Kontynuując myśl ze wstępniaka z numeru 6/2017 i łącząc ją z bieżącymi, najważniejszymi wydarzeniami społeczno-politycznymi, czyli, rzecz jasna, z prezentacją nagród EISA – zastanawiam się nad rolą elit. Nie ukrywam, że uważam, iż "Audio" to miesięcznik elitarny, przygotowywany przez elity i adresowany do elity.
Żeby się z takim stwierdzeniem zgodzić, wystarczy tak zdefi niować pojęcie elity, aby nie było przejawem pychy, lecz rozsądnie ustalonych kompetencji. Elitom można wiele zarzucić, a przede wszystkim to, że nie wypełniają roli... elit, co jednak samo w sobie jest też przyznaniem, że elity są nam potrzebne, i to w bardzo wielu dziedzinach. Dobre urządzenia, bez względu na ich funkcje, ceny, a także odbiorcę, są projektowane przez fachowców, a więc przez inżynierskie elity, bo elita – z definicji – jest do tego powołana.
Można zarzucać elitom, że robią coś źle, ale jak można krytykować jakiekolwiek urządzenie, dzieło, konstrukt na podstawie tego, że zostało stworzone przez elity? Zwłaszcza dzieło wymagające ściśle specjalistycznej, a więc elitarnej wiedzy. Czy ludzie mający większą wiedzę i umiejętności powinni zajmować bardziej prestiżowe i dochodowe stanowiska, a tym samym, czy mają prawo wpędzać w kompleksy innych? A czy te kompleksy to już tylko problem tych "innych"?
Nie wszyscy, którzy nie należą do ogólnie rozumianych elit, mają z tego powodu kompleksy, ale tych zakompleksionych jest tak wielu, że mogą nas wszystkich wysadzić w powietrze. Są bombą, która potrzebuje tylko zapalnika. Tym zapalnikiem jest... część elit, mieniąca się "anty-elitą", która faktycznie na miano prawdziwych elit nie zasługuje, bo nie wypełnia ich właściwej roli. Jednak hasło "precz z elitami" (raz na zawsze) jest o tyle głupie, co fałszywe, bowiem jak w każdej rewolucji, chodzi znowu o ich wymianę, tylko poza granicami prawa. Nikt jednak na razie nie woła: precz z prawem, niech żyje bezprawie.
Chociaż... dobro narodu ponad prawem – to już duży krok w tym kierunku. Naród jest tu, tam jest ulica. Przyjmę jednak dosłownie apele o eliminację elit, nawet jeżeli nie fi zyczną, to z procesu szykowania nowej ustawy zasadniczej. Temat trochę przycichł, przykryty większą sensacją sezonu (prezentacją nagród EISA), ale poeta pamięta. Wynik referendum, sprowadzającego się do pytania: "Czy chcesz nowych, wspaniałych urządzeń, przygotowanych przez audiofi lską społeczność, które odpowiadałyby na jej słuszne oczekiwania?" nie byłby żadną receptą na jakiekolwiek doskonałe urządzenie, chociaż mógłby być szemranym sposobem na wyniesienie nam z domu wszystkiego, co mamy, i wniesienie najgorszego, ale "słusznego" szrotu (lepszego sortu).
A tym, którzy gardzą wszelkimi elitami, polecam iść z bólem zęba – nie do dentysty, tylko do kowala; ze wszystkimi innymi niepokojącymi objawami nie do lekarza, ale do zielarza – to pewne sposoby, aby być bliżej narodu, a chociaż trochę dalej od elit. I proszę nie kupować urządzeń wybranych przez europejskie, elitarne grono ekspertów EISA, i w ogóle nie czytać deklaratywnie elitarnego "Audio".
Andrzej Kisiel