oże już kiedyś przedstawiałem taką wizję, alternatywną wersję historii (rozwoju sprzętu audio), ale zawartość tego numeru AUDIO skłania do ryzyka, że zrobię powtórkę. Trzy testy dotyczą odtwarzaczy płyt. Dotykamy w nich – dosłownie i w przenośni – wszystkich wciąż ważnych fi zycznych nośników dźwięku: winyli, CD, Blu-raya, SACD, DVD-Audio... Takie możliwości dają wspólnie testowane gramofony, odtwarzacze CD i uniwersalny odtwarzacz Ultra HD BD.
O znaczeniu gramofonu dla audiofi lskiej kultury pisze się od kilku lat – a to podkreślając walory brzmieniowe, a to dywagując na temat wpływu innych czynników: sentymentu, ceremoniału, aktualnej mody obejmującej również trend "vintage".
Analog ma więc swoją prestiżową, może chwilową, ale obecnie mocną pozycję "w świadomości". Jednak w konfrontacji z głównym nurtem – strumieniowania, zwłaszcza bezprzewodowego – wszelkie fizyczne nośniki są reliktami przeszłości, a 12-cm srebrne płytki nie są nawet otoczone nimbem szlachetnej analogowości. Mimo to wciąż się trzymają, zwłaszcza najstarsze z nich – CD – bez żadnego wsparcia promocyjnego, już dawno odarte z zalet "cyfrowego dźwięku", który stał się hasłem zdecydowanie pejoratywnym.
Pozbawione parametrycznej przewagi nad plikami (HD), nieniosące żadnych "audiofi lskich wartości", okazują się trwać – czy tylko siłą zgromadzonych zbiorów? Nawet jeżeli tak, to wszystko wskazuje na to, że łatwo i przyjemnie z nich korzystać... Przechowywanie muzyki w takiej formie, wzięcie do ręki pudełka, srebrnego krążka, położenie na szufl adzie odtwarzacza, wciśnięcie "Play" – wcale nie jest wstrętne i męczące. Podobnie jak dźwięk...
I teraz moja alternatywna (mocno fantastyczna) wersja historii. Wyobraźmy sobie, że postęp techniki w naturalny sposób, ale na skutek zupełnie innych uwarunkowań materialnych, np. braku surowców potrzebnych do produkcji nośników fi zycznych, od dawna poszedł w zupełnie inną stronę.
Znacznie łatwiej było od samego początku rozwijać transmisję bezprzewodową, od dawna jest ona dostępna jak woda w kranie, natomiast nośniki fizyczne to pieśń przyszłości, naukowcy nad nimi pracują, a wszyscy o nich marzą: jakie to byłoby wspaniałe wziąć do ręki srebrny krążek, mając świadomość, że muzyka jest na nim trwale zapisana, można ją mieć na wyłączność, wszędzie przenieść, zachować na długo...
A nie tylko "wisi w chmurze", skąd może w sekundę zniknąć, gdy coś nawali, lub gdy ktoś ją specjalnie wyłączy, mogąc też zdalnie wyłączyć nasze urządzenie strumieniujące, podczas gdy odtwarzacz fizycznych nośników może nam wyłączyć co najwyżej... elektrownia. I nagle sen się spełnia, naukowcy wynaleźli wspaniałą technologię, pozwalającą na masową skalę produkować płyty CD, co prawda z ograniczeniem rozdzielczości do 16/44, ale prawie wszyscy się zgadają, że to zupełnie wystarczy (zwłaszcza gdy wsparcie dadzą układy upsamplujące w odtwarzaczach).
Nie jesteśmy już skazani na pospolite i zawodne strumieniowanie, każdy może cieszyć się luksusem i wygodą, jaką zapewnia 12-cm srebrna płytka... Kto by nie chciał? Ile byście wtedy byli gotowi zapłacić za takie cudo?
Andrzej Kisiel