Najskromniejszy z indywidualnych testów tego numeru przedstawia nowy odtwarzacz CD – Viking, przygotowany przez firmę Hegel. Ponieważ to "czysty" odtwarzacz CD, bez żadnych funkcjonalnych dodatków, nieskomplikowany również w układzie elektronicznym, wręcz perwersyjnie "surowy" jak na nowoczesne źródło, to i jego opis nie musi być długi, a z pewnej perspektywy może wydawać się nieporozumieniem – po co nam odgrzewany "stary" format, pogardzany zarówno przez miłośników analogu, jak i zwolenników hi-res, lekceważony przez wszystkich użytkowników serwisów, zwłaszcza najmłodszych. W dodatku za cenę wcale nieprzystępną. A jednak nim właśnie otwieramy numer i jemu poświęcamy to specjalne miejsce.
Odtwarzacz (i płyta) CD to rozwiązanie proste i wygodne. Nie wymaga specjalnych zabiegów, doświadczenia, ostrożności, zdolności manualnych – wiadomo, że piję do gramofonu (i płyty winylowej). Jest odporny na kaprysy i awarie sieci, serwisów, transferu danych. Wymaga kilku prostych ruchów.
Odtwarzacze są zwykle szybkie i niezawodne, a płyty okazują się nie tracić danych nawet po kilkudziesięciu latach (czego na samym początku się obawiano). Małe wymiary fizycznego nośnika pozwalają na łatwe i przyjemne gromadzenie kolekcji. Możemy pozwolić dzieciom i znajomym na korzystanie z naszych zasobów, bez wielkich obaw, że płytę porysują albo uszkodzą wkładkę…
Płyta CD nie kosztuje bardzo dużo, może być prezentem, podobnie jak płyta winylowa, czego nie można powiedzieć o abonamencie usługi serwisu internetowego. Mamy wszystko pod kontrolą, nikt nam nie zabierze ani płyt, ani nie wyłączy odtwarzacza. Czego chcieć więcej? Wyższej jakości dźwięku? Z pierwszego lepszego gramofonu?
Trzeba na to wydać kupę kasy i na tym zmartwienia się nie skończą. Chyba że wystarczy nam wrażenie i przekonanie, że z każdej kręcącej się czarnej płyty płynie dźwięk z założenia lepszy niż z płyty CD.
W sumie w tej zabawie najważniejsze jest to, co się nam wydaje. Z plików hi-res? Najpierw kupmy odpowiednio dobre zespoły głośnikowe, aby w ogóle mieć szansę usłyszeć różnicę. A wtedy często okazuje się, że 16/44.1 brzmi nawet lepiej. Z różnych powodów. Łatwiejszego dostępu do zasobów muzycznych? Tutaj kontrargumentem jest satysfakcja posiadania własnych zbiorów, a nie tylko "użytkowania". Mamy różne potrzeby i wrażliwości.
CD nie spełnia wszystkich oczekiwań. Już nie zmiecie wszystkich innych nośników i źródeł. Jednak zdobywa w sumie dużo punktów i zasługuje na "renesans" nie mniej niż płyta winylowa, która zresztą najwyraźniej pokazała, że nasze wybory nie muszą być do końca racjonalne.
Andrzej Kisiel