Test kolumn kosztujących niecałe 2000 zł (za parę) daje trochę do myślenia. Szczyty high-endu są coraz wyższe – na pewno pod względem cen i luksusu wykonania, w wielu przypadkach – techniki, w niektórych – jakości brzmienia.
Na drugim biegunie, albo na samym dnie, pojawiły się różne pomysłowe (wzorniczo), funkcjonalne (strumieniujące, bezprzewodowe), ogólnie "nowoczesne" głośnikowe wynalazki, które jednak jakością dźwięku nierzadko przypominają stare kuchenne radyjko i często taką rolę spełniają. Zatem nie ma się co obrażać, trzeba tylko sobie zdać sprawę, że nie jest to żadne Hi-Fi, bez względu na Bluetoothy, aplikacje, platformy, a nawet "hi-resy".
Chciałem jednak zasadniczo o czymś zupełnie innym... O kosztujących niewiele więcej, tradycyjnych kolumnach, które potrafi ą zaskakująco dużo. Przysłużył się im postęp, ale nie w koncepcjach, materiałach, technologiach itp. – współczesne, niskobudżetowe kolumny są pod względem konstrukcyjnym bardzo podobne do tych sprzed dziesięciu, a nawet dwudziestu lat. Zwrotnice, obudowy, same przetworniki... to tylko kolejne "wariacje na temat".
Wyraźna zmiana na lepsze leży w połączeniu niskich kosztów produkcji z wysokimi umiejętnościami projektantów. Pomaga w tym rozwój i popularyzacja systemów pomiarowych, chociaż musiało upłynąć trochę czasu, zanim nowicjusze, chcący być konstruktorami, pojęli, do czego one służą. Są już przecież dostępne od wielu lat, a my w tym czasie, ze zdumieniem i zgorszeniem, obserwowaliśmy w niejednym teście, że nie zrobiono z nich żadnego użytku (wybaczcie, że część tych testów... w ogóle się nie ukazała).
Nie ma tak złych przetworników, albo przetworniki nie muszą być aż tak złe, nawet w najtańszych kolumnach, aby średnio doświadczony konstruktor nie potrafi ł ich z sensem połączyć, czyli zaprojektować zwrotnicę i uzyskać przynajmniej przyzwoite brzmienie. Wreszcie, właśnie w tym teście większość kolumn gra dobrze, a w relacji do ceny – wyśmienicie. Wiadomo, że nawet renomowane firmy wyprowadziły swoją niskobudżetową produkcję do Azji, mając jednak wciąż atut umiejętności swoich inżynierów i kontroli jakości produkcji.
W przypadku tanich zespołów głośnikowych ta przewaga jest już łatwa do zniwelowania – ostatecznie nie są to urządzenia "hi-tech", wymagające geniuszu, wielkich inwestycji i laboratoryjnych reżimów. Wymagają pewnego poziomu umiejętności i staranności, który osiąga coraz więcej nieznanych dotąd firm.
Andrzej Kisiel