listopad 2018

Numer 11
Edytorial

ANALOG CZY WINYL

Powrót do łask (czy wręcz na piedestał) gramofonu został powszechnie uznany za powrót do najlepszych źródeł, do pięknego brzmienia, do raju niemal już utraconego... Mówią tak autorytety, eksperci i przeciętni audiofi le. Taka interpretacja dowartościowuje ów fenomen i wszystkich uczestników gramofonowego wzmożenia i jest zwyczajnie opłacalna – dodatkowo napędza rynek. Zjawisko jest jednak wielowątkowe i zawiera w sobie dużą dawkę kaprysu. Przekonamy się o tym, gdy fascynacja się wypali; być może tak gwałtownie, jak wybuchła. A może pozostanie... ale z powodów zupełnie innych niż brzmienie.

Najlepszym dowodem tego jest kierunek, w którym zmierzają konstrukcje gramofonów, zwłaszcza tych najpopularniejszych, niskobudżetowych. Można jeszcze zrozumieć ułatwienia w zakresie początkowych regulacji i czynności podczas samego użytkowania. Przyjemność słuchania winyli nie musi być okupiona wielkim trudem. Nawet jeżeli samodzielne, staranne wyregulowanie gramofonu może przynieść najlepsze rezultaty, to na pewien kompromis, bez utraty zasadniczych walorów analogowego brzmienia, można się zgodzić.

To samo dotyczy zainstalowanych w gramofonach przedwzmacniaczy phono, rozwiązujących problem, z którego wielu świeżo upieczonych użytkowników gramofonu może sobie w ogóle nie zdawać sprawy. Ale dodatek w postaci wyjścia USB, służącego zgrywaniu płyt, oczywiście po zamianie sygnału na cyfrowy, do komputera, a tym bardziej komunikacja Bluetooth, i to zwykle w podstawowych, słabych jakościowo trybach... dowodzą, że chodzi tutaj o coś zupełnie innego niż analogowe brzmienie. Chodzi o przyjemność obcowania z fizycznością czarnej płyty, obserwowania pracy gramofonu, a wzniosła teza o wyższości analogowego brzmienia, które tak naprawdę często wcale nie jest analogowe, a co najwyżej winylowe... to tylko pseudoaudiofilskie alibi.

Są już także przymiarki, aby dodać do gramofonu funkcje sieciowe i smart. To nie jest analogowy spokój, to nerwowa pogoń za nowinkami i zażarta walka o względy kapryśnego klienta, szukającego nowych wrażeń. Taki bieg wydarzeń nie ugruntuje na dłuższą metę popularności gramofonu, ale zepchnie go z powrotem w niszę. Klient na rynku masowym, nawet dopieszczany przez Bluetooth, znudzi się i zmęczy obsługą gramofonu, która nigdy nie będzie dla niego tak znajoma, jak obsługa smartfona.

"Prawdziwe" gramofony, a zwłaszcza prawdziwe płyty analogowe (z materiałem zgranym z analogowych taśm, a nie z plików cyfrowych), będą znowu sprzętem i muzyką dla wąskiego kręgu wtajemniczonych, zapaleńców rozumiejących, jakie warunki trzeba spełnić, aby płyta nie tylko się kręciła, ale i dobrze brzmiała. To, że gramofon na jakiś czas w ogóle wrócił, i tak jest dostatecznie pięknym doświadczeniem, aby nie narzekać i nie martwić się na zapas, lecz zrozumieć, że prawdziwy gramofon nie jest dla każdego, tak jak nie każdego muszą bawić wynalazki smart. Pomiędzy jednym a drugim jest ogromna przestrzeń dla sprzętu i sposobów słuchania muzyki, które zapewniają wysoką jakość i wygodę, chociaż nie podążają za żadną ideą ani modą.

Wydaje się ciekawe, jak łatwo, w imię (często pozornej) analogowości, zaakceptowaliśmy "winylowość". Pojęcia te traktujemy zamiennie - gramofon, analog, winyl - i jeżeli ignorujemy fakt, że "analog" często nie jest de facto analogowy, to możemy sobie na to pozwolić. Ale jeżeli przestaniemy to lekceważyć, to zdamy sobie sprawę, że w takich przypadkach zaczynamy mieć do czynienia z dźwiękiem nieanalogowym, jednak wciąż winylowym. I wyłącznie sentyment do rozwiązań z przeszłości może nas skłaniać do uznania tego faktu za korzystny.

Mechaniczny zapis na winylu jest sposobem, jaki niegdyś przyniósł dźwięk analogowy, ale sam w sobie nie jest żadnym ideałem, tak jak i zapis magnetyczny (na taśmie). Tymczasem winyl traktujemy jak fetysz, jak materiał bez skazy, stworzony (może nawet przez naturę?) właśnie dla idealnego zapisu muzyki... a przynosi on szumy i trzaski. Lepszego (nadającego się do masowej produkcji) nie wynaleziono, ale jest to zło konieczne, a nie materiał dodający "muzykalności" do oryginalnego sygnału.

Sama płyta, nawet nagrana czysto analogowo, odtwarzana na najlepszym gramofonie, teoretycznie niesie ze sobą skazę nieusuwalną - wpływu materiału nośnika. Nie mówiąc o zniekształceniach dodawanych przez niedoskonałość jego odczytu, a więc przez wkładkę i gramofon. Jeżeli miłośnikom "analogu" tak pryncypialnie przeszkadza, gdy sygnał przechodzi transformację z analogowego na cyfrowy, a potem znowu na analogowy, choćby z najwyższą rozdzielczością, to dlaczego nikomu nie przeszkadza, że sygnał analogowy został wyryty w jakimś sztucznym materiale, który z muzyką "na żywo" nie ma nic wspólnego?

Niektórzy producenci kolumn epatują zastosowaniem w konstrukcjach obudów materiałów (zwykle drewna), jakie występują w instrumentach muzycznych, ale czy słyszeliście kiedyś o instrumentach z winylu? Ja słyszałem tylko o jednym - o gramofonie z winylową płytą, bo to zawsze instrument, grający muzykę "po swojemu". Przy takim tekście, chociaż obowiązkowo podpisanym, na pewno nie pokażę swojego zdjęcia. Po prostu znowu zabrakło miejsca.

Andrzej Kisiel

Zobacz więcej
Testy w tym numerze
Recenzje w tym numerze
Zobacz więcej
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio kwiecień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu