roblem tkwi już w nazwie tej kategorii. Przez kilka lat, w ślad za samymi producentami, używaliśmy określenia "głośniki Bluetooth", które wyewoluowały ze "stacji dokujących"; obecnie najczęściej są one przedstawiane jako "głośniki bezprzewodowe", ale nie tylko - również jako "głośniki multiroom" albo jako "głośniki smart" (a nawet "clever").
W najbliższych sezonach najważniejsza (w promocji i w domniemanych potrzebach klientów) ma być funkcja asystenta głosowego, któremu właśnie mamy zawdzięczać usmartwienie (zasmarcenie?) różnych urządzeń, nie tylko wspomnianych głośników. Wcześniej głupich i tępych, teraz wreszcie sprytnych. To pomysł ściśle spokrewniony z "inteligentnym domem", wręcz jeden z jego elementów.
Opanowanie komunikacji głosowej przez naszych praprzodków było jednym z najważniejszych etapów rozwoju homo sapiens. Czy podobnie będzie, gdy zaczniemy porozumiewać się z urządzeniami? O ile transmisja bezprzewodowa, mniej czy bardziej doskonała, jest oczywistym udogodnieniem, o tyle opcja rozmowy z urządzeniem wydaje się jeszcze bardziej perspektywiczna, chociaż paradoksalna.
Większość potencjalnych klientów, gotowych już przecież do fascynacji asystentem głosowym we wszelkich urządzeniach domowych, przeważnie używa swojego smartfona (też smart...) w zupełnie inny sposób – do wysyłania esemesów i robienia wpisów za pomocą ekstremalnej gimnastyki manualnej, a w najmniejszym stopniu – do rozmowy z żywą osobą, co okazuje się chyba obciążeniem (emocjonalnym?) ponad siły przeciętnego użytkownika generacji smart.
Jednak co innego polecenia wydawane urządzeniom – tych dotykać się boimy, może się ich brzydzimy, albo ciężko nam zrobić do nich parę kroków, ale można będzie im werbalnie rozkazać, co mają zrobić, a nawet jak nie zrobią... to się przecież nie obrażą. Zresztą asystent głosowy jest już też funkcją w smartfonach... Bo nasz problem leży nie w mówieniu, ale w rozmawianiu. Mówić uwielbiamy, rozmawiać nie potrafimy, a słuchać innych nie znosimy. Komunikacja międzyludzka epoki smart będzie polegała na przekazywaniu sobie esemesów pisanych za pomocą asystentów głosowych. Treść esemesów będzie mogła też być, na ostatnim etapie, syntetyzowana na głos – właśnie za pomocą asystenta głosowego.
Urządzenia porozumiewają się też między sobą (przesyłają dane), na razie inaczej niż głosowo (inne sposoby komunikacji są jednak szybsze, pewniejsze i bezpieczniejsze), ale nie można wykluczyć, że na fali popularności asystentów głosowych i rozwoju odpowiednich możliwości technicznych pojawi się też sprzęt gadający nie tylko do nas, ale i do siebie. Będziemy wtedy urządzać domowe narady z całym inwentarzem AGD (co oglądać, co kupić, co uprać, co upiec, kiedy spuścić wodę – krany, prysznice i spłuczki na pewno będą elektryczne i smart).
W systemowym menu będzie można wybrać różne tryby podejmowania decyzji – jednomyślnie, zwykłą albo kwalifi kowaną większością głosów (urządzeń), przez wskazane urządzenie, przez właściciela... Oby tylko system nie zawiesił się na opcji, która nie odda już nam kontroli, a pozostawi ją np. lodówce, która dogadawszy się z wagą łazienkową odmówi nam dostępu, do momentu osiągnięcia optymalnej masy ciała. Wagi nie oszukasz - będzie zaprogramowana na ślad twoich stóp i linie papilarne palucha. Aż rozwój wejdzie na taki poziom, że któregoś dnia dolnopłuk odpowie pralce: Nie chce mi się z tobą gadać. A następnego powie to nam. Lepiej więc przed domem (kto tylko może) postawić sobie sławojkę, żeby się kompletnie nie usmarcić.
Mieliśmy też dylemat, do jakiego "kręgu" zaliczyć kategorię "głośników smart". To przecież nie jest "prawdziwe" Hi-Fi... Wymyśliliśmy kilka skrótów i tymczasowo wybraliśmy "Ko-Fi". Kto zgadnie, niech sobie w nagrodę obejrzy krótki film.
Andrzej Kisiel