym zakresie poza osią główną.

Jeden zestaw głośników tylnych może co najwyżej wywołać delikatny efekt "ambientowy"; były tam również superwysokotonowe – trzy z przodu i jeden z tyłu, z których niebawem zrezygnowano ze względu na wysoko sięgającą charakterystykę podstawowych przetworników wysokotonowych.

Pokazywany na zdjęciach prototyp tej wersji ma moduł niskotonowy złożony nie z czterech, ale z trzech 32-ek ustawionych co 120O. Ta wersja była najbardziej "audiofilska", wyspecjalizowana w zapewnianiu najlepszych rezultatów słuchaczowi znajdującemu się w wyznaczonym miejscu odsłuchowym (redukcja odbić), ale za mało wszechstronna i wielowariantowa.

Dlatego w kolejnym prototypie z przodu pozostawiono trójkę średniotonowych i wysokotonowych, a dwie pary przesunięto bardziej na boki, pozostawiając jedną parę z tyłu. Powrócono też do czterech niskotonowych 32-ek (ten sam moduł basowy co dwie wersje wcześniej), chociaż niewykluczone, że zmiany w tym zakresie nie musiały być ściśle skoordynowane ze zmianami w zakresie średnio-wysokotonowym i w kolejnych próbach stosowano wymiennie obydwa moduły (z trzema lub czterema 32-kami), a kombinacje na zdjęciach są przypadkowe.

Konfiguracja czwartego prototypu zmieniła skład sekcji niskotonowej. Moduł podzielono na dwa, w dolnym zainstalowano jedną 32-kę (na froncie), w górnym trzy 26-tki – na osiach co 120º (lekko na boki i do tyłu, a więc tak jak w projekcie końcowym). W omawianych materiałach przyczyny zmian w sekcji niskotonowej nie są przedstawiane.

Czytaj również: Jaki jest związek między wielkością zespołów głośnikowych a wielkością odpowiedniego dla nich pomieszczenia?

Po wysokotonowe również sięgnięto do serii Illuminator – to kopułkowo-pierścieniowe D3004/602000.
Po wysokotonowe również sięgnięto do serii Illuminator – to kopułkowo-pierścieniowe D3004/602000.

Zamiast jednej pary średnio-wysokotonowej z tyłu, przygotowano dwie na skosach "boczno-tylnych". W ten sposób całkowita liczba par głośników średniotonowych i wysokotonowych wzrosła do siedmiu, a wszystkich w sumie – do osiemnastu. Na końcu zajęto się "szlifowaniem" kształtu zarówno pod względem akustycznym, jak i estetycznym.

Bang & Olufsen nie robi tajemnicy z zastosowanych głośników, przedstawia je sumiennie w informacjach technicznych. Mimo że B&O to marka luksusowa, "przyznanie się" do współpracy ze Scan-Speakiem nawet jej nie ujmuje prestiżu, chociaż niektóre firmy high-endowe starają się stworzyć wrażenie, że wszystko robią własnym sumptem, co może się obracać przeciwko nim, gdy wątpiąc (i często słusznie) w taką samowystarczalność, zaczynamy podejrzewać je o sprowadzanie komponentów z o wiele gorszych (z naszego zachodniego punktu widzenia) rejonów świata.

B&O nie pozostawia tutaj miejsca na żadne spekulacje. Nie tylko wymienia producenta, ale też podaje dokładne symbole zastosowanych głośników i nie są to oznaczenia jakichś nieznanych modeli czy wersji przygotowanych specjalnie dla B&O – to głośniki z podstawowego katalogu, ogólnodostępne. Co nie znaczy, że pospolite.

B&O, bez czarowania własną inicjatywą i szczególnymi wymaganiami w tym zakresie, przejawia nie tyle zaufanie do ScS, ile pełną akceptację parametrów modeli standardowych, które ScS przygotowuje optymalnie pod kątem ich wszechstronnego zastosowania.

Kto chce, zaraz kupi sobie taki komplet głośników, ale tanio nie będzie, bo jest ich co niemiara, a przede wszystkim nikt nie będzie w stanie skopiować arcyskomplikowanej konstrukcji Bang & Olufsen Beolab 90. Nie pojawią się w Internecie żadne schematy zwrotnicy…

Taką liczbę takich głośników, jakie tutaj zastosowano – i to we wszystkich sekcjach – można by rozdzielić na dwie, trzy… a nawet cztery high-endowe konstrukcje.

Sekcja niskotonowa

W sekcji niskotonowej pracują cztery głośniki – trzy 26-cm i jeden 32-cm. Ten ostatni, umieszczony z przodu, jest największy i najlepszy. Ma symbol 32W/4878T00 – to model z serii Revelator, który wprowadzono ok. 10 lat temu, po długim oczekiwaniu na tej wielkości niskotonowy (wcześniej największy Revelator miał 26 cm).

Od tego czasu rodzina 32W rozrosła się o kilka kolejnych modeli, różniących się parametrami (impedancją, efektywnością, maksymalną amplitudą, parametrami T-S), jednak zastosowana tutaj wersja jest najodpowiedniejsza do pracy w zakresie najniższych częstotliwości, wyróżnia się bowiem największą amplitudą liniową +/-14 mm (maksymalna +/-28 mm) i najniższą częstotliwością rezonansową (18 Hz), przy czułości 90 dB i mocy maksymalnej 500 W.

Wraz z optymalną wartością dobroci Qts=0,32, nawet w systemie pasywnym głośnik ten "zejdzie" (przy spadku -6 dB) do ok. 20 Hz w obudowie bas-refleks o objętości 100 litrów lub do ok. 30 Hz w obudowie zamkniętej 50 litrów. "Fundamentem" takich możliwości jest bardzo silny układ magnetyczny, w którym porusza się cewka nawinięta na 7,5-cm karkasie z tytanu.

Membrana też jest bardzo wytrzymała i stabilna – to sandwicz zewnętrznych warstw celulozowych, połączonych sztywną pianką. Głośnik ten można przy odpowiednim filtrowaniu stosować nawet do 2 kHz, a więc z dowolną częstotliwością podziału w układach trójdrożnych, mimo że jego parametry określają równocześnie "subwooferowe" kompetencje.

Zniekształcenia nieliniowe powstające w układzie magnetycznym redukuje opatentowany przez ScS Symmetric Drive. Nawet jeden taki głośnik wystarczyłby w kolumnach najwyższej klasy, zdolnych do nagłośnienia największych salonów, a tutaj pojawiają się jeszcze trzy 26W/4558T00.

Ten model nie pochodzi już z serii Revelator, ale serii Discovery, do której włączono dwa bardzo mocne, wyspecjalizowane modele subniskotonowe: 30 i 26 cm. Ten drugi ma częstotliwość rezonansową 21 Hz, amplitudę liniową +/12,5 mm, moc 200 W.

Tytanowa cewka o średnicy 51 mm jest połączona z membraną aluminiową. Prawdopodobnie każda z 26-tek jest przez system obciążona mniejszą mocą niż 32-ka, ale nie takie były początkowe założenia, o czym piszemy w innym miejscu.

Miały być nawet cztery 32-ki, potem trzy… Może aż tak wyśrubowane parametry nie były tutaj potrzebne, a może chciano zredukować wielkość obudowy; 32-ki, nawet w systemie zamkniętym i aktywnym, wymagałyby znacznie większej objętości. Znający ofertę Scan-Speaka spytają, czemu nie zainstalowano 28-ek z serii Revelator… odpowiedź może być banalna – w czasie projektowania Beolaba 90 chyba ich jeszcze nie było, zostały wprowadzone później niż 32-ki, które wtedy były nowością.

Sekcja średnio-wysokotonowa

W sekcji średnio-wysokotonowej zainstalowano siedem przetworników średniotonowych i siedem wysokotonowych. Wszystkie średniotonowe wyglądają z zewnątrz tak samo i faktycznie są tego samego typu, tutaj nie ma żadnego różnicowania (i podejrzeń o kompromis).

Czytaj również: Jakie jest optymalne wytłumienie pomieszczenia odsłuchowego?

12MU to delikates. Wyprofilowany kosz i neodymowy układ magnetyczny pozwalają na swobodne odprowadzenie fali od tylnej strony membrany. System krótkiej cewki w długiej szczelinie razem z Symmetric Drive minimalizuje zniekształcenia nieliniowe.
12MU to delikates. Wyprofilowany kosz i neodymowy układ magnetyczny pozwalają na swobodne odprowadzenie fali od tylnej strony membrany. System krótkiej cewki w długiej szczelinie razem z Symmetric Drive minimalizuje zniekształcenia nieliniowe.

To model 12MU/4731T00 z serii Illuminator – jeszcze wyższej niż seria Revelator. W serii Illuminator nie ma jednak dużych, wyspecjalizowanych przetworników niskotonowych – to odpowiedź na pytanie, dlaczego niskotonowe nie są Illuminatorami… 12MU/4731T00 to, jak wskazuje symbol, przetwornik niewielki, o średnicy 12 cm, i taki właśnie był tutaj potrzebny.

Z wielu powodów – aby zapewnić szerokie rozpraszanie z pojedynczego przetwornika (a dopiero potem regulować charakterystyki kierunkowe przesunięciami fazowymi między nimi), aby umieścić frontową trójkę jak najbliżej siebie, aby zmieścić wszystkie na ściankach o ograniczonych wymiarach. Jednocześnie musiał to być przetwornik o dużej wytrzymałości; z naszych pomiarów wynika, że częstotliwość podziału to ok. 300 Hz – niska, ale nie bardzo niska.

12MU jest na to przygotowany, mając relatywnie (jak na średniotonowy) niską częstotliwość rezonansową (64 Hz) i dużą amplitudę liniową (+/-3,5 mm – jak małe przetworniki nisko-średniotonowe).

Najważniejsze, że szeroki zakres przetwarza z niezrównaną liniowością (na osi głównej +/-0,5 dB w zakresie 200 Hz – 4 kHz, w warunkach pomiarowych bardzo dużej odgrody), bez żadnych rezonansów powyżej, szeroko rozprasza (przy 4 kHz -3 dB na osi 15° i 6 dB na osi 30°), wreszcie wyróżnia się bardzo niskimi zniekształceniami nieliniowymi dzięki zastosowaniu układu krótkiej cewki w długiej szczelinie, systemu Symmetric Drive SD-3 i magnesu neodymowego.

Membrana jest celulozowa, ale bardzo oryginalna. Idealna membrana jest sztywna, lekka i nie rezonuje, które to cechy bardzo trudno połączyć. Na szczęście jednoczesne spełnienie tych warunków nie zawsze jest potrzebne, w różnych zakresach częstotliwości są różne priorytety. Membrany głośników niskotonowych muszą być przede wszystkim sztywne, natomiast membrany średniotonowych… Na ten temat konstruktorzy mają różne opinie.

Czytaj również: Jaką impedancję należy wybrać na amplitunerze (4 czy 8), jeżeli na kolumnach jest napisane 4-8 omów?

Ostre rezonanse sztywnych membran można odfiltrować, co jednak samo w sobie nie jest zaletą. Jednak wysokie tłumienie wewnętrzne też nie jest korzystne dla mikrodynamiki, bo skutkiem ubocznym jest tłumienie części informacji płynących z ruchu cewki. Z rezonansami najlepiej walczyć ich rozpraszaniem. Membrany celulozowe znane są z dobrze wyważonego kompromisu i naturalnego brzmienia.

Membrana 12MU nie przesunęła go na rzecz np. sztywności kosztem tłumienia albo odwrotnie, lecz poprawiła jedno i drugie. Membrana ma przetłoczenia w kształcie "koniczynki", które jednocześnie rozpraszają fale stojące (na ich najkrótszej drodze od cewki do zawieszenia) i usztywniają membranę.

Od spodu część bliższa górnemu zawieszeniu jest delikatnie powlekana. Cała membrana razem z wypukłą nakładką przeciwpyłową (o wielkości odpowiadającej średnicy cewki – 32 mm) jest wytłaczana z jednego kawałka celulozy. Górne zawieszenie jest piankowe, lekkie, niskostratne; karkas cewki i tutaj jest tytanowy.

Głośniki wysokotonowe

Wysokotonowe to D3004/602000 – również z serii Iluminator, z membraną jedwabną, kopułkowo-pierścieniową (kopułka ma średnicę 25 mm, cała membrana – 38 mm).

Takie membrany widzieliśmy i opisywaliśmy już wiele razy, są stosowane w wielu przetwornikach Scan-Speaka, tańszych i droższych (w seriach Discovery, Revelator i Illuminator), różnią się przede wszystkim układami magnetycznymi i komorami wytłumiającymi. W D3004/602000 magnes jest neodymowy, wyposażony w Symmetric Drive SD-2, komora wytłumiająca została wykonana z aluminium.

BANG & OLUFSEN testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio listopad 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu