Pięć zespołów głośnikowych, cztery amplitunery, trzy gramofony, dwie pary słuchawek, jeden wzmacniacz... To urządzenia testowane w tym numerze AUDIO. Dużo i mało, jesteśmy przecież w morzu sprzętu, nie sposób ogarnąć nawet dziesiątej części rynku. Żaden magazyn o podobnym profilu, drukowany, internetowy czy "hybrydowy", nie jest w stanie przetestować wszystkiego, ani nawet większości urządzeń.
I właśnie dlatego... tytuły specjalistyczne są tak potrzebne. Muszą selekcjonować, pozostawić na boku wiele ciekawych produktów, aby "uratować" od zlekceważenia sporą ich część. Od przegapienia albo od... niezrozumienia. To, czego o praktycznie dowolnym sprzęcie możecie się dowiedzieć z forów, od innych użytkowników, ma swoją wartość... zwykle praktycznie niewielką.
W pierwszym odruchu pomyślicie, że uprawiam tutaj autopromocję albo, co gorsza, przemawia przeze mnie pycha, ale przecież sami wiecie, jak jest. Również magazyny internetowe (w tym rozumieniu – obecne tylko w Internecie), które porzuciły druk, albo niestety nigdy się nim nie zajmowały, często (a więc z chlubnymi wyjątkami) dostarczają informację niższej jakości. Po części tłumaczy to imperatyw szybkości Internetu, ale nie do końca usprawiedliwia; o ile bowiem przekaz aktualności powinien być możliwie niezwłoczny i skrótowy, o tyle testy powinny być przygotowane poważnie i starannie, zarówno w sferze merytorycznej, jak i językowej.
To wcale nie konieczność szybkiego działania obniża ich jakość, tylko lekkomyślność i niedbałość, jakby organicznie związane ze wszystkimi treściami publikowanymi w Internecie, co możemy przecież obserwować w różnych dziedzinach. Oczywiście autor testu stara się bardziej, niż autor jakiegoś impulsywnego wpisu, a swobodny styl nadaje wypowiedzi wyrazistość.
Nie chodzi jednak tylko o styl, lecz o sens. A w ślad za językiem potocznym często wkrada się też bylejakość, nonszalancja, nieskromność. To, co jest siłą Internetu, jest też powodem jego słabości. Internet jest tani i powszechnie dostępny. A najwyższa jakość zawsze będzie ekskluzywna, będzie wymagała specjalnego wysiłku, a tym samym selekcji zarówno po stronie dostawcy, jak i odbiorcy.
Według starego powiedzenia: "papier zniesie wszystko", ale dzisiaj na pewno znacznie więcej znosi Internet (a dokładnie – jego użytkownicy). Jeżeli pisma drukowane oznaczają "papier", Internet to... papier toaletowy? Ten to musi znosić... Często służy mi do wycierania okularów, w ogóle jest w życiu niezbędny, a przecież kiedyś też był wynalazkiem cywilizacyjnym.
"Papier" w znaczeniu pism drukowanych faktycznie zniesie wszystko – wszystkie prognozy utraty jego znaczenia, wieszczone z perspektywy użyteczności papieru toaletowego, czyli Internetu. I nawet siedząc w świątyni dumania, wielu z nas chce mieć pod ręką nie tylko toaleciaka, ale też coś do czytania, i to coś wydrukowanego, bo tutaj forma podąża za treścią, czyli jakość podąża za drukiem.
Potem, a nawet równocześnie, treści mogą zostać przeniesione do Internetu, i przez to nie stracą na jakości, ale warunkiem jest, że powstają z myślą o tym, że zostaną też wydrukowane - to kosztuje i zobowiązuje. Kogo rażą toaletowe wstawki w drukowanym wstępniaku, tego przepraszam, a zwłaszcza Wydawcę, bowiem podesłany przez niego materiał był dla mnie inspiracją. Dziękuję i polecam: https://avt.pl/ aktualnosc/10595.
Andrzej Kisiel