W tym numerze, oprócz testu odtwarzacza T+A PDP3000HV, w aktualnościach pojawia się wzmianka o nowym, referencyjnym transporcie Chorda – Blu MkII. Pierwszy z nich odczytuje tylko płyty CD/ SACD, a drugi – wyłącznie CD. Chociaż obydwa mają wejścia cyfrowe dla sygnałów z zewnątrz (Chord "tylko" po to, aby je upsamplować, bo przecież nie zawiera DAC-a), to "kompakt" gra tutaj rolę główną. Również w przypadku T+A koszt mechanizmu i związanej z nim elektroniki na pewno stanowi dużą część kosztów całego urządzenia i określa cenę – którą jednak wielu klientów będzie gotowych zapłacić właśnie za to, aby dalej kręcić swoimi srebrnymi płytami, i to na najwyższym poziomie.
Obydwie marki nie należą do tak niszowych, aby podejrzewać je o audiofilski konserwatyzm, związany często nie tyle z przekonaniami, co z brakiem dostępu do najnowszych technologii. Wręcz przeciwnie – Chord i T+A to producenci o szerokich perspektywach i możliwościach, dobrze znani z projektów innowacyjnych i zaawansowanych.
Jeżeli więc oni oddają takie honory płycie CD, to coś jest na rzeczy, czego nie wypada lekceważyć. Na pewno nie jest to renesans o takim kolorycie i rozgłosie, jaki towarzyszy powrotowi czarnej płyty. Ta jednak powstała niczym feniks z popiołów, więc powrót jest spektakularny, a CD jeszcze aż tak nie przepadło, żeby mogło się już odbijać od dna.
CD nie wraca też jako "ozdoba salonów", jaką może być nawet najtańszy gramofon, więc na razie nie zaleje nas fala tanich odtwarzaczy CD nowej generacji, bo takie jeszcze, na masowym rynku, nie są potrzebne. CD odbudowuje jednak pozycję i nadszarpnięty prestiż, mając na swoją obronę wiele argumentów, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. Ma walory estetyczne, funkcjonalne i brzmieniowe.
Konfrontowanie z materiałem Hi-Res jest zabiegiem niemal czysto teoretycznym, bowiem w praktyce pliki wysokiej rozdzielczości są odtwarzane w warunkach bardzo dalekich od doskonałości, a ogólnie jakość muzyki z sieci, wraz ze służącymi jej systemami, bywa tak żałosna, że cofa nas do epoki przenośnego magnetofonu kasetowego. Tymczasem dobrej klasy system z odtwarzaczem CD może zabrzmieć wspaniale, i wcale nie musi być systemem high-endowym. Jakość dźwięku nie zależy bowiem przede wszystkim od tego, czy mamy 32, 24, czy nawet 16 bitów, ale – czy mamy przyzwoite głośniki i słuchawki. Co chyba się nie zmieni do ostatniego bitu, jaki pojawi się w audio.
Andrzej Kisiel